Położona w bogatszej dzielnicy miasta posiadłość wynajmowana była już w swej historii całemu szeregowi znakomitych postaci, tak z kontynentu, jak i spoza niego. Pomimo wieku jej mury wciąż zdają się być w idealnym stanie, a ozdoby zachwycają tak samo, jak w dniu ich stworzenia. W środku goście mogą znaleźć kilka elegancko urządzonych pomieszczeń w tym sypialnie, gabinet czy niewielką biblioteczkę. Wart wspomnienia jest również wewnętrzny dziedziniec, któremu uroku dodają liczne kwiaty oraz krzewy. Według mniej oficjalnych podań w piwnicy budynku znaleźć można tajne przejście, przydatne, gdy chce się wyjść lub wejść niezauważenie.
Lepiej było dla wszystkich zainteresowanych, a zwłaszcza samej niewolnicy, że tym razem jej asysta nie okazała się niezbędna by poradzić sobie z niesfornym elementem garderoby. Mogła być do tego wszystkiego przyzwyczajona, odpowiednio przeszkolona by radzić sobie z przeróżnymi sytuacjami, ale wciąż tego typu rozkazy nie pozostawały dla biedaczki obojętne. Gdyby któraś z wolnych osób zwróciła na nią uwagę mogłaby zobaczyć, jak dziewczę uparcie wpatruje się w niezwykle interesujący kawałek podłogi, zaciskając drobne dłonie na materiale swego skromnego ubrania. Sama nie mogła bez odpowiedniego polecenia nawet opuścić pomieszczenia, nic więc dziwnego, że dokonanie tego przez pozostałą dwójkę wywołało u niej pełne ulgi westchnienie. Co prawda wciąż jeszcze pozostało jej słuchanie odgłosów zza ściany, ale z pewnością miały okazać się łatwiejsze do zniesienia, niż pełen repertuar wrażeń na jaki byłaby w innym wypadku narażona.
Spoiler:
Drzwi były pierwszym, czego wytrzymałość miała zostać przetestowana, gdy przyszło im znieść ciężar dwóch opartych o nie ciał. Chłód drewna z którego je wykonano przyjemnie kontrastował z ciepłem mężczyzny na napierającego na Elaenę. Być może to jej valyriańska krew kazała jej gonić za żarem, a może zwyczajnie głodna była dotyku i bliskości drugiej osoby. Tak czy inaczej drobne ciało przywarło do Aarona możliwe blisko, pozwalając dłoniom na eksplorację nowodosłoniętej skóry, mapując w ten sposób centymetr po centymetrze jego ciało. Na jego ustach wciąż jeszcze posmakować mogła słodką nutę wina, wyczuwalną lepiej, gdy przymykała powieki. Nie pasował on do tego obcego mężczyzny, miasta, kontynentu, a jednak jakaś jej część cieszyła się odnajdując zupełnie znajomy detal. Nie była pewna, jak właściwie pokonali odległość między drzwiami wejściowymi sypialni, a łóżkiem - wszystko w tym krótki odcinku czasu zdawało się zlewać w jedną całość, wrażenia balansowały na granicy jawy i majaków. Dopiero miękkość materaca pod jej wdziękami okazała się otrzeźwiająca, a chwilowo bezczynne usta łapczywie zaczerpnęły oddechu. "Wszystko w tym świecie ostatecznie sprowadza się do seksu, oprócz samego seksu. W nim chodzi o władzę." Najwyraźniejsza pośród chaosu przelatujących przez jej umysł myśli, wyraźna jakby wyszeptano jej ją nad uchem. Tym razem nie miała ochoty, ani choćby możliwości skutecznego przegonienia wspomnienia-intruza - nie gdy zbyt zajęta była napawaniem się zaprezentowanym jej w tym momencie obrazem. Oto był mężczyzna, pan znanego im świata i osoba, która w społeczeństwie mogła cieszyć się wyjątkowo uprzywilejowaną pozycją. U jej stóp. Na klęczkach. Sama ta myśl wystarczyła by posłać przyjemny dreszcz wzdłuż jej ciała, przyspieszając jej puls nawet skuteczniej, niż obietnica jaką niósł ze sobą złożony na nagiej skórze uda pocałunek. Nic dziwnego, że białowłosa odpowiedziała mu szerokim uśmiechem, którego nie było w stanie ograniczyć nawet odruchowe przygryzienie dolnej wargi. Blade na ogół policzki pokrywał teraz delikatny rumieniec, który tylko głupiec mógłby wziąć za oznakę wstydu po stronie kobiety. Nie było w niej żadnego skrępowania sytuacją, ani wcześniej, ani gdy rozłożyła szerzej nogi, w geście niemego zaproszenia.
Doskonale zdawał sobie sprawę, iż kobiecie bardzo odpowiada pozycja, w jakiej się znajdowali. Oto leżała przed nim władczyni w pełnej krasie. Widział, jak przyjemność płynąca z pewnego typu poczucia władzy harmonijnie splata się z rozkoszą niesioną przez jego dotyk. Uśmiechnął się do siebie. Nie doświadczał tego często – kobiety, z którymi zwykle sypiał, były, nawet jeśli luksusowymi, to jednak prostytutkami, toteż żadna z nich nie mogła ryzykować urażeniem dumy osoby zajmującej nieco wyższe miejsce w drabinie społecznej. Z kolei zbliżenia tego typu z mężczyznami miały na ogół zupełnie inny charakter – je rozpatrywał w nieco innych kategoriach. Sytuacja, w jakiej się znalazł, bynajmniej mu jednak nie uwłaczała. Odnajdywał w tym pewną ekscytację, pewien nowy rodzaj doznań. Przesunął ręce koło jej pośladków, szukając jej dłoni. Jednocześnie usta zsuwały mu się coraz niżej wzdłuż linii bladego uda, aby ostatecznie zniknąć pomiędzy rozchylonymi nogami. Mimo że sam rozpalony był do granic możliwości, rozkosz dawał jej powoli, stopniowo, jakby leniwie, choć intensywnie. Zdradzały go jedynie palce, które coraz bardziej zaciskały się na jej dłoniach. Westchnął cicho, acz ciężko, walcząc z własnym wewnętrznym ogniem, lecz nie przyspieszył. Własne cierpienie rekompensowało mu to, że w końcu, choć raz podczas ich jakże krótkiej znajomości, on sam mógł poczuć się przez chwilę panem; nie, jeszcze bardziej podniecała go świadomość (a może zbożne życzenie?) tego specyficznego rodzaju frustracji, która mogła towarzyszyć teraz kobiecie, która z całą pewnością nie dostawała wszystkiego, czego by oczekiwała, do czego z całą pewnością była przywykła. Kilka razy skontrolował jej twarz i wybrał moment, w którym, jak mu się wydawało, kobieta straciła część tak typowej sobie czujności. Gorące dłonie momentalnie rozchyliły nogi kobiety jeszcze bardziej, a twarz mężczyzny bardzo szybko jeszcze bardziej przywarła do jej ciała. Pilnował się rzecz jasna, żeby tylko nie sprawić jej bólu.
Z ich dwójki to zdecydowanie Elaena była bardziej przyzwyczajona do tego typu dynamiki, która choć zdecydowanie mile widziana, nie stanowiła niestety normy. Może i zajmowała w hierarchii społecznej pozycję wyższą od kobiet, z którymi zdarzało się na ogół sypiać Aaronowi, wciąż jednak znaczna część mężczyzn w jej życiu zdawała się chętna zapomnieć o tym w chwili przekroczenia progu sypialni (lub innego akurat wybranego pomieszczenia). Marzenie, by partnerka stanowiła damę na salonach i dziwkę w sypialni zbyt często obejmowało nie tylko zachowanie przedstawicielki płci pięknej, ale i traktowanie na jakie mogła liczyć. A gdy tylko zwrócić im uwagę potrafili oburzać się i zapewniać o swej niewinności niczym dziecko przyłapane na podkradaniu ciastek z kuchni. Tym razem jednak trafiła… Nie. Wybrała dobrze. Znów mogła przymknąć oczy, pozwalając swojemu umysłowi skupić się w pełni dotykowi ust przesuwających się coraz bliżej celu. Gdy w końcu do niego dotarły z ust kobiety wydobyło się wyraźnie zadowolone "issa", pierwszy z wielu odgłosów mających poświadczyć o jej zadowoleniu z otrzymywanych pieszczot. Były zupełnie szczere - być może po raz pierwszy i ostatni w ich relacji mógł być świadkiem czegoś w pełni autentycznego po stronie białowłosej. Przez chwilę nie musiała udawać niczego, ani nikogo, pozwalając sobie na zaskakującą dla niej samej autentyczność. Ciało mogło przejąć wodze od umysłu, który zamglony doznaniami nie miał nawet jak stawić oporu. To jemu ciału mogło nie do końca odpowiadać wolne tempo, które w normalnych warunkach było przecież preferowane. Na ten moment okazywało się zupełnie niewystarczające. Z pewnością jej kochanek mógł bardziej postarać się w dostarczaniu przyjemności, na którą przecież w pełni zasługiwała. Gotowa była już wziąć sprawy w swoje ręce i skłonić go do zmiany zachowania, gdy nagle okazało się to zupełnie zbędne. Jedna z uwolnionych z uścisku dłoni zacisnęła się na materiale narzuty, wbijając weń paznokcie, podczas gdy palce drugiej znalazły się między włosami mężczyzny. Z pewnością nie starczyłoby im siły by utrzymać jego głowę na miejscu, gdyby przyszło mu do głowy przerwać, ale nie pozostawiały wątpliwości jak bardzo niezadowalająca byłaby to decyzja. Zwłaszcza gdy dzięki dotychczasowym staraniom była już tak blisko. Jeszcze tylko moment, chwila i… Drobne dłonie zacisnęły się mocniej na tym, co akurat zdążyły chwycić. Gardło kobiety między kolejnymi westchnieniami, mało zrozumiałymi słowami w valyriańskim oraz coraz mniej jednostajnymi oddechami opuściło przeciągłe jęknięcie. Oto spełniły się pokładane w nim nadzieje i dzisiejszy gość okazał się znacznie lepiej radzić w tego typu zajęciach, niż w starciu z jej suknią.
Poczuł, jak jej palce splatają się z jego włosami. Uśmiechnąłby się z pewnością, gdyby tylko nie miał właśnie zajętych ust... Wzdychał na przemian ze swoją partnerką, samemu odczuwając przyjemność z każdego jej westchnienia; przyjemność powodowaną w pewnym sensie typową samczą satysfakcją z tego, iż nad wyraz spontaniczne reakcje białowłosej były potwierdzeniem faktu, że jest dobrym kochankiem, co dodatkowo łechtało jego męskie ego. Przymknął oczy, zatracając się w smaku jej ciała. Przebiegł palcami jednej ręki po płaskim kobiecym brzuchu, druga zaś błądziła po udzie. W pewnym momencie jednak jej głos zawisł w powietrzu na nieco dłużej, a smukłe palce zacisnęły się na jego włosach. Jego głos splótł się z jej, gdy wydał z siebie jęknięcie wyrażające zarówno zaskoczenie, jak i rozkosz. Po plecach przepełzł mu dreszcz ekscytacji, potem kolejny, gdy podniósł oczy i zobaczył wyprężoną w ekstazie Elaenę. Kobieta nie uspokoiła się jeszcze, gdy miękki język przesunął się po jej brzuchu, pozostawiając na nim kilka pocałunków, następnie zabłądził gdzieś między piersiami, aby w końcu ukąsić ją nieco mocniej w szyję. Uniósł twarz i spojrzał na nią z góry. Uśmiechnął się, aby następnie przygryźć w pocałunku jej wargę. Mętny blask zachodzącego słońca wlewał się do komnaty przez okno, osiadając na przeciwległej ścianie. Na niej dwa cienie, męski i żeński, zlały się właśnie w jeden i, w akompaniamencie westchnień i stłumionych jęków, rozpoczęły wspólny taniec. Aaron uśmiechnął się nieco szerzej, a w oczach zaigrały mu iskierki. Tym razem to on górował nad nią. Łóżko zaczęło skrzypieć coraz mocniej, a oddechy kochanków stawały się coraz cięższe. Już po chwili, niczym się nie przejmując, głośno manifestowali to, jak bardzo przypadli sobie tego wieczoru do gustu.
Żadna przerwa nie była potrzebna, a wręcz przeciwnie może nawet niewskazana. Nawet bez momentu na złapanie oddechu entuzjazm kobiety nie zdawał się zmaleć i teraz już obie jej dłonie znalazły się na ciele partnera. Jedyna mniej pozytywna reakcja z jej strony nastąpiła w momencie mniej niż delikatnego potraktowania jej szyi. Wówczas to paznokcie kobiety mocniej zaznaczyły jego skórę - nieme ostrzeżenie, by nie przekraczał umownej granicy w swych zapędach. Kwestia bólu była przecież nie jedyną, którą należało mieć na uwadze ograniczając widoczne pamiątki po wspólnie spędzonym czasie. Garderoba Elaeny czyniła ukrycie jakichkolwiek śladów niezwykle trudnym, nie należało więc pozostawiać ich w dobrze widocznych miejscach. W tym momencie ani trochę nie przeszkadzało jej, że ktoś inny na ten moment "był górą", w dosłownym znaczeniu. Liczyło się ciepło złączonych ciał, szalony rytm serca i poczucie, że dostała tego wieczoru dokładnie to, co tylko mogła sobie zamarzyć. O tak, zdecydowanie miała być ukontentowana po tym wieczorze, choć właściwie go docenić przyjdzie jej docenić, gdy opadnie ekscytacja chwilą. Obecnie umysł zbyt zajęty był serwowanymi mu doznaniami by mogła choćby próbować właściwie ocenić sytuację. Zmienić się to miało dopiero chwilę po ich zakończeniu. Oddech powoli zaczął wracać do normy, a chłód wieczora pozwolił pozwolił na powrót w pełnej krasie do rzeczywistości. Ekscytacja poczęła ustępować miejsca zmęczeniu, a wizja zagrzebania się w skotłowanej pościeli stała się nagle niezwykle kusząca. Ta jednak wymagała przecież wymiany, a sama białowłosa musiała jeszcze dopełnić kilku formalności nim w końcu będzie mogła legnąć spać... Preferencyjnie bez innego człowieka u boku, a już na pewno bez jakiegokolwiek mężczyzny. Wpierw jednak musiała odzyskać władzę nad członkami i nieco ochłonąć, nie spieszyła się więc by opuścić łóżko. - To o wiele lepsze, niż wizyta w Wielkim Sepcie - mruknęła, przewracając się na bok, tak by wygodniej jej było patrzeć na Aarona. Jej zepsucie musiało osiągnąć zupełnie nowy poziom, skoro świadomość wydarzeń rozgrywających poza ścianami posiadłości jedynie poprawiała jej humor. Oto podczas, gdy mniej lub bardziej pobożne kobiety Westeros wznosiły modły do swoich “Siedmiu”, przynajmniej po części modląc się za swych aktualnych bądź przyszłych mężów, ona sama spędzała upojne chwile z jednym z nich. Być może powinna później podziękować własnym Bogom za taką sposobność. Syrax z pewnością nie obraziłaby się za taki gest. Kilka jasnych kosmyków przyczepionych do jej twarzy zostało sprawnie zagarnięte za ucho, a na ustach Elaeny wykwitł leniwy uśmiech. Nie wykonała żadnego ruchu by okryć swą nagość, nie widząc w tym większego sensu. Daleko jej było do osoby "wstydliwej", a w sytuacji gdzie jej towarzysz miał okazję dość dobrze zapoznać się z jej ciałem nie było sensu go ukrywać. Do tego wciąż jeszcze była rozpalona i nocne powietrze stanowiło przyjemną odmianę, łaskocząc nagą skórę. W najgorszym wypadku jej brak okrycia mógł poskutkować zrobieniem kochankowi smaka na więcej, co obiektywnie rzecz ujmująć dramatem nie było. Ewentualnie mógł jeszcze postanowić zepsuć atmosferę pytając się o pochodzenie skrytej normalnie pod ubraniem blizny lub jako który z kolei mężczyzna gości w jej łóżku od czasu przybycia do Westeros. Oznaczałoby to, że pomyliła się w ocenie jego osoby i byłaby to bardzo rozczarowująca wieść.
Aaron syknął, ale nie sposób było wyczuć w tym niezadowolenia. Mogłoby się zdawać, że lata spędzone na obczyźnie skutecznie nauczyły go łóżkowych zachowań, które Nie potrzebowali dużo czasu. Wspólne westchnienia, dzielenie oddechów jedynie wzmagało przepływ krwi, która i tak zdawała się już buzować w żyłach. Wspólnie dyszeli, uśmiechali się, napawali się własną nagością i ideałem wspólnego w tej chwili ciała. W pewnym momencie Aaron poczuł skurcz w podbrzuszu oraz rozkosz przenikającą całe jego ciało. Stęknął przeciągle, a chwila bezdechu sprawiła, że po chwili począł niemal dławić się każdym haustem zaczerpniętego powietrza. Dopiero po chwili mgła zeszła z jego oczu i obdarzył swą kochankę szerokim uśmiechem – takim szczerym, niemal chłopięcym, przepełnionym radością i satysfakcją z dokonanego dzieła. Leżeli obok siebie przez dłuższą chwilę. Aaron wpatrywał się w strop i wodził palcami po jej gładkiej skórze. Słysząc jej głos, uśmiechnął się pod nosem. – Łudzę się, że mój bóg akceptuje takie modlitwy. Po chwili dźwignął się z łóżka i bez słowa poszedł w kierunku stołu, mieszczącego się w drugim pomieszczeniu. Ujął butelkę i jeden z kielichów, po czym napełnił ten ostatni zawartością pierwszego w drodze powrotnej. Starał się nie myśleć o kobiecie w tym czasie, ale było to chyba niemożliwe. Stojąc przed nią, upił łyk z kielicha i podał jej naczynie. – Mam nadzieję, że za bardzo się nie zmęczyłaś? – rzucił niby znudzonym tonem, odbierając od niej puchar i odstawiając go na pobliski stolik. Gdy na powrót położył się obok kobiety, ta mogła zauważyć, iż znów jest gotowy. Nie miała jednak za dużo czasu na zastanawianie się, bowiem za moment miała zawisnąć nad jego nagim ciałem i szeroko uśmiechniętymi ustami.
Tam gdzie on "łudził się" ona była niemal pewna, że przynajmniej jednej wśród Bogów Starej Valyrii hołd o takim charakterze musiał przypaść do gustu. I nie wynikało to jedynie z jej dość swobodnej interpretacji niektórych nauk. Tak twierdzili nawet niektórzy kapłani, a kto kłóciłby się z ludźmi wiary? Nie była pewna jak zapatrywało się na obecne poczynania patronujące jej bóstwo, ale skoro jedyne trudności z oddychaniem wynikały z chwilowej zadyszki, chyba nie mogło mieć jej za złe odrobiny rozrywki tak doskonale splecionej z interesami. Doprawdy ostatnie czego byłoby trzeba to próby ograniczenia jej uciech, tym razem przez niewidzialne siły. Zaciekawiona odprowadziła go wzrokiem, gdy ruszył ku drzwiom, a powróciwszy został obdarzony szerokim uśmiechem. Ten może nie był do końca skierowany w stronę mężczyzny, a bardziej w kierunku wniesionego przezeń trunku, ale chyba nie można jej było mieć tego za złe. Bez wahania przyjęła podany kielich, biorąc z niego więcej niż tylko symboliczny łyk wina. Nim zwilżyła gardło sama nie była świadoma, jak spragnioną pozostawiły ją wcześniejsze aktywności. Zbyt była skupiona na innego rodzaju pragnieniu, odżywającym stopniowo ilekroć skupiała się na nagiej formie mężczyzny częstującego ją trunkiem. Wcale nie narzekałaby, gdyby właśnie w ten sposób przyszło jej spędzić wieczory w ciągu najbliższych lat życia, z drobnymi tylko różnicami w postaci płci czy ilości towarzyszy. Nie chciała myśleć o tym jak niewiele czasu pozostało na organizowanie sobie podobnych schadzek, którym prędzej czy później położyć miano kres. Nie próbowała się łudzić, że w ewentualnym małżeństwie będzie mieć równie dużo swobody co Aaron, choć może choć w kobietach wciąż jeszcze pozwolono by jej przebierać. Gotowa była już odpowiedzieć na zadane pytanie, zaprzeczyć własnemu zmęczeniu nawet, gdy jej ciało nieprzyzwyczajone było do dłuższego wysiłku. Nie dane jej jednak było sformułować wypowiedź. Słowa zamarły jej ustach, by następnie ustąpić miejsca niezwykle dziewczęcemu śmiechowi, który to zaraz stłumiła z pomocą własnej dłoni. Gdy ta w końcu odsunęła się na wargach kobiety znów gościł półuśmiech. - Jeszcze nie - odpowiedziała w końcu, kładąc nacisk na pierwsze słowo, wiedząc doskonale o ulotności tego stanu. - Dziękuję za troskę. Być może jego “troska” nie była zupełnie bezinteresowna, ale wciąż skłonna była docenić ten gest. Jej usta dołączyły do słów w podziękowaniu wpierw odnajdując jego wargi, by następnie zsunąć się ku szyi mężczyzny. Korzystając z faktu, że tym razem ona znalazła się na górze, a do tego pierwsze chwile zapomnienia były za nimi nie spieszyła się zbytnio. Jedynie jedna z jej dłoni przesuwająca się powoli w dół tułowia mężczyzny świadczyła o niechybnym powrocie do właściwej akcji.