Lyra Mormont
Pią Lip 19, 2019 9:05 pm Lyra Mormont
Gość
avatar
Gość



imię i nazwisko
Lyra Mormont

data i miejsce urodzenia
Pierwszego dnia trzeciego księżyca 78 roku od Podboju, Wyspa Niedźwiedzia

miejsce zamieszkania
Wyspa Niedźwiedzia, ale już niedługo Karhold

zajęcie/funkcja w rodzie
Druga córka Lorda Mormonta, wojowniczka i narzeczona dziedzica Karstarków

wyznawana religia
Starzy Bogowie

stan cywilny
zaręczona

Biografia

Here we stand.

Byłam delikatnym dzieckiem. Chorowitym. Mogłoby się wydawać, że mroźne północne powietrze powinno uodpornić mnie na wszelkie mniejsze lub większe infekcje, jednak wcale tego nie zrobiło. Chwała Starym Bogom, że z tego wyrosłam! Od najmłodszych lat przejawiałam talent do pakowania się w kłopoty. Choć nie nazwałabym tego kłopotami. Po prostu kochałam naturę. Kochałam faunę i florę wyspy. Uwielbiałam wymykać się do lasu w środku nocy. Nie jeden raz przez to się zgubiłam, będąc dzieckiem, nieumiejętnie posługującym się astronomią. Kochałam wolność, wiatr we włosach, gdy uczyłam się jazdy konnej, stukot drewnianych mieczy, gdy uczyłam się walki. Gdyby nie te krótkie incydenty z chorobami w dzieciństwie, od najmłodszych lat mogłam być nazywana prawdziwą niedźwiedzicą z domu Mormont. I nie zamierzam tego ukrywać, nawet teraz gdy wkrótce zacznę być kojarzona z zupełnie obcą mi rodziną i mężem, którego nigdy nie chciałam mieć.

W rzeczy samej zawsze pozostanę niedźwiedzicą, w środku, w sercu i duszy. Bycie typową przedstawicielką mojego rodu leżało w moich genach i przekładało się na charakter. I choć faktycznie bywam dość oschła i niekiedy arogancka, przemawia przeze mnie niezwykła lojalność, honor i duma. Mam dobre serce, choć potrafię być porywcza nawet wtedy, gdy bardzo się staram na taką nie wychodzić. Uważam jednak, że nie powinno oceniać się księgi po jej okładce. W końcu potrafię sprawić, że inni ludzie będą mną oczarowani. Zawsze byłam mądrą i wygadaną dziewczynką. A przynajmniej tak słyszałam, gdy żywo dyskutowałam z septą o sprawach, które nie powinny interesować tak młodych panienek! Uśmiech i dobre wykształcenie dodaje wiele uroku.

Rodzina zawsze stała u mnie na pierwszym miejscu. Zrobiłam wszystko dla najbliższych i nigdy tego nie ukrywałam. Kochałam swoich rodziców, kochałam rodzeństwo, choć od dziecka wiedziałam, że z moją starszą siostrą lepiej nie zadzierać. I choć byłam na ogół dzieckiem spokojnym, nie ukrywałam tego, że za nich wszystkich rzuciłam się w ogień. Nie zamierzam udawać, że cokolwiek się w tej kwestii zmieniło, nawet jeśli wszyscy byliśmy już na tyle dojrzali, aby radzić sobie samodzielnie; nawet jeśli Maeve byłą na tyle silna i zdecydowana, aby opierać się małżeństwu, a najstarszy z moich braci przebywa na Murze.

On Bear Island every child learns to fear krakens rising from the sea.

Staranna nauka, którą mi zapewniono, nie dotyczyła tylko czytania i pisania. Od dzieciństwa byłam uczona fechtunku wraz z braćmi i starszą siostrą, choć zawsze wolałam broń mniejszą niż miecz. Lubiłam sztylety, topory bitewne, nawet siekiery. Nieraz obserwowałam, jak mężczyźni ostrzyli narzędzia i wyobrażałam sobie siebie samą na polu walki, gdy będę już dorosłą kobietą. Zawsze zdawałam sobie sprawę z tego, że nie będę jedną z osób, które wyruszają na bitwę, a tą, która broni Wyspy i siedziby rodu przed najazdami Żelaznych Ludzi, jednak byłam marzycielką. Chyba po prostu nigdy nie podobała mi się wizja życia z dzieckiem w jednej ręce, a z toporem w drugiej. Wiedziałam przy tym, że prędzej czy później mnie to czeka. Uparcie wierzyłam też w to, że nigdy nie będzie mi dane opuścić domu rodzinnego. W końcu zawsze kochałam Wyspę Niedźwiedzią i nigdy bym nie chciała jej z własnej woli opuścić.

Z wiekiem coraz bardziej polubiłam walkę mieczem, pokochałam też jazdę konną, która dawała mi poczucie nieograniczonej wolności i sprawiała, że czułam ogromny spokój ducha. Na łonie natury najlepiej mi się myślało, nie dbałam więc o krzywe spojrzenia sept. Można powiedzieć, że w okresie dojrzewania moimi jedynymi autorytetami byli rodzice i starsze rodzeństwo. Mimo posiadania beztroskiej duszy lubiłam towarzyskie spotkania, choć nie przepadałam za odświętnymi sukniami. Kochałam jednak wiedzieć, co się dzieje wśród wyższych sfer i zawsze byłam dosyć wścibska. I choć dworskie intrygi nigdy nie były dla mnie, lubiłam po prostu wiedzieć, co się u kogo dzieje. Chciałam być… Obeznana. W swojej sytuacji. W sytuacji innych ludzi niekoniecznie tych, których dobrze znałam i o których naprawdę dbałam. Wyrosłam jednak na dobrą córkę. Kulturalną, mądrą, powściągliwą i znająca podstawy ekonomii. Dobra doradczyni, żona, troskliwa matka i odważna kobieta. Nie chciałam być jednak ani żoną, ani matką. Nigdy.

Mormont women are skinchangers. We turn into bears and find mates in the woods. Everyone knows.

Zawsze wierzyłam w to, że potrafię zmieniać skórę, stać się niedźwiedzicą i znaleźć partnera w lesie. Przynajmniej wierzyłam w to, będąc małą dziewczynką, ale lubię to powtarzać. Bez względu na wszystko, lubię tę opowieść. Opowieść o kobietach z rodu Mormont.

I, muszę szczerze przyznać, że swojego towarzysza poznałam, lecz nie w lesie. I nie towarzysza, a towarzyszkę, to po pierwsze. Nikt nie wiedział o tym, że przed laty zaczęłam niewinnie podkochiwać się w jednej z rybaczek. Była bękartem, nieważne czyim. Uczucie to rosło we mnie powoli, stopniowo. Nigdy nie miałam problemów z zaufaniem czy uczuciami, jednak dla kogoś takiego jak ja, znającego swoją pozycję w społeczeństwie mimo pochodzenia ze średnio zamożnego rodu, było to czymś, co nie mogło wyjść na jaw. Starałam się, jak tylko mogłam, aby nikt nie zauważył, że częściej wymykałam się do Lodowej Zatoki. Uczucie to… No cóż, mogę nazwać niespełnionym i nieodwzajemnionym. Zdarzało nam się rozmawiać, wymieniać mniejszymi lub większymi uprzejmościami, ale na tym wszystko się zawsze kończyło. Bałam się zrobić ten wielki krok, choć tchórzostwo było mi nieznane.

Jakiś czas temu moje życie i marzenia o nieprzerywanym życiu w drewnianym zamku Mormontów legły w gruzach. Dowiedziałam się o tym, że postanowiono wydać mnie za mąż za dziedzica Karstarków. Nie podobała mi się wizja zamieszkania w tak obcym mi Karhold, nie podobała mi się wizja małżeństwa z przyszłym lordem, choć zapewniało mi to naprawdę dobrą pozycję. Rozumiałam jednak, że ojciec musiał mieć jakiś cel w wydawaniu mnie za mąż i wysyłaniu na ląd. Nie mogłam się sprzeciwić, nie chciałam bowiem stracić w oczach rodziny. Nie miałabym honoru, gdybym sprzeciwiła się decyzji lorda. Co by ludzie powiedzieli o mojej lojalności?  Gdzie podziałaby się moja duma? I choć przez myśl kilkakrotnie przeszła mi ucieczka, to także źle by o mnie świadczyło.

Muszę za niego wyjść. Nie ma innej możliwości, choćbym nie wiem, jak bardzo tego nie chciała...

Umiejętności


    Suma punktów do przydzielenia: 400
  • Charyzma 30
  • Kłamstwo 20
  • Logika 40
  • Siła 15
  • Spostrzegawczość 35
  • Wytrzymałość 35
  • Zręczność 25
  • Zwinność 40

  • Oburęczność
  • Czytanie i pisanie
  • Anatomia 10
  • Astronomia 20
  • Ekonomia 20
  • Etykieta 25
  • Jazda konna 40
  • Pływanie 20
  • Zielarstwo 10
  • Zoologia 15


Re: Lyra Mormont
Czw Lip 25, 2019 9:55 pm Re: Lyra Mormont
Admin
Admin
209
Administracja
https://www.w3schools.com/colors/colors_picker.asp
Lyra Mormont

Ekwipunek:

Przywileje:

Historia rozliczeń:



Skocz do: