12 dzień drugiego księżyca, 75 rok po podboju; Wysogród
miejsce zamieszkania
Wysogród
zajęcie/funkcja w rodzie
młodsze dziecko Lorda
wyznawana religia
Wiara Siedmiu
stan cywilny
kawaler
Biografia
Eliar to najmłodszy z trzech synów lorda Tyrella, ale nie najmłodsze z dzieci w ogóle - po nim przyszła na świat jeszcze Layla, jedyna córeczka lorda, która jednocześnie stała się centrum świata dla niewiele od niej starszego Eliara. Siostrę zawsze postrzegał jako kruchą, niewinną istotkę, którą trzeba było się opiekować. Nie, nie uważa jej za niezdarę i kogoś, kto zupełnie nie poradzi sobie sam na tym świecie; być może jednak jest to kwestia dworskiego wychowania, bo kobieta - sama w sobie, jako ogół, nie konkretne jednostki - jest według Eliara nieco słabsza i mniej wytrzymała (fizycznie), no i stworzona właściwie to zupełnie innych rzeczy. I tak, podczas gdy Eliar zagłębiał się w przepastne tomiszcza pełne ciekawych historii i pozwalające mu rozwijać swoje zainteresowania - głównie w kierunku zielarstwa i alchemii, czym chciał się zajmować chyba od dziecka - jego siostra uczyła się haftowania, śpiewu i gry na instrumencie. Nie ma w tym oczywiście nic złego, bo przecież to powszechnie wiadome - przynajmniej w mniemaniu Tyrella - że mężczyźni przeznaczeni są do innych celów, niekiedy wymagających od nich przelania krwi i poświęcenia życia. Kobiety winny zajmować się rodziną, domem (lub dworem) i dziećmi. Nie ma jeszcze żony i dzieci, ale prawdopodobnie niedługo się to zmieni - chyba rodzina jest coraz bardziej niepocieszona przez to, że ich drogi Eliar nie może "zdecydować się" na którąś z przedstawianych mu panienek z dobrych domów (doprawdy, zupełnie jakby miał na to jakikolwiek wpływ poza odrzucaniem tych propozycji z jakąś argumentacją typu, jak jakaś wybredna panienka). Problem w tym, że kobiety go po prostu… Nie pociągają. Jedynymi kobietami w jego życiu zawsze były matka i siostra i wolałby, żeby tak pozostało. Po co to zmieniać? Przecież tak jest dobrze. Zawsze wiedział, czego chce w życiu i czym tak naprawdę chciałby się zajmować - nie liczył na to, że dostanie mu się tytuł Lorda, w końcu w kolejce przed nim byli jeszcze jego dwaj bracia, ale to w niczym nie przeszkadzało; i tak nie wiązał swojej przyszłości z władzą i rządzeniem poddanymi. Jedyne, czego chciał, to zapachu ziół i możliwości tworzenia wywarów - niekoniecznie tych słodkich, dobrych i wspierających w zaśnięciu. Pociągały go o wiele potężniejsze wytwory, zwłaszcza zakrawające o "czarną magię", jakby to niejedna osoba powiedziała. A Tyrell to przecież taka dobra, uczciwa istotka... Zawsze był tak postrzegany. Zawsze był dobrym dzieckiem, który zapatrzony był w swoich rodziców i braci niczym w obrazek. Dbał o siostrę, jakby była jego oczkiem w głowie, jego całym światem (bo w sumie tak właśnie było). Chętnie uczył się nowych rzeczy, chętnie poznawał nowych ludzi, nie miał problemu z wychodzeniem do "plebsu" i wdawaniem się z nimi w rozmowy. Nie widział żadnej różnicy pomiędzy dworskim życiem a takim z nizin społecznych, no oczywiście poza oczywistym faktem, że ludziom biedniejszym żyło się trudniej, bo nie zawsze było ich na wszystko stać. Czy to jednak czyniło ich gorszymi? Nie, ależ skąd. Do dziś nie widzi niczego złego w ludziach, którym nie poszczęściło się w życiu i do dziś potrafi spędzać z nimi czas, pić wino (uprzednio oczywiście je kupując dla całej gospody) i do głowy by mu nie przyszło, żeby to zmieniać. Często odwiedza też przytułki i sierocińce, by wspomóc je zarówno finansowo, jak i - ich mieszkańców - psychicznym wsparciem.