Boży Gaj
Sob Lip 06, 2019 11:32 pm Boży Gaj
Gość
avatar
Gość
(TU BĘDZIE OBRAZEK, KTÓRY WRZUCĘ JUTRO, TJ. 07.07.2019)


Boży Gaj w Winterfell to skrawek prastarej puszczy zamknięty w obrębie zamkowych murów. Zajmuje ponad trzy akry powierzchni i mieści w sobie dorodne dęby, kasztany, drzewa strażnicze i żelazodrzewa, lecz najważniejsze z nich jest rosnące w samym centrum czardrzewo. Jego korzenie poi woda z jeziora zasilanego podziemnymi wodami. W lecie ziemia jest miękka i mokra od wilgoci, porośnięta całunem zielonego mchu, swoją żywotność zachowuje także w zimie dzięki gorącym źródłom. Jest to miejsce o niesamowitej aurze, w którym każdy wyznawca bogów lasów i rzek może znaleźć chwilę ukojenia i oddać się zadumie.
Re: Boży Gaj
Nie Lip 07, 2019 12:12 am Re: Boży Gaj
Gość
avatar
Gość
Rickard Bolton był znacznie częstszym gościem Winterfell niż jego ojciec, dziad i wcześniejsi jego przodkowie i protoplaści. Od co najmniej tysiąca lat Dreadfort podległe było Starkom z Winterfell, wcześniej trwając z nimi w nerwowym sojuszu przerywanym buntami i wojnami domowymi. Nawet tysiąc lat nie było w stanie do końca zapomnieć o krwi, którą wzajemnie upuszczali sobie rywalizujący królowie z Północy. Zwłaszcza, że jego ród do dzisiaj pieczętował się wizerunkiem oskórowanego człowieka, który to los podzielił niejeden Stark, dając od siebie płat skóry na nowy płaszcz lub chorągiew Czerwonego Króla z Dreadfort. Gwoli prawdy trzeba jednak przyznać, że w tamtych czasach głowy Boltonów toczyły się równie często, jak skóry Starków łopotały na wietrze.


Północ pamięta. Dziedzic Dreadfort też pamiętał, ale widział też znacznie więcej niż tylko swary i bratobójcze wojny. Dlaczego niby stał teraz tu, przed obliczem wciąż żywego drzewa serca, w kraju w którym od tysięcy lat kultywowano własne obyczaje? Czyż to nie sprzymierzone wojska Boltonów i Starków zadały klęskę najeźdźczym armiom Argosa Siedmiogwiezdnego w bitwie nad Łkającą Wodą? Niewielu zdawało się pamiętać o nieocenionym udziale Dreadfort w tym wspaniałym zwycięstwie, które obroniło tożsamość Północy przed zakłamanymi andalskimi obyczajami i ich fałszywymi bożkami. Stark budził respekt wśród swoich chorążych, Bolton zaś grozę wśród wrogów. Czyż nie była to zaiste wspaniała symbioza, dająca tak wiele wspaniałych owoców?


Rickard nie miał powodów, by czuć poważne urazy do Starków. Walczyli przed laty, nienawidzili się srogo, to fakt, ale wciąż byli sobie bliżsi niż dla któregokolwiek z nich byli aroganccy Valyrianie i fałszywi Andalowie. Krew, która ich łączyła, nie była tylko krwią przelaną. Była krwią Pierwszych Ludzi, dumnych i wolnych. Przynajmniej do czasu przybycia smoków... Młody Bolton miał jednak nadzieję, że valyriańska pycha kroczy przed rychłym upadkiem, tak samo jak osiągnęła swoje apogeum przed kataklizmem, który zdruzgotał potęgę starej Valyrii wraz z jarzmem, które narzucili sąsiednim ludom. To było to jego pragnienie, które przywiodło go tutaj do Bożego Gaju, za które miał zamiar złożyć zwyczajowe ofiary przed obliczem drzewa serca, przez które na świat patrzyli jego bogowie. Tym razem było to wino, czerwone jak krew lub jak własne soki czardrzewa, którym to winem mogło się ono dzięki Rickardowi nasycić, gdy wylał całą butelkę prosto między jego korzenie. Jedną rękę oparł na szorstkiej korze, drugą położył na sercu i przyklęknął, modląc się dłuższą chwilę w ciszy.
Re: Boży Gaj
Nie Lip 07, 2019 10:21 pm Re: Boży Gaj
Gość
avatar
Gość
Wiele razy przychodziła tutaj z Lady Matką. Zawsze gdy ta miała jakieś wątpliwości to przychodziła radzić się Bogów. To było jedyne miejsce gdzie mogła być z nimi w samotności. To czy jej odpowiadały i w jaki sposób znała ich odpowiedź, to była już inna kwestia. Dzisiaj taki dzień refleksji miała Ruda wilczyca i postanowiła odwiedzić Boży Gaj i jedyne czar drzewo w okolicy. Jej nogi powiodły ją tutaj w zadumie. Same już znały drogę, dlatego mogła się delektować myślami. Tak też czyniła. Każdą kolejną rozpracowywała na części pierwsze, w głowie zapisywała za i przeciw. Gdy zawiał zimniejszy wiatr okryła się mocniej ubraniem. (podobne do tego czarnego Sany ( to takie z futerkiem.) Dalej brnęła przez śnieg pozostawiając na nim ślady. Miała nadzieję, że w tym momencie nie dosięgnie jej ta uciążliwa przypadłość i "nagle" nie wejdzie w umysł jakiegoś zwierzęcia. Od dłuższego czasu coś wisiało w powietrzu. Czuła to całą sobą. Snieg smagał jej lica, które od wędrówki już poczerwieniały, ale oto doszła.
Gdy stanęła przed czar drzewem zobaczyła, że nie jest sama. Jednak osobą nie był nikt kto gościł na jej oczach dosyć często. Znaczy... Kiedyś na jakiejś uroczystości, pewnie tak. -Bolton, Sir Ricard Bolton - (jak strzelam gafę z tym Sir to wybacz).[/i]- Odezwała się swoim kobiecym głosem, nieco drżącym od zimna. Stanęła naprzeciw i chuchnęła w swoje dłonie by jej ogrzać. Nie, żeby pogoda jej przeszkadzała, ale jak wyjdzie się z ciepłego w zimne, czasem ma to nieprzyjemne efekty. jej ciemnozielone oczy skrzyły ciepłym blaskiem, lecz była w nich iskierka zaskoczenia i zamyślenia. Ciekawa była, czy rozpozna w niej starka, czy może będzie zadawał masę pytań. Czy może usłyszy " Aleś kruszyno wyrosła?".
Re: Boży Gaj
Nie Lip 07, 2019 11:34 pm Re: Boży Gaj
Gość
avatar
Gość
Z milczących rozmyślań Rickarda wyrwały ledwo słyszalne dźwięki kroków, szeleszczących na ściółce i licznych liściach zalegających na glebie. Nie był to ciężki krok wojownika ani niezdarne człapanie spracowanego służącego, lecz raczej delikatny i zwinny sus, który mógł należeć tylko do młodej kobiety. Gdy Bolton powoli się odwrócił, jego przypuszczenia się potwierdziły, bowiem ujrzał nikogo innego jak tylko Luellę Stark, córkę lorda Winterfell u którego właśnie gościł. Nie znał jej szczególnie dobrze, dzieliła ich różnica dziesięciu lat wieku, choć nie omieszkał porozmawiać z nią kilka razy na różnych ucztach, zaintrygowany tym co o niej mówili, jako o niepokornej i wszędobylskiej niewieście. Jej brat Jon mówił mu kiedyś, że Starkowie nazywali to "wilczą krwią". Na pewno nie można mówić o wielkiej sympatii w przypadku znajomości tak powierzchownej, niemniej jednak Starkówna na pewno była co najmniej intrygująca. Było jej też wyraźnie zimniej niż Rickardowi, który miał na sobie niewiele więcej jak tylko wełniany wams, spodnie i płaszcz spięty broszą w kształcie jego rodowego godła. Kobieca delikatność, ani chybi.
- Stark. Lady Luella Stark - powtórzył po niej jej powitanie z lekkim uśmiechem goszczącym na połowie ust. Skrzywił się tylko lekko, ale praktycznie niezauważalnie na tytułowanie go "ser" na andalską modłę. Nie miał jej tego za złe, w końcu chciała być po prostu uprzejma i nie musiała wiedzieć, że Rickard niezbyt to lubi - Wybacz, nie dojrzałem jak nadchodzisz, zdążyłbym wstać wcześniej i otrzepać się choć trochę z kurzu, może też ładniej bym się odział. Nie mam niestety zmysłów tak czułych i tysięcy oczu jak nasi bogowie... Tym bardziej doceniam, że przywiedli mi tak miłe towarzystwo choć doceniam że wiatr przywiódł mi tak miłe towarzystwo - z ust Boltona wydobył się komplement, co było rzadkością, nie był bowiem dworskim człowiekiem. Z drugiej strony, jak tu nie powiedzieć miłego słowa córce swojego gospodarza? Do tego urodziwej i na komplement ów zasługującej.
- Ubłagałaś już pani zbrojmistrza o własny miecz, ku utrapieniu tych co prędzej woleliby widzieć cię z haftami? - zagaił półżartem, wiedząc o dość wojowniczym jak na kobietę uosobieniu Starkówny.
Re: Boży Gaj
Pon Lip 08, 2019 6:22 pm Re: Boży Gaj
Gość
avatar
Gość
Tak jak przypuszczała, to był on. Widziała go nie raz i nie dwa. Czasem nawet udało im się porozmawiać z powodu krążących o niej plotek. Na jej usta wpełzł delikatny uśmiech a policzki zaróżowiły słysząc komplement. Nie często je słyszała i nie zdołała jeszcze przywyknąć. Delikatnie schyliła głowę i dygnęła. -Dziękuję za komplement Panie.- Czuła się zobligowana by podziękować, tego wymaga kultura. Słysząc jego słowa chciała pośpieszyć z odpowiedzią, ale głupio jej było przerywać, poczekała więc na swoja kolej. Pewnie patrząc na jego oblicze swoimi zielonymi oczyma. Dopiero gdy ostatnie słowa zanikły, odezwała się ponownie. -Nie kłopotaj się tym Panie. Wszystko jest w porządku. Miała to być dla Ciebie chwila samotności, którą nierozważnie przerwała i proszę o wybaczenie. Nie spodziewałam się tutaj nikogo. - Wilczyca się nieco speszyła i poprawiła swoje bujne długie włosy, starając ukryć lekkie zdenerwowanie. - Postaram się być dla Ciebie dobrym towarzystwem. Wszak jestem kobietą i nie uraczę Cię męską rozmową jakoby mój brat mógł. Zrobię jednak co mogę aby Cię nie zanudzić - Na krótką chwilę zabrzmiał jej dźwięczny śmiech, dosłownie na mili sekundę. Każdy wiedział jak bardzo pragnie miecza i by pozwolono jej na prawdziwą szermierkę. Niestety.. - Ojciec jak na razie kategorycznie mu zabrania, jednak kiedyś się doczekam. Jestem cierpliwa, bardzo cierpliwa. - Ostatnie słowa powiedziała już ciszej. Przyjrzała się mężczyźnie, dawno już nie miała okazje go widzieć, zmienił się. Jak wiele osób gdy dorasta. - Co do Haftów, to zaręczam, zmienili by zdanie po zobaczeniu ich. Za grosz we mnie talentu i cierpliwości do igły i nici, żadna ze mnie ich zaklinaczka.- Dziewczyna mówiła, jak było, nie kłamała. Wychodziło jej tragicznie, pomimo jakichkolwiek starań. -Jednak powiedz coś o swoim życiu. Ciekaw jestem tych zapierających dech historii.
Re: Boży Gaj
Pon Lip 08, 2019 7:10 pm Re: Boży Gaj
Gość
avatar
Gość
- Nie ma za co dziękować. Słowa nie kosztują, a prawdę trzeba mówić głośno - powiedział gładko, uśmiechając się również lekko. W stosunku do jego własnego postępowania były to słowa nieco nad wyrost, zdarzyło mu się nieraz łgać w żywe oczy, ale... Cóż, przed kobietami warto pochwalić się elokwencją i chwytnymi powiedzeniami.

Rickard zdziwił się, gdy Starkówna zaczęłą go przepraszać za najście, w końcu był to jej dom i miała wielokrotnie większe prawo przebywać tu niż on. Mężczyznę wyśmiałby w tym momencie za słabość charakteru, ale wobec kobiet miał bardziej łagodne podejście. Chyba w pewnym stopniu rozszyfrował ich naturę, w czym jego przedłużający się wolny stan wydatnie pomógł z oczywistych przyczyn. Niewiasty takie po prostu były, tak je też częstokroć uczono, tego od nich oczekiwano.
- Jesteśmy w zamku twojego pana ojca, lady Stark -powiedział - To ja tu jestem gościem, więc nie musisz mnie przepraszać za swoją obecność. Głupcem byłbym zresztą, gdybym markotniał na widok tak szacownej, skądinąd czarującej, młodej damy - pozwolił sobie na kolejne miłe słowo, a jego bardzo jasne szare oczy błysnęły delikatnie. O ile pamięć go nie myliła był dobre dziesięć lat starszy od Luelli Stark, więc bynajmniej nie czuł skrępowania w zachowaniu, chyba wiedział też na ile sobie może pozwolić. Nienawidził andalskich obyczajów i ich dworskich podchodów zawoalowanych w setki słów, ale urodziwa kobieta zasługuje na kilka komplementów.

Uśmiechnął się nieco szerzej, gdy usłyszał odpowiedź na swoje pytanie. Aż poczuł się w obowiązku nieco ośmielić Starkównę.
- Może warto postawić ojca przed faktem dokonanym - zasugerował delikatnie, z wyrazem twarzy godnym łobuza - Z mieczem w ręku łatwiej odganiać się od namolnych adoratorów lub niechcianych narzeczonych. Zawsze można zacząć od podwędzenia żelaza starszemu bratu... – nie brzmiało jakby żartował.

- Żyjemy w czasach pokoju, więc ciężko przeżywać coś godnego opowieści. Obawiam się, że jak na razie żywot mój nie odbiega znacząco od innych. Bycie dziedzicem dużego zamku z rozległymi włościami potrafi dać w kość swoją nudą, wysłuchiwaniem apelów i błagań prostaczków, poselstwami i zasiadaniem wraz z ojcem nad księgami rachunkowymi - nie było w tym pełnej prawdy, ale przecież po to miał swoje tajemnice, by pozostały one tajemnicami. Prawdy w jego stwierdzeniu było wystarczająco dużo, by nie uznać je za wymijające – Dlatego zgłębiam te historie, które już w naszej ojczyźnie się wydarzyły. Podobno na południowo-wschodnim kraju Wilczego Lasu, nie tak daleko stąd, znajduje się kurhan w którym spoczywa Hodor Krwawooki wraz z doczesnym dobytkiem, oraz poświęcony mu kamień runiczny. Zamierzałem go odnaleźć, bowiem legendy sięgające Ery Herosów mówią, że wielki był to wojownik, któremu nikt nie sprostał w boju. Jego gniew był jednak tak żarliwy i srogi, że krew zwykła uderzać mu do głowy i oczu, aż w końcu za którymś razem przypadłość ta zawiodła go do przedwczesnego grobu. Zdążył jednak pomścić śmierć swojej żony i syna, zgładzonych przez jego zdradzieckiego sąsiada – Rickard bardzo lubił historie o dawnych czasach i wojownikach lat minionych. Były znacznie ciekawsze niż szara rzeczywistość, przypominały czasy świetności Północy, kiedy nie była jeszcze winna posłuszeństwa tyranom ze smokami – Ale chyba pannę zanudzam… Jedna rzecz nie lubić haftów, inna rzecz lubować się w wojennych opowieściach. Chyba, że się mylę? - zapytał wyczekująco, kto wie, może niepokorna Starkówna będzie miała opowieść ciekawszą niż on sam?
Re: Boży Gaj
Wto Lip 09, 2019 1:10 pm Re: Boży Gaj
Gość
avatar
Gość
Taka chyba natura kobiet, że przepraszają, zwłaszcza mężczyzn. w pewien sposób tak je sobie wychowali. Tak też nauczyła ja Lady Matka. W końcu to mężczyzna dba o to by kobiecie nic nie brakowało, tak samo jak o bezpieczeństwo rodziny. Takiego typu słowa kładzie się dziewczynkom do głowy. Tak samo było z Luellą. Musiała nauczyć się pewnych prawd, nawet jeśli nie były one przyjemne. - Człowiek taki jak Ty Panie? Głupcem. Śmiem wątpić i język bym wyrwała gdyby ktoś tak powiedział w mojej obecności. - Kolejne słowa, które miały podnieść ego mężczyźnie. co prawda Starkówna znała go, jednak nawet i taki Ricard miał swoje tajemnice i złe za uszami. Patrząc na jego twarz zauważyła jakby jego oczy się rozpogodziły? Cieszyło ją, że pasuje mu jej obecność. Nie chciała by gość był niezadowolony. -Cieszą mnie te słowa panie. - Nieco się rozluźniła, czując, że Bolton nie jest osobą, która mocno stawia na obyczaje. Więc mogła pozwolić sobie na odrobinę swobody.

Słysząc kolejne słowa, czuła coraz więcej rozbawienia. Do ciekawych to czynów ją namawiano! Kraść miecz bratu? Przecież zwyczajnie mogła go kupić. wystarczyłoby aby wyjechała. Prawda? - Jak na razie ku radości Lorda Ojca tych namolnych adoratorów nie ma. W zasadzie i mnie to cieszy. Nie jest to rzecz dobra, naprawdę. Lepiej kogoś pokochać i oddać serce, niż wyjść za maż z obowiązku. Lecz mi powoli kończy się czas gdy sama mogę wybrać... - Tutaj skrzywiła się i westchnęła, przynajmniej miała opcję wyboru i czas. Niektóre panienki tego luksusu nie miały.

-Nawet i w czasach pokoju można mieć ciekawe przygody. Walka, krew i ostre słowa nie są wyznacznikiem ciekawości. Lubię dobry pojedynek, jednak niepotrzebna krew to już inna kwestia, wojna to nigdy dobra rzecz, nawet w słusznej sprawie. - Takie spojrzenie jak na razie miała ruda Wilczyca, zapewne w przyszłości się ono zmieni. Słuchając o nudnościach przy rachunkach uśmiechnęła się, normalnie jakby usłyszała Jona. - Zapewne mój brat ma takie same zdanie. Mina mu rzedła przy rachunkach.

Nagle gdzieś z boku od nich zaszeleściły liście, jakby szło tamtędy stworzenie. Rzeczywiście tak było, ku nim szło zwierzę dziewczyny. Ich drogi spotkały się całkiem niedawno i wychowała je całkiem sama. Dziw, że ów bydlę ją nie zagryzło, sił by mu nie starczyło. Z lasu wyłonił się Wilkor. Tak najprawdziwszy z prawdziwych. -Sir Ricardzie, widział Pan kiedyś prawdziwego Wilkora? - Zapytała się mężczyzny, bacznie obserwując jego reakcję, zaś zwierzę spokojnie przeszło obok Boltona otrzepując się ze śniegu i liści. Zasiadło po prawej stronie Luelli i spokojnie ziajało. Wilkor nie przejawiał negatywnych reakcji w stosunku do Ricarda. Zwyczajnie zwierz na niego zerkał swoimi hipnotyzującymi oczami. [i]- Wojenne opowieści są ciekawe o ile nią są rzezią o niewinnych..- Odpowiedziała po naprawdę długiej chwili.

Re: Boży Gaj
Sro Lip 10, 2019 2:02 pm Re: Boży Gaj
Gość
avatar
Gość
Tak jak się spodziewał, Starkówna nie przyjęła miłych słów z niewinnym i płochym rumieńcem, ale z dozą pewności siebie. Bardzo dobrze, trzeba znać swoją wartość.
- Korzystaj więc ze swojej wolności, Luello Stark - powiedział poważnym tonem - I oby trwała jak najdłużej - jej słowa o miłości przywiodły z kolei dość dwuznaczny uśmiech na jego twarz. Nie skomentował jednak na głos, choć sam nie za bardzo wierzył w miłość na całe życie. Zobowiązanie jednej osobie na całe życie przerażało go, nie był z gatunku tych co trwają przy kimś na dobre i na złe. Najchętniej w ogóle nie brałby dla siebie żony, lecz jego status i ciągłość rodu tego niestety wymagała. Ha, tylko tu był dylemat. Znaleźć taką, która w ogóle nie będzie mu się narzucać i nie będzie w jego życiu dostrzegalna, czy może taką która mimo wszystko jakoś to życie urozmaici?

- Ludzie walczą i umierają o to co uważają za słuszne lub o to czego pragną. I nie jestem sobie w stanie wyobrazić świata, w którym jest inaczej - nie był to pogląd cyniczny, wynikły z jego nieufności i pogardy do świata jakim jest, lecz zwykłe stwierdzenie faktu. Tak było, tak być miało. Sami bogowie gardzili tymi, którzy nie szukają zemsty za swoje krzywdy i chylili kark przed wrogiem.

W pewnym momencie ich rozmowy, jego słuch wychwycił kolejne szelesty, tym razem częstsze i szybsze, zupełnie jak susy zwierzyny. Spodziewał się jakiegoś zbłąkanego ogara myśliwskiego, zbiegłego z psiarni, jednak okazało się że było to bydlę znacznie większe i dzikie, najprawdziwszy wilkor. Rickard nie zdziwił się jednak tak bardzo, w końcu wiedział że co najmniej Jon miał takiego przyjemniaczka jako pupila. Nie spodziewał się, że będzie ich tutaj więcej. Z drugiej strony był w Winterfell, wilkory patrzyły na niego ze wszech stron, z chorągwi, z gobelinów i tarcz Starkowych żołdaków. Dwa kolejne wilkory we własnej postaci jakoś nie dziwiły.
- Jak się wabi? - zapytał tylko, po czym zaśmiał się lekko. Po chwili wyjaśnił z czego - Tutaj wy Starkowie macie tę przewagę... Możecie trzymać u siebie herbowego pupila. Cóż mam powiedzieć ja, z oskórowanym nieszczęśnikiem w godle gęsto nakrapianym kroplami posoki?
Re: Boży Gaj
Czw Lip 11, 2019 1:03 pm Re: Boży Gaj
Gość
avatar
Gość
Obserwując reakcję, również się uśmiechnęła. Cieszyło ją, że mężczyzna nie jest z tych co sądzą, że kobieta jedynie potwierdza swoją wartość wychodząc za mąż, rodząc dzieci i dbając o męża. - Dziękuję panie, przyda się - Również się uśmiechnęła, ale wiedziała, że jednak wszyscy wyżej coraz bardziej się niecierpliwią. Czy przyjęła jego słowa z pewnością, powiedziałabym, że pół na pół. Przynajmniej starała się. Kwestie ożenków to jednak dosyć skomplikowana sprawa, zwłaszcza jeżeli pochodzi się z ważnego rodu.

Wysłuchała kolejnych jego słów przykładając dłoń do brody i pogładziła ją delikatnie w zastanowieniu. -Właściwie masz rację. Jednak nie sądzę, by każdy uważał za słuszne to co robi jego władca. Przysięgi i honor też wpływają na to co robimy, nieprawdaż? - Jej oczy obserwowały twarz Ricarda. Lubiła tego typu rozmowy, dowiadywać się spojrzenia na świat z perspektywy innych osób. Spodobała jej się też reakcja na jej Wilkora. Bolton się go nie wystraszył, ani też nie zaskoczył. Przyjął to z normalnością. -Wabi się Von (nadzieja).- Odpowiedziała na jego pytanie mi pogłaskała puszysty łeb zwierzęcia.

-Von mógłby przebywać na Winterfell jednak.. Woli wolność, więc mu jej nie zabieram. Nie chce z niego robić psa, nie taka jego natura. To w dalszym ciągu dzikie zwierze.- Tak właśnie myślała dziewczyna. Nawet jakoś specjalnie nie "tresowała" swojego Wilkora". Jaa widać, odwdzięczał się w przykładNy sposób. - Panie powinieneś być dumny ze swojego herbu. Wszak czy to nie w nim jest zawarta cała historia rodu ? - Zapytała zdziwiona jego słowami. CZegoś takiego się nie spodziewała
Re: Boży Gaj
Nie Lip 14, 2019 8:36 am Re: Boży Gaj
Gość
avatar
Gość
- Tak, bogowie słyszą nasze słowa, nawet te rzucone na łaskę wiatru - powiedział poważnym tonem, niemalże uroczystym. Z wielką pobożnością podchodził do swojej wiary w bogów, których Dzieci Lasu przedstawiły Pierwszym Ludziom - I biada temu, kto własne słowo ma za nic - Bolton gardził zdrajcami, sprzedawczykami i hipokrytami. Sam nie raz i nie dwa mijał się z prawdą, ale praktycznie nigdy nie łamał danego słowa. Przynajmniej nie w codziennych okolicznościach.

- Nadzieja. To czego tak często brak. I wolność? - uśmiechnął się dość smutno - Chyba Nnikt z nas nie jest w pełni wolny, panno Stark. Cóż komuś z braku kajdanów lub łańcucha, z tego że nie jest smagany po plecach harapem, jeśli i tak pętają go zewsząd oczekiwania i odpowiedzialność za to, o co nie prosił - dość niespodziewanie Rickard wpadł w cyniczny nastrój. Nie był stworzony do rządzenia innymi i tylko niechęć do kuzynów oraz szacunek do ojca powstrzymywały go przed zrzeczeniem się swojego statusu na rzecz swojej wolności - Z drugiej strony, chyba powinienem się cieszyć. Niektórzy walczą o pozycję, z którą ja się urodziłem.

- Oczywiście, że jestem z niego dumny - dodał dopiero po chwili w odpowiedzi na pytanie. Starkówna najwyraźniej zbyt poważnie potraktowała jego na wskroś luźny żart. No nic, zdarza się. Bolton zdziwił się natomiast na dość niecodzienne słowa ze strony kobiety. Niewielu patrzyło z uznaniem na godło jego rodu, wszak był to jawny symbol straszliwych katuszy jakich nieraz doznawali więźniowie oraz wrogowie Dreadfort, w tym jej przodkowie. Dla jednych było więc symbolem terroru, dla innych po prostu obrzydlistwem. Zwłaszcza dla delikatniejszych i łagodniejszych z natury, a więc także większości kobiet. Widać Luella była ulepiona z nieco innej gliny.
- Ale czy nie zajmuję ci czasu, pani? - zapytał nagle - Z pewnością przyszłaś się tu pomodlić, oddać rozważaniom, a nie rozmawiać z coraz starszym kawalerem. A w zasadzie wdowcem. - cholera, jak ten czas leci, pomyślał Bolton.
Re: Boży Gaj
Pon Lip 15, 2019 2:16 pm Re: Boży Gaj
Gość
avatar
Gość
Jak najbardziej rozumiała jego podejście, mało tego popierała. Na jej usta zawitał delikatny uśmiech. Ricard zdawał się być człowiekiem jakich Lu ceni. Dziewczyna tak samo nie lubiła ludzi, którzy mieli słowa za nic, bo niby liczą się czyny. Prawdą jednak, że to słowa popiera się czynami a nie na odwrót. - Dokładnie tak Panie. bogowie widzą i wiedzą wszystko. - Ruda także była osobą, która trzymała się słów, mało tego konsekwentnie się tego trzymała. Sama miała kilka tajemnic, których do tej pory nie zdradziła i zamierza. Słowa wypowiadane na wiatr to najgorsze co może być w tym świecie.

Słuchając kolejnych słów nieco się zamyśliła. Tutaj miał rację, nie znaczyło to jednak, że Lu sądzi iż każde zwierzę jest wolne. Nadzieja? Wszak ona umiera przedostatnia, przynajmniej z tego co jej mówiono. Dziewczyna się lekko uśmiechnęła by dodać otuchy, bo rozumiała podejście mężczyzny. -Nikt, czy to człowiek czy zwierzę nie jest wolny. Każdy jest czymś spętany. Nawet taki wilkor spętany jest potrzebą przedłużenia gatunku, wykarmienia potomstwa i siebie samego. Czy to panie nie są "łańcuchy", może inne niż te co pętają nas, ale jednak... - Spojrzała mu prosto w oczy by dopiero skomentować kolejną część wypowiedzi. - To tylko dowodzi, że są chciwi. Nie ufają bogom... Zawsze jesteśmy tam gdzie mamy być. - Tak, tego była pewna i tak na to patrzyła.

Oczywiście, że Luella to inna glina, bardzo inna. Nie zostałą wychowana na delikatną i naiwną Lady. Swoje wiedziała i z tego korzystała. Tak samo jak była pewna swoich przekonań i tego, że chce się ich trzymać. Nie ciągnie jej do luksusów, złota czy tego typu spraw. Bardziej interesuje ją dobro ludu. Tego, żeby północ była, północą. Chciała by ludzie pomagali sobie nawzajem, szanowali. Będzie walczyć dla utrzymania pokoju na tych terenach. Co z tego, że jest Kobietą, jest też Starkiem nim ponad wszystko. Fakt, nigdy nie będzie nikim ważnym w rodzie co jednak nie zmienia faktu, że musi zachowywać się godnie. -Cieszy mnie to Panie, naprawdę. Boltonowie to ważny ród Północy. Szanuję ich herb jako swój własny. - Tak w tym momencie była poważna i mówiła bardzo poważnie. - Oczywiście, że nie zajmujesz Panie. Rozmowa z Tobą bardzo mnie cieszy. To, żadna ujma rozmawiać z kimś kto stracił żonę. Wszak nie robimy nic złego a to co miałam w planach może te parę minut poczekać.- Faktycznie czas leciał, dziewczynie jednak to nie przeszkadzało.
Re: Boży Gaj
Sro Lip 17, 2019 12:14 am Re: Boży Gaj
Gość
avatar
Gość
Patrzył na Luellę przez pewną napiętą chwilę z dość nieodgadnionym wzrokiem, ciężkim do rozszyfrowania. W końcu uśmiechnął się. Wygląda na to, że w niespodziewany sposób spotkał swoją bratnią duszę, choć zamkniętą w zupełnie niepodobnym ciele.
- Tak... Bogowie wyznaczają bieg tego świata i wydarzeń. A jednak człowiek winien walczyć z przeciwnościami losu - zauważył, choć już bez takiego mroku w głosie - [b]Andalowie nigdy tego nie zrozumieli. Mają nas za dzikusów kłaniających się drzewom i oddających im cześć. Sami zaś klękają przed witrażami, płaskorzeźbami i kamiennymi ołtarzami, głoszą z pełnym przekonaniem czego oczekują od nich ich bogowie. Banda głupców, którzy myślą że boskość tak łatwo pojąć, tak łatwo nazwać... - pokręcił głową z dezaprobatą. Słynął ze swojej nienawiści do obyczajów południa oraz wszelkich nowinek innych niż praktyczne - My przynajmniej nie udajemy, że wiemy czego chcą od nas bogowie. Po prostu żyjemy w gotowości by zawalczyć o to co nasze, nie obarczając się jarzmem wymyślonych grzechów...

Po tej tyradzie, już zupełnie się rozluźnił i wróciła mu na twarz pogoda ducha i mina godna dobrze rozpoczętego dnia. Kto by się spodziewał, że stoczy taką rozmowę nie tyle co ze Starkiem, ale ze Starkówną. Nie żałował jej wcale, choć zdobył się na chwile szczerości, uchylając rąbka swoich zmartwień i słabości. Może jednak potrzeba mu było prawdziwie oddanego powiernika, kimkolwiek by nie był? Może nawet jego pan ojciec ma wiele racji z tym, żeby znalazł sobie w końcu żonę. Czas pokaże..
-Nie byłem z nią aż tak związany - przyznał w kolejnym - Nie pasowaliśmy do siebie tak bardzo jak pasowały ówczesne interesy naszych rodzin. Mimo to, na swój sposób przeżyłem jej śmierć - było w tym trochę prawdy, choć tak naprawdę odrobina żalu przyszła do niego z czasem. Z początku raczej cieszył się, że znowu jest "wolny" - Nieważne. Dzień jest zbyt pogodny na tak przygnębiające tematy. Może pozwolę ci dokończyć własne rozważania, moja pani - ukłonił się uprzejmie - I spotkamy się w okolicznościach mniej sprzyjających aurze zadumy. Myślałem zabrać twojego brata i swego kuzyna na poszukiwania tego kurhanu o którym mówiłem oraz przy okazji, polowanie. Kto wie, może twój pan ojciec zezwoli ci na wypad w takiej eskorcie. Będę na to liczył - uśmiechnął się i błysnął oczami, po czym ukłonił się ponownie i odszedł w stronę zamku, zostawiając Luellę rozmyślaniom dla których tu przyszła.
Re: Boży Gaj
Sponsored content

Skocz do: