Mięśnie zaprotestowały. Lovell zbyt wolno uniósł tarczę, przyjmując cios bark z niezadowolonym warknięciem. W zbroi ciężko brało się wdechy rozgrzanego powietrza, Arryn najchętniej zakończyłby ten pojedynek jednym, szybkim i precyzyjnym pchnięciem, dlatego w następne uderzenie włożył wszystkie swoje siły. Celował ponownie w ten sam bok przeciwnika.
Ostatnio zmieniony przez Lovell Arryn dnia Pią Sie 16, 2019 12:59 pm, w całości zmieniany 1 raz
264/400 Ugodził Arryna w bark, czując jak metal drży pod naporem jego stalowej zbroi. Derrick wiedział, że to jednak nie koniec. Nie musiał długo czekać na odzew przeciwnika, zanim rycerz ze Starego Miasta zdążył zasłonić się tarczą, Arryn zamachnął się mieczem. Derrick wyszedł mu naprzeciw, próbując sparować uderzenie.
Nie zdążył zasłonić się przed uderzeniem ser Lovella. Miecz ugodził go w bok, chwilowo zabierając dech w piersiach. Warknął głośno, czując rozdzierający ból, ale nie zatrzymało go przed szybkim kontratakiem wymierzonym w przeciwnika.
Kolejne trafienie zmotywowało Lovella do działania pomimo coraz bardziej wyczuwalnego zmęczenia mięśni. Oblizał wargi, czując na nich słony smak i marząc o winie, którego będzie mógł się napić, gdy tylko ta cholerna walka dobiegnie końca. Wystarczy nie dać się trafić. Uniósł tarczę do bloku, czekając na uderzenie przeciwnika i szukając luk w jego obronie.
O włos uniknął szybkiego kontrataku przeciwnika. Miecz znów uderzył o tarczę i lekko się po niej ześlizgnął, dając Lovellowi moment na odpowiedź. Z premedytacją wziął kolejny zamach i znów wybrał to samo miejsce. Derrick już dwukrotnie nie był w stanie skutecznie bronić się przed tego rodzaju atakiem, a Arryn niezbyt po rycersku, ale skutecznie postanowił wykorzystać tę jego słabość.
Ostatnio zmieniony przez Lovell Arryn dnia Nie Sie 18, 2019 8:24 pm, w całości zmieniany 1 raz
Odpowiedział Arrynowi szybkim atakiem - sprawnym, wyćwiczonym, niemniej jednak nie na tyle silnym by pozbawić przeciwnika sił. Doliniarz zaatakował błyskawicznie, a jego świsnął w powietrzu zwiastując niebezpiecznie mocny atak. Zasłonił się tarczą, próbując uchronić się przed jego mocą. Czuł, że twa walka trwa już zbyt długo. Powoli zaczynał opadać z sił.
Uderzenie było silne. Niemalże powaliło go na ziemię, ale utrzymał się na nogach, mężnie znosząc ból. Arryn był silny i uderzał precyzyjnie. Jednak młody rycerz nie miał zamiaru poddać się tak szybko, chociaż urazy sprawiły, że poruszał się już wolniej, a jego ataki nie były tak mocne, zaatakował znowu, mierząc w pierś przeciwnika, korzystając z krótkiej chwili gdy ją przed nim odsłonił.
Zacisnął zęby, czując opór mięśni, kiedy podniósł miecz do sparowania cięcia. Uporczywie starał się skupić myśli na walce, choć te uciekały już w kierunku wina i kobiet. Tłum na trybunach zagrzewał rycerzy do walki, a Lovell był w stanie nabawić się kilku siniaków dla poklasku, tym bardziej, że jego przeciwnik wyglądał w tej chwili na równie zmęczonego. Wystarczyło wytrwać w polu odrobinę dłużej. Stal zazgrzytała o stal, wywołując z ust widowni kolejny krzyk.
Zbyt wolno. Cios uderzył w pierś, zmuszając rycerza do zrobienia kilku kroków w tył. Lovell przez kilka chwil uporczywie starał się wziąć głębszy wdech, w ustach poczuł cierpki smak krwi. Zmrużył lekko oczy, do bólu zaciskając dłoń na rękojeści miecza. Wiedział, że przegrana będzie kosztować go dużo więcej niż kilka siniaków, dlatego po prostu nie mógł sobie na nią pozwolić. Zamachnął się mieczem, wkładając w ten cios resztę sił i zamierzając wytrącić oręż z dłoni przeciwnika, kończąc wyczerpujący pojedynek.
Miecz zadrżał, gdy uderzył o stalowy napierśnik Arryna. Uderzenie było precyzyjne, jednak nie na tyle aby zwalić przeciwnika z nóg. Rycerz z Doliny zachwiał się na nogach, postępując kilka kroków w tył, jednak nie przewrócił się, a stal wciąż lśniła w jego dłoniach. Uderzył niewystarczająco mocno. Podążył za przeciwnikiem, robiąc dwa kroki w przód, aby ponownie zaatakować, jednak miecz Doliniarza znów przeciął powietrze, a Derrick podjął próbę sparowania uderzenia.
Nie udało mu się sparować uderzenia. Ostrze Arryna dosięgnęło go, a uderzenie było tak silne, że mało się pod nim nie załamał. Jeszcze nie. Nie póki miał siłę, aby walczyć i dzierżyć miecz. Czuł jednak, że opada z sił. Każdy kolejny atak, każda kolejna próba obrony nie była już tak staranna jak wcześniej. Zmęczenie dawało o sobie znać, ale nie mógł się poddać. Dlatego też szybko przeszedł do kontrataku, znów mierząc w pierś przeciwnika.
W pewnym sensie podziwiał upór przeciwnika, zastanawiając się, jak śliczna jest dama, dla której ten tak mężnie i z uporem staje w polu. Panna warta nie tylko kilku siniaków, ale nawet życia. Jeszcze raz spróbował przyjąć nadciągający cios na miecz, by potem mieć możliwość płynnego przejścia do kontrataku. Wciąż miał problem z braniem głębszych wdechów, dlatego tym razem starał się zasłonić przed ciosem skutecznie.