Brama Główna
Pon Lip 08, 2019 8:46 pm Brama Główna
Mistrz Gry
Mistrz Gry
68
Mroczna twierdza Pyke, przynależąca do rodu Greyjoyów, to z pewnością interesujący rodzaj budynku. Antyczny zamek posiada wiele pomieszczeń połączonych drewnianymi mostami. Wszystkiego tego strzeże brama główna do której i tak ciężko się dostać z powodu ostrych skał i wyniosłych klifów. Dlatego większość statków cumuje do pobliskiego Lordsport, gdzie zarządzają nim Botleyowie. Przylądek (dawno już rozkruszony przez wodę na wiele mniejszych wysepek i skał stojącej na nich twierdzy) na którym znajduje się Pyke jest więc dostępny tylko dla tych Greyjoyów, którzy wiedzą gdzie wody ich mogą ponieść, aby bezpiecznie zacumować.
Re: Brama Główna
Czw Lip 11, 2019 11:42 am Re: Brama Główna
Gość
avatar
Gość
Żelazne Wyspy. Dagon ledwie zostawił łupy z ostatniego rejsu, a już wyruszał w następny. Tylko dokąd? Krainy Lys były dobrym pomysłem i najpewniej to one byłyby celem kapitana, gdyby nie to, że postanowił spełnić swoją powinność jaką jest reprezentowanie swojego sędziwego ojca. Bo ktoś mógł lepiej zaplanować jego najbliższe kroki, czy mile morskiej żeglugi, niż on sam. Tą jedną osobą był lord Greyjoy, który pewnie bardziej martwi się teraz o nadchodzącego potomka, niż o osobiste uczestniczenie w podbojach. A kto jak nie "Czarny Żniwiarz" może dumnie reprezentować flotę Żelaznych Wysp? Srebrna kosa Harlawów budziła respekt na wielu wybrzeżach. Choć dawno nie zawitał w krainy Północy czy okolice Seagardu, to jednak u wybrzeży pod opieką Lannisterów i Tyrellów nie trzeba było znać się na heraldyce, by wiedzieć co oznaczają czarno-srebrne żagle czarnego dromonu. Na Wyspach jednak wielu lordów witało ten okręt jak długo oczekiwanego starego przyjaciela, szczególnie na wyspie Pyke, gdzie właśnie przybywał.

Wiatr i woda wzburzona na skałach były jak gdyby wizytówkami twierdzy Greyjoy'ów, kapitan zmrużył więc oczy, które i tak nie otwierały się zbyt szeroko ze względu na często chlapiącą w nie słoną wodę. Mógł zawinąć do Lordsportu i podejść ze swoją drużyną pieszo do bram twierdzy, ale to nie było w jego stylu. Bez zbroi, w czarnych podniszczonych marynarskich ciuchach patrzył na skały, o które rozbijały się fale.
- Zwinąć żagle! Podciągnąć wiosła! - wydawał rozkazy krzykiem przebijającym się przez podmuchy, ale i tak wszyscy wiedzieli co muszą robić. To miejsce znali niemalże na pamięć, nawet jeśli ktoś był nowy w załodze - tacy po prostu bywali tu na innych statkach. Poza tym, Dagon wyjątkowo skupia się na szkoleniu podwładnych, tak jak to kiedyś został przeszkolony przez brata. Bez tamtych chwil, teraz pewnie nic by nie wiedział o żeglarstwie.

Walka chwilę potrwała, ale w końcu bezpiecznie zacumowali w zatoce osłoniętej od wiatru. Spuszczona została szalupa z sześcioma ludźmi, którymi był dziedzic Harlaw i pięciu jego strażników. Wiosłował razem z nimi, nie był paniątkiem, które czekało aż jego ludzie wszystko zrobią za niego. To są Żelazne Wyspy, a nie zielone krainy. Razem też wciągnęli łódkę na brzeg, by jej nie porwało, a następnie czwórka ruszyła ku siedzibom lorda. Dwóch pozostałych miało powrócić i zacumować w Lordsport, gdzie Kyra miała opuścić pokład i wrócić na swój statek, a "Żniwiarz" uzupełni zapasy.

Dagon wspinał się też po zboczach nieregularnej wyspy, by wraz z trójką swoich ludzi dotrzeć do bram twierdzy pana wszystkich żelaznych. Każdy z nich był uzbrojony - zbroja, topór za pasem, tarcza z rodowymi symbolami na plecach. Żeby skupić uwagę strażników, zdjął tarczę i wyjął topór, którym zaczął uderzać o drewnianą osłonę, by spowodować donośny pogłos.
- Dagon Harlaw w gościnę do lorda Greyjoy'a! - krzyczał ogłaszając się. Nie był to pierwszy raz, znali go tutaj, więc zostały tylko chwilę do otwarcia bramy i zawitania w progi swego pana.
Re: Brama Główna
Czw Lip 11, 2019 7:22 pm Re: Brama Główna
Tiengnan Greyjoy
Tiengnan Greyjoy
208
can you tell me the way the story ends?
osiemnaście dni imienia
Delegat Lorda Greyjoya
Królewska Przystań
Żelazne Wyspy
https://fortherealm.forumpolish.com/t241-tiengnan-greyjoy#825
※ JEDEN ※

Piętnasty dzień drugiego księżyca, 98 roku

Muszelki przyszyte do rąbka rękawa stukały o siebie, gdy Tiengnan składała cienki, biały materiał pieluch, wypranych wiele razy, aby nabrały chłonności. Razem z matką przygotowywały się na przyjście na świat jej brata. To będzie brat, powtarzała sobie młódka, spoglądając na matkę. Kobieta nie była już najmłodsza i mogła to być jej ostatnia szansa na potomstwo. Podczas układania pieluch w wiklinowym koszu, aby był przygotowany na chwilę, gdy dziedzic Pyke opuści swój wodny świat wewnątrz matki, zaczerpnie powietrza i znów wody i znów powietrza, rozmawiała z Lady Greyjoy o tym, co musi zostać jeszcze zrobione, co wymaga napraw, jak mają się spichrze. Zdawała jej sprawozdanie z zadań lady, które wzięła na siebie, aby matka mogła oddać się odpoczynkowi i hodowaniu dużego brzucha.
Rozległo się pukanie i do komnaty weszła młoda thrallka.
Pani, przybył Dagon Harlaw. — Zanim zdążyła cokolwiek jeszcze powiedzieć, Tiengnan poderwała się z miejsca.
Ja go podejmę, matko, póki nie zejdzie lord ojciec. — Kobieta zgodziła się, więc młódka szybko wyszła z komnaty razem ze służącą. Poleciła jej, idąc szybko korytarzem, aby naszykowano prostej strawy dla nich. Jej skórzane trzewiki z niebarwionej skóry sprawiały, że poruszała się cicho i sprawnie, a siła przyzwyczajenia sprawiała, że nie mrugnęła okiem, przebiegając po wąskim moście Pyke z jednego donżonu do drugiego. Wychowała się na trzeszczeniu lin, zapachu mokrego drewna i jego ślizgiej powierzchni. Dlatego właśnie podeszwa butów była odwrócona, mizdrą do zewnątrz, aby dodawać przyczepności.
Zeszła do bramy i nakazała ją otworzyć.
Tiengnan, jak większość żelaznych kobiet, nie nosiła skomplikowanych fryzur. Jej włosy zostały związane w dwa długie warkocze, sięgające pasa. Wiatr i tak wyrwał kosmyki z ciasnej fryzury, oddając młodzieńczość córki Greyjoya.
Witaj, panie, na Pyke. Wybacz nieobecność lady Greyjoy, jej stan sprawia, że nie może przyjmować gości, tak jakby chciała. Pozwól, że zajmę jej miejsce na czas twej gościny. Mój ojciec z pewnością dołączy do nas.
Mówiła dość oficjalnie, choć Dagon był częstym gościem. Po prostu uczyła się, a nie wszyscy byliby tak wyrozumiali, jak ktoś, kto zna sytuację.
Lnianą, beżową suknię, o prostym kroju, ozdobioną tylko muszelkami na płytkim dekolcie i rąbkach, spinał skórzany pas, na którym przyczepiona była klamra ze srebrnym krakenem, z którego macek wypływały łańcuszki, na których wisiały klucze do różnych komnat twierdzy.
Wyglądała bardziej na służącą, mimo postawy dumy ze swojego pochodzenia. Nie przykładała wagi do wyjątkowych sukien, o których słyszała i które widziała skradzione przez jej rodaków. Morski, słony wiatr niszczył wszystko, zwłaszcza delikatne muśliny farbowane na niebiesko. Stawiała na praktykę ponad wygląd, chociaż na uszach złociły się kolczyki. Prezent od ojca, gdy je dostała, miały jeszcze ślady krwi. Bardzo je lubiła.
Wejdźcie i odpocznijcie. Opowiedz, panie, o swoich przygodach. — Zaprosiła go, razem z jego towarzyszami, gestem otwartej ręki. Nie proponowała im chleba i soli, znaku prawa gościnności. Żelazny nie mógł zabić krwawo innego żelaznego, a ona nie obawiała się uduszenia. Nawet gdyby, taka wola Utopionego Boga.


Ostatnio zmieniony przez Tiengnan Greyjoy dnia Pią Lip 12, 2019 8:38 am, w całości zmieniany 1 raz
Re: Brama Główna
Pią Lip 12, 2019 12:13 am Re: Brama Główna
Gość
avatar
Gość
Po nawoływaniach przed bramą trzeba było zaczekać. Czteroosobowa świta była cierpliwa, a Dagon najcierpliwszy z nich. Schował więc broń, a swą tarczę oddał jednemu z podwładnych. Ten trzymał ją ciągle reprezentacyjnie, jak gdyby sztandar swego pana. Nie siadali tylko stali, kręcili się i zerkali od czasu do czasu na bramy. Dagon zdjął też swój hełm i trzymał pod pachą. Nie był mu potrzebny. W zasadzie zakładał go tylko na czas bitwy i gdy schodził w zbroi ze statku. Tak jak teraz, gdy rynsztunek nosił właściwie tylko dla poważniejszego wyglądu, a nie dla obrony. Jego wypłowiałe włosy powiewały na wietrze, często zasłaniając twarz. Był najdrobniejszy z gości, odróżniał się wyraźnie od potężnych rębaczy, którzy na jego zlecenie wycięli już niejedną wioskę, ale miał to, czego nie mieli oni. Umysł, który potrafił zaplanować podróż tak, by nie stracić przy tym połowy załogi.

Nie spodziewał się szybkiego przyjęcia, gdyż zanim wieść o ich przybyciu rozejdzie się aż do panów na zamku, minie trochę czasu. Przeklęta budowa Pyke tworzyła z niego twierdzę broniącą się równie dobrze przed wrogami, co przed sprawną komunikacją. Jednak w końcu miały powiać dobre wiatry i otworzyć wrota bezpiecznej przystani...

Skrzypienie wrót skupiło uwagę całej czwórki zebranej przed nimi pieszych. Zagrzechotały zbroje odwracających się naprędce ludzi. Oczy Dagona rozszerzyły się, gdy zobaczył, że nie przyjmują ich zwykli żołdacy wprowadzający do pierwszego donżonu, a córka lorda we własnej osobie. Z szacunku nie tylko należnego jej pozycji, ale także osobistego szacunku, jaką darzył ją kapitan, upadł na lewe kolano i skłonił się. Mniej zorientowani towarzysze wkrótce po nim zrobili to samo, choć nieco zdezorientowani przed kim. Szczęk ich żelastwa wspomógł wiatr w zagłuszaniu słowa wypowiedzianego przez Harlawa.
- Pani... - wypowiedział, po czym się podniósł. To nie są zielone krainy, tutaj samo klęknięcie oddawało więcej powagi sytuacji niż godziny pokłonów. Szczególnie, gdy on, mężczyzna i dziedzic jednego z największego z rodów, klęknął przed kobietą. Nie ma miejsca tutaj na nieszczerą fasadę grzeczności, tutaj gest znaczą to, co mają znaczyć. Podszedł do niej z uśmiechem na twarzy, lekko skłaniając głowę jeszcze w miarę zbliżania - Dobrze cię widzieć pani w dobrej formie. Nie spodziewałem się tu takiego powitania. - jego ludzie powstali za nim i ruszyli w pewnej odległości, dołączając do strażników Tien.

Weszli do środka. Zamki to nie miejsce dla Żelaznych Ludzi. Klify, łodzie, piaski. Tam się czują najlepiej. Zamknięcie w bryle kamienia nie było w ich stylu. Dagon podążał za gospodynią i gdy wiatr ucichł za zamykanymi bramami, mógł odezwać się w końcu niezagłuszany.
- Polowaliśmy na Stopniach. Nie było to nic wyjątkowego tym razem, dwa dornijskie i jeden lyseński statek. Zatrzymaliśmy się na trochę w Tyrosh... Utopiony Bóg obdarzył nas dobrymi wiatrami i szybko sprowadził do domu. - mówił jak gdyby nigdy nic o swojej ostatniej wyprawie. Nie przechwalał się zwycięstwem, nie szczycił łupami. Było to dla niego wręcz monotonne. Życie pirata nie było dla niego odpowiednie, nie był jak zwykli żelaźni. A mimo to, nie było go kilka miesięcy w domu bez powodu, a i ponownie się gdzieś pewnie zaraz wybierał. - Słyszałem w Harlaw Hall, że lady jest brzemienna. Zatem to prawda? Oby powiła syna, dla spokoju na wyspach. - nie zaskoczył jej komentarzem o synu. Był w tym momencie jak każdy przeklęty mężczyzna na tym kontynencie. Poczekał chwilę na okazję, gdy wszyscy się oddalą na tyle, by zadał jej dość prywatne pytanie, które nie powinno dotrzeć do uszów jej ojca. - A ty jak się z tym czujesz? - czasem zdarzało się spoufalić z Tiengnan i było to normalne, gdyż etykieta nie była najważniejsza. Ale pytanie jak ona czuje się z ciążą matki było dość... Ryzykowne. Choć nie miała szans na objęcie schedy po ojcu, to jednak wiedział, jak dobrym zarządcą potrafi być dziewczyna mimo tak młodego wieku. Gdyby tylko obyczaje były inne, chociażby takie jak w Dorne, wspierałby ją swoim toporem i ludźmi. Tak jednak może tylko zapytać o jej odczucia, o które mało kto dbał. Była dla niego kimś specjalnym, jak gdyby młodsza siostra czy kuzynka, której dorastanie widział od najmłodszych i mógł obserwować zmiany w jej charakterze, czy zysk umiejętności. Dlatego traktował ją nie jak lady Greyjoy, której teraz zastępczo piastowała rolę, a jak kogoś z rodziny, czy bardziej z rodziny, jaką chciałby mieć...
Re: Brama Główna
Sob Lip 13, 2019 12:06 am Re: Brama Główna
Tiengnan Greyjoy
Tiengnan Greyjoy
208
can you tell me the way the story ends?
osiemnaście dni imienia
Delegat Lorda Greyjoya
Królewska Przystań
Żelazne Wyspy
https://fortherealm.forumpolish.com/t241-tiengnan-greyjoy#825
Tiengnan zarządzała sprawnie służbą, kuchnią, całym działaniem machiny, jaką jest zamek, była w stanie go obronić, gdyby atak nadszedł, gdy wojowie wypłynęli na polowanie i nie wrócą na czas. Lubiła to. Cyfry w równych rzędach, techniczne sprawy, obserwowanie mrowia thralli wykonujących swoje obowiązki. Znała formalności między lordami, namiestnikami, królami. Siadanie przy krośnie czy kołowrotku zabierało jej myśli do ułożonych równo zasobów skarbca, nieco innych niż u większości lordów.
Aye, to prawda, zostały jeszcze trzy księżyce, może cztery. — Odpowiedziała, splatając dłonie ze sobą. Poprowadziła ich przez bramę i łącznik, na jedyny kamienny most na całym Pyke. Głos Greyjoyówny nie pasował do jej wieku, był znacznie bardziej ochrypły, lekko zdarty; charakterystyczne dla osób mieszkających w takim wietrze, wydających rozkazy. Pyke wydawało się wręcz wisieć na niebie lub być wsparte na kościach gigantów, połączone ledwie nitkami mostów, pianą morską lin.
Szybko przebierała nogami, aby nie spowalniać kapitana; była niską kobietą, choć niektórzy wróżyli jej jeszcze odrobinę wzrostu, w końcu była młoda.
Wiatr na kamiennym moście łączącym bramę i Wielki Donżon porywał słowa, czynią je niezrozumiałymi dla ludzi idących chociażby kawałek za rozmawiającymi. Tiengnan postanowiła z tego skorzystać, odpowiadając dość szczerze.
Wiele rzeczy się zmieni, to pewne. Możliwe, że już niedługo opuszczę Pyke na zawsze. W duszy liczyłam, że już zawsze tu zostanę, ale to tylko marzenia głupiej dziewczynki.
Nie powiedziała na głos, że przełknęła truciznę informacji o oczekiwaniu na dziedzica, że była cicha w umieraniu i patrzeniu się na ziemię. Nie powiedziała, że na chwilę straciła swój głos, swoją siłę, że wszystkie nadzieje rozkruszyły się pod jej nogami wraz z tą radosną nowiną. Trochę czasu dzieliło ją jeszcze od zamążpójścia, ale zaręczyny mogły zostać ogłoszone lada dzień. Może ojciec już wiedział, już miał wszystko przypieczętowane, aby
oddać ją komuś.
Westchnęła. Dotarli do wejścia do donżonu, więc nic więcej nie dodała. Ściany mają uszy.


zw x2
Re: Brama Główna
Sponsored content

Skocz do: