Einar Greyjoy
Pon Lip 15, 2019 12:41 pm Einar Greyjoy
Gość
avatar
Gość



imię i nazwisko
Einar Greyjoy, przez swych ludzi zwany z rzadka Topielcem

data i miejsce urodzenia
najprawdopodobniej trzeci dzień pierwszego księżyca 71 roku od Podboju; gdzieś w pożeranej sztormem toni nieopodal Blacktyde

miejsce zamieszkania
Pyke, Żelazne Wyspy

zajęcie/funkcja w rodzie
dziedzic Pyke, dowódca floty Greyjoyów

wyznawana religia
Utopiony Bóg

stan cywilny
kawaler

Biografia


bless him with salt

Sól wżera się w rany, kąsi pokiereszowaną skórę, smugami prażonej w słońcu bieli osiada na przygryzionych z bólu wargach. Nie jest pewien, czy silniej od uczuć chroni od zepsucia, ale bez wątpienia konserwuje ból w spazmach dogorywającego ciała.
Właśnie tak zawsze sobie wyobrażał ostatnie chwile matki, wyrzuconej siłą fal gdzieś na huczącym, spienionym przyboju pomiędzy szczerzącymi zęby skałami, mruczącymi posztormową melodię. Żołd krwi został zapłacony, Bóg Burzy skąpał się w żelaznej posoce, zaspokoił - ledwie na chwilę - swoje pragnienie.
Mówią, że tak ich znaleźli. Że ostatnie tchnienie uleciało z niej dopiero, gdy zrozumiała, że jest bezpieczny. Że morze zdążyło wydać z siebie kilka gniewnych pomruków, nim udało im się wydostać go z jej żelaznego uścisku.
Nie oddychał. Siny koloryt wspinał się po skórze, namaszczając drobne ciało kirowym piętnem. Pieczołowicie wykonana resuscytacja, z wprawą jaką mogą poszczycić się jedynie ludzie morza, uwolniła płuca od ciężaru wody.
Co jest martwe, nie może umrzeć, recytują jak mantrę od zarania dziejów - ale czy aby na pewno może przeżyć, przedrzeć się przez taflę życia, wyrwać z toni zaświatów?
Okrzyknęli go Topielcem.
On sam ma czasem wrażenie, że wciąż znajduje się pod wodą; że to życie nie należy do niego (nie powinno do niego należeć). Czeka na dzień, w którym morze się o niego upomni. I, choć najpewniej zabrzmi to kuriozalnie, z niezachwianą pewnością deklaruje, iż ta chwila nastanie (już wkrótce?).
Noc w noc zapętla się w tych samych doznaniach, mętna toń zalewa mu usta, rozcina ostrzem bólu płuca, a on umiera po raz kolejny, wędruje do śmierci, by o świcie odrodzić się raz jeszcze.
Nim ciemność zasklepi się nad nim po raz ostatni, wiruje w nieustannym chaosie, w pełnym kolorycie doznań maluje swoją codzienność, czasem zbyt lekceważąco podchodząc do własnego życia, jakby jutro naprawdę miało nigdy nie nadejść.
Tkanka nocy oplata bezwładne ciało.
Tonie, sól zastyga w skorupie uśmiechu, świadomość odpływa poza horyzont.
Co jest martwe, winno w końcu umrzeć.


bless him with stone

Historie wydrążone w kamiennej ścianie wiją się jak morszczynowy miraż na morskim dnie; koślawe linie mozolnie wydłubane scyzorykiem opowiadają o najciekawszych faktach, które zasłyszał z ust nauczającego go thralla. Prześlizgując się przez gwiezdne konstelacje dociera do bezkształtnych kalek map usianych białymi plamami, a oczami wyobraźni przenosi się na najdalsze akweny, na wody wciąż jeszcze niezbadane, na odkrycie dopiero czekające.
Powleczona wilgocią powierzchnia spija wszystko, co zapragnie w niej uwiecznić, gdy odwleka moment, w którym zatonie w sennych marach.
Imię ojca znajduje się na wyciągnięcie ręki - tuż nad siennikiem.
Wszyscy Żelaźni wiedzą, że nie ma lepszego nawigatora niż Beric Greyjoy, wokół którego stóp plątał się od małego, chłonąc każde słowo rodziciela z nabożną czcią. Legenda Żelaznych nigdy nie potrzebowała kompasów ani sekstantów, by odnaleźć drogę na olbrzymich połaciach kapryśnych wód - posiłkowała się wyłącznie naturalnymi wskazówkami.
Może dlatego, zapatrzony w niedościgniony autorytet, młody Greyjoy niechętnie poświęcał czas na obcowanie z zakurzonymi księgami; zamiast zmagać się z rozszyfrowywaniem ciągu liter w niemających końca knigach wolał uczyć się czytać wodę. Z początku jedynie obserwował marszczenia kałuży, wykrzywiającej się od wrzuconego z impetem kamienia, bądź z samego brzegu śledził podnoszące się i opadające o dobre dziesięć łokci lustro wody w wąskiej cieśninie - to tam echa pływowe meandrowały w toni najsilniej.
Tajniki odczytywania wiatru, gwiazd tudzież fal ojciec przekazał mu w zaciszu zamku, lecz dopiero w trakcie pierwszego rejsu zrozumiał, jak istotna jest to wiedza. Przeżyli go tylko dzięki temu, że cała załoga bez słowa sprzeciwu wykonała rozkazy ojca, którego nie zawiodła intuicja - przewidział nadchodzący biały szkwał. Po spiłowaniu grotmasztu, pozbyciu się całego ładunku i wyrzuceniu drzewców do morza, odcięli główną kotwicę, a potem wprowadzili statek w dryf. Wiatr miotał nimi we wszystkie strony, lecz lekka skorupa omijała wszystkie niebezpieczne rafy, unosząc się na wodzie jak korek. W kalejdoskopie adolescencyjnych wspomnień to jedno nie zachodzi mgłą czasu, pamięta je przez łzy bezsilności, uparcie zraszające pobielone strachem policzki.
A to już inny dzień; zasępiony ojciec, skąpany w świetle nocy, wydaje się być myślami jeszcze dalej niż zazwyczaj, w posągowej pozie spogląda gdzieś za horyzont; Einar bezszelestnie wycofuje się z komnaty, z czasem wymyka się również z ram jego życia.
Kolejny; lawiruje pomiędzy ociekającymi wodą skałami, brodatymi od obwisłych alg i upstrzonymi kostropatymi koloniami skorupiaków - w przyciężkawej zbroi walczy przytępionym toporem, z trudem uchylając się przed nieszczędzącym mu kolejnych ataków Dagonem. W iście topornych ruchach podlotka brakuje jeszcze finezji, z którą Harlow tnie powietrze. Poślizguje się na jakiejś małży, ostrze miecza po raz kolejny dotyka jego zbroi na wysokości tętniącego w przyspieszonym rytmie serca.
Ostatni dzień dzieciństwa; we frenetycznym szale naskakuje na rosłego mężczyznę, impetem - bo z pewnością nie ciężarem własnego ciała - przewracając go na plecy. Kamień sam znajduje się w jego drżącej ręce, chwilę później chłopak roztrzaskuje nim głowę pirata.
Uderza o kilka razy za dużo, dłonie barwią się krwią pierwszego pokonanego przeciwnika. Ukradkiem smakuje jej koniuszkiem języka, chcąc poczuć posmak zwycięstwa. I dorosłości.
Kamienne narzędzie zbrodni upada na posadzkę tuż obok truposza. Ceremoniał zakończony, nikt już nigdy nie będzie miał prawa nazwać go dzieckiem.


bless him with iron

Żelazny kirys ojca leży na Einarze tak, jakby to dla niego został przygotowany. Napierśnik oplatają macki krakena, kalka z rodowego herbu. Będzie miał na sobie tę wyjątkową zbroję, gdy skoro świt jego statek po raz pierwszy przetnie znajomy horyzont, a on stanie się starszy o kilka imion, nim ponownie na dłużej postawi nogę na lądzie.
Dotychczas w krajobrazie jego codzienności niewiele się zmieniało - wypływał z portu, gdy barkasy leżały jeszcze wyciągnięte na brzeg, wśród szpaleru rozwieszonych na palach sieci. Wracał, kiedy wszelakie życie powoli szykowało się do spoczynku, a wiatr poruszał kurtynami suszących się, rozpłatanych ryb z popołudniowych połowów. Wraz ze swoją drużyną zapuszczał się w najbardziej oddalone zakątki wód przynależących do Żelaznych, by pilnować nienaruszalności ich terenów. Noce, natomiast, spędzał u jej boku, peregrynując dłońmi po najwnikliwiej studiowanej mapie (drobnego, kobiecego ciała).
Nazywają ją morską wiedźmą, morszczynką - ci, którym nie wystarczają modlitwy do Utopionego Boga jako gwarant bezpiecznego powrotu do portu, płacą jej za talizmany mające odpędzić wszelkie zło czające się w nieprzeniknionej toni.
Greyjoy nosi pod kolczugą sprezentowany mu przez nią żelazny wisior, niewielki, niemalże bezcenny - w kształcie konchy. Miał ją na sobie, gdy przemierzał akweny położone jak najdalej od Westeros - na samym początku eksplorowali Morze Letnie, a najwięcej czasu spędzili na Nefrytowym, poznając krainy leżące na jego brzegach.
Choć spodziewał się po powrocie zastać w Pyke małego dziedzica, Korsarz wciąż nie doczekał się męskiego potomka.
Spoczywająca na nim odpowiedzialność zaczęła ciążyć Greyjoyowi coraz bardziej - sprawdza się w ferworze akcji, zdobywając doświadczenie jako dowódca rodowej floty i nie wyobraża sobie scenariusza, w którym kotwica obowiązków lorda uniemożliwia mu realizację swych nazbyt śmiałych planów.
Tylko w rozchwianiu morskiego bezkresu potrafi zaczerpnąć haust powietrza pełną piersią, w okowach stałego lądu czuje się nieswojo - to z pewnością nigdy się nie zmieni.

Umiejętności

charyzma - 30
logika - 20
kłamstwo - 20
siła - 80
wytrzymałość - 80
zwinność - 40

astronomia - 10
czytania i pisania
etykieta - 20
jazda konna - 10
pływanie - 30
żeglarstwo - 60

Re: Einar Greyjoy
Czw Lip 25, 2019 9:53 pm Re: Einar Greyjoy
Admin
Admin
209
Administracja
https://www.w3schools.com/colors/colors_picker.asp
Einar Greyjoy

Ekwipunek: miecz, sztylet, tarcza, zbroja, mapa siedmiu królestw, własny statek

Przywileje:

Historia rozliczeń:
zakupy - 670 : https://fortherealm.forumpolish.com/t42p50-rozliczenia#2625


Skocz do: