Arys Swann
Sro Lip 17, 2019 6:54 pm Arys Swann
Gość
avatar
Gość



imię i nazwisko
Arys Swann

data i miejsce urodzenia
Siódmy dzień szóstego księżyca 73 roku, Kamienny Hełm, Krainy Burzy

miejsce zamieszkania
Królewska Przystań, Krainy Korony

zajęcie/funkcja w rodzie
Zaprzysiężony rycerz Gwardii Królewskiej, drugi syn lorda Kamiennego Hełmu

wyznawana religia
Wiara w Siedmiu

stan cywilny
Poślubiony Gwardii Królewskiej

Biografia
Dla dziesięcioletniego chłopca wychowywanego w górach Pogranicza tętniąca życiem Królewska Przystań była miejscem dość przerażającym, a zarazem ekscytującym. Niecierpliwie wyglądał jej murów, nie mogąc doczekać się spotkania z rycerzem, któremu powierzono go w roli giermka. Velaryonowie byli dla niego równie obcy, co miasto nad Czarnym Nurtem. Arys nie do końca rozumiał, dlaczego nie mógł zostać na dworze wuja, u którego mieszkał od siódmego roku życia, kiedy to odesłano go z Kamiennego Hełmu, żeby towarzyszył swojemu kuzynowi. Miało to coś wspólnego z planami lorda Swanna odnośnie przyszłych mariaży, co nie wydało się Arysowi ani trochę ciekawe, a kiedy tracił czymś zainteresowanie, przestawał słuchać, powoli odpływając w świat własnych myśli. Niejednokrotnie przez to wpadał w kłopoty, ostro karcony przez maesterów podejmujących się żmudnego zadania, jakim było kształcenie chłopca. Był niewdzięcznym uczniem, krnąbrnym i nie przejawiającym zainteresowania niczym, co nie zawierało w sobie rycerskiego elementu.
Zanim jeszcze nauczył się pewnie chodzić, wsadzono go na kucyka, na którego grzbiecie szybko poczuł się pewniej niż na własnych nogach. Drewniany mieczyk okazał się ulubioną zabawką towarzyszącą mu przez długi czas nawet w łóżku; dzięki niemu żaden potwór nie był Arysowi straszny. Nadszedł jednak czas, żeby zamienić go na miecz treningowy, który już po pierwszych kilku próbach na dziedzińcu wydał się Swannowi przedłużeniem ręki. Szczerze polubił utarczki kopią; nawet nieźle radził sobie z łukiem, choć zdecydowanie wolał kuszę. Nie spodziewał się, że do nowych umiejętności przyjdzie mu zaliczyć język valyriański, którego podstawy musiał opanować, jeśli chciał porozumieć się z młodszym bratem Velaryona. Początkowo wziął Aenysa za niemotę, co ku jego zdziwieniu okazało się nieprawdą. Pozostało im więc opracować własną metodę pozwalającą zrozumieć się nawzajem; mieszanka gestów i języka powszechnego z valyriańskich weszła do codziennego użytku, niejednokrotnie wprawiając postronnych w niemałe zdumienie.


Skóra wokół rany była zaczerwieniona i rozogniona. Smród, który wypełnił pomieszczenie, gdy maester rozwinął zesztywniałe bandaże, spowodował torsje u służącego posiadającego wrażliwsze powonienie, zmuszając go do opuszczenia komnaty. Stary mężczyzna zmarszczył brwi, nachylając się nad nieprzytomnym siostrzeńcem swego lorda; nie musiał przykładać dłoni do czoła rannego, żeby poczuć ciepło trawionego gorączką ciała. Stan ten utrzymywał się od trzech dni, potwierdzając najgorsze obawy. Pozornie niegroźna rana – ledwie naruszająca zwartą strukturę mięśnia – w kilka godzin zbiła młodego rycerza z nóg, pozbawiając go świadomości.
Zatrute dornijskie ostrze wywołało popłoch w Czarnej Przystani; Swann zamieszkiwał jej mury od przeszło dwóch lat, goszcząc i służąc u lorda Dondarriona. Krótko po zdobyciu rycerskiego pasa, oferował swój miecz wujowi. Kamienny Hełm był dla Arysa właściwie obcym miejscem, duchem najwcześniejszych lat dzieciństwa i dziedzictwem mającym przypaść w udziale jego starszemu bratu. Królewska Przystań natomiast zaczęła go dusić i przytłaczać; spędził w niej siedem długich lat i nie zamierzał oddawać jej murom ani dnia więcej ze swojego życia. Tęsknił za Pograniczem i jego górami; brakowało mu Czarnej Przystani i jej mroźnego, świeżego powietrza. Często wracał myślami do obezwładniającego uczucia wolności, które towarzyszyło mu podczas pobytu na dworze wuja. Zastanawiał się czy to tylko sztuczny twór jego wyobraźni, czy też rzeczywiste wspomnienie.
Było rzeczywiste.
Wystarczyło kilka pierwszych dni na Pograniczu, żeby Arys upewnił się, że było najprawdziwsze z prawdziwych. Nie wahał się zamienić gościny w służbę. Był drugim synem chorążego i prędzej niż później musiałby komuś oferować swój miecz. Dondarrion nadawał się do tego najlepiej; co do tego nie było żadnych wątpliwości. Dość szybko tarczę młodego rycerza prócz dwóch walczących ze sobą łabędzi zaczął zdobić fioletowy piorun, którym pieczętował się ród jego matki – jasny sygnał dla kogo naprawdę biło jego serce.
Jednym z ulubionych obowiązków Swanna było patrolowanie granicy z Dorne; awanturnicza natura nie pozwalała trzymać mu się z daleka od kłopotów, których synonimem byli Dornijczycy. Wychodził z tych krótkich potyczek bez szwanku. Już w Królewskiej Przystani zauważył, że jest szybszy i zdecydowanie zwinniejszy od większości znanych mu rycerzy. Ich miecze nieczęsto go dosięgały.  
To właśnie zbytnia pewność siebie go zgubiła, kiedy zawrócił konia w stronę Dornijczyka dzierżącego w dłoni długą włócznię. Wiedział przecież, że tchórze często zatruwają ostrza swoich broni; mimo to nie sięgnął po kuszę wiszącą u siodła, czego później niejednokrotnie żałował, krztusząc się nienawiścią.

Minęły trzy księżyce zanim opuścił łoże; druzgocząco słaby i wściekły na własną bezsilność. Proste codziennie czynności, którym wcześniej nie poświęcał cienia uwagi nagle stały się przeszkodą, a wycieńczone chorobą ciało zdrajcą ostatecznym. Kiedy uniesienie do ust pełnego kielicha wody wprawiało mięśnie w nerwowe drżenie, ciężko było choćby myślą sięgnąć po miecz pokrywający się kurzem w kącie komnaty. W ręku Arysa byłby równie bezwartościowy, co w dłoni chłopca dopiero wychodzącego spod czułej opieki matki.
Dnie dzielił pomiędzy własnymi pokojami, a rozległym tarasem, z którego rozciągał się widok na górskie pasma – jedyną rzecz nie napawającą go wstrętem. Ponurym milczeniem zbywał maestera zapewniającego go, że istnieje szansa, aby spustoszone lewe ramię wróciło do sprawności. Nie tej dawnej, ale być może wystarczającej żeby mógł posługiwać się mieczem.
To dobra wiadomość, ser Arysie.
Wcześniej nie znosił myśli, że mógłby być przeciętny.
Teraz dławił się świadomością, że nawet to nie będzie mu dane.
Miecz był przedłużeniem jego ręki, a umiejętność władania nim definiowała jego osobę. Z przerażeniem uświadomił sobie, że nie potrafi robić w życiu niczego innego.
Zacisnął mocno kciuk i palec wskazujący na nasadzie prostego nosa; może była to najwyższa pora, żeby wrócić do Kamiennego Hełmu? Pochylić zesztywniały kark przed ojcem i prosić, aby przyjął go z powrotem w poczet domowników. Bogowie, dlaczego? Niepewnie sięgnął po bukłak z winem; swojego jedynego sojusznika w walce z własnymi niewesołymi myślami. Zajęty jego odkorkowywaniem, nie zwrócił uwagi na ciche kroki za plecami.
Nikogo nie zapraszał na swój taras.
Nikogo nie oczekiwał.
Tym bardziej nikt już nie spodziewał się po nim uprzejmości; skutecznie potrafił zrazić do siebie nawet tych, którzy początkowo wyciągali w jego stronę pomocną dłoń.
– Raqiros – jedno słowo wystarczyło, żeby Swann zamarł w bezruchu. Jedno słowo i zbyt dobrze znajomy głos pod wpływem, którego coś w Arysie trwale pękło, wstrząsając wychudłymi ramionami w niemym szlochu.

Świat skurczył się do rwącego bólu mięśni, pękających pęcherzy na dłoniach, tępego pulsowania siniaków rozlewających się po całej powierzchni ciała. Ograniczył się do słonego potu zalewającego oczy, na których dnie powoli  budziła się determinacja. Jeszcze nigdy w życiu Arys nie zebrał tyle razów, co podczas mozolnych treningów na dziedzińcu Czarnej Przystani. Traktowany z ostrożnością, zżymał się na te przejawy dobrej woli, w niewybrednych – valyriańskich, chciał mieć pewność, że zostanie dobrze zrozumiany – słowach dając znać, co sądzi na temat podobnego zachowania. Za niewdzięczność zapłacił złamanym nosem; Aenys zdecydowanie lepiej i dobitniej wyrażał myśli za pomocą czynów niż słów.
Tylko obecność Velaryona skłoniła Arysa do ponownego wyjścia na dziedziniec, którego kiedyś – być może w innym życiu – był niekwestionowanym panem. Mimo że nie wyobrażał sobie, aby to ktoś inny stał na przeciwko niego, gdzieś głęboko pod skórą mrowiło go pierwotne uczucie niepokoju, kiedy patrzył we wrzosowe oczy przyjaciela. Zbyt często był świadkiem tego jak w walce traciły przejrzystość, zasnuwając się bielmem ślepej wściekłości, przed którą – boleśnie zdawał sobie z tego sprawę – obecnie nie byłby w stanie się uchronić.
Księżyc upłynął prawie niezauważenie; pełen cichych rozmów i głośnego szczęku treningowych mieczy, krótszych i dłuższych konnych wycieczek po górskich szlakach, które Arys koniecznie chciał pokazać pachnącemu morską solą gościowi. Noc przed wyjazdem Aenysa z Pogranicza spędzili w towarzystwie kilku dzbanów wina, co rano mogło być powodem bólu widocznego w przekrwionych ze zmęczenia oczach, w co Arys nie uwierzyłby, uznając, że dostrzega w nich wyłącznie niechęć do powrotu do Królewskiej Przystani.

List, który wręczył wujowi był trudny do rozszyfrowania, zmięta karta papieru wyglądała, jakby miała za sobą wyjątkowo ciężkie przeżycia. Co pokrótce było prawda. Arys spędził całą noc, mnąc królewskie wezwanie w silnych dłoniach. Ambiwalencja uczuć i myśli przelewała się przez ciemnowłosą głowę; niechęć do Królewskiej Przystani walczyła z pragnieniem, żeby choć przez chwilę było jak dawniej. Problem polegał na tym, że Królewska Gwardia nie była na chwilę. Zabierała człowiekowi całe życie. Podporządkowywała je sobie w całości.
Nie dając nic w zamian.
Panie wuju, wyjeżdżam w drugiej połowie księżyca – usłyszał swój własny schrypnięty głos. Podjął decyzję nad ranem, kiedy Czarna Przystań powoli budziła się ze snu; odnalazł wśród przynależności do Białych Mieczy coś, czego potrzebował aby móc ponownie swobodnie oddychać.
Zapewnienie, że ostatnie dwa lata życia nie odcisnęły na nim piętna, które zawodnie wyrokował maester. Świadomość, że niemal morderczym wysiłkiem udało mu się poskładać pęknięte kawałki w jedną, zwartą całość.



Umiejętności

• Logika {25}
• Siła {70}
• Spostrzegawczość {45}
• Wytrzymałość {75}
• Zwinność {80}

• Czytanie i pisanie
• Etykieta {10}
• Jazda konno {75}
• Język valyriański {10}
• Wspinaczka {10}



Ostatnio zmieniony przez Arys Swann dnia Wto Lip 23, 2019 9:12 pm, w całości zmieniany 1 raz
Re: Arys Swann
Czw Lip 25, 2019 10:00 pm Re: Arys Swann
Admin
Admin
209
Administracja
https://www.w3schools.com/colors/colors_picker.asp
Arys Swann

Ekwipunek: koń, miecz, kusza, sztylet, tarcza, zbroja, bat

Przywileje:

Historia rozliczeń:
Zakupy - 22.07.19 [-640]




Skocz do: