Jeremy Lefford
Pon Lip 15, 2019 8:13 pm Jeremy Lefford
Gość
avatar
Gość



imię i nazwisko
Jeremy Złoty Kurhan Lefford

data i miejsce urodzenia
czternasty dzień, drugi księżyc, 66. rok po Podboju

miejsce zamieszkania
Ziemie Zachodu, Złoty Ząb

zajęcie/funkcja w rodzie
dziedzic rodu Lefford, najstarszy syn lorda Złotego Zęba, dowódca jazdy Złotego Wzgórza

wyznawana religia
Siedmiu Bogów (zaledwie w teorii)

stan cywilny
wdowiec

Biografia

Ból jest nieznośny.
Rozsadza czaszkę od wewnątrz, napierając na oczy i skronie, wyrywa się na wolność przez nozdrza wraz ze strużkami ciepłej krwi, wymusza wrzask, który wstrząsa wieżami zamku.
Pierwsze uderzenie o ścianę nie przynosi ulgi. Knykcie nabiegają czerwienią, pulsując miarowo w rytm uderzeń serca i dopiero drugi cios – silniejszy, bardziej zdeterminowany – rozrywa szorstką fakturę skóry.
Krew na ustach, krew na dłoniach.
Krew pod powiekami, kiedy zamyka oczy, przyciskając pale do gorących jak smoczy ogień skroni.
Zaczęło się, gdy liczył nie więcej niż pięć dni imienia. Maestrowie poili chłopca makowym mlekiem i odrobiną grzanego wina, żeby załagodzić atak, ale na pytanie o przyczynę podobnego bólu – bólu, który rozsadzał czaszkę na setki krwawych strzępów – wzruszali bezradnie ramionami.
Kiedy miał osiem lat odkrył, że kiedy wystarczająco długo uderza dłonią o ścianę, cierpienie rozkłada się na całe ciało.
Kiedy miał trzynaście lat podczas swojej pierwszej wojny na nabrzeżu przekonał się, że kiedy zabija drugiego człowieka, jego własny ból przestaje mieć znaczenie.

Ślina nie zmywała krwi z knykci.
Pocierał nimi miarowo o błękitny wams, zostawiając na materiale brunatne, niewyraźne smugi. Jonah nie płakał, wpatrując się w młodszego brata z mieszanką zaskoczenia, bólu i dezorientacji. W jego dwunastoletnim, nadzwyczaj bystrym umyśle nie było miejsca na nagłe ciosy zwiniętej w pięść dłoni i metaliczny posmak krwi w rozdziawionych z niedowierzania ustach.
Jonah nie uznawał przemocy. Jonah wolał książki od miecza. Jonah był pierworodnym synem lorda.
Dlatego Jonah musiał zginąć.
Dopiero drugi cios go ocucił i sprawił, że do wątłej gamy emocji w jego oczach dołączyła nienawiść.
Spomiędzy zakrwawionych warg wyrywa się przekleństwo, a pięści starszego Lefforda zaciskają się gwałtownie, kiedy próbuje odpłacić pięknym za nadobne. Cios przeszywa puste powietrze, ciało starszego z braci chwieje się niepewnie – jeszcze jedno drgnięcie i upadnie.
Wystarczy tylko bezczynnie zaczekać.
Silne palce nagle zaciskają się na ramieniu Jonaha, ratując go przed utratą równowagi. W ciemnoniebieskich oczach – rozlane plamy atramentu wepchnięte w czaszkę – młodszego z braci pojawia się krótki błysk rezygnacji, być może jedna z niewielu iskierek człowieczeństwa, które zbłądziły w otchłań udręczonego bólem umysłu. Jeremy cofnął gwałtownie rękę, kiedy Jonah przestał chwiać się żałośnie.
Pomimo morza niechęci nie potrafił tego zrobić.
Nie potrafił.

Los śmiał się szyderczo, kiedy do Castamere dotarły wieści o śmierci Jonaha.
Pół tuzina par oczu zwróciło się w jego stronę, patrząc z zadziwiająca kompozycją zdumienia, niepokoju i wyczekiwania. Byli ciekawi reakcji. Byli spragnieni nagłego ataku wściekłości, bezdennej rozpaczy lub histerycznego napadu wesołości.
Wszyscy, poza dziedzicem Castamere.
Złote plamki w jego oczach przybrały barwę rdzy. Był wysoki jak na dziesięciolatka – kiedy wstał od stołu, unosząc kielich w dłoni, wydawał się Leffordowi jeszcze wyższy, wyższy niż on sam, o osiem lat przecież starszy. Przez kilka uderzeń serca, kiedy Willem na głos wznosił toast za spokój duszy zmarłego Jonaha i nazywał Jeremy’ego dziedzicem Złotego Zęba, był równy olbrzymom.
Tamtego dnia stał się pierwszą osobą, która nazwała go w ten sposób.
Dziedzicem.
Ciężar spojrzeń nie zsunął się z jego barków nawet wtedy, kiedy powoli uniósł kielich do ust, przepijając gorzkie słowa: polowanie, popręg, upadek.
Wino w jego ustach nagle zaczęło smakować lepiej.

Cuchnął dymem i krwią.
Odkąd – licząc ledwie piętnaście dni imienia – zdobył rycerskie ostrogi, ta woń stała się jego integralną częścią. Zalęgła się we włosach, zwykle niedbale przystrzyżonych przez karczemnych balwierzy, pociągłej bliźnie na twarzy i dwóch tuzinach innych, które zasnuwały całe ciało jak paskudny kobierzec. Bitwy, które stoczył, po kilku latach zlały się w jednostajny obraz krwi, chaosu i grabieży. Zabijał Żelaznych z równą obojętnością, co członków Górskich Klanów, twarze wokół niego zmieniały się jak humory kobiety, córka, którą spłodził i zostawił w Złotym Zębie, w jego wyobraźni wciąż była dwuletnią dziewczynką z włosami barwy miodu. Zapomniał – może wcale nie chciał pamiętać? – czym jest odpoczynek. Jeszcze jako giermek w Castamere zrozumiał, że miecze wyglądają ładniej, lecz ładna broń – podobnie jak ładni ludzie – bywa kapryśna. Miecz wymagał pewnej dozy subtelności, a kiedy Lefforda ogarniał bitewny szał, nie było o niej mowy. Kiedyś bił przeciwnika płazem po głowie tak długo, że ani z miecza, ani z głowy nic nie zostało.
Młoty bojowe nie były takie delikatne.
Kiedy wciąż gdzieś wędrujesz, kiedy przemierzasz królestwo, zwyciężając kolejne turnieje i potyczki, kolejne wojny o miedze w Dorzeczu i walki o honor w Reach, twój własny ból przestaje mieć znaczenie. Jesteś jedynie mięsem, zlepkiem kości, juchy, trzewi i chuci, której ujście nie zawsze spotyka się ze zgodą.
Jesteś bronią; kimś, kogo chętnie wykorzystuje się do pokazania zachodnim paniątkom, jak trzymać miecz i komu nie oddaje się ich sióstr.
Jesteś dziedzicem, rycerzem, dowódcą, ale nie człowiekiem.
Już nie.

Jest tylko jedna pani, której woli mogę się poddać.
Obręcze bordowej krwi wżarły się pod paznokcie jak dziki ogień. Zmywał je wytrwale, obserwując, jak woda zmienia kolor na różowy, a później – kiedy zaczęły skapywać do niej rubinowe krople z czoła – na czerwony. Mięśnie drżały i szarpały boleśnie, nawet zęby go bolały, ale najbardziej dokuczała mu jucha spływająca po lewej stronie twarzy.
Nie własnej matce, nie siostrom, nie żonie ani nawet nie wojnie.
Dotknął podłużnej rany ciągnącej się od brwi do połowy policzka.
Suka prawie wycięła mu oko.
Obrócił się gwałtownie, zatrzymując spojrzenie na bezwładnym ciele. Rozdarta suknia odsłaniała małe piersi i ślady zębów na skórze – ugryzienia ciągnęły się przez szyję aż do bladej linii podbrzusza, którą skrywały strzępy sukni. Brązowe oczy Melrose Serrett miały szklisty, bezrozumny wyraz, ale Jeremy był niemal pewien, że patrzyły z wyrzutem i nienawiścią, której nie zatarła nawet rosnąca plama krwi wokół jej głowy.
Tylko śmierci.
Podwinął rękawy, klękając przy ciele własnej żony.
Powinien poczuć strach.
Powinien zacząć przewidywać konsekwencje.
Powinien upozorować wypadek.

Czuje w ustach słony smak mięsa oraz chleba pieczonego z mąki zmieszanej z krwią. Reyne powiedział, że Dothrakowie wierzą, iż to zapewni im przychylność oręża, ale Lefford uważał, że w walce gniew przydaje się bardziej od szczęścia. Mocno zacisnął zęby na kawałku drewna; kiedyś w ferworze niemal odgryzł język i od tamtej pory zawsze blokuje szczęki przed walką.
Śmierć lady Melrose zalegała nad Złotym Zębem jak pogrzebowy całun, lecz zamek zdawał się być przekonany o jej nieszczęśliwym upadku ze schodów; cała ta cholerna twierdza była jednym, wielkim schodem, prędzej czy później ktoś musiał zginąć przez śliski stopień. Choć od niespełna dwóch lat nie opuszczał Ziem Zachodu na dłużej, niż wymagał tego suzeren, posmak juchy nigdy nie opuścił jego ust.
W zamku strzegącym głównego traktu wiodącego z Dorzecza wszystko smakowało krwią.
W gęstym marazmie obowiązków dziedzica oraz ojca zrozumiał, że nic nie może się równać z uczuciem, jakie towarzyszy człowiekowi, gdy rusza do boju. Gdy liczy wyłącznie na własny spryt, własną wolę, własną siłę. Gdy tańczy się na krawędzi śmierci.
Gdy pluje się Nieznajomemu w twarz.

Umiejętności


  • kłamstwo 30
  • logika 40
  • siła 80
  • spostrzegawczość 50
  • wytrzymałość 80
  • zwinność 75

  • anatomia 20
  • astronomia 10
  • etykieta 10
  • jazda konna 80
  • pływanie 15
  • wspinaczka 10
  • czytanie i pisanie
  • oburęczność




Ostatnio zmieniony przez Jeremy Lefford dnia Sro Lip 24, 2019 8:48 pm, w całości zmieniany 1 raz
Re: Jeremy Lefford
Czw Lip 25, 2019 9:49 pm Re: Jeremy Lefford
Admin
Admin
209
Administracja
https://www.w3schools.com/colors/colors_picker.asp
Jeremy Lefford


Ekwipunek: koń, pejcz, miecz, sztylet, tarcza, zbroja

Przywileje:

Historia rozliczeń:
Zakupy - 29.07.19 [-520]


Skocz do: