Karczma "Smocza Paszcza"
Sob Lip 27, 2019 8:51 pm Karczma "Smocza Paszcza"
Mistrz Gry
Mistrz Gry
68
First topic message reminder :

Niewielka, ale zawsze zapełniona po brzegi tawerna ulokowana jest w pobliżu Cechu Alchemików, przez co mawia się, iż najczęściej pijanym tu trunkiem są ich szczyny. Nie jest to miejsce przeznaczone dla szlachetnie urodzonych – przynajmniej tych, którzy obnoszą się ze swoim pochodzeniem i nie mają dość siły w pięściach, żeby się obronić – a tym bardziej nikt o zdrowych zmysłach nie sprowadziłby tu kobiety. Karczma jest miejscem, w którym gromadzą się najciemniejsze męty Królewskiej Przystani; mawia się, że można wynająć tu truciciela, mordercę, złodzieja i niejednokrotnie jest to jedna osoba łącząca wszystkie te cechy. Serwowany w Paszczy alkohol ma wątpliwą jakość, a jedzenie niejednego doprowadziło na granicę śmierci.

Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Pon Sie 05, 2019 9:54 pm Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Gość
avatar
Gość
Fakt, Manderly, żyjąc po przeciwległej stronie kontynentu, nie musieli obawiać się grabieży ze strony Żelaznych Ludzi. Ich poddani nie byli bowiem mordowani, a majątek nie był rozkradany – wyspiarze musieliby opłynąć całe Westeros dookoła, aby tego dokonywać, co było dla nich najzwyczajniej w świecie nieopłacalne. Niemniej jednak rody z zachodu Północy również prowadzili interesy z Białym Portem, a grabieżcze napady sprawiały, iż wymiana dóbr mogła przebiegać mniej efektywnie. Jak też wiadomo, Manderly starali się wetknąć nos w każdą sprawę, która pośrednio lub bezpośrednio dotyczyła ich interesów.
     Aaron wzruszył ramionami, widząc że Mormont sam nie był pewien, kto dokładnie grabił jego włości. Manderly zawsze myślał, że nietrudno zauważyć z daleka żółtego krakena na czerni żagli drakkarów Greyjoyów, lecz mógł się mylić. Poza tym Wyspy zamieszkiwane były przez inne klany, chlubiące się inną symboliką od swych seniorów.
     – Tak czy inaczej Północ powinna się tym bardziej zainteresować. Piraci – Żelaźni czy nie Żelaźni – nigdy nie sprzyjają interesom.
     Z kolei Glover zaświadczał, jakoby już nawet nie pamiętał, kiedy słyszał ostatni raz o grabieżach. Sytuacja na zachodzie wydawała się bardziej skomplikowana, niż Aaronowi mogło się wydawać. Pociągnął łyk z kufla i nachylił się nad stołem w kierunku swoich rozmówców.
     – A tak między nami, panowie lordowie – hyk! cholerna czkawka... – mój pan ojciec wspominał coś o rozmowach handlowych z waszą częścią Północy, więc dobrze byłoby widzieć sytuację z rabunkami na tyle jasno i klarownie, by móc im przeciwdziałać – czyżby powiedział za dużo? Prędzej czy później i tak miało do tego dojść, a niech panowie Mormont i Glover głowią się teraz, jaki też pomysł mógł wypaść Manderlym spod ich trytońskich ogonów.
Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Pon Sie 05, 2019 10:19 pm Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Gość
avatar
Gość
Prudence akurat nigdy nie bała się brać tego, na co miała w danej chwili ochotę. Mogła sobie pozwolić na wiele rzeczy i raczej nie miała problemu z korzystaniem z tego.
- Ja zawsze dostaję to, na co mam ochotę. Radzę zapamiętać. - Podkreśliła to dosyć stanowczym tonem. Z jej twarzy jednak nie schodził uśmiech, nie wiadomo, czy był spowodowany dobrym humorem, czy powolnym upojeniem alkoholowym. Upiła więc żeby przypadkiem nie otrzeźwieć spory łyk z kufla.
- Żelaźni jak to żelaźni, ciągle coś grabią, raczej nigdy się to nie zmieni, taka ich natura. - Odparła jakoś bez większego entuzjazmu. Trzeba było się do tego przyzwyczaić, no bo w jaki sposób mięliby im zapobiegać. To jakby zabronić rybie pływać, czy ptakom latać.
- No bracie, czyli nic nowego. - Rzekła słysząc słowa brata, który najwyraźniej nie do końca rozumiał, co miała na myśli. Słuchała opowieści brata z uwagą i twierdząco kiwała głową. Coraz bardziej utwierdzała się, że należałoby z tym wszystkim zrobić porządek. Gdyby nie alkohol pewnie nie brałaby tak do siebie gadania brata, była przyzwyczajona do jego marudzenia w tej chwili jednak to wszystko brzmiało bardzo przekonywająco.
- No tak Lordzie Manderly, bo interesy są najważniejsze, co tam życie niewinnych osób. - Rzekła z przekąsem i posłała Aaronowi złośliwe spojrzenie. Ona akurat należała do tych osób, które naprawdę przejmowały się losem swoich poddanych, od tego byli, żeby zapewnić im bezpieczeństwo. No, ale cóż tam mógł wiedzieć ten tryton. Grunt, że jego ziemie był bezpieczne. Prudence słuchała, co tam jeszcze mądrego miał do powiedzenia. Bardzo wyraźne PANOWIE LORDOWIE spowodowało, że posłała Aaronowi chłodne spojrzenie i jednym haustem wypiła zawartość swojego kufla, jakże mógł ją tak zlekceważyć.



Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Pon Sie 05, 2019 10:55 pm Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Gość
avatar
Gość
Glover zaczął się przysłuchiwać bardziej ich opowieściom, wyglądało na to że niedawno jakiś atak był u Mormontów. Po przysłuchiwaniu tego usłyszał jak Mormontówna stwierdziła że ZAWSZE dostaje to czego pragnie. Uśmiechnął się, wiedząc że nikt nie dostaje tego czego dokładnie pragnie. Tak to już było. Świat nie był doskonały. Co najwyżej można było go zagiąć na tyle aby być szczęśliwym z tego co się ma. Sączył przy tym powolutku piwko. Manderly stwierdził że północ powinna się tym zainteresować jednak wiedział swoje doskonale, zawsze było tak że ostatecznie reagowała tylko gdy ci byli gdzieś, a z racji zazwyczaj małych krótkich napadów nie było zbytnio dowodów czy też metody aby łapać sprawców. Dlatego też miał i na to plan. Z planami było jednak tak że nie zawsze wychodziły, choć Glover sam starał się wykluczyć wszystkie bezsensy z swoich. Plan miał prosty, nieco ufortyfikować większe osady, zwykła palisada z kilkoma wieżami wykluczała byle bandytów czy też mniejszą załogę. Podczas gdy większe ataki łatwiej było by wypatrzyć. Co ułatwiło by kilka ambon na nabrzeżu. Umożliwiając ostrzeżenie swoich zanim tamci wylądują, w ostateczności można by nawet mniejszy gród grożący upadkiem spalić i opuścić nie oddając przeciwnikowi. Wszystko to wymagało jednak organizacji, zaufania, zjednoczenia. Dlatego tez nie było wykonalne z pozycji jaką miał. Takie grody były by w stanie wystawić swoich ludzi którzy w razie rozkazu mogli by ruszyć do walki z najeźdźca niczym naprawdę małe rody chorąże. Była też kwestia gór i zimy. Sprawiała ona że miał jeszcze bardziej wyrafinowany plan. Sprawiło to że odpowiedział Manderliemu.
- Mam pewne plany, jak ukrócić zbójectwo. Jednak co do handlu niezmiennie można by spławić drewno do was, w zamian za pieniądze, jedzenie czy też inne towary które mogły by być potrzebne w moim regionie. Choć i skór zaprawionych solą morską u nas dostatek. -
Wytłumaczył nie zajmując się kobietą która mogła poczuć się nieco porzucona mimo że spoczywała na kolanach Glovera.
Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Wto Sie 06, 2019 8:34 am Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Gość
avatar
Gość
- My nie siejemy, tak brzmi ich dewiza, Prudence. Jedyne, co potrafią, to żerować na innych, jak chędożone pijawki. - zwrócił się do siostry, która dzielnie dotrzymywała mu towarzystwa w tempie spożywania trunków. Duncan miał jednak przewagę wieku i doświadczenia, nad młodszą Niedźwiedzicą. - A Manderly dobrze mówi, handel jest niezbędny, zarówno dla tych najniżej urodzonych, jak i dla tych wyżej. Według mnie, najprościej to byłoby spuścić trochę krwi z tych pirackich ścierw i po sprawie. - rzekł spokojnie, wpatrując się w zawartość kufla.

- Niedźwiedzia Wyspa, jak wiecie, obfituje w drewno, mięso, futra, łowione ryby i niedźwiedzie. - dodał wesołym tonem, bo i jemu alkohol powoli zaczynała dawać się we znaki. Ale zanim będzie naprawdę pijany, jeszcze parę kolejek minie... a do niebezpiecznego limitu czterdziestu nocy jeszcze bardzo, bardzo daleko. - Jeno te chędożone Krakeny i inni piraci nam przeszkadzają, tfu. Niektórzy z naszych ludzi boją się wypływać daleko, więc wszystko leży i czeka na bezpieczniejsze czasy... a teraz jeszcze, po tej zasadzce, coraz większy lęk na nich pada. No, ale nie cofniemy się. Tu jesteśmy, tu stoimy, tu będziemy trwać! - zakończył podniesionym głosem, niemalże wykrzykując rodową dewizę Mormontów. I uniósł kufel do ust, żłopiąc ciemne ale i rozlewając je nieznacznie po brodzie. Odstawił puste naczynie, stłumił beknięcie i otarł rękawem usta, zadowolony.

Po raz wtóry tor rozmowy się zmienił. Jedyne, co było niezmienne, to alkohol i obściskiwanie opłaconych dziewek i jednej, samotnej kuśki, podobnie jak niezrozumiały gwar w tle. Bo w Smoczej Paszczy przybysze z Północy nie byli jedyni; owszem, część gości - jeśli tak można nazwać te niezbyt szanowne towarzystwo - opuściła tę paskudną dziurę, ale większość ciągle trwała na swych miejscach. Niektórzy, na ile mógł stwierdzić Duncan, w ogóle nie zwracali uwagi na Północ.

Inni przeciwnie, zerkali coraz częściej w stronę Prudence, Moritiusa, Aarona i Duncana. Coś jednak powstrzymywało tę tłuszczę przed ruszeniem swych rzyci z miejsc i zaczepieniem przedstawicieli zacnej Północy. I dobrze! Bo nikt nie powinien im teraz przeszkadzać!
Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Wto Sie 06, 2019 7:03 pm Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Gość
avatar
Gość
Aaron zmarszczył jedynie brwi i uśmiechnął się pobłażliwie do lady Mormont. Nigdy nie twierdził, że ktokolwiek z Białego Portu zbytnio przejmuje się losem ludzi zamieszkujących zachodnie wybrzeże – a przynajmniej tak długo, jak długo ich losy nie krzyżowały się z losami podwładnych Manderlych. W końcu ani Gloverowie, ani Mormontowie nie byli ani suzerenami, ani wasalami Trytonów, do tego dochodził spory dystans dzielący te rody – przy tych wszystkich czynnikach trudno było się dziwić, że Aaron zachowywał do tej sprawy taki chłodny dystans.
     Polityka – przy niej wszystko szło w odstawkę, zwłaszcza gdy podejmowało się tak palące tematy. Manderly, choć niepierwszej trzeźwości, zastanawiał się, czy dowie się od swoich towarzyszy – i towarzyszki – kufla jeszcze czegoś ciekawego. Lord Mormont zdobył się tymczasem na patriotyczne wynurzenia, rzucając na prawo i lewo dewizą swojego rodu. Mimo wszystko Aaron cieszył się, że to Północ jest jego domem – trudno było o takie oddanie tu, na Południu, czy nawet w Braavos.
     – Inni piraci? Czyżbyśmy mieli jakichś rabusiów tu, na Północy? – no bo kto inny mógłby aż tak naprzykrzać się Mormontom? Nikomu z Południa na pewno nie chciałoby się płynąć taki kawał do krain wiecznej zimy, jak to lubiono mówić o Północy, tylko po to, żeby zrobić na złość rodowi, o którego istnieniu nie zdawało sobie niewielu szlachciców, którzy nie byliby wasalami Starków. Raczej nie było mowy również o przypłynięciu kogokolwiek z zachodu od Westeros. Pozostawała jeszcze opcja Dzikich, choć oni z kolei raczej zapuszczali się za Mur na łodziach, nie statkach, i na drobne łupieżcze wypady, a nie aby siać zamęt, jak na piratów przystało.
     – Jakiej - hyk! - zasadzce? – cholerna czkawka.
Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Wto Sie 06, 2019 7:54 pm Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Gość
avatar
Gość
- Jakież to masz plany Lordzie Glover. - Odparła za zainteresowaniem słysząc, że ma on jakiś pomysł na to, co zrobić z piratami z Żelaznych Wysp. Nikt tutaj nic nowego nie wymyśli. Żelaźni mięli w naturze grabież, nie było szans, żeby to się zmieniło. Do samej śmierci będą się z nimi bawić, bo przecież oni nie sieją. W zasadzie to się im nie dziwiła, bo gdzie niby mięliby robić na tych swoich Żelaznych Wyspach.
Pokiwała głową słysząc wypowiedź brata jakby odkrył coś niesamowitego. Było to niczym reklamaa. Chciała upić łyk ze swojego kielicha, jednak zabrakło jej trunku. Machnęła więc ponownie ręką na karczmarza, żeby dolał im piwa. Po chwili zamówienie stało przed nimi, a Prudence łapczywie sięgnęła po pierwszy z brzegu kielich i upiła spory łyk.
- Masz rację bracie, zawsze będziemy tu stać! - Rzekła słysząc jego słowa i rozlała nieco zawartości swojego kielicha. Co by nie mówić Prue była bardzo honorowa, jak każdy w jej rodzie. Mimo, że czasem nie dogadywała się z braćmi w tym przypadku stała za Duncanem murem i co chwila mu przytakiwała. Był to zaprawdę nietypowy widok.
Przemierzyła wzrokiem karczmę, żeby zobaczyć jak wyglądała sytuacja. Najwyraźniej większości przybyszów rozmowy się kleiły tak jak i tym z Północy, bowiem niewielu wyszło odkąd się tutaj pojawili.
Chyba nie komu nie przeszkadzał obskurny nastrój panujący w tej karczmie.
Przysłuchiwała się rozmowie i jakby trochę się wyłączyła, sączyła sobie zawartość swojego kufla. Spojrzała na czkającego Trytona i zaśmiała się pod nosem, co niektórzy już chyba mieli dość alkoholu.
Spojrzała na brata w oczekiwaniu na kolejną opowieść. Miała świadomość, że już jest w takim stanie, że bardzo łatwo podłapie temat i będzie opowiadał.
Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Wto Sie 06, 2019 8:46 pm Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Gość
avatar
Gość
Prudence Mormont zapytała o plan Glovera na co odparł spokojnie kładąc kufel piwa na stole.
- Prosty plan umocnienia wiosek, palisadą do tego też straż do tego system wczesnego ostrzegania w razie jakichś większych najazdów. Sprawi to że ich wybryki staną się nieefektywne. Z racji strat, na północy każdy potrafi strzelać z łuku. Więc ograbienie chociażby drewnianego fortu jest trudne. -
Było to proste ale i skuteczne, koszty ścięcia kilku drzew w lesie były niewielkie. A sprawiało to że również wioski były by bezpieczne przed dzikszą zwierzyną. Podobno nawet i Wilkory dało się znaleźć w tym lesie. Zwykłe kwestie bezpieczeństwo. Co do absolutnego upicia Moritoisa to było jeszcze daleko. Więc pił dalej. Zastanawiając się czy wyruszą do kaprysu, choć nie zapowiadało się na to szczególnie gdy rozmawiali o interesach. Co do obszerności lokalu było to coś co lekko niepokoiło Moritiusa jednak widział gorsze przybytki. Jak na razie było spokojnie więc nie miał powodów aby narzekać. To był zdecydowanie moment aby zwrócić więcej uwagi na panienkę nadal spoczywającą na kolanach. Sprawiło to że Moritius przyglądał się jej z bliska, dłonią niezajętą kuflem wodząc po szyi dziewczyny, jedynie po to aby ponownie pociągnąć kolejne łyki piwa. Odrywając od niej wzrok. Nie wiedział o czym za bardzo mówić, wydawało mu się że reszta tematów jest nieco bardziej odległa dla nich. Znając jednak Duncana coś on wymyśli. Cóż najwyżej zejdzie na tematy o pogodzie, w końcu podobno zima nadciąga. Kto wie jak wielka zima nadciągnie. A to zjawisko potrafiło zamieszać szczególnie na północy. Teraz jednak zwyczajnie przysłuchiwał się temu co mają do powiedzenia inni.
Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Wto Sie 06, 2019 9:00 pm Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Gość
avatar
Gość
- Mówiłem przecież, Manderly. Zamiast głaskać cycki i macać kuśkę, to słuchajcie uważniej! - żachnął się Mormont, ale szybko uśmiech powrócił mu na usta. Droczył się ze znajomymi, nie żywił wobec nikogo z obecnych w Smoczej Paszczy żadnej większej urazy. - Chodzi o napad zbójów na mnie i moich kompanów, tuż po urodzinach jednego z nich, okupiony śmiercią Poole'a. Raz czy dwa razy chlapnąłem trochę za mocno w jednej z karczm na Wyspie i prostaczkowie podłapali temat... - wyjaśnił dobitnie, wpadając w lekkie zakłopotanie.

- A rabusiów to mamy tu bez liku i jeszcze więcej, mówię. - podłapał też temat. - Nawet i te zawszone dzikusy, które przełażą przez Mur... to znaczy jego zachodnią część, wiecie, Westwatch, Wieża Cieni i ta przeklęta głęboka dziura, jak kuciapka chorej burdelowej dziewki pomiędzy nimi... mają jakieś zasady i kradną co im się przyda. Ale bandyci to prawdziwa plaga. Palą i gwałcą bo mogą. Bo chcą. Pewnie i szczają do mleka, a potem wszystko zwalają na snarki i grumkiny. Jadą do stolicy nawet widziałem, jak dorwali się do karawany kupców! - jako moczymordzie z wyższych sfer raz na jakiś czas zdarzało mu się wpaść w nieskończony słowotok, a wtedy narzekał i marudził bardziej, niż zazwyczaj, nie szczędząc przy tym słów uznanych za obelżywe.

Kac moralny, jaki potem przychodził, bywał okrutny. Szybko jednak skupił się na słowach Glovera; siostra poprosiła o wyszczególnienie jego planów - a przynajmniej poinformowanie o nich na tyle, na ile było to możliwe w tak podrzędnej gospodzie jak ta. A jego opowieść, choć chaotyczna, pewnie zostanie prędzej czy później dokończona. Pokiwał więc głową i już-już otwierał usta, gotów dorzucić coś od siebie, ale najpierw... kufel. Piwo. Już. Pstryknął palcami na karczmarza (co udało mu się dopiero po którejś z kolei
próbie) i zaczął gmerać przy swojej sakiewce.
Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Sro Sie 07, 2019 1:01 am Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Gość
avatar
Gość
Smocza Paszcza... Nie był to najdoskonalszy z lokali do jakiego można było trafić. Mimo to, to właśnie w nim zdecydowali się spotkać delegaci północy. Jakkolwiek by ich nie nazywać, swoją obecnością reprezentowali Północ i jej interesy, szkoda tylko, że robili to w takim, zapomnianym przez innych miejscu, pijalni pełnej męt i innego tałatajstwa mogącego sprawiać problemy. Petyr doskonale wiedział kogo zastanie przy stole, wcześniej przecież ustalili gdzie i kiedy się spotkają. Nie miał on jednak pojęcia, że jest jedynym który spóźnił się tak długo, winić mógł swoje niezdecydowanie i kiepskie obeznanie w mieście.

Glover nie był pewien czy obrane przez wszystkich miejsce jest właściwym, tym w którym spotkać powinni się ludzie Północy, przecież to właśnie im przysługiwało lepsze miejsce w mieście, na pewno lepsze niż Żelaznym czy innym, mniej znaczącym królestwom w całym Westeros. Chłopak stanął przed progiem drzwi obserwując szyld, tuż obok, nad swoją głową. Westchnął cicho na znak dochodzących z wnętrza budynku odgłosów, nie były mu one obce, lokal jak lokal, gdzie i ludzie tam krzyki radości pełne pijaństwa. Mężczyzna ruszył się dalej, jednak po kroku znów zatrzymał. Nie mógł ostatecznie się zdecydować czy brukać swój wizerunek wstąpieniem do takiej speluny jak ta... No ale przecież wszyscy pozostali już tam muszą być, prawda? Nic nie splugawiło ich wizerunku, albo mają to najzwyczajniej gdzieś. Tutaj właśnie najprościej stracić kontrolę, a przecież pośród umówionych był jego brat, Moritius. Młodszy z nich zawsze miewał problemy z decyzjami co czasami okazywało się być mieczem obosiecznym, w dobrym tego słowa znaczeniu. Czasami brak zdecydowania pozwalał unikać pewnych problemów, lub nieprzyjemnych zdarzeń na które podatny mógł być starszy z braci. Dzisiejszy dzień był właśnie jednym z tych w których to młodszy musiał pilnować starszego brata, zbyt długie przebywanie w takim miejscu nie mogło zbyt dobrze wpływać na Moritiusa.

Po wkroczeniu do pomieszczenia głównego, czyli hali pełnej stołów oraz ludzi, poczuł się wyraźnie zagubiony, szukał wzrokiem " tego jedynego " stolika, trudno było nie dostrzec przy jednym z nich zarówno Duncana jak i jego brata, Moritiusa. Miał szczęście, że trafił tutaj w czas bo brat już zaczynał pozwalać sobie na zbyt dużo. Przełknął ślinę i ruszył w kierunku stolika. W miejscu takim jak to nie mógł pozwolić sobie na utratę czujności, miał przy pasie miecz. Speluny takie jak te lepiej odwiedzać gotowym na różne przeciwności niżeli kusić los drogimi fatałaszkami. Dotarł na brzeg stołu przypatrując się wszystkim siedzącym, skinął głową w kierunku zgromadzonych szlachciców Północy i z zażenowaniem spojrzał na swojego brata Moritiusa. Przewrócił oczami kilkukrotnie obserwując dziewkę na jego kolanach. - Chyba przybyłem w ostatniej chwili... - Oparł dłoń na rękojeści broni, oczywiście nie w sposób agresywny czy sugerujący, że zaraz coś zrobi. Ot, zwyczajnie oparł tam rękę, nie szukając jej do niczego. - Dużo wypiłeś? - Przewertował wzrokiem Aarona, oraz Prudence, ktoś mu upijał brata i musiał wiedzieć które z nich jest temu winne, no przecież nie stary Duncan...

- Zmykaj - Wypowiedziane delikatnie w kierunku kobiety, która równie dobrze mogła być jakąś rozpustnicą, nie miały w sobie żadnego innego przesłania niż próby "uratowania" swojego brata z kobiecego uścisku, tak silnego jak syrenia pieśń. - Lordzie Duncanie, nie mieliśmy okazji się jeszcze spotkać w Królewskiej Przystani, odkąd tutaj dotarliśmy. Widzę, że atmosferę stworzyliście, co najmniej interesującą. Z przykrością jednak muszę Cię poinformować, że dalej nie dowiedziałem się niczego więcej, na temat tego ataku na twoją osobę i pozostałych z twojej świty... - Petyr mówił to z wyraźnym wyrzutem, nie do Mormonta, a do samego siebie. Od samego początku nie chciał wierzyć, że takie coś wydarzyło się w ich lasach, zwłaszcza na kogoś takiego jak Duncan i jego świta, był on przecież bardzo dobrym przyjacielem Lorda Eda Glovera, ich ojca. Ktoś musiał rozwiązać tą sprawę, prędzej lub później organizator tego zamachu musi odpowiedzieć za swoje czyny. Zwykłe złodziejaszki nie pokusiłyby się o stosunkowo " twardy " kąsek jakim była grupa Mormonta, nawet jeżeli pijani to wciąż byli zagrożeniem. Petyr był pewien, że ktoś za tym stoi, brakowało mu jednak przekonania odnośnie tego kto mógł to być.
Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Sro Sie 07, 2019 7:30 pm Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Gość
avatar
Gość
Uwaga Mormonta spadła na Aarona, gdy ten ostatni znów zbliżył swą dłoń na niebezpiecznie krótką odległość od krocza swojego dornijskiego przyjaciela. Jego towarzyszka chyba pogodziła się z faktem, iż została nieco zapomniana, ale zdała się odnaleźć jakąś przyjemność w sączeniu plugawego trunku z niedomytego kufla i oglądając występ dawany przez dwóch rozpalonych do czerwoności panów z dwóch przeciwległych krańców Siedmiu Królestw.
     Usłyszawszy warknięcie starego Niedźwiedzia, Manderly odsunął się od Dornijczyka jak poparzony i wbił w Mormonta niemal przerażone spojrzenie. Nastała cisza – każdy rozmówca czekał na tyradę ze strony Duncana, ale gdy na jego usta wygięły się w lekkim uśmiechu, wszyscy wybuchnęli śmiechem, racząc się komizmem tej sytuacji. Niestety, nie do końca miał pojęcie, jak ma ustosunkować się do pozostałej części wypowiedzi mężczyzny, toteż poprzestał na przytakiwaniu z nie najinteligentniejszym wyrazem twarzy.
     Wtem do karczmy wkroczył jakiś jegomość. Nie należał z pewnością do tych, coto lubią owijać w bawełnę, gdyż od razu skierował się prosto do Moritiusa Glovera. Aaron zmarszczył brwi, gdy ten przelotnie ukłonił się zarówno jemu, jak i reszcie zgromadzonych. Może i reszta Północy przymykała oczy na takie wybryki, ale w oczach Trytonów zachowanie takie zakrawało na impertynencję.
     – Widzę, iż ktoś gnał za wami z drugiego końca świata, lordzie Mormont – rzekł Aaron, nieco podnosząc głos, nie dając dokończyć dziwnemu typowi, który zdawał się poszukiwać od dłuższego czasu Duncana i wiedzieć, gdzie może go znaleźć. – A wy, panie, musicie być zapewne... – zawiesił głos, spoglądając z rozbawionym wyrazem twarzy na Prudence, jakby oczekiwał od niej odpowiedzi.
Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Sro Sie 07, 2019 7:47 pm Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Gość
avatar
Gość
Kiedy starszy Glover zaczął opowiadać o swoim planie zaczęła potakiwać, nie do końca w sumie ją interesowało co opowiadał, średnio go słuchała, ale żeby nie wyjść na niegrzeczną co chwila kiwała głową, jakby docierało do niej co mówi. W tym momencie naprawdę było jej wszystko jedno. Zaczynała coraz bardziej czuć alkohol, którego sporo dzisiaj wypiła. Nie przeszkadzało jej to jednak w wypiciu kolejnego łyka ze swojego kielicha.
Zaśmiała się dosyć głośno, gdy brat wspominał o tym, że raz, czy dwa chlapnął trochę za mocno w którejś z karczm, znając jego ilość takich przypadków była raczej większa. Widziała, że po jej bracie coraz bardziej widać było spożyty alkohol, liczyła jednak na to, że nie włączy mu się maruda taka prawdziwa, bo wtedy bywał nie do zniesienia.
No i wtedy zjawił się on, cały na biało. Prudence nie zwróciła uwagi wcześniej na to, że kolejna postać pojawiła się w karczmie. Tak naprawdę dostrzegła obecność młodszego z braci Glover dopiero, gdy stanął przed ich stołem. Nie wiedziała kim jest. Znaczy domyśliła się tego w momencie, w którym zwrócił się do Moritiusa. Parsknęła bardzo głośnym śmiechem widząc jak młodszy z braci odnosi się do tego starszego. Rozbawiło ją to, że zrzucił z jego kolan biedną dziewkę z Manderlyowego haremu.
Prudence obserwowała Aarona i zobaczyła jego reakcję, kiedy jej brat wspominał coś o cyckach i kuśkach. Nie spodziewała się, że słowa Duncana mogą mieć taki wpływ na zachowanie innych obecnych tutaj osób. Kiedy pojawił się nieznany jej jegomość dostrzegła spojrzenie Aarona skierowane w jej stronę, no i jak to Prudence nie mogła się powstrzymać od komentarza.
- Jakąś przyzwoitką, a może przyzwoitkiem? - Rzekła spoglądając na tego najnowszego w towarzystwie.
Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Sro Sie 07, 2019 8:15 pm Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Gość
avatar
Gość
Glover jakimś cudem dobrze się bawił, a nawet mówił iść do kaprysu. To nie zdążyli, wtenczas przybyła plaga gorsza niż żelaźni o których tu mówiono. Petyr, nieubłagany i niezmordowany niszczyciel atmosfery. Rozprzestrzenił się niczym ognień boga światła, albo zima która przybyła z znienacka i chciała odmrozić tyłki. Zaczęło się niepozornie. Po prostu przybył. Istniała jakaś drobna nadzieja że napije się z nimi. A ten co? Zaczął jak jakaś żona mu marudzić. Jak się Moritius nie zirytował... A szczególnie gdy zabrał mu dziewkę z kolan. Sprawiło to że powiedział bardzo poważnym głosem.
- Gdybym chciał aby ktoś robił mi wyrzuty to miał bym żonę. -
Następnie dosłownie opróżnił kufel do dna. Wciągając całe piwo. Tak nagle cholernie go zasuszyło. Jego postawa z dumnej choć podchmielonej zamieniła się na nieco podłamaną. Pusty kufel oparł na stole, po chwili nieco prostując się znów dumniej. Jednak czuć było że humor mu się nieco zepsuł. Tak to już jest z braćmi czasem zawadzają, U Mormontów wyglądało to zgoła inaczej, brat siostrę nawet do Burdelu zapraszał. A tutaj, szkoda gadać, Petyr był specyficzny i reszta wkrótce zapewne się o tym przekona. Namówić go na piwo to nie lada wyczyn. W końcu będzie miał wątpliwość czy będzie mu wypadać wypić czy nie będzie wypadać. Było wiele takich drobnych utarć mimo wszystko, jakoś się dogadywali sprawiło to że Glover powiedział starając się zwyczajnie powstrzymać tą siarę w zarodku.
- Siadaj a nie stoisz jak jakiś strażnik na murze. Nikt ci nic zaraz nie ukradnie, ani alkoholu na siłę nie wleje. -
Usiąść w końcu mógł, sprawiało to że chociaż trochę mniej się wyróżniał.
Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Sro Sie 07, 2019 9:13 pm Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Gość
avatar
Gość
Amarylis szczerze nudziła się w komnacie. Bo ile można siedzieć i słuchać plotek, prawda? Manderly aż rozbolała od tego wszystkiego głowa. Postanowiła się przejść. Przebrała się w jedną ze skromniejszych sukien i narzuciła na siebie płaszcz z kapturem, który naciągnęła na głowę, gdy tylko wyszła na zewnątrz. Towarzyszył jej strażnik, bo bez niego daleko by nie zaszła. Z resztą chciała mieć zaufanego człowieka, ot na wszelki wypadek. O tej porze mogło być różnie, a nie chciała kłopotów.
Przechadzała się uliczkami, obserwując ukradkiem mijanych ludzi. Musiała przyznać, że miasto dopiero się budziło. Dla niepewnej siebie dziewczyny, mogło to się skończyć źle. Zaczepiana z pewnością znalazłaby się w tarapatach. Na swoje szczęście Amarylis nie należała do strachliwych. Może i była prawdziwą damą, ale trzeba było przyznać, że w Braavos poznała inne życie. I wiedziała, co się dzieje, gdy przyzwoitość szła w odstawkę.
Dokąd zmierzała Amarylis? Szukała brata. Pierwsze, co postanowiła sprawdzić, to karczmy. Jeżeli nie siedział z jakimiś szlachcicami, to z pewnością dobrze się bawił. Chociaż jedno drugiego nie wykluczało. Nie zdziwiłaby się wcale, gdyby ujrzała go z kompanami przy trunkach.
Jej strażnik wypytał miejscowych, gdzie spragnieni rozrywki chodzą najczęściej i jedną z nazw była „Smocza Paszcza”. Brunetka postanowiła sprawdzić to miejsce jako pierwsze. Miała nadzieję, że nie będzie musiała go długo szukać.
Dlaczego właściwie Amarylis szukała brata? Z nudów? Pewnie tak. A trzeba było przyznać, że wokół Aarona dzieje się o wiele więcej i spotyka ciekawych ludzi. Panna Manderly nie chciała być gorsza.
Kiedy dotarli na miejsce, weszła do środka. Przywitał ją zaduch i wesoła atmosfera. Siedzące tam towarzystwo opróżniło już niejeden kufel i jak słyszała, wielu domagało się kolejnego. Uniosła brwi. Zaczęła się rozglądać i dojrzała znajome twarze. Zatrzymała pilnującego ją strażnika i samotnie podeszła do stolika, przy którym biesiadowała gromadka z Północy.
- Czy przyjmiecie tu jeszcze jedną osobę? - zapytała, po czym zsunęła z głowy kaptur. - Wiedziałam, że dobrze się bawisz, bracie – zwróciła się do Aarona. - Ale nieładnie, że beze mnie – posłała mu długie, znaczące spojrzenie.
- Witam zacne towarzystwo – skinęła głową pozostałym gościom i uśmiechnęła się do Prudence.
- Przepraszam, że przeszkadzam, jednak mam ochotę dołączyć do tego grona. Omija mnie cała zabawa, jak widzę – Amarylis miała nadzieję, że brat nie będzie mieć nic przeciwko jej obecności. Przecież wiedziała jaki jest. W Manderlych płynęła gorąca krew. Aaron miewał swoje nastroje i zagrania. Jego towarzystwo nie zrobiło na niej najmniejszego wrażenia. Dziewczyna była ciekawa tylko tego, ile Aaron już wypił, jednak nie zapytała.
Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Czw Sie 08, 2019 8:24 am Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Gość
avatar
Gość
Na słowa siostry o przyzwoitkach tylko parsknął i machnął ręką. Ludzie pełniący taką funkcję byli przydatni w Reach, czy Dolinie, albo i na dalekim Południu, gdzie szerzyły się najróżniejsze patologie. Gestem dłoni ponaglił karczmarza, by nie przerywał uzupełniania trunków. Tym bardziej, że grono północnych biesiadników powiększało się z każdą kolejną chwilą.

- Glover! Więcej was matka nie miała? Siadajże, co będziesz stał tak o suchym pysku, a słyszę, że masz coś do powiedzenia. - stwierdził ponurym głosem, witając się z Petyrem. - Ród Poole się odezwał? Bo, zaraza, milczą, a kruka wysłałem jeszcze na Wyspie. - zapytał go i przez dobrą chwilę spoglądał na młodszego z braci, zanim w końcu zdał sobie sprawę, o czym on tak naprawdę mówi. Ciemne ale, którego Mormont wypił chyba najwięcej z całego towarzystwa, zaczynało zbierać swe okrutne żniwo. Niedźwiedź pokiwał więc głową, słysząc słowa nowo przybyłego i westchnął ciężko. Nie ucieszyły go te wieści.

- Co do wlewania alkoholu na siłę... - podjął temat Duncan. - To raz, gdy byłem w Torrhen's Square, w tamtejszym burdelu za coś takiego kazali sobie słono płacić, a i przyjemność nie było z tego wcale tak wielka. W rzyć jeszcze kopnęli jakiegoś szlachetkę, gdy zaczął się wykłócać, ale cóż zrobić... ja tam wolę mieć kontrolę nad alkoholem, a kuśka, kuciapka i okowita to z reguły złe połączenie, bo łatwo tak można zbrzuchacić dziewkę, a i bękartów potem się spotyka wszędzie... - pokręcił smutno głową, wpadając w swój zwyczajowy już, pijacko-marudny ton. Czasami wystarczyła krótka, pozornie nie mająca żadnego znaczenia wzmianka, by Mormont zaczął dzielić się historiami ze swego bujnego, długiego życia, często wbrew woli innych.

Dopiero widok Amarylis - zwracającej się per "brat" do kolejnego z biesiadników - wprawił Mormonta w znacznie lepszy nastrój. Paradoksalnie towarzyszący jej najemny zbój, czy też strażnik, niezbyt przypadł mu do gustu i zaczął się rozglądać uważnie po karczmie. Co innego wesołe towarzystwo radośnie trajkoczące o wszystkim, co im ślina, wino i piwo na języki przyniosą, co innego uzbrojony strażnik. Duncan nie odezwał się do niej, lecz uniósł kufel w pozdrawiającym geście i wypił za jej przybycie. Drugą ręką wskazał na wolne miejsce gdzieś obok, po czym wykonał obelżywy gest w kierunku jej towarzysza.
Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Czw Sie 08, 2019 6:15 pm Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Gość
avatar
Gość
Petyr może i wpadł tutaj jak z " niezdecydowanego " kopyta, to wciąż zdawał się działać za szybko... A przynajmniej odniósł takie wrażenie po chwili obserwując pozostałych z tej Północnej familii. Może i nie powinien przeszkadzać bratu w jego eskapadach, ale było tutaj również sporo pilnowania własnego nosa i interesu. Kto wie do czego posunąłby się cwany, starszy Glover. Petyr wolał dmuchać na zimne, nie był w stanie przewidzieć ruchów swojego podstępnego braciszka, dlatego wolał przybrać postawę defensywną i zapobiegać, niżeli później leczyć. Kolejny bękart na dworze byłby bardzo niepożądany, a kto wie czy Mortitius nie zdecydowałby się na jego legitymizację...

Legalny bękart, albo nawet i syn w tej chwili całkiem odciąłby młodszemu z Gloverów drogę do " posiadania ". Nie tylko to sprawiało, że niezbyt przychylnie się temu przyglądał, ród i jego wizerunek także miał wielkie znaczenie, a przede wszystkim wizerunek Moritiusa jako dziedzica, Petyr chciał swoje, ale dla brata ostatecznie również chciał dobrze. Słysząc słowa Manderlyego uniósł lekko brew do góry w geście zaskoczenia, wydawało mu się, że jednak wspomniano wszystkim, że przybędzie, kiedyś... - Wydawało mi się, że Mortitius miał wspomnieć, że również się tutaj pojawię... W końcu, do Królewskiej Przystani, przybyliśmy razem. Coś mnie jednak zatrzymało w dotarciu tutaj... To wszystko przez jakość tutejszych trunków, jestem pewien - Nikt nie musiał wiedzieć, że tym co go zatrzymało była niepewność czy brak obeznania w tym mieście, ostatnim czego by chciał to zginąć w jakiejś krzywej i ślepej uliczce tak daleko od domu, jak to mówią. Królewska Przystań była miastem wielu kolorów. - Petyr Glover - Delikatnie ukłonił się pozostałym, tym którzy jeszcze go nie poznali.

- Przyzwoitkiem? - Utopił swoje spojrzenie w Prudence i w taki oto sposób zawiesił się na chwilę. Tak, to była ona, ta sama i jedyna którą dostrzegał z drewnianej, leśnej wieży, chodzącą w oddali, daleko na tej samotnej wyspie pełnej niedźwiedzi, biała niedźwiedzica, jako jedyna rzucała się w oczy z takiej odległości. Upolowanie takiej zwierzyny było jednak poza jego możliwościami, może i mógł ją dostrzec z tak daleka, skłonny był widzieć nie jeden raz, nie drugi raz, ale żaden łuk nie miał takiej mocy by posłać strzałę tak daleko... - Zwyczajnie muszę ochronić brata przed brakiem przyzwoitości... Ojciec na pewno nie byłby z niego w takiej sytuacji dumny. Pani... Panie - Wpierw zwrócił się do Prudence, później do Aarona.

W tawernie rozpoczęto grać na instrumentach, a jeśli już grano to zmieniono repertuar na utwór o tytule " Żona Dornijczyka " Podobno właśnie ta pieśń powstała niedawno na kanwie skandalu pewnego rycerza, którego losy mają rozstrzygnąć się, gdzieś na dniach. Ku swojemu nieszczęściu, nie był zbyt dobrym śpiewakiem. - Ugh... Chyba nawet ty, Duncanie byłbyś od niego lepszy... - Podeśmiał się nim doszło do czegokolwiek, co prawda już w tej chwili widać było, że śpiewający mężczyzna nie ma zbyt dużej popularności pośród tłumu chlejusów i łotrów zasiadających przy stołach.

No i rzecz jasna, pojawiła się kolejna nowa osoba, nieznana mu jeszcze Amarylis wraz ze swoim strażnikiem który towarzyszył jej niczym pies na smyczy. Czy właśnie tym był Petyr dla swojego starszego brata? Psem, tyle, że bez smyczy który podążał za swoim bratem jak za swoim panem, będąc na jego wszelkie rozkazy? Obserwując dosiadającą się kobietę szybko doszedł do tego kim jest, a raczej... Z kim jest. Była jedną z nich, kobiet północy, tak jak Prudence, powiązana krwią, tym razem nie z Duncanem a drugim z jegomościów, Aaronem. - Pani... - Ukłonił się delikatnie, wciąż nie zasiadając do stołu. Na strażnika którego przyprowadziła nie zwrócił uwagi. Nie miał ku temu powodów, czynił to co do niego należało, strzegł, oraz chronił. To była chwila w której pozwolił jej, jako pierwszej obrać sobie miejsce, zapewne obok drugiego Manderlyego.

- Lordzie Duncan... Nie otrzymaliśmy z ich strony żadnej oficjalnej korespondencji. Teoretycznie jeżeli by go wysłali to możliwe, że coś się stało. Tego jednak nie możemy być pewni... - Nie do końca wiedział o co stary Mormont pyta, ale wciąż mógł udzielić odpowiedzi, nie dostali informacji, jakakolwiek by ona być nie miała. - Dlatego rozumiesz panie moją obawę o brata... - Również westchnął spoglądając na Dunca, który już wypił sporo, nie omieszkał też zawiesić wzroku na wszystkich tych kufelkach. - Warto pić to co tutaj podają? Nie przekręcę się? - To nie tak, że Petyr nie lubił się napić albo, że wybrzydzał okrutnie, po prostu miał pewien standard, już lepiej napić się wody niż sików polewacza. Po zaproszeniu od Mormonta, jak i swojego brata dosiadł się do stolika. - Jak się w ogóle czujesz Mortitiusie, będziesz w stanie dosiąść konia, albo dotrzeć do trybun? -
Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Czw Sie 08, 2019 9:49 pm Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Gość
avatar
Gość
Aaron wywrócił oczyma i spojrzał wymownie na Prudence. Czy młodszy Glover przybiegł tu tylko po to, by zdać relację ze swych poszukiwań Mormontowi i sprowadzić do pionu swego starszego brata? – to właśnie zdawało się mówić jego spojrzenie. Już mu się wydawało, że przez resztę wieczoru przyjdzie mu słuchać raportu polowego, lecz usłyszał znajomy sobie głos.
     – Amarylis! – uradowany i wstawiony mężczyzna ryknął ciut za głośno w stronę swojej siostry, ani trochę niewprawiony w zakłopotanie faktem, iż dziewczę na pewno widziało go obejmującego się z parką, którą wynajął sobie na tę noc (prostytutka, która została spławiona przez młodszego Glovera nadal zajmowała miejsce obok Moritiusa, lecz wydawała się być nieco onieśmielona i niepewna tego, co winna zrobić w tym momencie). Jego siostra, podobnie zresztą jak większość najbliższych, jak nie i cała Północ, wiedziała doskonale, jak jej brat lubi spędzać czas wolny i jak to potrafi docenić piękno i zmysłowość w każdej ludzkiej istocie. Lynesse również była tego świadoma i zdawała się to tolerować, toteż wszelkie zagrywki młodszej siostry w stylu powiem twojej żonie paliły na panewce. Swoją drogą Aaron był ciekaw, czy jego żona nie sprowadza sobie czasem jakichś amantów. Ciekawe, jaki ma gust w tych sprawach...
     – Jak bawisz się w Królewskiej Przystani, moja droga? – mężczyzna stanął na nogi i spojrzał na siostrę z nieukrywaną troską. – Pozwól, że cię przedstawię, jeśli kojarzysz towarzystwa. Lord Duncan Mormont wraz z siostrą Prudence z Mormontów. Tutaj z kolei lordowie z Deepwood Motte, lord Moritius i Petyr Gloverowie – wypowiadając imię tego ostatniego, Aaron posłał mu piorunujące spojrzenie, jakby chciał go uczyć obycia w wyższych sferach.
     – Napijesz się czegoś?
Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Czw Sie 08, 2019 9:58 pm Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Gość
avatar
Gość
Prudence naprawdę była rozbawiona relacją braci Glover. Widać było, że młodszy próbował doprowadzić starszego do porządku, co było nieco zabawne. Tym bardziej, że wcześniej widziała ile czasu zaczęło Moritiusowi rozluźnienie się. Jak dobrze, że jej relacja z rodziną wyglądała nieco inaczej. Gdyby ona miała tak pilnować Duncana, albo Duncan jej to chyba by zwariowali, a tak to całkiem nieźle im wychodziła wspólna relacja. Nie wiedziała, czy należała do typowych, bowiem ją i braci dzieliło sporo lat różnicy i nie do końca zdawała sobie sprawę jak powinny wyglądać stosunki w rodzeństwie. Można powiedzieć, że miała trochę lżej, jako ta najbardziej odstająca wiekiem. Wszyscy byli dla niej bardziej wyrozumiali.
No i wtedy, chwilę po Petyrze w ich towarzystwie pojawiła się kobieta ze strażnikiem. Prue mimo zamroczenia alkoholem zdawała sobie sprawę, że musi być ona kimś ważnym. Kiedy usłyszała, że zwraca się bracie do jednego z ich grona uśmiechnęła się szczerze. Co to za śmieszny zjazd północnego rodzeństwa.
- Nie przeszkadzasz Pani. - Rzekła z uśmiechem witając młodą damę. Miło było widzieć kolejną kobietę z Północy w ich towarzystwie. Skinęła głową na przywitanie jej strażnikowi. Była ciekawa, jak wygląda relacja rodzeństwa Manderly, ale z tego, co udało jej się dostrzec była podobna do tej którą ona i jej brat uskuteczniali.
Prudence wypiła sporą zawartość swojego kielicha słysząc, że jej brat po raz kolejny zaczął opowiadać jedną ze swoich historii. Zdawała sobie sprawę, że miał wiele do powiedzenia na tle całej reszty, bo przeżył niemal dwa razy więcej.
- Brat chyba zapomniał o Tobie Lordzie Glover. - Rzekła słysząc słowa młodszego z braci. Gdyby Pru tylko wiedziała, że obserwował ją z oddali i na swój sposób znał zapewne nieco by się zawstydziła, jednak nie miała o tym pojęcia, co powodowało, że zachowywała się typowo dla siebie. Nieco zbyt bezpośrednio.
- Przed nami nie trzeba udawać przyzwoitości. - Rzekła do Petyra, a nawet mrugnęła w jego stronę ze zrozumieniem. Sporo już w swoim życiu widziała. Słysząc komentarz o pieśni, która pojawiła się gdzieś w tle rzekła.
- Nawet sobie nie zdajecie sprawy, jakie mój brat posiada zdolności jeśli o to chodzi. - Odparła z uśmiechem i upiła kolejny łyk wina. Dostrzegła spojrzenie Aarona i jego przewrót oczyma, na co zareagowała wzruszeniem ramion. Nie jej było oceniać ich relacje.
Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Czw Sie 08, 2019 10:25 pm Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Gość
avatar
Gość
Morotius przeżywał życiowe dramy. Najpierw brat, do tego alko a do tego jeszcze Manderly tytułował. Typowa zawiła sytuacja. Najpierw Moritius oczywiście popatrzył na Petryra złowrogo zupełnie jak by rozważał jego przeniesienie na mur. Choć tak nie było, w końcu nie zrobił by tego bratu mimo tego że był z niego kawał... Mimo tego działał mu na nerwy. Był zaiste gorszy od niejednej żony. I wówczas Glover powiedział.
- Wybaczcie mu, on tak czasem ma. Skaranie z takim bratem. I nie zapomniałem o nim zwyczajnie nie mógł się zdecydować czy idzie. Co zabawne został. Kto by się spodziewał że nagle się zastanowi i przyjdzie. A czekałem naprawdę cierpliwie aż się zdecyduje. Jednak czasem trzeba powiedzieć dość i zwyczajnie iść. Sadząc po tym kiedy przybył była to rozsądna decyzja. - Wypowiedział do Prudence a następnie do brata. - A i Petyrze w przeciwieństwie do ciebie ja nie potrzebuję niańki. A i znasz mnie nie od dziś spokojnie dam sobie radę na turnieju. - Wziął szybki i dość sfochany łyk ciemnego piwa. Z resztą Petyr nie mógł mieć pewności czy Moritius już przypadkiem nie zrobił jakichś bękartów. Kto wie być może legitymacja takowych będzie przyszłością z racji tego że Moritius nie posiadał żony.
Moritius mimo tego że wypił nie mało to nadal trzymał się w średnim upojeniu alkoholem. Widział jednak że pani Prudence jakoś interesuje się jego bratem. Moritius cieszył się zwiastowało to chwilę spokoju od swojego brata. Kiedy nagle zdał sobie sprawę że przybył ktoś jeszcze. Była to jakaś ładna dziewczyna. Z tego co usłyszał siostra Manderliego, jako że ten zajął się kulturalnym przedstawianiem odpowiedział w stosownej chwili.
- Miło panią poznać. -
Czy warto było pić w takim przybytku, czasem miał wrażenie że zapewne tak jeśli istniało ryzyko że brat tam go nie będzie szukał, albo chociaż że zajmie mu to dłużej. Choć prawdą było że mogli wybrać nieco lepszy przybytek, sam nawet proponował aby zmienić lokal. Jednak zasiedzieli się przy piwie.
Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Pią Sie 09, 2019 11:27 am Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Gość
avatar
Gość
Amarylis zupełnie nie obeszło towarzystwo, które sprowadził sobie brat na ten wieczór. Cóż, jedno tylko przyznać musiała, jednakże nie głos, miał dobry gust. Ważniejsi byli jednak ludzie z Północy, którzy zainteresowali dziewczynę.
- Dziękuję – rzekła raźno na pozwolenie dołączenia jak i powitania. Zajęła miejsce przy stole, po czym obejrzała się w kierunku swojego strażnika. Uniosła drobną dłoń i wykonała gest, mający powiedzieć: zniknij, wtop się w tłum i nie przeszkadzaj. Ów człowiek mógł się przydać później, gdy przyjdzie zakończyć biesiadę i odejść w kierunku siedziby. Cóż, ktoś tu chyba wypił o wiele za dużo, jednak Amarylis nie komentowała tego. Nie chciała zepsuć zabawy. Sama miała zamiar dobrze się bawić.
- Miasto wydaje się być samo w sobie ciekawe – odpowiedziała na pytanie brata. - Goście także są interesujący, jednak siedząc w komnacie niewiele można zobaczyć – nie chciała narzekać na wszelkie przygotowania do wyjścia, gdy starano się, by wyglądała jak najlepiej i najładniej. Ale musiała mruknąć coś cicho pod nosem. O wiele lepiej czuła się wychodząc gdzieś sama i nie dbając o to, jak wygląda. Amarylis nie należała na próżnych panien, które dbają wyłącznie o swój wygląd. Bardziej ciekawili ją ludzie i uważała, że była już w tym wieku, w którym powinna mieć coś do powiedzenia. Pewnie stąd wziął się jej pomysł z wyjściem.
- Miło państwo poznać. Widzę, że teraz siły się wyrównały – oczywiście chodziło jej do tego, że każdy ród miał teraz po dwójce reprezentantów.
- Chętnie – odpowiedziała, odnośnie napitku. - Odrobina wina nie zaszkodzi – dodała. Nie będzie siedzieć ot tak.
- Nie przerywajcie sobie rozmowy – zachęciła ich do kontynuacji tematu. Posłała Aaronowi znaczące spojrzenie, coś w rodzaju: Nie przyszłam szpiegować, przecież wiesz...
Rodzeństwo mogło na sobie polegać. Zdecydowanie. I pewne sprawy zostawały między nimi. To był bardzo dobry, sprawdzający się układ.
Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Pią Sie 09, 2019 2:17 pm Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Gość
avatar
Gość
Skrzywił się, słysząc jak tytułują go "lordem". To znaczy, był lordem Duncanem z Wyspy Niedźwiedziej, mieczem i tarczą, pazurem chroniącym mieszkańców i tak dalej, i tak dalej, ale nie on rządził. To jego brat miał decydujące słowo i to on był prawdziwym lordem. Duncan był... szlachetnie urodzonym moczymordą, o. I za to wypił, wznosząc znowu kufel ciemnego ale. Zdziwił się tylko, że jest taki lekki, a przecież jeszcze przed chwilą był prawie że pełen!

Pijąc starał się skupić na słowach młodszego z Gloverów - brak kontaktu mógł znaczyć wszystko i nic. Nawet coś tak głupiego, jak zagubienie kruka, czy upolowanie przez większego ptaka, ale również i celowe przechwycenie wieści... pytanie brzmi, kto miałby coś takiego robić? Przecież Poole nie był wielkim rodem. Duncan pokiwał w zamyśleniu głową, sącząc piwo.

- Nie zapomniałem! - żachnął się na słowa siostry. - Po prostu wyleciało mi z pamięci, no. Każdemu się może zdarzyć... i nie wcale żadnych wymyślnych zdolności, już daruj sobie. Irvon owszem, ma, ale nie ja. Chyba, że można by podciągnąć zaskakującą sprawność w łóżku i iście niedźwiedzich rozmiarów kuśkę. A wiecie, że największą kuśkę miał bodaj bękart od Tallhartów? Pewności nie mam, Beren się zwał w każdym razie i był postrachem każdego burdelu od Winterfell do Bliźniaków i każda dziewka na jego widok wrzeszczała jak cnotka w noc poślubną. A to nie jest nic dobrego, tak powiem. Przecie nie wsadzisz młota kowalskiego do dzbanka z mlekiem! - machnął kuflem piwa w kierunku Amarylis. Na swoje i jej szczęście piwa było tam niewiele, więc oprócz cichego chlupotania, nic złego się nie stało.

- Co zaś się tyczy turnieju, to w rzyci mam kto go wygra, a kto nie. To nie prawdziwa bitka, tylko zabawa ku uciesze pijanej tłuszczy. Chcecie sprawdzić się w boju, to zapraszamy za Mur, albo na wybrzeże, gdy Żelaźni atakują. Polowanie jednakże... no, to już lepiej. Sam się zgłosiłem. Za wiele sobie nie obiecuję, bo, wiecie, królewskie lasy to nie są nasze, północne rozległe i stare, a i zwierzyna pewnie jest tu przetrzebiona, ale rozrywkę może i zapewnią... - upił znowu piwa, przechodząc do kolejnego tematu i, oczywiście, narzekając na południowe lasy.
Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Pią Sie 09, 2019 3:10 pm Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Gość
avatar
Gość
Chciałoby się rzec, że Petyr doznał pewnego rodzaju dysonansu poznawczego. Z jednej strony są Mormontowie którzy traktują tą rozmowę jak zwyczajną zabawę w najlepszym towarzystwie, nawet jeżeli są z dala od domu i wedle wszelkich prawideł powinni patrzeć nieco dalej niż na czubek własnego nosa, pilnować by nie przynieść wstydu. Z drugiej strony był Manderly i jego siostra, którzy, jak się wydawało odcięli się na chwilę od maleńkiego nieporozumienia, zajmując się sobą, jak brat z siostrą.

W tym wszystkim był też Moritius przepraszający za Petyra, wydawałoby się, że odrobinę urażony jego postawą, z jednej strony młodszy z Gloverów niezbyt wiedział dlaczego, jeżeli wszyscy traktują to spotkanie jak karczemną schadzkę, bez hamulców i zobowiązań... Może właśnie o to chodziło? Że go pilnuje i psuje starszemu zabawę? Nie była to jedyna możliwość jaka zaistniała, wciąż przecież Petyr podważył Moritiusa przez te wypowiedziane, na w pół serio żarty o dumie rodu. Należało postawić pytanie... Dlaczego skoro tutaj każdy się dobrze bawi i nie zważa na nic. Być może Moritius traktował picie w karczmie jako coś ważniejszego niż któremukolwiek z nich mogło się wcześniej wydawać. - Wybacz bracie, nie chciałem żeby to tak zabrzmiało. Nie mogłem się zdecydować jak zacząć ani co powiedzieć... Eh - Nachylił się w jego kierunku i powiedział stonowanym głosem, nie jakoś straszliwie cicho, panował przecież gwar, ale nie zależało mu na tym by chwalić się każdemu dookoła tymi słowami. Dziewka która na stałe zajęła już kolanko Moritiusa zapewne wyglądała na jego przyszłą żonę, Petyr jednak zdecydował się ją podczas swojego szeptu całkiem pominąć.

Jak już wszelkie ognie ustały, każdy mógł wrócić do zabawy, nawet i Petyr który przyszedł tutaj wystarczająco sztywny by chociaż trochę się rozluźnić. Z nieco kwaśną miną przysłuchiwał się słowom starego niedźwiedzia, najstarszego przy tym stole, trudno żeby nawet i on się nie zaśmiał przy tak prostackim humorze jak wielkość czyjejś kuśki. Mimo to, prawiąc takie żarty trzeba było być pewnym, że ma się konkretny sprzęt by żart nie obrócił się przeciwko tobie. Nikt jednak nie był na siłach, ani niespełna rozumu by podważać Dunka. Pociągnąć żart dalej mógł nawet i Petyr. - Ależ Dunk, dlaczego chciałbyś wsadzać młot kowalski do dzbanka z mlekiem, czy nie powinien on uderzyć z całą siłą w coś innego? - Szkoda dzbanka, pewnie po paru razach w całej królewskiej przystani nie mieliby w co mleka lać. - Ile to już kufli, Duncan? - Młodszy z Gloverów rzecz jasna żartował, rozumiał aluzje, ale zrobienie głupiej miny po powiedzeniu czegoś głupio-śmiesznego nie mogło skończyć się źle, chyba, że pod stołem. - Kiedy to właściwie było? Może trzeba zacząć robić jakieś listy z pomiarami datami wizyt i lokalami. - Parsknął kręcąc głową na boki, krzywi się spojrzał na kufel piwa, wolny bo wolny ale raczej nie zapowiadało się by Piotruś skalał się takim sikaczem. A panience wina podbierać nie wypada, tym bardziej siostrze Aarona. - Może to i nie prawdziwa chwała bojowa, ale zawsze spojrzą na zwycięzce przychylniejszym okiem. Czy tego chcemy czy nie, jesteśmy na południu, tutaj inne rzeczy się liczą. Jak u nas prawo gościnności jest niepodważalne, tak tutaj... - Westchnął ciężko przewracając głowę w kierunku tego kiepskiego barda wciąż fałszującego Dornijską żonę, ale w jego wykonaniu, bliżej jej było do ladacznicy która zaczynała grać tutejszym gościom na nerwach.

Ktoś miał już po dziurki w nosie tego spektaklu i zaczął rzucać w nieudacznika jedzeniem, najpierw jedna osoba, zaraz druga i tak... Jednemu osobnikowi z drugiej strony tawerny, rzut zwyczajnie nie wyszedł, pomidor poleciał w całkiem innym, nieprzewidywanym dla nikogo kierunku. I tak oto spokojny Petyr dostał warzywem prosto w kufel szczyn które powoli decydował się wypić, a raczej spróbować. Nic wielkiego gdyby na tym się skończyło bo zaraz oberwał znowu. Tym razem prosto w twarz. Winę za to ponosił rzecz jasna ten cały partacz, bard. Jak oddalał się ze swojego miejsca, przechodził akurat obok stolika północy a na drodze rzutu znalazł się Petyr. Glover zjeżył się wyraźnie zaciskając mocno dłoń na blacie stołu, zaraz też spojrzał ukradkiem na brata a potem na Duncana. Nie mógł się zdecydować czy już zrobić awanturę, czy jeszcze się powstrzymać. Byli w końcu w jakiejś najgorszej pijalni.


[c] Zadanie losowe wykonane[/c]


Ostatnio zmieniony przez Petyr Glover dnia Nie Sie 11, 2019 12:10 am, w całości zmieniany 2 razy (Reason for editing : Dopisek o wykonaniu zadania)
Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Pią Sie 09, 2019 4:53 pm Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Gość
avatar
Gość
Amarylis. Aaron zawsze podziwiał swoją najmłodszą siostrę. Już jako dziecko była małym promyczkiem Białego Portu, aby teraz, kilkanaście lat później, stanąć tu przed nim jako pełna piękna i powabu dorosła kobieta. Na samą myśl, iż pewnego dnia będzie musiała opuścić rodzinne miasto, a on sam będzie zmuszony do zmierzenia się z pustką, jaka zapanuje po niej w komnatach Nowego Zamku, serce dziedzica Manderlych ściskał smutek. Było to jednak nieuchronna kolej rzeczy, wszak wysokie urodzenie zobowiązywało, a i uroda Amarylis była znana w większości Północy, o ile nie w całym regionie – pojawienie się kandydatów pozostawało jedynie kwestią czasu i odpowiedniej selekcji jego ojca.
     Aaron skinął na karczmarza, aby przyniósł wino, sam zaś odpowiedział jej tak samo wymownym spojrzeniem, które podparł pokrzepiającym uśmiechem. Doskonale wiedział, że nie przyszła tu na przeszpiegi. Rodzice doskonale wiedzieli o zamiłowaniach swego najstarszego syna – ojciec rozkładał ręce, a matka topiła żale w mocnym lyseńskim (utrzymywała, iż nigdy nie wzięła do ust północnego ale – taką była damą – lecz Aaronowi jakoś nie chciało się w to wierzyć); z kolei Lynesse, gdyby zapragnęła dowiedzieć się, co też wyczynia jej mąż, pewnie posłałaby służbę, a w skrajnych wypadkach sama pofatygowałaby się do miejsca jego potencjalnego przebywania.
     Mężczyzna co i rusz wybuchał śmiechem na opowieści Duncana – nie miał zielonego pojęcia, skąd stary niedźwiedź je wszystkie bierze.
     – A więc, Amarylis... – zwrócił się do siostry, lecz nie dane było mu do kończyć, gdyż uchylił się przed lecącym kawałkiem strawy, którą ostatecznie obrzucony został Petyr.
     Manderly nie mógł się powstrzymać i parsknął głośno, ale stężał nieznacznie, gdy zobaczył reakcję pozbawionego dystansu do siebie mężczyzny. Jeśli zacznie tu pajacować i rzucać się do gardeł skłębionym wokół nich moczymordom, wieść o lordach z Północy wszczynających pijackie bójki w najbardziej parszywych i zatęchłych dziurach Królewskiej Przystani momentalnie rozniesie się po całej stolicy, co z całą pewnością nie odbije się dobrze na reputacji ich ziomków.
Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Pią Sie 09, 2019 6:40 pm Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Gość
avatar
Gość
Prue miała wyśmienity humor widząc jak reagują na siebie bracia Glover. Naprawdę mega zabawna sytuacja widząc dwóch starych chłopów zachowujących się jak małżeństwo. Moritius tak skomentował swojego brata, że aż się jej zrobiło Petyra żal. Ona by chyba zabiła Dunca, gdyby w towarzystwie tak ją skrytykował. Można zwracać sobie uwagę, ale na osobności, a nie kompromitować wśród całej śmietanki Północy.
Kiedy słuchała, co ma do powiedzenia Amarylis uśmiechnęła się do niej. Widać było, że jest kulturalnym stworzonkiem i miło jej się zrobiło, że takie piękne, a zarazem ułożone dziewczę reprezentuje Północ w Królewskiej Przystani. Do tego miała coś z ich dzikości, przecież inaczej by się tutaj nie pojawiła.
- No zapomnieć, a wyleciało z pamięci to ogromna różnica. - Rzekła do brata. Widziała, że znowu ma zamiar zacząć jakąś opowieść. Nie miała pojęcia skąd on je wszystkie brał, z drugiej strony faktycznie miał kiedy to wszystko przeżyć.
- Bracie, a skąd wiesz, że nie wsadzisz, sprawdzałeś? - Zapytała nieco uszczypliwie. Chciałaby poznać tego całego bękarta, bo znając życie ktoś pewnie komuś trochę bajek naopowiadał, a jakby przyszło co do czego, to by wyszło nic.
- Polować będziemy razem. - Odparła zadowolona. Wreszcie i ona będzie miała szanse pokazać swoje umiejętności. Nie mogła się doczekać, z drugiej zaś strony trochę się bała, że będzie odstawać od mężczyzn, a nie chciała być gorsza, ba we wszystkim co robiła chciała być najlepsza.
Prudence nie dziwiła się, że Petyr był taki sztywny jakby miał kij w odbycie. Jakby nią brat tak rządził, też by się pewnie nie potrafiła rozluźnić.
- A co, nie dość, że swojemu bratu liczysz kufle to i mojemu. - Weszła Gloverowi w słowo. Sama zaś upiła spory łyk piwa. No i wtedy w stronę biednego Petyra poleciał pomidor, a nawet dwa, z czego ten drugi trafił go w twarz. Prudence parsknęła głośno, aż opluła się piwem, które przed chwilą spożywała. Nie mogła opanować śmiechu. Zaprawdę bardzo ją ta sytuacja rozbawiła, nie mogła się opanować z tego histerycznego śmiechu. Była bliska spadnięcia ze swojego krzesła.
Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Pią Sie 09, 2019 6:57 pm Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Gość
avatar
Gość
Moritius jak to Moritius kontynuował sztukę swojego jestestwa w karczmie, fakt może nieco zbyt ostro zachował się względem brata jednak to on zaczął. Takie były fakty. Dlatego też teraz postanowił zwyczajnie to zakończyć nie wspominając tego nieprzyjemnego tematu. Choć kiwnął głową nieco przyjaźniej gdy ten go przeprosił. Wyglądało to na spojrzenie w stylu, no dobra bracie to nie tak że mnie zabiłeś. Ciekawą sprawą był również Duncan który to stwierdził że to tylko zabawa, a on prawdziwy wojownik. Brzmiało to w jego stylu. Glover czuł jednak że to sprawka tego że lata lecą. Więc niedźwiedź nadal chciał malować się groźnym. Moritius nie zdziwił by się gdyby to Prudence była w stanie pobić swojego dużo starszego brata.
- Zabawa nie zabawa, broń pozostaje bronią, a siła siłą. Wiadomo że nie wszyscy biorą to na poważnie, jednak Doświadczenie bojowe powinno pomagać aby zaprezentować swój kunszt walki. A zamiast tego pewnie będziesz krył się, a to w karczmie a to burdelu. Twoja siostra zapewne gdyby mogła wzięła by udział. Nie zadziwił bym się również gdyby dopiekła kilku uczestnikom. Choć przypuszczam że zbrzydły ci te wszystkie walki na starość. -
I ponownie ograniczył się do bycia sobą rycerzem walczącym z straszliwym wrogiem, czyli wątpliwej jakości piwem. I bratem który zapewne coś jeszcze doda, a przynajmniej tak przypuszczał. Wtedy wydarzyło się coś ciekawego Petyr oberwał z racji na tego grajka, spoglądał wówczas urażony zupełnie jak by miał zaraz ruszyć do boju. Moritius machnął lekko ręką. Mogli robić tu zadymę, jednak czy było to czegokolwiek warte. Wojna która wybuchła o pomidora? Możliwe że istniały takie konflikty wydawało się to jednak niedorzeczne. Więc nieco zignorował ten fakt zawieszając nieco ciszej.
Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Pią Sie 09, 2019 7:53 pm Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Gość
avatar
Gość
Amarylis zaczęła się przysłuchiwać rozmowom zgromadzonych, sama zaś milczała. Nie przyszła wtrącać się w rozmowy, raczej potowarzyszyć innym i zobaczyć coś ciekawszego od kufra pełnych sukien i ozdób. Miała ich dość, jak już o tym mowa. Co innego posiedzieć w karczmie, posłuchać pijackiej gadki i tym podobne. Panna Manderly była dobrym słuchaczem i pilnym obserwatorem. Jej wzrok spoczywał kolejno na każdym z rozmówców. Miała nadzieję nieco lepiej poznać tych ludzi. Od tego były rozmowy. Jednak zastanawiała się, ile kufli już opróżniono podczas tego posiedzenia. Opowieść pana Mormonta była dość… osobliwa.
Kiedy brat zaczął coś do niej mówić, zdarzyło się coś niespodziewanego. Petyr dostał w twarz jedzeniem. Amarylis zaś zagryzła wargę, hamując uśmiech. Nie chciała być na jego miejscu, zdecydowanie nie. Spojrzała nań, mając nadzieję, że ten się nie wkurzy na tyle, by wszcząć bójkę. Wolała, by o ludziach z Północy było słychać z innego powodu. Ale nie wierzyła, że obejdzie się bez komentarza czy jakiejś reakcji.
- Mówiłeś coś, bracie? - odezwała się do Aarona, przerywając ciszę jaka nastała. Chciała odciągnąć uwagę od człowieka, który oberwał. Wszystko po to, by ten zebrał się w sobie i… no właśnie, co takiego mógł zrobić teraz?
W końcu upiła łyk wina, które jej przyniesiono. Postanowiła się już nie odzywać, tylko powrócić do ulubionego zajęcia: słuchania. Przyszła dopiero przed chwilą, jednak już miała okazję rozeznać się nieco w sytuacji i relacjach między osobami. Każdy był jednostką ciekawą, godną zatrzymania się przy niej. Amarylis najbardziej jednak zaciekawiła Prudence, która dotrzymywała kroku mężczyznom. Było to godne podziwu. Widać było, że dobrze się bawi. Panna Manderly chciała po wszystkim móc powiedzieć to samo. Ale dlaczego miałoby tak nie być? Ledwo się zjawiła, a już była świadkiem ciekawych wydarzeń.
Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Sponsored content

Skocz do: