Taras
Nie Lip 07, 2019 9:36 am Taras
Mistrz Gry
Mistrz Gry
68
Opasający Piaszczysty okręt. Można z niego podziwiać z jednej strony morze, z drugiej odległe, przestronne pustynie. Przesiadywanie tu za dnia nie należy do przyjemnych, zwłaszcza gdy słońce wisi wysoko na niebie: nie pomagają nawet zadaszenia z tkaniny. Po zmroku można skorzystać ze stert poduszek czy niskich stołów, przy których mieszkańcom zdarza się raczyć dornijskim winem.
Re: Taras
Wto Lip 09, 2019 10:35 am Re: Taras
Gość
avatar
Gość

Minęło już sporo czasu od jego ostatniego spotkania z siostrą. Rozdzieleni koniecznością wypełniania obowiązków względem rodu, nie mieli zbyt wielu okazji ku temu, by porozmawiać, odkąd ciepłe ściany Słonecznej Włóczni Arianne była zmuszona wymienić na smagany wiatrem fort rodu Fowler, który zresztą Leandro znał jak własną kieszeń. Wierzył, że ojciec dokonał dobrego wyboru decydując się akurat na Myghala, nawet jeżeli Martell miał poważne wątpliwości odnośnie tego, jak młoda para się dogada. Znał swą siostrę na tyle by zdawać sobie sprawę, że jej małżeństwo będzie stanowiło prawdziwe starcie nie tylko charakterów, ale właściwie również pewnej przepaści pokoleniowej. I chociaż plotki czy prywatne sprawy niezbyt go interesowały, był autentycznie ciekawy tego, czy młodszej siostrze udało się już zaaklimatyzować w surowym, górskim klimacie, do którego przecież zupełnie nie nawykła. Zresztą pośrednio spodziewał się wieści o tym, że rychło zostanie wujem, nawet jeżeli wszystko to wydawało się tak dziwne i obce; w końcu wciąż pamiętał Arianne jako małą dziewczynkę, której śladami po kryjomu podążał do miasta cieni, pilnując, by nie wpadła w żadne poważne tarapaty. Przed pewnymi rzeczami uchronić jej nie mógł; teraz zresztą obowiązek ten miał spoczywać na kimś innym. Wieści z Królewskiej Przystani mogły oznaczać pewne zmiany, bądź przeciwnie: stanowić okazję, by do tych zmian doprowadzić, albo chociaż przekonać się na własne oczy, jakie nastroje panowały w Stolicy Siedmiu Królestw. Leandro nie spodziewał się co prawda przełomu; brak zaufania do panującej dynastii i podległych jej rodów okrył go szczelnie jak koc. Zgadywał zresztą, że działa to również w drugą stronę i nie spodziewał się przesadnie ciepłego powitania. Za dużo wzajemnej niechęci kotłowało się we wszystkich; z drugiej strony nie mógł wszak wiedzieć, że pewna pracowita pszczółka z takim zapałem łoży na poprawę stosunków z Koroną, w zaciszu pałacowych ogrodów.
Oczekiwał Arianne na tarasie. Słońce skryło się już za horyzontem, pozostawiając na niebie ostatki pomarańczowej poświaty. Służba zdążyła już odpalić świece i pochodnie, nim mrok całkowicie spowije mury pałacu. Oparłwszy się o mur, wzrok wbijał gdzieś daleko, ponad taflą spokojnego morza, ciesząc się chłodniejszym wiatrem, przynoszącym ulgę po całym dniu morderczego upału. W dłoni dzierżył kielich jednego z lepszych, dornijskich win, którego działanie ciężką ręką osiadło mu już na barkach, powodując całkiem niezły nastrój; nie, żeby na co dzień brakowało mu humoru. Z drugiej zaś strony piętrzących problemów nie dało się zignorować. Nie chciał obarczać nimi Arianne, nie chciał jednak również ich przed nią zatajać. Księżniczki rodu Martell były ulepione z innej gliny, niż pozostałe mieszkanki Westeros; nie znaczyło to jednak, że nie należało ich chronić. Nawet wówczas, gdy doskonale potrafiły zadbać o siebie same.


Ostatnio zmieniony przez Leandro Martell dnia Czw Lip 18, 2019 5:05 pm, w całości zmieniany 2 razy
Re: Taras
Pią Lip 12, 2019 10:29 am Re: Taras
Gość
avatar
Gość
1.

Nastrój Arianne zmienił się jak tylko usłyszała, że czeka ją wizyta w Słonecznej Włóczni. Słowa, który padły z ust Myghala wywołały na jej twarzy uśmiech. Chyba pierwszy raz tak szczery i radosny, odkąd pojawiła się w Skyreach i ujrzała swój nowy dom. Tęskniła za tym, z którym była związana od dziecka. Tęskniła za kolorowymi murami, delikatnymi materiałami, barwą kwiatów w ogrodzie. Nowy dom wydawał jej się strasznie smutny. Mimo starań, żeby polubić swoje nowe miejsce zamieszkania, Arianne nie potrafiła przyzwyczaić się do szarych ścian i niższej temperatury. Rzadkie rozmowy z wiecznie zajętym małżonkiem, wywoływały u niej coraz większy smutek i myśli, że nigdy nie poczuje się przy nim jak w domu. Zwierzając się z obaw swojej wiernej towarzyszce, którą zabrała ze Słonecznej Włóczni, nie potrafiła się z nią zgodzić w kwestii przyszłości. Słowa pocieszały tylko na chwilę, ale każdy kolejny dzień przynosił coraz więcej niepokojących myśli.
Poślubiając Fowlera, Arianne nie przypuszczała, że jego natura będzie aż tak wielką przeszkodą. Obawiała się, że nie będzie w stanie go do siebie przekonać, ale te ostatnie tygodnie wydawały się bardziej przygnębiające niż myślała.
Powrót do domu był więc jak lekarstwo na zbolałą duszę. Przynosił nadzieję na rozwiązanie problemu i odpoczynek od trosk, które męczyły ją każdego dnia. Może w otoczeniu ogrodów i w kolorowych komnatach, prędzej nawiązałaby bliższą relację z Myghalem. Jeśliby tylko zechciał poświęcić jej więcej uwagi.
Podróż, choć męcząca, nie odebrała Arianne ochoty na szybkie spotkanie z członkami rodziny. Ochoczo skorzystała z zaproszenia na taras i pojawiła się niedługo po bracie. Już z daleka witała go uśmiechem a gdy tylko stanęła zaraz przed nim, nie mogła się powstrzymać przed wpadnięciem mu w ramiona i ucałowania na powitanie.
- Jak dobrze cię widzieć! - Powiedziała z podekscytowaniem, szczęśliwa z powodu wizyty w domu. Patrząc na nią, nie można było podejrzewać rozterek z którymi się borykała, odkąd została panią Fowler. Po części Arianne nawet nie chciała się nimi dzielić. Obarczanie Leandro swoimi problemami, byłoby nie na miejscu. Tak samo jak skargi pod adresem Myghala. Kobieta wiedziała, że mogła trafić o wiele gorzej. Może przesadzała, spędzając dnie pośród zimnych murów?
- Jak się miewasz, Leandro? Tęskniłam. - Zapewniła brata, ale przecież nawet nie musiała o tym mówić. Emocje aż biły z jej twarzy a Arianne chyba nie była szczęśliwsza niż właśnie teraz. Wiedziała, że czeka ją przynajmniej kilka dni w domu i tylko na tym chciała skupić całą swoją uwagę. Nie spodziewała się, że będzie mogła odpocząć od Skyreach na długie tygodnie.
Re: Taras
Pon Lip 15, 2019 9:46 am Re: Taras
Gość
avatar
Gość
Małżeństwa w żadnej części Westeros nie były łatwym zagadnieniem. Kolejny etap życia każdego dobrze urodzonego mężczyzny i kobiety. Unia, która mogła przypieczętować lub pogrzebać sojusz, czasem budowany na piasku, kosztem chęci i szczęścia tych, których dotyczyła. Z drugiej strony największym szczęściem powinno być przysłużenie się rodowi; czymże bowiem byliby bez rodziny? Nie różniliby się wiele od samotnej wyspy na środku morza, która choć była w stanie samodzielnie funkcjonować, nie mogła spodziewać się pomocy znikąd. W ich przypadku wszystko to było o tyle ważne, że każde kolejne małżeństwo zapewniało stabilność kraju. Umożliwiało im pozostanie niepodległymi już tak długi czas, choć niejednokrotnie mało brakowało, by utracili również i to. Choćby z tej przyczyny małżeństwo Arianne i Myghala było tak istotne, bez względu co oboje mogli na ten temat sądzić. Lordowie Skyreach byli ważnymi sojusznikami w piramidzie ewentualnej ochrony przed najazdem; strzegli bowiem jednej z najlepszych dróg, by tegoż najazdu dokonać. Decyzja ojca o oddaniu lordowi Fowlerowi najmłodszej córki, nie wzbudziła zatem niczyjego sprzeciwu, choć Leandro domyślał się, że być może tuż po ogłoszeniu zaręczyn, Arianne mogła mieć zgoła inne zdanie na ten temat. Nie w jego gestii były jednak takie dyskusje z siostrą; nie należał do osób, które obdarzone dodatkowymi pokładami empatii byłyby w stanie ją zrozumieć.
Uściskał siostrę serdecznie, by tuż po chwili odsunąć ją na odległość ramion; przyjrzał jej się, jakby oczekując ewentualnych zmian, które mogły w niej zajść pod wpływem ostrego, górskiego klimatu. Nie dostrzegł, by coś siostrze dolegało, zatem przez myśl nawet mu nie przeszło, że wszystko to rysuje się nie mniej surowo, niż szczyty Gór Czerwonych.
Już sądziłem, że zapomniałaś drogi do domu — odparł żartobliwie. Zdawał sobie wszak sprawę, że nie była to wyprawa ani krótka, ani łatwa; niemniej skoro Arianne już tu była, mógł z lekkością poddać się humorowi. Chociaż na chwilę, nim troski znów osiądą ciężarem na jego barkach, ciągnąc ku dołowi. Faktycznie, najpewniej upomniałby ją, gdyby podniosła temat męża w jego obecności. Nie tylko dlatego, że mężczyznę znał i niezwykle szanował; głównie jednak dlatego, że najpewniej czułby się niezręcznie, będąc stawiany w pozycji kogoś, kto miał zderzyć się z plotkami. Tych unikał jak ognia, bowiem zdawał sobie sprawę, jak wielki zamęt potrafiły na człowieka sprowadzić. Zwłaszcza gdy z każdej strony należało spodziewać się bacznych uszu, które jedynie wyczekiwały wygłodniałe, gdy tego typu smaczki padną w rozmowie. Byłby głupcem sądząc, że nie było między nimi szpiegów. Niechaj porażka Moriona świadczy o tym najlepiej.
Wskazał Arianne miejsce na stosie wygodnych poduszek, samemu sięgając po karafkę z winem.
Twoje ulubione — zauważył jedynie, spoglądając na nią z niemal maesterską ciekawością. — Napijesz się? — Zapytał, prawdę mówiąc spodziewając się odmowy. Od ślubu minęło wszak już kilkanaście tygodni, dość logicznym było zatem zakładać, że stan Arianne nie pozwala jej na picie alkoholu. Nie powiedział tego jednak na głos.
Wiele nie zdążyło się zmienić od twojej wyprowadzki. Wciąż większość czasu spędzam w koszarach. Czasem zastanawiam się, czy informatorzy nie szepczą, że szykujemy się do jakiejś wojny — uśmiechnął się półgębkiem. Istotnie, zakrojone na szeroką skalę szkolenia mogły sprawiać takie wrażenie, gdy tak naprawdę były jedynie skutkiem obsesji dowództwa na punkcie tego, by w jak najszybszym czasie powrócić do stanu armii sprzed błędów, które popełnił ich wuj. Nie zamierzał jednak zarzucać Arianne szczegółami, które najpewniej nijak jej nie interesowały.
Jak podoba ci się Skyreach? — Zapytał, napełniając winem kielichy, jeżeli siostra wyraziła taką chęć. Przyjrzał jej się badawczo; sam wychował się pomiędzy murami tamtej twierdzy, był zatem ciekaw, co kobieta ma na ten temat do powiedzenia, zważywszy, że słynęła raczej z zamiłowania do ciepła i kolorów Słonecznej Włóczni, których nie sposób doszukać się w podniebnej twierdzy orlich lordów.
Re: Taras
Wto Lip 16, 2019 11:18 pm Re: Taras
Gość
avatar
Gość
Nigdy nie zapomniałaby o Słonecznej Włóczni. Każdy kto ją znał, wiedział jak drogi jej sercu jest dom. Nawet gdy wieczorami wymykała się ze swojego pokoju i marzyła o dalekich krainach, nie chciała porzucać swojego miejsca zamieszkania. Zapewne nie jeden raz padło z jej ust to zapewnienie, a już na pewno mówiła o tym w czasie, gdy została przyłapana na ucieczkach. Arianne zdawała sobie sprawę z żartu Leandro, więc skwitowała to jedynie znaczącym spojrzeniem i uśmiechem. Nie musiała powtarzać słów o swoim przywiązaniu, bo brat był go świadomy.
Z przyjemnością za to przyjęła zaproszenie do spoczynku na poduchach. Przez głowę przeleciał jej pomysł o zorganizowaniu takiego miejsca w Skyreach, ale z żalem zaraz nadszedł rozsądek, przeganiający zachciankę. Nie pasowało to do zamku Fowlerów. Tak jak nie pasowała Arianne. Mimo przyjęcia nazwiska męża, zupełnie nie czuła się tam jak u siebie.
- Poproszę. Będę musiała zabrać kilka beczek ze sobą. - Odpowiedziała, nie spodziewając się podstępnego gestu i tego, że swoją odpowiedzią rujnuje nadzieje Leandro. Najprawdopodobniej każdy spodziewający się dobrych nowin, miał być rozczarowany ich brakiem. Arianne wiedziała, że przyjdzie jej zmierzyć się z pytaniami. Spodziewała się jednak, że zostaną zadane wprost. Jeśli nie przez męskich przedstawicieli rodziny, to na pewno przez matkę i ciotkę. Gdyby sytuacja prezentowała się inaczej, także przez Elarę. Pani Fowler kiedyś chętnie podzieliłaby się z nią wszystkimi myślami.
Słysząc o wojnie, miała ochotę zadać pytania z nią związane. Zamiast nich pozwoliła sobie zagalopować się w myślach, przez co nie zdążyła się odezwać nim nie padło pytanie o Skyreach. Pomyślała o Myghalu, którego częste nieobecności tłumaczone były obowiązkami. Pomyślała o nim w koszarach i przez chwilę zastanawiała się, czy Elara równie rzadko widuje własnego małżonka.
- Jest inaczej. Skyreach zupełnie różni się od domu. Nie sądziłam, że tak bardzo. - Zaczęła i odebrała kielich, który został napełniony winem. Upijając z niego pierwszy łyk, spojrzała na brata z wahaniem. Nie była pewna, czy powinna zawracać mu głowę. Przecież nie miał wpływu na jej relacje z Myghalem. Zazdrościła mu, że nie musiał opuszczać domu. Tak jak kiedyś, że to właśnie zrobił. Kilka lat jego nieobecności minęło bardzo szybko. Teraz mógł cieszyć się murami Słonecznej Włóczni. - O tej porze jest już znacznie chłodniej. I nie ma takich widoków. - Odwróciła spojrzenie na morze i zapatrzyła się w dal. Z twarzy zniknął uśmiech i pojawiły zalążki smutku, który mógł pojawić się śmielej, jeśli tylko padłyby odpowiednie słowa, wyłudzające ukryte myśli Arianne. Nawet powietrze było tu zupełnie inne niż w Skyreach. Pachnące i ciepłe.
Re: Taras
Pią Lip 19, 2019 11:08 am Re: Taras
Gość
avatar
Gość
Wiedział o tym, o jej przywiązaniu. Tak jak wiedział na pewno, że drogi ich wszystkich się kiedyś rozejdą, tak doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jak źle by nie było, każde z rodzeństwa zawsze będzie wiedziało, gdzie wrócić, bo w murach nagrzanych palących słońcem każde z nich zostawiło serce. Kłócili się niejednokrotnie, nie mogąc odnaleźć porozumienia. Rywalizacja, która zawsze istniała pomiędzy nim, a Dameronem, również była obecna. Nic nie mogło jednak zmienić szacunku do rodu, do ich twierdzy i kraju. I właśnie z powodu tegoż z takim bólem serca patrzył, jak susza obraca wszystko w perzynę, a oni mogli jedynie próbować jakoś załagodzić zgubne skutki; nikt z nich nie miał wszak mocy, pozwalając panować nad pogodą. Nikt nie był w stanie wymodlić stalowoszarych chmur, które na chwilę ochronią ich i ich plony przed zabójczymi promieniami i wydadzą na świat życiodajne strugi deszczu.
Leandro nie był może rozczarowany, co zwyczajnie dosyć zdziwiony. Jakkolwiek nie było to ani jego sprawą, ani zmartwieniem, podobne nowiny zawsze stanowiły dobre wieści; tych z kolei tak bardzo brakowało im ostatnimi czasy. Nie dał po sobie poznać nawet mrugnięciem powieki, że odpowiedź na pytanie o wino zszokowała go. Rozlał trunek bez słowa, nie szczędząc ciemnoczerwonego płynu o mocnym aromacie.
Rozkażę od razu, by je przygotowano — zaproponował niezobowiązująco. Nie chciał wdawać się w szczegóły powodów, dla których wystosowano do Fowlerów zaproszenie do Słonecznej Włóczni. Jakkolwiek bardzo chętnie powiedziałby, że była to kwestia zwykłej tęsknoty za siostrą, wszyscy łącznie z Arianne zdawali sobie sprawę z tego, że byłoby to kłamstwo. Nikt nie fatygowałby ich bez powodu, sądził jednak, że zarówno ojciec jak i ciotka będą stosowniejszymi do tego, by przekazać informacje o zbliżającym się zaproszeniu na jubileusz. Odczucia Leandro były wyjątkowo mieszane w związku z tym tematem; mieli jechać się bawić w najlepsze, gdy lud był na skraju suszy, a wiszące widmo głodu śmiało roztoczyło swe skrzydła nad nimi, niczym sęp?
Wolał nie zastanawiać się nad tym, co o tym wszystkim sądziła Elara. Ostatnie dni tylko zaostrzyły coraz śmielsze domysły, które najpewniej brały się jedynie z tego, że teraz tak niewiele się widywali. Wyrwane z kontekstu chwile pod bladą tarczą księżyca, zdawały się śmieszne krótkie. Nie chciał nawet wspominać o tym, ile czasu był w stanie poświęcić własnemu synowi. Błędne koło zdawało się nie mieć końca.
Owszem. Spędziłem tam ładnych parę lat, do wszystkiego można przywyknąć — odparł, przyglądając się jej; wychwycił tę krótką chwilę zawahania z wprawą jastrzębia, który dostrzegł mysz. Czerń spojrzenia zawiesił na oczach siostry. — Nie podoba ci się tam — bardziej stwierdził, niźli zapytał; znał ją jednak, mimo że większą część dzieciństwa spędzili osobno. Ostatecznie dzieliło ich parę lat, które w tym wypadku stanowiło przepaść. Nie znaczyło to jednak, że mimo dość ograniczonej zdolności do współczucia, nie odczuwał go wobec ukochanej, wciąż w jego oczach małej, siostry. Rozparł się nieco wygodniej, raz jeszcze wykazując swobodą, która zdawała się mu towarzyszyć dokądkolwiek się nie udał. Upił łyk wina, wciąż przypatrując się Arianne, na której twarzy odmalował się frasunek.
Góry też bywają piękne. Zaobserwowałaś już, jak jastrzębie szybują nad szczytami? — Zapytał nieco łagodniej. Nie było słów, którymi mógł posłużyć się, by jej jakoś pomóc. Gdyby tylko istniała taka możliwość zaproponowałby, by Arianne pozostała w rodzinnej twierdzy na dłużej; lord Fowler miał wszak swoje obowiązki, tutaj natomiast siostra mogłaby dotrzymać towarzystwa Elarze tak, jak niegdyś to Elara dotrzymywała jej. Może mogłyby naprawić swoje stosunki, które uległy rozluźnieniu na przestrzeni lat. Nie mógł jednak tego zrobić tak samo, jak Arianne nie mogła się na to zgodzić, świadoma obowiązków, które na niej ciążą. Dotkliwiej odczuwanych dla kobiet, niż mężczyzn; wszak to one musiały wyzbyć się własnego nazwiska, by przejść pod sztandar męża, nawet tutaj, w Dorne.
Re: Taras
Pią Lip 19, 2019 2:58 pm Re: Taras
Gość
avatar
Gość
Nie pierwszy raz słyszała słowa o przyzwyczajeniu. Mówiła jej to matka, mówił ojciec i nie było dla niej zaskoczeniem, że tak samo uważa Leandro. Sama również sobie to wmawiała, odkąd tylko dowiedziała się o planowanym zamążpójściu. W pierwszą noc od otrzymania informacji, nie mogła zasnąć, rozważając wszystkie za i przeciw zmianie miejsca zamieszkania. Przypominała sobie opowieści brata i starała się podejść do wszystkiego ze spokojem. Żywiła nadzieję, że wszystko się ułoży, ale ta nadzieja zniknęła, gdy została sama w zimnej komnacie Skyreach. Wtedy również nie potrafiła zmrużyć oka. Wschód słońca spotkał ją przy oknie. Zmęczoną i stęsknioną za domem. Zdawało się, że nie znajdzie pociechy w twierdzy na górze i kolejne dni tylko ją w tym utwierdzały.
Przyłapana przez brata, spojrzała na niego, gdy tylko odgadł jej myśli. Tak bardzo chciała komuś powiedzieć, że pragnie wrócić do domu, ale fakt, że nie była miła własnemu mężowi, wywoływał w niej wyrzuty sumienia. W najgroszych snach nie myślała, że zostanie oddana komuś, kto jej nie pragnie. Uśmiechnęła się szybko, chcąc zatrzeć wrażenie niezadowolonej.
- Do wszystkiego można się przyzwyczaić. - Powtórzyła za Leandro, nie czując się upoważniona do narzekań. Nawet jeśli rozmawiała z bratem i mimo, że pochodziła z Martellów, miała powinność do spełnienia. A szare mury były najmniejszym z problemów. Arianne napiła się wina i nie opuściła spojrzenia, słuchając Leandro. Kiwnęła głową na jego pytanie.
- Myghal uwielbia je oswajać. - Wspomniała o mężu i zajęciu, jakim oddawał się w wolnej chwili. Wybierał ich towarzystwo częściej niż jej. Może powinna przełamać swą fobię i kiedyś do niego dołączyć? Ptak szybujący na nieboskłonie był pięknym widokiem, ale wywoływał w Arianne jedynie niezdrową zazdrość. Gdyby tylko mogła, również wzbiłaby się w górę, uciekając od kamiennych murów.
- Wschody słońca są tam również niezwykłe. - Dodała, chyba je właśnie najbardziej tam doceniając. Za każdym razem inne, na chwile poprawiające nastrój. Przez ostatnie tygodnie oglądała je częściej niż w Słonecznej Włóczni. Tutaj miała zwyczaj późnego wstawania, co zmieniło się, gdy wyszła za mąż i utraciła towarzystwo przyjaciół z którymi spędzała długie wieczory.
- Mam nadzieję, że niedługo nas tam odwiedzicie, o ile nic nie stanie na przeszkodzie. - Byłaby szczęśliwa, gdyby rodzina towarzyszyła jej w Skyreach. Wypełniliby pustkę, jaka jej towarzyszyła. Znieść ją mogła tylko obecność dzieci, ale Arianne wiedziała, że nieprędko się one pojawią. Zapiła nieprzyjemną myśl winem, bo nie wiedziała, że do Skyreach jeszcze przez chwilę nie wróci a zamiast tego wreszcie zobaczy Królewską Przystań. Tak jak planowała to z przyjaciółmi. Starała się nie myśleć o obietnicach, jakie sobie składali. To wszystko musiało pozostać w przeszłości.
Re: Taras
Sob Lip 20, 2019 10:09 am Re: Taras
Gość
avatar
Gość
Bo czy tak naprawdę mieli inne wyjście, jak po prostu wmawiać sobie, że wszystko to kwestia przyzwyczajenia? Że upływ czasu rozwiąże wszystkie problemy? Opanowali to wszyscy to perfekcji. Wychowywano ich w ten sposób od maleńkości, a mimo różnic, które panowały w ich kraju, obowiązki pozostawały te same. Można było się buntować, wpadać w gniew i prowadzić wojnę taktyczną z rodem; tylko po co? Skoro właśnie stamtąd płynęła ich siła. Sojusze były ważne, a szafowanie nimi w imię własnego szczęścia nie tylko ryzykowne, ale i było domeną głupców. W trakcie swoich podróży wielokrotnie już zderzył się z opinią, że małżeństwo nie miało nic wspólnego z miłością; podobno jako książę powinien doskonale zdawać sobie z tego sprawę. Był jednak zbyt uparty; skoro nie dano mu szczęścia, sam postanowił je odszukać, na swoje nieszczęście. Bowiem miał teraz coś do stracenia. I sam nigdy nie pozwoliłby, żeby jego żona skończyła jak matka; ze smutkiem w oczach i siwizną, która coraz śmielszymi smugami odznaczała się na ciemnych włosach. Tym bardziej nie życzył tego Arianne, żywił zatem nadzieję, że cokolwiek ją trapiło, z czasem to minie. Nie mógł co prawda wczuć się w to, co grało jej w duszy; była jednak jego siostrą i to, że uśmiech znikał z jej twarzy, mimo że wcześniej gościł na niej niemal bezustannie sprawiało, że czuł się zobowiązany coś z tym zrobić. Tymczasem niewiele tak naprawdę mógł.
W takim razie widzę, że niewiele się zmieniło, mimo upływu czasu — uniósł kącik ust w uśmiechu, poniekąd rad ze zmiany tematu. O jakże złudne to było! Udawanie, że problemy nie istnieją pomagało, ale tylko na chwilę. — Zawsze podziwiałem, że był je w stanie zmusić do posłuszeństwa. Kiedy my tego próbowaliśmy, kończyliśmy z twarzami rozoranymi przez ptasie szpony — westchnął, wracając na chwilę wspomnieniami do okresu dzieciństwa, które spędził wszak wśród tych samych murów, które teraz oglądała Arianne. Mimowolnie zastanowił się, czy chętnie odwiedzała te miejsca, które sam Leandro cenił.
Mam nadzieję, że dobrze cię traktuje — dodał po chwili, znów wlepiając w nią badawczy wzrok; tylko przez chwilę mogła odnieść wrażenie, że to przesłuchanie, a nie zwyczajna pogawędka. Wyraz jego twarzy zaraz jednak złagodniał, jakby tamte słowa w ogóle nie padły. Ciężko było wyzbyć się poczucia odpowiedzialności za siostrę, nawet jeżeli jej dobrobyt nie powinien już stanowić jego zmartwienia. Mimo to, nawet jej zamążpójście nie mogło tego zmienić. Wierzył zresztą, że Myghal to dobry człowiek i nie zrobiłby nic, by świadomie zrobić Arianne przykrość. — Doceniłbym je z pewnością nieco bardziej, gdybym o brzasku nie musiał stawiać się na treningu — parsknął. Tak naprawdę, choć wówczas był ledwo żywy i niezadowolony z powodu wczesnej pory, a wschód był ostatnim, co chciał podziwiać, z perspektywy czasu doceniał dyscyplinę i ryzy, w których starano się utrzymać zarówno jego, jak i jego rówieśników.
Raczej nie zdążymy — odparł, jednak nie mogąc powstrzymać się, by nie uchylić siostrze rąbka tajemnicy. — Dostaliśmy kruka od króla Jaehaerysa, z zaproszeniem na obchody jego jubileuszu — umilkł, nie zdradzając nic więcej, jakby w oczekiwaniu na reakcję siostry. Sam skupił się na winie, wilżąc gardło kilkoma łykami. Sam wciąż nie zdecydował, jaki ma do tego stosunek. Z jednej strony cieszyło rychłe spotkanie z tymi, których jego oczy dawno nie miały szansy oglądać. Z drugiej, myśl o zabawie, w czasie gdy w kraju wkrótce mogło nie dziać się dobrze, wydawała się nieodpowiednia. Pozostawało pogodzić się jednak z tym, że na decyzje księżnej nie ma większego wpływu, co z czasem zaczynało go drażnić coraz dotkliwiej. O tym nie zająknął się jednak ni słowem, świadom tego, jak wielką wagę by ono miało.
Re: Taras
Wto Lip 23, 2019 9:19 pm Re: Taras
Gość
avatar
Gość
Przez chwilę miała wrażenie, że Leandro wie więcej niż mogłaby się spodziewać. Zabawne jak można czuć się podejrzanym, gdy chowa się tyle myśli i zataja fakty. Zniechęcona życiem w Skyreach, mogłaby przysiąc, że w spojrzeniu brata czai się oskarżenie. W końcu Arianne miała tylko jedno zadanie i niegdyś sądziła, że lepiej sobie z nim poradzi. Jako córa Martellów otrzymywała niegdyś więcej przywilejów, ale obecnie czuła, że więcej zyskały kobiety pokroju Elary. A ta myśl pobudzała negatywne emocje, takie jak zazdrość.
- Oczywiście, że dobrze. - Odpowiedziała z uśmiechem, który ukryła za kielichem, żeby nie czuć się jeszcze gorzej. Poniekąd nie kłamała. Nie mogła zarzucić Folwerowi złego traktowania. Potencjalnie niczego jej nie brakowało. Zastanawiała się tylko jak długo oboje pociągną te przedstawienie i jaki finał ich czeka.
Całe szczęście, że rozmowę dało się przekierować na inne tory, bo Arianne z radością usłyszała o zaproszeniu na jubileusz. Wizja spędzenia czasu z dala od Skyreach, wywołała szeroki uśmiech na jej twarzy. Wyraźnie ożywiona, spojrzała na brata z wyczekiwaniem. Nie chciała, żeby wiadomość okazała się jakimś żartem i jednocześnie pragnęła wiedzieć więcej o zbliżającym się wielkim wydarzeniu.
- To wspaniała wiadomość! - Odpowiedziała, nie mogąc zwalczyć pokusy, jaką poczuła na samą myśl o zabawie. Kochała miejsce z którego pochodziła i troska o ludzi nie była jej obca, ale po kilku tygodniach pesymizmu, egoizm okazał się silniejszy. Arianne potrzebowała wyrwania się z Dorne i nie istotne jak bardzo je kochała.
- Powiedz coś więcej! Nie mów, że nic nie wiesz, bo zawsze byłeś lepiej poinformowany. - Nie mogła się powstrzymać i podniosła  się ze swojej poduchy, żeby dołączyć na miejsce obok brata. Jak za dawnych lat, szturchnęła go w bok, żeby nie przyszło mu do głowy zatajanie przed nią najważniejszych faktów, związanych z jubileuszem. - Wreszcie zobaczę stolicę! - Cieszyła się jak dziecko i wino tylko trochę jej w tym pomagało. Nawet przez myśl jej nie przeszło, że ktokolwiek mógłby odmówić jej wyjazdu do Królewskiej Przystani. Teraz, gdy usłyszała o uroczystości, zrobiłaby wszystko, żeby marzenie się spełniło.
Re: Taras
Pią Lip 26, 2019 1:20 pm Re: Taras
Gość
avatar
Gość
Nie miał prawa o nic jej oskarżać, ba! Nie śmiałby. Towarzyszyła mu jedynie troska, wyrosła na gruncie pokrewieństwa i poczucia odpowiedzialności za malutką siostrę, która już przecież malutką nie była; cóż mógł jednak na to poradzić, skoro wciąż pamiętał ją z ubytkami w mlecznych zębach, wskakującą do fontanny na dziedzińcu, tak szczerze i z dziecięcą naiwnością przekonaną, że jeśli mu tam ucieknie, to za nią nie wskoczy? Teraz siedziała przed nim dorosła kobieta, świadoma swoich obowiązków i przywilejów. Nie mógł wiedzieć o niechęci, jaka kłębiła się w niej względem Elary, choć niegdyś przecież były ze sobą tak blisko. Los dziwnie ułożył ich dzieje; z drogich przyjaciółek stały się sobie zupełnie obce, a Leandro zastanawiał się czasem, czy siostra nie ma złe jego żonie tego, że niejako zajęła jej miejsce, w trakcie gdy ona musiała opuścić piaskowe mury Słonecznej Włóczni i zadowolić się surowymi zboczami Gór Czerwonych. Nie chciał jednak wgłębiać się w ich konflikt; miał wrażenie, że niebezpośrednio może on dotyczyć również niego samego.
Jeszcze przez chwilę świdrował ją wzrokiem, w którego zakamarkach mogła czaić się nawet surowość; jakby oceniał, czy mówi prawdę, choć nie miał przecież podstaw, by podejrzewać ją o kłamstwo. Wrażenie to jednak szybko się zatarło, bo wraz z tym, jak Arianne się rozpogodziła, również Leandro wydawał się rozchmurzyć.
A skąd ta pewność, że będzie tam co oglądać? — Zapytał, uśmiechając się szelmowsko, wyraźnie się z nią drocząc; wiedziała wszak, że już tam był. Mógł się jedynie domyślać, jak wiele znaczyłby dla niej ten wyjazd, zwłaszcza, że nie miała zbyt wielu okazji sprawdzenia, jak świat wygląda poza granicami Dorne. Jednocześnie przy tak ogromnych oczekiwaniach, łatwo można było się rozczarować. Mniemał jednak, że Korona dopełni wszelkich starań, by wszyscy goście padli rażeni przepychem i dobrobytem Królestwa. Osobiście zbył wszelkie prośby o wypowiedzenie się w tym temacie raptem słabym uśmiechem. Już samo zaproszenie wzbudziło jego irytację; powtarzanie "króla Rhoynarów" w tytule Jaehaerysa wydawało mu się sporym niedopowiedzeniem. Zasznurował jednak usta i wspaniałomyślnie milczał, jedynie okazyjnie dając upust swojej niechęci, która dławiła go niczym jad.
Król świętuje jubileusz swoich rządów i przygotowano turniej rycerski — wyjaśnił. Był to zwyczaj im w sporej mierze obcy; turnieje i zakrojone na szeroką skalę zwyczaje rycerskie, nie przyjęły się w ich stronach. Leandro już teraz wiedział, że z pewnością nie wsiądzie na masywnego konia, by ku uciesze tłumów skończyć z kopią wbitą w trzewia. Zdawał sobie jednak sprawę, że swego rodzaju egzotyka płynąca z takiego widowiska, mogła budzić zainteresowanie Arianne. — Wygląda więc na to, że w końcu będziesz miała okazję — rzekł, gdy przysiadła się bliżej. Było w jej śmiechu coś absolutnie zaraźliwego i to do stopnia, że sam się uśmiechnął. Rad z tego, że udało mu się tymi wieściami ją rozweselić, dolał jej jeszcze nieco wina. Nie chciał psuć jej nastroju ewentualnymi podejrzeniami, które całkowicie dla niego naturalnie pojawiły się już w chwili, w której jego wzrok spoczął na pochyłym piśmie zaproszenia. Cała ta uroczystość: wszyscy najważniejsi lordowie i damy z całego Westeros i nie tylko, zebrani w jednym miejscu, była zaproszeniem do dokonania czegoś, co w zwyczajnych warunkach byłoby niemożliwe. Sam już zastanawiał się, jak najlepiej będzie rozłożyć siły pod siły nieobecność tak, by nikt tego nie wykorzystał.
Na pewno dołożą wszelkich starań, by na długo zapamiętano te obchody. No i jeśli wszystko pójdzie jak powinno, zobaczysz na własne oczy smoki — dodał, pomiędzy jednym łykiem mocnego, aromatycznego wina, a drugim. Nieco wygodniej rozparł się na poduchach, wzrok na chwilę kierując w górę. Zadaszenie z kolorowej tkaniny zasłaniało widok na nieboskłon.
Re: Taras
Nie Lip 28, 2019 10:40 am Re: Taras
Gość
avatar
Gość
Doskonale wiedziała, że brat się z nią droczy. Dawniej wcisnęłaby mu za to palec między żebra, sama potem otrzymując solidną dawkę łaskotek. Mogliby się teraz tak zabawić, ukryci przed oczami innych, ale puchary w dłoniach, powstrzymywały przed psotami. Arianne obdarzyła Leandro szerokim uśmiechem, już za bardzo podekscytowana nadchodzącą wyprawą do stolicy.
- Turniej rycerski! - Powtórzyła za bratem, zdecydowanie nie mogąc się doczekać wydarzenia. Zwyczaje z dalekich miejsc fascynowały ją od zawsze. Czytając tak wiele opowieści, marzyła o zobaczeniu wszystkiego na żywo. Niegdyś snując plany z przyjaciółmi, nawet jako mężatka chciała wszystko poznać na własnej skórze.
- Widziałeś jakiegoś? To prawda, że są jak podniebne rumaki i same decydują  kto zasiądzie na ich grzbiecie? -  Oczy jej się zaświeciły na myśl o sposobności ujrzenia smoków. Historie o nich były niesamowicie fascynujące. Arianne w dalszej rozmowie podzieliła się z bratem chyba wszystkimi, które poznała, żeby zweryfikować legendy z wiedzą Leonardo. Nieświadomie odciągając brata od niewypowiedzianych podejrzeń, niedługo później zerwała się z poduch, gdy dostrzegła bratanka. Zapominając o swoich problemach, porwała chłopca w ramiona, żeby i z nim spędzić resztę wieczora, nim będzie musiał udać się spać.

ztx2
Re: Taras
Sponsored content

Skocz do: