Gaj cytrynowy
Wto Lip 02, 2019 10:25 pm Gaj cytrynowy
Mistrz Gry
Mistrz Gry
68
First topic message reminder :

Mieszcząca się w zachodniej części Dorne plantacja cytryn jest godnych podziwu rozmiarów. Ogromny teren przede wszystkim okupowany jest przez drzewa cytrusowe, które doglądane są przez jedną z rodzin. Dziedziczone jest z pokolenia na pokolenie.
Na terenie plantacji znajduje się kilka niewielkich domostw. Budynki różnią się wielkością, a ten najokazalszy przynależy do rodziny zajmującej się drzewami. Jest on pierwszym budynkiem, do jakiego można dotrzeć po przejechaniu długiej, głównej alejki. Wspomnianych ścieżek jest zdecydowanie więcej i z pewnością można by się pogubić w ciemnościach. Pozostałe budynki są przeznaczone dla gości i przejezdnych, a także dla pracowników, którzy od świtu do późnego popołudnia pracują i zbierają cytrusy.
Na tylnej części plantacji znajduje się strumień, z którego pociągnięte zostały kanały nawadniające.

Re: Gaj cytrynowy
Pon Lip 15, 2019 11:47 pm Re: Gaj cytrynowy
Gość
avatar
Gość
Nie było to niczym szokującym, że łaknął obecności kobiety - czy jako powierniczki tajemnic, jako słuchaczki zmartwień. Czy też kogoś, kto będzie emanował ciepłem i pogodą ducha. Meraud nie miała mściwej natury. Raczej nie posądzałaby się o nią. Godziny spędzone w towarzystwie Fowlera - teraz czy onegdaj - były dla niej ważne. Jak się rozgadywał to to doceniała i wsłuchiwała się z niemałą uwagą. Dzieliła się z nim swoimi problemami, odwzajemniając się za to, co słyszała od niego.
Ach, szkoduję. — Kiwnęła głową z całkowitym zrozumieniem młodej Morwenny. Raz nawet Myghalowi próbowała zobrazować ten ból. Bynajmniej nie błysnęła węglem po pergaminie, przygotowując mu mapę cierpienia. Jednakże wytłumaczyła mu całkiem prosto - iście po chłopsku! - jak to może przeszkadzać. Sądziła, że to zapamiętał, choć może już i umysł szwankuje po tylu zmianach w życiu? Uśmiechnęła się kwaśno.
Mogłaby przyznać, że Fowler wygląda co najmniej diabolicznie. Z tym rosnącym uśmiechem, kiedy jednocześnie pozbywał się wierzchniej warstwy swego odzienia. Obserwowała z zainteresowaniem, ale nie zmieniła swojej pozy, nie wykazując jakiejkolwiek gotowości czy niecnych planów. Te ponosiły ich często po umeblowaniu.
Wierzę, że tak też uczynisz. — Przytaknęła polubownie, nie śmiąc wątpić w to. W końcu doskonale wiedziała, że Myghal więcej czasu spędzał na polu ćwiczebnym, bitewnym, niż tych wszystkich organizowanych ucztach. Migał się i uciekał od towarzystwa.
Przechyliła głowę, uśmiechając się na jego gest. Rozcapierzyła lekko palce, jakby chcąc nimi objąć zarost Fowlera. Musnęła je jedynie opuszkami. Palce były zdobione skromną biżuterią. Nie miała potrzeby się obwieszać tym wszystkim tak, jak Lannisterowie chwalili się złotem. Przynajmniej z tego, co jej opowiadano, pamiętała.
Co cię raduje? Syn czy moja wiara?
Czasem bała się myśleć o przyszłości. Jakby niespodzianka, która mogła pojawić się od razu, miała być z tych niezadowalających. Gdzie trzeba było podziękować i pokazać swoją radość, choć tak naprawdę nie miało to nic z tym wspólnego.
Jeśli Fowler uwolniłby jej dłonie z uścisku, Mer wyciągnęłaby je do dubletu, który miał na sobie. Czy jak to się zwało. Niemniej, smukłymi palcami zaczęłaby bawić się nieco bezmyślnie wiązaniem, w którego pętle chowała knykcie.
Re: Gaj cytrynowy
Wto Lip 16, 2019 1:06 am Re: Gaj cytrynowy
Gość
avatar
Gość
Lekcje od Meraud były cenne i nie sposób się było z tym kłócić. Znała go już na tyle, aby wiedzieć kiedy nie ciągnąć tematu dalej. Często nie było sensu lub rodziło to niepotrzebne swary. Nigdy nie podniósł na nią ręki ani głosu, odbiegając w tym od wielu mężczyzn, których żony bądź kochanki skarżyły się na twardą rękę. Wysunął do przodu obutą nogę, ciemną cholewę znaczył wszędobylski dornijski kurz znad pustyni. Dotyk Meraud przyprawił go o gilgotki; poruszył wargami, brodą i zmarszczył nos. Jeden z pierścieni podarował niedługo po odnalezieniu, jako wyraz swojego oddania. Delikatny, a zarazem nieprzerywalny.

— Roderick, ty i twoja wiara we mnie — odpowiedział spoglądając na ich dłonie; wzrok podniósł na piegowatą twarz.
— Wiara jest ważna. Bez was wszystko byłoby prostsze, za proste. Płytkie jak górskie potoki. Dni wyglądałyby tak samo, noce. Od potyczki do potyczki, od swary do swary. Nie zmieniłaby tego nawet Arianne, byłaby jeszcze bardziej pokrzywdzona niż teraz. Dawniej odpowiadało mi takie życie, zagłuszanie twojej nieobecności obowiązkami i ciężką pracą... — mówił, a z każdym słowem głos stawał się cichszy.

Odjął od ust jej dłonie, pozwalając na wyswobodzenie. Obserwował ich ruch czujnie ale spokojnie. Nie czuł się zagrożony, choć w takiej chwili byłby bezbronny w obliczu ewentualności uzbrojonej w ostrze. Meraud jednak nie była mściwą niewiastą, prawda? Szelest materiału zastąpił ciszę po słowach, gdy męska dłoń przesunęła się ku zdobionemu zapięciu paska.
Rana z poprzedniego kwartału księżyca zdążyła się zagoić, nabawił się jej z winy nieoswojonego jastrzębia. Blizny, pęcherze i otarcia, nie było niczego czego Meraud nie widziała i nie opatrzyła.
Re: Gaj cytrynowy
Sob Lip 20, 2019 12:00 am Re: Gaj cytrynowy
Gość
avatar
Gość
Wymiana podarunków miała miejsce już parę lat temu. Tak subtelnych i delikatnych, ale nacechowanych emocją czy pamięcią, która pojawiała się po każdym zerknięciu na przedmiot. Pierścień był jednym z licznych w kolekcji Meraud, a wciąż docenianym i zadbanym. Szanowała takie drobiazgi, mimo że wiedziała, że gdyby chciała - mogłaby zamówić kolejne. Nie o to w tym chodziło.
Jej dłonie zdecydowanie się różniły od jego. Drobniejsze, smuklejsze. Skóra była delikatniejsza, choć gdzieniegdzie pojawił się twardszy naskórek. Były zadbane i nie nosiły żadnych blizn czy znamion - pomijając piegi, których kilka śladów tu i ówdzie zdążyło się napatoczyć.
Wysłuchała jego monologu. Była gotowa nawet zaprzeczyć i zakazać mu milczenia, gdy ściszał swój głos. Przeczuwała, że ponownie zamilknie, choć nie widziała takiej potrzeby. Myghal przy niej mógł się rozgadywać i nie miała nic przeciwko temu.
Podnosiły ją na duchu słowa, które wypowiedział. Radowało ją to, że nie wyparł się swojego pierworodnego wtedy, a i teraz sam dbał o kontakt i obecność w jego życiu. Często można było spotkać się z niezadowoleniem, które spowodowane było nieobecności partnera - zwykle spowodowane zobowiązaniami wobec rodu czy tym podobne. Cieszyła ją jego wiara i zaufanie. Że przyjął i zaakceptował syna, choć minęło tyle lat od ich spotkania. W końcu wyjazd z Dorne był nieoczekiwany, niechciany i jakże przykry. Dla obu stron. Po tym wszystkim pozostała gorycz, teraz głęboko skryta, pomniejsza niż wtedy, gdy większość spraw została wyjaśniona.
Powinieneś pamiętać, iż wiara bywa zgubna. Podobnież nadzieja. — Odparła, napierając palcami na jego dłonie, jakby próbowała znaleźć kolejne zgrubienia przez sam dotyk. Sceptycyzm, jaki pojawiał się u Meraud, towarzyszył jej od jakiegoś czasu. Ostatnio się wzmocnił i pozostało liczyć jedynie na to, że i to kiedyś pójdzie w niepamięć. — Widzę. — Spojrzeniem wskazała na ręce. Łatwo było zauważyć, ile czasu poświęcał walce i treningom. Na spracowanych dłoniach można było wyłapać liczne żyły czy przebarwienia, które pozostały.
Teraz jednak nie odpowiada ci to? Nie udaje ci się zagłuszać czy nie chcesz?
Mimo że w pierwszej chwili - gdy dowiedziała się o nieszczególnie przyjemnej dla niej nowinie - miała ochotę ubarwić skórę i strój Fowlera szkarłatem, tak teraz nic nie groziło z jej strony. Nic fizycznego. Psychicznie zdążyła już spowodować ból swoim żalem. Czuła się w pełni usprawiedliwiona. Według siebie.
Nie poruszyła palcami, obserwując oblicze Myghala. Jak oczami świdrował od jej twarzy na dekolt i talię, gdzie był pasek. Nie zareagowała, gdy sięgnął ręką do zdobionej skóry. Nie wznowiła rozwiązywania jego kaftana, kładąc rękę na jego dłoniach.
Nie. Nie dziś. — Pokręciła głową, wzmacniając tym samym swoje postanowienie.
Ponownie palcami rozplątywała wiązanie, uwalniając męskie ramię od uścisku.
Re: Gaj cytrynowy
Pon Lip 22, 2019 6:11 pm Re: Gaj cytrynowy
Gość
avatar
Gość
Pierwsze podarunki były próbą wynagrodzenia Meraud lat rozłąki oraz sytuacji w jakiej się znalazła. Mężczyznom łatwo wybaczano błędy młodości. Błędy dla których znaleziono nazwę. Bękarty. Jako niezamężna panna z dzieckiem, Mera traciła o wiele więcej niż on. Z ulgą przyjął fakt iż nadal nie tylko chciała z nim rozmawiać ale i obcować. Czas nie pozbawił ich uczuć, być może jedynie je umocnił.
Było w tym trochę uporu, który charakteryzował się koniecznością postawienia na swoim. Swoisty bunt.
Nie znalazł odpowiednich słów wtedy i nie znalazłby teraz. Musiało minąć trochę czasu nim podarunki zmieniły swoje przeznaczenie. Oboje uczyli się ufać sobie nawzajem i sprawiać przyjemności.
Nigdy nie unikał odpowiedzialności, dlatego nie zamierzał się wypierać jej i Rodericka. Chciał zapewnić im przede wszystkim bezpieczeństwo.
— Już mi to nie wystarcza — zdobył się na wyznanie, spoglądając w oczy lady Dayne. Musnął palcami jej policzek, docierając do kącika ust po czym opuścił rękę.
Czasami należało baczyć na słowa, lecz w tej chwili chciał aby nadal wierzyła w to, że jest pożądana i chciana. Nie odsyłał jej, ani nie wyrzekał się Rodericka na rzecz kolejnego potomstwa, zrodzonego tym razem z małżeńskiego łoża.
Przyjrzał się jej uważnie, gdy wstrzymała pracowite dłonie. Zamierzał się odezwać, ale w ostateczności milczał i tak też w milczeniu obserwował poczynania Meraud. Rozmyślał o tym co sobie w tej chwili myślała.
Czy aby na pewno ominęła go kara za ponure wieści, jakie do niej dotarły?
Re: Gaj cytrynowy
Pon Lip 22, 2019 6:35 pm Re: Gaj cytrynowy
Gość
avatar
Gość
Błędy młodości dość boleśnie odbiły się na Meraud, jeśli chodziło o całą jej sytuację. Nie przyczyniło się jednak do potulniejszego podejścia. Wszystko to było powtarzane w myślach i wspomnieniach, i jakoś nie żałowała tego, co zrobiła sprzed laty.
Skąd takie stwierdzenie? — trudno było ukryć uśmiech, który pojawił się na jej twarzy. Takie słowa i uwagi zawsze łechtały i polepszały jej samopoczucie. Nie miała zamiaru tego skrywać. Wiedziała, że nie musi zważać na słowa, myśli przy Myghalu. Po takim czasie zdążyli już poznać swoje opinie w różnych sprawach. Całe szczęście nie skończyło się to brakiem kontaktu, bo jedna ze stron nie mogła pogodzić się z poglądami drugiej.
Próbowałeś innych metod?
Jej ciekawość niekiedy mogła być dla niego przekleństwem. Dopytująca, chcąca wiedzieć, zebrać informacje. Czasem nie odpuszczała, czasem - zgodnie z nim - odpowiadała sobie sama, czekając jednocześnie na potwierdzenie. Wszystko to wypracowane podczas oficjalnych i nieoficjalnych spotkań, na których poświęcali mnóstwo uwagi ze wzajemnością.
Patrzyła na jego dłonie, czując palący wzrok Fowlera na sobie. Nie podnosiła głowy, a część luźniejszych kosmyków opadła na jej czoło czy też przy uszach. Mer wiodła opuszkami palców po jego rękach, pozwalając sobie na wytypowanie ścieżki. W milczeniu, w ciszy, która od czasu do czasu potrafiła być ciężka, wręcz przytłaczająca.
Jakie myśli zaprzątają twój umysł?
Zapytała, podnosząc głowę. Zabrała jedną z dłoni, aby zsunąć ze stóp obuwie. Bezwstydnie przy tym odsłoniła kostkę! Chciała zmienić przy okazji pozycję, podwijając jedną z nóg i siadając w ten sposób na brzegu łoża.
Re: Gaj cytrynowy
Wto Lip 23, 2019 11:03 am Re: Gaj cytrynowy
Gość
avatar
Gość
Relacja z Meraud wymuszała na nim pewną uległość, jeśli mowa już o poglądach. Ścierali się jak każdy inny, ale oboje za bardzo siebie potrzebowali żeby poróżnić się przez błahe i nieważne sprawy.
Do pytań i dopytywań z jej strony zdążył przywyknąć. Jeszcze za czasów, gdy była smarkulą musiał mierzyć się z bezmiarem pytań. Nic się pod tym względem nie zmieniło.
— A jakie są inne metody, Mer? — zapytał, zdrabniając imię. Czy miała na myśli inną niewiastę? Wielu zagłuszało sumienie sporą ilością wizyt w przybytkach o wątpliwej reputacji. Myghal uciekał w obowiązki jakie roztaczało przed nim dziedzictwo Skyreach.
Meraud musiała znosić jego spojrzenie, bowiem nie spuszczał wzroku z jej twarzy i rąk. Śledził to wszystko z zainteresowaniem oraz z rosnącym oczekiwaniem.
— Hm — mruknął gardłowo, by odpowiedzieć po dłuższej chwili. — Myślę o twoich zamiarach.
Wzrok powędrował do bladej kostki, upstrzonej drobnym pieprzykiem. Musnął ją palcami, powracając do kontaktu wzrokowego z Dayne.
— Czy to kara? — zapytał, podejrzewając kobietę o wysublimowaną grę. Nie lubił, gdy robiono z niego głupca. A oto było łatwo w kontaktach białogłowymi. Szczególnie tak inteligentnymi i przewrotnymi jak lady Dayne. Jeśli miała go ukarać to wolałby przyjąć karę od razu.
Re: Gaj cytrynowy
Wto Lip 23, 2019 5:02 pm Re: Gaj cytrynowy
Gość
avatar
Gość
Nie mam pojęcia. Stąd ciebie pytam — odpowiedziała szczerze. Raczej nie brała pod uwagę, że Myghal - chcąc zająć umysł i ciało czym innym - skierowałby swe kroki do zamtuza. Nie chciałaby o tym myśleć i się martwić czy już przygotowywać kolejną porcję żalu. Mogłaby się tego spodziewać, bo zapewne niejeden zawędrował w te strony. Tylko że to nie pasowało jej do Fowlera.
Uśmiechnęła się na jego zamyśloną odpowiedź. Nie przesunęła kończyny, gdy raczył jej dotknąć! Była już do tego przyzwyczajona, że zawsze sięgał do jej kostek. Najwidoczniej tak bardzo podobała mu się kolorystyka, na co Meraud nie miała zamiaru narzekać.
Uniosła z wolna spojrzenie na swojego towarzysza.
Kara? Z mojej strony? Skądże — jej ton był nieco przekorny. Podobnie jak uśmiech, który pojawił się na jej twarzy. Zdając jednak sobie sprawę z tego, że lord Fowler nieszczególnie podzieli jej rozbawienie, Dayne odchrząknęła i przeniosła ciężar na jedną rękę. Tym samym nachyliła się ku Myghalowi.
Jak sądzisz? Czy przyczyniłeś się do czegoś, że teraz powinieneś odbyć karę? Zasłużyłeś sobie na to? — zagadnęła, bo lubiła to robić. Palce wolnej ręki ponownie sięgnęły do jego brody. I wodziły po żuchwie aż do warg przez rudy, drażniący czasem, zarost.
Była ciekawa jego reakcji. Może się oburzy i żachnie na jej słowa, nie odpowiadając nic, a może zareaguje jakoś szczególnie i zwróci jej uwagę? Mer nie odsunęła się od mężczyzny, wsłuchując się w ciszę przerywaną ich oddechami.
Re: Gaj cytrynowy
Czw Lip 25, 2019 11:19 am Re: Gaj cytrynowy
Gość
avatar
Gość
Zmarszczki na czole się pogłębiły. Uczuciowe pogawędki często zbijały go z pantałyku i nie wiedział co odpowiedzieć, żeby było dobrze. Nie znał innych metod poza ciężkim wysiłkiem fizycznym. Zmęczony człowiek nie tracił czasu na dręczenie się tym co było, mogło być i jest. Nawet najlepsza kurwa w całym Westeros nie byłaby w stanie sprawić tego w czym dobra była jedynie Meraud.
Zmrużył nieznacznie oczy wyczuwając doskonale przekorny ton. Miała rację, nie wyglądał na takiego co podzieli rozbawienie. Temat go męczył jak czkawka.
— Nie igraj ze mną kobieto — żachnął się niecierpliwie, poruszył głową przez co dłoń kobiety opadła na ramię.
— Od razu rzeknij to co należy, nie mam chęci na zagadki — zawsze wolał prawdę od kłamstwa, od udawania, że wszystko jest w porządku, a tak naprawdę krył się za wszystkim żal.
— Mam zostać czy powrócić do Skyreach? — zapytał, przypatrując się jej z uwagą. Była blisko i mógł sięgnąć z łatwością do jej ust, dotknąć włosów i kibici. Mógłby wziąć co tylko chciał.
Doskonale zdawał sobie sprawę z roszczeń i pretensji, nie odmawiał Meraud prawa do nich. Popełnił liczne błędy na które istniało ładne określenie - zaniedbanie.
Re: Gaj cytrynowy
Czw Lip 25, 2019 10:25 pm Re: Gaj cytrynowy
Gość
avatar
Gość
Przyzwyczajona do jego zachowań i reakcji, nie była zaszokowana jego żachnięciem. W wyrazie niezadowolenia zmarszczyła nos; uwidoczniły się przy tym zmarszczki, które również miała w posiadaniu. Niewiele brakowało, żeby go przedrzeźniła niczym nieznośna smarkula, jednak dobrze wiedziała, że Myghal znowu by się żachnął i swym nosem zaczął sufitu tykać, tak by go zadzierał.
Nie ma tyle czasu, żebym zaczęła opowiadać, co trzeba, a co nie, mężczyzno — odparła, patrząc jak się od niej odsuwa. Nie było to miłe, ale nie ubolewała nad tym przesadnie.
Meraud nie zabrała ręki, trzymając ją na jego ramieniu. Swobodnie paliczkami mogła sięgnąć do jego szyi i wodzić po niej swobodnie. Ot, jakby do niej należała. W jakiś sposób w końcu tak było.
Teraz to ona się żachnęła na jego pytanie.
Absurdalne — Mer przesunęła palcami po jego szczęce. — Masz zostać. Gdybym nie chciała cię widzieć i spędzić z tobą czasu to przyjechałabym z tobą tutaj, czyż nie? Zignorowałabym twoją obecność u podnóży Starfall, aż sam byś zawrócił z obowiązku — wróciła dłońmi i uwagą do jego ramion i wiązań na nich. Rozsupływała je, zmniejszając uścisk materiału, który można było odłożyć na bok. — Zatem, pozostaniemy dzisiaj tutaj — zdecydowała, wychodząc mu naprzeciw z pocałunkiem. Krótkim, acz wystarczającym.
W końcu Meraud sama nie chciałaby - będąc na jego miejscu - żeby ktoś się tak bawił. Jeśli nie chciałaby się z nim spotkać, to najpewniej służka już dawno poinformowałaby Myghala o takiej decyzji. To, że zeszłym razem nie dała żadnej informacji było spowodowane złością, w pełni usprawiedliwioną. Tak, to dotychczas otrzymywał odpowiedź.
Re: Gaj cytrynowy
Nie Lip 28, 2019 2:34 pm Re: Gaj cytrynowy
Gość
avatar
Gość
Nie odwracał wzroku, bez względu na ponowne poruszenie tematu z początku ich spotkania. Brak obecności Meraud na poprzedniej schadzce zrodził w nim niepokój większy niż odczuwał przed każdą z większych potyczek w swoim życiu. Powtórka zmusiłaby go do podjęcia środków, które wystawiłyby ich tajemnicę na światło dzienne. Trudno spodziewać się po Myghalu gwałtowności jeśli znało się go wystarczająco długo, lecz nie można było wykluczyć iż pewnego dnia postawi wszystko na szalę, oddając się namiętnościom. Wszakże był tylko człowiekiem, puchem marnym podatnym na pokusy.
Pozwalał lady na dotyk, delikatne i swobodne pieszczoty wsłuchując się w jej każde słowo jakie padło z zaróżowionych ust. Jego same wygięły się w uśmiechu pełnym zadowolenia. Takiej odpowiedzi oczekiwał. Pomógł jej w oswobodzeniu torsu z hebanowego kaftana, pozwalając na krótki pocałunek, który chętniej by przedłużył.
— Dobrze. Wiedz jednak, iż kiedykolwiek porzucisz mnie na pastwę domysłów lub odmówisz spotkania, to wedrę się do Starfall siłą, choćby miano nasłać na mnie całą Galaktyczną Gwiezdną Straż i zamknąć w lochu — powiedział z determinacją w spojrzeniu i spokojem w głosie. Miała pewność, że tak by zrobił. Nie odpuścił, ryzykując wszystkim. Dłoń musnęła policzek i brodę.
Zza małego okienka usłyszeli głos Cahira, który informował o pójściu za potrzebą. Towarzyszył temu damski chichot jednej z pracownic cytrusowego gaju.
Re: Gaj cytrynowy
Nie Lip 28, 2019 3:10 pm Re: Gaj cytrynowy
Gość
avatar
Gość
Niemalże odruchowo złożyła kaftan i położyła go gdzieś na boku. Nie trudziła się celowaniem na stojący kufer, aby materiał wylądował przy pozostałych fragmentach odzienia i ekwipunku Fowlera. Za to mogła przesunąć dłońmi po jego ramionach skrytych pod cienką, ciemną koszulą. Nawet i na niej znalazło się wiązanie, na wysokości torsu. Zahaczyła o nie, ale nie rozplątała.
Zaśmiała się. Bynajmniej nie w zamiarze obrażenia Myghala. Prędzej pewnego onieśmielenia taką deklaracją. Nie, żeby było to coś, czego nie spodziewałaby się po Fowlerze. Mimo wszystko jednak dobrze było od czasu do czasu usłyszeć taki skryty komplement, który potrafiła pojąć.
Dobrze, że mówisz o odmowie spotkania, a nie jakiejkolwiek. Nie wiem czy mury Starfall zniosłyby wielokrotny szturm z twojej strony — posłała mu delikatny uśmiech, gładząc dłonią jego pierś. Zabrała w końcu rękę, umiejscawiając ją między ich ciałami, na posłaniu.
W lochu nie byłoby tak źle. Zakładam, że na pewno chłodniej niż teraz na zewnątrz, jakby tak przemierzyć pustynię. Sądzę jednak, że pomogłabym ci w ucieczce — zniżyła swój ton do konspiracyjnego szeptu, opierając brodę na jego ręce.
Zlękła się - co Myghal wyczuł - gdy usłyszała głos Cahira. Nic nie odpowiedziała, pozostawiając to Fowlerowi. O ile miał zamiar w jakikolwiek sposób zareagować na informację ze strony druha.
Ach, sądziłam, żeś sam zawędrował pod Starfall. Domniemam, że Cahir trzymał się z dala na kilkadziesiąt metrów i dopiero teraz zajechał? — zagadnęła. Nie widziała wcześniej mężczyzny, ale nie była tym zdziwiona. W końcu potrafił się dobrze ukryć!
Meraud pozwoliła sobie na to, aby wesprzeć się o bark Myghala swoim ramieniem.
Re: Gaj cytrynowy
Nie Lip 28, 2019 9:07 pm Re: Gaj cytrynowy
Gość
avatar
Gość
Nie przykuwał uwagi do ubioru, więc zabrudzenie na kaftanie nie sprawiłoby większej przykrości. Wcale to nie oznaczało, że hołubił brud i nieporządek. Spuścił wzrok uśmiechając się nieśmiało na wybuch radości Meraud. Odkąd się poznali, takie chwile wywoływały w nim ten brak pewności siebie o który trudno go posądzić na co dzień.
— Nie dworuj ze mnie — mruknął, choć nie wyglądał na złego ani też nie podejrzewał lady Dayne o złośliwość. Podniósł na nią szaroniebieskie oczy w których igrać zaczęły cienie sprzyjające hultajskim skojarzeniom.
— Byłbym rad z niewielkiej pomocy, a i towarzystwa tak pięknej i dzielnej niewiasty bym pragnął — powiedział cicho. W przeciwieństwie do niej, nie wystraszył się dobrze znanego głosu. Objął ją chwilowo ramieniem i wstał podchodząc do okienka.
— Pozostawał w tyle, żebym miał pewność iż nikt nas nie śledzi — odpowiedział pokrótce. Zamknął niewielką okiennicę i powrócił do Meraud, ściągając w drodze ciemną koszulę. Ukazał tym samym tors pokryty bliznami. W izbie panował półmrok.
— Zresztą uwielbia tutejsze dziewki — dodał z westchnięciem, zajmując z powrotem miejsce obok Dayne. Jeśli było za ciemno, bez problemu mogła przeszukać kredens w którym pochowano kilka zapasowych świec. Przez twarz Myghala przeszedł grymas bólu kiedy się poruszył. Jedna z pamiątek zdobytych w pojedynku lubiła o sobie przypominać w różnych momentach. Opatrzona przez Meraud dosyć szybko, nie zamieniła się w ropiejącą ranę.
Re: Gaj cytrynowy
Nie Lip 28, 2019 10:48 pm Re: Gaj cytrynowy
Gość
avatar
Gość
Miejmy jednak nadzieję, że nie dojdzie do takiej sytuacji, abym była zmuszona ratować cię z opresji. Mimo to, nie ukrywam, że jest to całkiem kusząca wizja — powiedziała Meraud, pewniejsza po zuchwałym komentarzu i spojrzeniu Myghali. Tak się ośmielali w ten sposób. Wzajemnie! Nie wiedziała, co prawda, czy czasem jego druh nie ma na niego wpływu.
Półmrok, póki co, jej nie przeszkadzał. Na szczęście jeszcze tak ciemno nie było, żeby musiała pędem sięgać po dodatkowe świece. Niedługo zajdzie taka potrzeba i wtedy dopiero wyciągnie woski, aby je rozpalić. Jedynie co zrobiła, to podniosła się i wyciągnęła je na wierzch, aby były w zasięgu ręki.
Nie ma dość? — pytała, oczywiście, o ich schadzki. W końcu Myghal ufał mu na tyle, żeby go wtajemniczyć w to wszystko. Nie męczyło go te pilnowanie i strzeżenie budynku, stanie niekiedy po kilka godzin, bo Fowler potrzebował czasu dla siebie? Z pewnością było to miłe z jego strony. Jednocześnie kobieta zastanawiała się czy był obecny także w chwili, kiedy Mygh nie doczekał się jej obecności?
W to nie wątpię, mój miły — skomentowała polubownie. Obserwowała, jak woj siada z powrotem na łóżku. Dostrzegła grymas, który pojawił się na jego obliczu. Nie raz i nie dwa. Wystarczyło nieodpowiednio się ułożyć, omyłkowo nacisnąć i już mogła spowodować kolejną falę bólu. Zdarzyło jej się to, za co potem przepraszała, niemalże spanikowana!
Dobrze się goi — nachyliła się nad jego torsem, przyglądając się jednemu z najświeższych nabytków przy ostatniej walce. To również opatrzyła. Uważnie!
Re: Gaj cytrynowy
Pon Lip 29, 2019 12:20 am Re: Gaj cytrynowy
Gość
avatar
Gość
— Ktoś kiedyś utrze ci tego nosa — stwierdził z udawaną rezygnacją. Silne kobiety bywały uciążliwe i momentami żałował, że Dorne jest liberalne pod względem ich praw. O ile Meraud miłował, tak u innych przedstawicielek płci pięknej nadętość połączona z rzekomym sprytem wywoływała w nim irytację i podsycała gniew. Był zwolennikiem tradycyjnych ról. Obawiał się, że cięty język Mery sprowadzi na nią kiedyś katastrofę, obawiał się tego również przy Morwennie, która odziedziczyła energiczność po swoim nikczemnym ojcu.
— A czego mieć tu dość? Nie skarży się, pojedzie, rozrusza stare kości. Zje, dziewkę wychędoży. Nie lubi zbyt długo siedzieć w jednym miejscu, nosi go — wyjaśniał. Miał w Cahirze prawdziwego druha. Lepszego nie mógł sobie wymarzyć. Oddaliby za siebie życie. Lubił Meraud i był za ich sprawą. Myghal bardzo by się zdziwił słysząc jakąkolwiek skargę z ust przyjaciela.
— To dobrze — stwierdził z typową dla siebie prostotą — Czasami jeszcze boli, a to gdzie indziej zaboli... Ale pijam zioła, które zaleciłaś.
Mieszanki bywały okropne w smaku i na początku odmawiał ich wypijania, co z kolei powodowało sprzeczki między nimi. Potrafił być uparty, kapryśny niczym dziecko, które chce postawić na swoim. Odsunął ją od siebie delikatnie, tylko po to aby się pochylić i zdjąć buty. Skrzywił się lekko i poprawił na łóżku.
Re: Gaj cytrynowy
Pon Lip 29, 2019 12:45 am Re: Gaj cytrynowy
Gość
avatar
Gość
Pozostawało mieć nadzieję, że utarcie nosa nie będzie tak bolesne, gdyż to zostanie spowodowane przez Myghala. Meraud osobiście uważała, że aż tak ciętego języka nie miała, ale jednocześnie mogłaby się o to wykłócać z Fowlerem. Marnowaliby przy tym czas, który spędzają razem, ale zapewne musiałaby postawić na swoim, choć - paradoksalnie - udowadniałaby mężczyźnie to, o czym mówił.
Lordzie Fowler — zaperzyła się, pozwalając sobie na uszczypnięcie mężczyzny w losowym miejscu. — Cóż to za słownictwo przy nadobnej damie? — skromnością nie grzeszyła, co to, to nie! — Pojmuję, że to rzecz naturalna i najzwyklejsza, jak słońce o poranku i zmierzch przed nocą, ale życzyłabym sobie opamiętania — parsknęła, przy ostatnich słowach ledwo zachowując powagę. Niekiedy zachowywała się iście dziecinnie. Nie tak, jak powinna. Wiedziała jednak, że Myghal nie będzie jej oceniał. Zwłaszcza gdy znajdowali się sami w pomieszczeniu. Inaczej sprawa miała się przy ewentualnych świadkach. Osoby postronne mogły wiele zauważyć, wiele wygadać i wymyślić, ubarwiając całą historię. Sam zainteresowany wiedział, że Dayne potrafiła zachować się odpowiednio, czasem aż zbyt teatralnie, kiedy trzeba było pilnować się z etykietą.
Jest dobrym przyjacielem.
Meraud obserwowała tors Myghala jeszcze przez chwilę. Zanim została odsunięta, bo obuwie okazało się w jednym momencie ważniejsze od niej samej. Przyjrzała się jego plecom, patrząc na ślady po walkach i treningach. Wiele tego było, nosił w końcu znamiona, które wskazywały na rodzaj ran.
Liczę więc, że za niedługo wszystko będzie w jak najlepszym porządku. Jeśli jednak coś by nie pomagało lub szkodziło to zawsze możesz poprosić maestera o poradę i zbadanie — wspomniała, poważniejąc.
Dayne zerknęła w stronę zamkniętej okiennicy. Następnie też na Myghala. Uniosła się, żeby zapalić jedną świeczkę, którą umieściła na metalowej płytce. Światło dawała znikome, ledwo płomień tańcował na ścianie za kufrem.
Przysunęła się do Fowlera, nachylając nad jego osobą. Przycupnęła na łożu, mogąc przyjrzeć się jego tułowiu i naburmuszonemu obliczu.
Rozmawiali spokojnie, choć czasem ten spokój przerywało rozbawienie. Liche, ale wciąż obecne! Do czasu, kiedy Dayne nie zdecydowała się sięgnąć po miecz woja, aby sprawdzić! Co pokrywało się ze słabnącym w izbie światłem.

/ ZT x2
Re: Gaj cytrynowy
Sponsored content

Skocz do: