Shireen Egen
Czw Lip 25, 2019 4:06 pm Shireen Egen
Gość
avatar
Gość



imię i nazwisko
Shireen Egen

data i miejsce urodzenia
osiemdziesiąty pierwszy rok, piąty dzień trzeciego księżyca; Dolina

miejsce zamieszkania
Orle Gniazdo

zajęcie/funkcja w rodzie
dwórka panienki Arryn

nazwisko matki
Corbray

wyznawana religia
Siedmiu

stan cywilny
panna

Biografia

b y   d a y
Zobacz, mówią zielone oczy, gdy opuszkiem muska jej nadgarstek. Kamienne ściany Wieży Panny na granicy odmętów spoglądającej na nie przepaści znowu zasnuły się miękkim puchem chmur.
Gdy stoją nad nimi, a słońce pada na dziewczęce plecy, tam, w bieli, zarysowują się bliźniacze sylwetki, tańczące na chmurach w tęczowej oprawie glorii.
To już drugi raz, słyszy z jej ust, co Shireen kwituje jedynie wątłym uśmiechem, sugestywnie wskazując na wyprostowany palec serdeczny prawej dłoni.
Jeszcze jeden.
Kiedy ujrzysz mamidło górskie po raz pierwszy, możesz być pewien, że duszę oddasz Górom Księżycowym; ponoć trzeci odczynia urok, a nawet sprawia, iż szczyty staną się już po wsze czasy Twym schronieniem.
Chciałaby, żeby kryła się w tym choć krztyna prawdy; właśnie teraz zapragnęła zaszyć się tu na zawsze.
Nic w tej wizji nie było niespójne.
Orle Gniazdo zaczęła już przecież nazywać w myślach domem, lecz czas adolescencji minął bezpowrotnie; nie mogła być pewna, ile jeszcze dni przyjdzie jej w nim spędzić.
Ile minie, zanim po raz kolejny ktoś wydrze ją z ram codzienności, do której zdążyła przywyknąć.
(Lub - co gorsza - kiedy ktoś odbierze jej .)
Tu, wysoko, łatwo zapomnieć o przyziemnych troskach, maluczkich i nieistotnych z zakrzywionej perspektywy. Lecz ona pamięta.
Czeka na moment, w którym spadnie na sam dół z grani marzeń (bez ostrzeżenia, niekoniecznie z własnej winy).
Czeka.
Palce płyną na falach strun harfy (pozostając w cieniu asystuje chórom anielskich głosów); monochromatyczne obrazy przelewają się na papier (spoziera z nich ludzkie cierpienie zaklęte w samotnych twarzach); listy do brata spijają tajemnice (równie zachłannie pochłania te z Cytadeli, którymi to on się z nią dzieli).
Czeka.
W zaciszu podniebnego ogrodu uczy się opiekować wonnymi ziołami, robiąc wszystko, by przetrwały w tych surowych warunkach (herbarium zapełnia się przeróżnymi zapachami, zasuszonymi skarbami i szkicami tych roślin, które w skarłowaciałej formie zwiędły przedwcześnie).
Czeka.
Cierpliwie czesze każdy najmniejszy kosmyk gładkich włosów panienki Arryn, nim zaplecie je w wymyślną plątaninę warkoczy.
Czeka.
Ubiera valyriańskie słowa w skojarzenia i obrazy, przepisuje historię, z której z początku nie rozumie zupełnie nic - z czasem sens zaczyna wkradać się w czytaną treść, a pióro skrobie coraz bardziej niedbale, coraz zachłanniej pochłaniając kolejne zdania.
Czeka.
Kolekcjonuje zniszczone mapy, w tomiszczach Arrynów szukając wiadomości na temat tego, co znaleźć się powinno we fragmentach zniszczonych czasem. Gdzie biegną drogi snujące się na urwanej przestrzeni.
A potem zapełnia je kawałek po kawałku.
Czeka.
(Niedoczekanie?)

o r   n i g h t
Cichy szelest jedwabnej koszuli w nocnym bezruchu, smaganym jedynie wiatrem świszczącym w opustoszałych korytarzach, przybiera na donośności.
Nagie oczy, wpatrzone w dal, która tylko w onirycznym półśnie istnieje na wyciągnięcie dłoni, szklą się jak u nieboszczyka - nieobecne spojrzenie, zasnute mgłą, pozostaje nieruchome, przerażająco puste.
Ona, natomiast, wykonuje kolejny powolny, ospały krok, potem jeszcze jeden. Zaplątane w księżycową poświatę włosy skrzą się srebrzyście, kosmyki są szarpane przez coraz silniejsze podmuchy.
Okno otwiera się na oścież, a bose stopy ślizgają się na kamiennym parapecie. Jedna noga nie ma już podparcia, zawisa nad bezkresem.
Przed dziewczynką jawi się dywan chmur, jak okiem sięgnąć.
Ona jednak na płótnie snu widzi wyraźnie trakt wiodący do domu. Zapamiętała go w najdrobniejszych detalach, każdy omszały pień i pokracznie wykrzywione szpony ogołoconych z liści gałęzi, wbijających się w niebo.
Wyryła na trwałe w pamięci, by wracać do domu każdej nocy.
A poranki witać zderzeniem z rzeczywistością - w obcych murach.
Tamtego dnia, gdy wtulona w ojca kołysała się nieporadnie na końskim grzbiecie, kiedy jechali w pożegnalnym kondukcie, orszaku odwożącym ją do Orlego Gniazda, wmawiała sobie, że to tylko na chwilę.
Tym żarliwiej, im szybciej gasło nieme, błagalne spojrzenie wlepione ufnie w ojca - z każdym kolejnym przemierzonym odcinkiem. Z każdym trwożliwie dudniącym uderzeniem serca, już wtedy rozdzieranego tęsknotą za bratem (nie wiedziała, czy możliwe jest życie z dala od niego).
Może nawet za nią. Dychotomia łączącej je więzi uczuć była daleka od wzorcowej miłości matki i córki.
Wciąż kochała ją najbardziej na świecie - tak mocno, jak potrafi niewinny podlotek.
Jednocześnie na każdy dotyk jej dłoni reagowała atakiem paniki, wiedząc przecież, do czego są zdolne.
(Pod)świadomie. W świadomości wspomnienie ostatniej kołysanki również nie wyblakło.
Jakkolwiek nie starała się wykorzenić go z pamięci, trwało w niej, powracając notorycznie.
Tak jak ta twarz.
Pulchne policzki noworodka, muśnięte pigmentem zdrowego różu. Kuzyn, dziedzic, pierwszy syn wujka, długo wyczekiwany. Maleństwo, któremu opowiadała najcudaczniejsze bajki, gdy stara niania przysypiała w swoim fotelu, znużona całodzienną opieką nad wyjątkowo żywym dzieckiem.
Lubiła ten mały rytuał na dobranoc; odgarnięcie zbłąkanego loczka, pożegnalny pocałunek w czoło i niechętne udanie się do własnej komnaty.
Wtedy zakłóciło go przybycie jej matki. Element ten w żaden sposób nie pasował do reszty układanki - nigdy wcześniej jej tam nie widziała. Wiedziona trudnym do wyjaśnienia impulsem przywarła do szafy, skryta w gargantuicznym cieniu.
Wzrok podążał za ruchem kobiecych dłoni - które przewróciły niemowlę na brzuch, by potem mieszcząca się w jednej z nich główka dociśnięta została do zdobionej rodowymi symbolami poduszki.
Zgasły kolejno - haftowane, żółte słońce, biel księżyca i srebrna gwiazda; potem dopiero jego życie.
Śmierć przez chwilę szarpała gwałtownie wszystkimi strunami wątłego ciała - nie wiedziała, czym są owe podrygi, zrozumiała, że niczym dobrym dopiero, kiedy przeraziły ją emocje wymalowane na twarzy matki.
Wysunęła się z cienia bezszelestnie, krzyk zamarł na rozdygotanych ustach.
Było coś przerażającego w tym stanie - próbowała krzyczeć najgłośniej jak potrafi, z krtani nie wydobył się jednak żaden dźwięk. Zmiażdżyło ją spojrzenie matki, pokruszyło na najdrobniejsze kawałki.
Zamilkła.
Interwał ciszy, przerywany z rzadka, miał trwać wiele lat. Nie był całkowitą dezercją z rzeczywistości, lecz z tej jej części, która stała się niemożliwa do zaakceptowania.
Milczała.
Afonię przypieczętowało poczucie winy - gdy zrozumiała, że jego już nie ma; gdy matka wraz z całą rodziną płakała rzewnie nad pustym łóżeczkiem; gdy nianię za chwilę nieuwagi, która kosztowała życie najmłodszego Egena, skazano na wygnanie.
Tak jak i ją - niewiele miesięcy później.
Milczała.
Bezgłośnie roześmiała się również wtedy, kiedy miała już stawiać pierwszy krok w chmurach. Jeszcze zanim drobne palce zacisnęły się na materiale jej koszuli, z zaskakującą stanowczością wciągając ją do środka komnaty.
Zderzenie z twardą posadzką wyrwało ją z okowów snu, a burzowe spojrzenie niebieskich oczu piorunowało z intensywnością, której nie potrafiła znieść; wypowiedziane cicho przepraszam mogło być jedynie szeptem wiatru, oddechem księżyca - to na jej ustach brzmiałoby mniej realnie.
Przepraszam, wychrypiała już głośniej, splatając swoją dłoń z jej ręką; przytulając się mocno i po raz pierwszy od dawna czując się bezpiecznie.  
Jeśli ty będziesz tu dla mnie, nigdy cię nie opuszczę, zdążyła jeszcze pomyśleć, zanim melodia nocy zagłuszyła wszystko inne.

Umiejętności

charyzma - 20
logika - 30
spostrzegawczość - 50
zręczność - 25
zwinność - 45
astronomia - 25
czytanie i pisanie
etykieta - 30
wysoki valyriański - 15
rzemiosło (kartografia) - 20
jazda konna - 10
taniec - 30
malarstwo - 50
gra na harfie - 30
zielarstwo - 20




Ostatnio zmieniony przez Shireen Egen dnia Sob Sie 10, 2019 12:28 pm, w całości zmieniany 4 razy
Re: Shireen Egen
Pią Sie 09, 2019 11:25 pm Re: Shireen Egen
Gość
avatar
Gość
Shireen Egen  3197390150

Skocz do: