Trybuny
Pon Lip 29, 2019 3:35 pm Trybuny
Mistrz Gry
Mistrz Gry
68
Pole turniejowe znajduje się na południe od Królewskiej Przystani, niedaleko Królewskiej Bramy. Z okazji jubileuszu Jaehaerysa I olbrzymie połacie terenu przeznaczono na wydarzenia dotyczące uroczystości.

Trybuny są podwyższoną, drewnianą konstrukcją, rozciągającą się na kilkadziesiąt metrów. Do zajęcia na nich miejsca upoważnieni są możni goście królewscy; Król i Królowa zasiadają pośrodku, a miejsca dookoła nich zarezerwowane są wyłącznie dla członków rodziny oraz zaproszonych gości.
Przygotowane siedziska są stosunkowo wygodne, a od walczących oddziela je cienka, drewniana barierka.
Re: Trybuny
Pon Lip 29, 2019 10:46 pm Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Suknia

Obietnica dana matce kilka dni temu była nie do zniesienia. Mimo, że kobieta pozwoliła jej zatrzymać odzienie to jednak w sukniach Mira czuła się niemal naga. Nie potrafiła czuć się swobodnie i naprawdę miała wrażenie, jakby znalazła się w ogromnym worku wciśnięta na chama. Jakąż minę miała septa gdy przybyła przekonać się czy aby jej młoda podopieczna nie zdecydowała się ubrać nieodpowiednio. Już sama wciskając się w suknię zaczęła narzekać, że nie może oddychać, że jest niewygodna i krępuje jej ruchy. Ba, nawet że zemdleje przez tak silne wiązanie! Ale skąd znowu. Miała się reprezentować jak należy. Westchnęła ostatecznie i pozwoliła by kobiety doprowadziły ją do porządku. Gdy w końcu była gotowa i na sobie zamiast spodni i koszuli miała piękną żółtą suknię przejrzała się uważnie i ostatecznie by nie być całkiem bezbronną wsunęła dyskretnie pod suknię sztylet, który umocowała na odpowiednim do tego pasku. W końcu żadna kobieta nie powinna być bezbronna. Gdy już była gotowa postanowiła, że dołączy do matki i wspólnie udadzą się na trybuny. Wiedziała, że nie jedną osobę jeszcze dzisiaj zaskoczy swoim wyglądem. Uśmiechnęła się lekko i gdy znaleźli się na trybunach skłoniła się Królowi i jego małżonce by po chwili dołączyć do boku matki.
Re: Trybuny
Pon Lip 29, 2019 11:02 pm Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
- 4 - 2d. Vk. 98r.p.P.

Nawet jeśli niespecjalnie nastawiała się na to, żeby iść obserwować walkę na kopie, to dała się namówić Morwennie na takie wyjście. Nieszczególnie była przekonana do tego, aby latać po opustoszałej Czerwonej Twierdzy, choć z pewnością byłoby to kuszące! Podziwiać toporną, odstraszającą i jednocześnie zapierającą dech w piersiach budowlę, która nie była tak wspaniała jak jej rodzime Starfall.
W każdym razie, Meraud z podopieczną pojawiły się w okolicach trybun, aby zająć w końcu miejsce na wspomnianych siedziskach.
Nie zasiadła obok pana Ojca, który powędrował wyżej, bliżej króla i bardziej mu znajomych twarzy. Skłoniła się parze królewskiej, ledwo zauważalnym gestem nakazała też to Morwennie.
Chwyciła materiał długiej, zwiewnej i ciemnofioletowej sukni, która częściowo odsłaniała jej ramiona. Minęła jeden, drugi schodek. Swobodnie przeszła dalej, obserwując zebraną gawiedź i jej strażnicy czy giermkowie, czy inni pomocni (albo i nie) sprawdzają czy wszystko zostało przygotowane. Od czasu do czasu wymieniła jakąś uwagę z podopieczną, zerkała w stronę zbierającego się towarzystwa i co poniektórym skinęła. Jednym poświęciła więcej uwagi, innym mniej.
Poprawiła sakwę z obcęgami i mlekiem makowym.
Re: Trybuny
Pon Lip 29, 2019 11:06 pm Re: Trybuny
Tiengnan Greyjoy
Tiengnan Greyjoy
208
can you tell me the way the story ends?
osiemnaście dni imienia
Delegat Lorda Greyjoya
Królewska Przystań
Żelazne Wyspy
https://fortherealm.forumpolish.com/t241-tiengnan-greyjoy#825
Tiengnan przyszła ze swoim kuzynem, Einarem, nie chcąc, aby towarzyszyła jej thrallka czy septa, bo zbytnio ją dodatkowe osoby irytowały. Po raz pierwszy miała zobaczyć walkę na kopię i musiała bardzo mocno ukrywać podekscytowanie, bowiem nie chciała go zdradzać i wyjść na zbyt naiwną dziewuszkę. Pewne standardy należało utrzymać, zwłaszcza wśród innych dam i potencjalnych rywalek o dobry ożenek, chociaż w tej dyscyplinie wiedziała, że szanse ma raczej niewielkie.
Podczas turniejów odbywały się dwa poziomy walk. Pierwszy, oczywisty, to zmagania wojaków, dzielnych rycerzy oraz bawidamków, którzy takowych udają, wspinają się w rankingu, aby otrzymać tytuł najdzielniejszego wojownika w danej dyscyplinie. Druga walka odbywała się na trybunach. Oddawanie wstążek, szepty, rozmowy. Kto obok kogo usiądzie i kiedy się zjawi. Ile wydał kosztowności na strój, jak się prezentował. To wszystko miało znaczenie, gdy szukało się odpowiedniej partii.
Tiengnan odstawała w swojej prostej sukni, w kolorze głębokiej czerni, której jedynym ozdobnikiem był złoty haft na spódnicy, przedstawiający morskie fale i wyłaniające się z nich macki. Motyw fal przewijał się również przy rękawie. Na wierzch narzuciła ciemną, niebarwioną skórę foki, skrojoną w kaftan z kapturem. We włosach, splecionych w warkocz lśniły drobne perełki, takie same jak na kolczykach. Pas znów miała spięty klamrą z krakenem.
Usiadła na jednej z największych trybun, aby obserwować z góry nie tylko walczących, ale również plotkujące kobiety. Musiała zobaczyć, czy na tym targowisku próżności był ktokolwiek godzien jej ręki i który był wolny, a także kto był bardziej przychylny jej rodowi. Czy raczej, nie pałał aż tak wielką nienawiścią do faktu, że tytułują się lordami. Tak jakby te tytuły były im do czegoś potrzebne.
Uśmiechnęła się do siebie.
Troszeczkę były, chociażby aby obserwować turniej.
Będziesz obstawiał? — zapytała go, widząc w zasięgu swojego wzroku kram z zakładami.

Krój sukienki, Kaftan czyli to luźne coś
Re: Trybuny
Pon Lip 29, 2019 11:53 pm Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Ciężar ich spojrzeń był jak ostrze katowskiego topora, które powoli przesuwa się tuż nad podatną na zranienia skórą.
Ruch w lewo, ruch w prawo. Przecinają aż do kości.
Nie próbowali ukrywać wścibskich zerknięć; czuła je na plecach, na ramionach, na twarzy przeobrażonej w kamienną maskę obojętności.
Krok do przodu. I jeszcze jeden.
Chociaż prosta, czarna suknia – ojciec chciał widzieć żałobę, więc usłużnie mu ją podarowała – otulała ją szczelnie, czuła, że trzęsą jej się kolana. Jasne, opierścienione dłonie wystawały z rozcięć uszytych z myrijskiej koronki, czerwonych jak krew rękawów. Splotła palce i ułożyła je na podbrzuszu, kiedy w końcu dotarła do honorowych miejsc przeznaczonych dla rodziny królewskiej (nie dość honorowych w jej przypadku; ulokowana gdzieś z brzegu, niewygodna jak cierń wbity w ładny obrazek), przyglądając się spokojnie zebranemu na trybunach tłumowi. Gdyby nie obciążająca jasne, niemal srebrne włosy siateczka wykonana ze złota i rubinów tak dorodnych, jak przejrzałe maliny, gdyby nie złote bransolety – wszystkie zwieńczone nietoperzem Harrenhal – oplatające szczupłe nadgarstki, gdyby nie roztaczana wokół siebie przyjemna, wdzierająca się w nozdrza woń essoskich pachnideł, uznać by można, iż najmłodsza córka Jaehaerysa obraża własnego ojca skromnością ubioru.
Kiedy zerknęła na pierwszych rycerzy przygotowujących się do walki – i krążącego w ich pobliżu Lucerysa, który jak zwykle nie potrafił oddać się bezczynności, posyłając uśmiech jednej z ładniejszych służek – zawładnęła nią niespodziewana, obezwładniająca ekscytacja. Służka bez słowa podała jej kielich z winem, a Rhaella zrobiła wszystko, by w swym rozemocjonowaniu nie uronić ani kropli. Napój miał dymnoróżową barwę, niczym sok z truskawek, i zdawał się wspinać po ściankach kieliszka w gorączkowym oczekiwaniu, jakby w jego wnętrzu kryło się coś żyjącego, nie mogącego się już doczekać, by wypróbować swą magię na ciele Księżnej Protektorki. Rhaella spojrzała na płyn z nieufnością podszytą tęsknotą. Jakaś jej cząstka nieskończenie pragnęła skosztować tego wina, a mimo to się wahała z jakichś bliżej niesprecyzowanych względów.
Zatrute?
Nagły podszept paranoi sprawił, że niemal wylała je na zakurzone deski podestu; napój wewnątrz kieliszka był ponuro ciemny i upstrzony płatkami jakiejś brunatnej materii, podobnej do rdzy. Wyobraziła sobie ze zdumiewającym przywiązaniem do detali, że kosztuje wina, krztusi się, po czym wije w agonii pośród foteli. Unosząc kieliszek do ust, uśmiechnęła się mimowolnie i upiła z niego pierwszy – choć zapewne nie ostatni – łyk tego dnia.
Re: Trybuny
Pon Lip 29, 2019 11:58 pm Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
# 3 2d. Vk. 98r.p.P.


Nie był gorącym zwolennikiem walki na kopie. I o ile Morwenna wyprosiła wyjście u Meraud, tak Myghal uległ prośbom Arianne, która ze względu na młody wiek była ciekawa świata, a tym samym innej kultury niż ta w której dorastała. Nie chcąc sprawiać jej przykrości i wprowadzać między nimi niezgody, przystał na prośbę. Towarzyszył im Cahir, który przy lady Fowler starał się trzymać język za zębami, aby nie palnąć gafy. Zdarzało mu się mówić coś co potem niosło za sobą nieprzyjemne skutki.
Zjawili się na trybunach niedługo po pierwszej delegacji z Dorne. Myghal przez krótką chwilę zastanawiał się czy Księżna zaszczyci widowisko swoją osobą. Nie zauważył jeszcze Martellów, lecz wątpił aby Lorent odpuścił sobie widowisko. Pomógł wspiąć się na schodki małżonce, której długa suknia pozostawała niesforna przy większych ruchach. Sam miał na sobie ciemny ubiór w którym wyróżniała się jedynie ciemnogranatowa szarfa z emblematem rodu Fowlerów. Nie zabierał ze sobą broni, uznając iż jedyna krew jaka się poleje to ta wśród zacnych rycerzy za drewnianą barierką.
Zajęli miejsce przy grupce z Dorne. Wzrok Myghala przez chwilę skupił się na lady Dayne, jego uwadze nie uszła kreacja z odsłoniętymi ramionami; następnie się skłonił. Uśmiechnął się delikatnie do Morwenny, będąc zadowolonym iż połowiczny ciężar został zabrany z jego ramion. Nawet, jeśli bratanica była dobrym dzieckiem. Zasiadł zaraz po Arianne, poprawiając szarfę. Ukradkowo rozglądał się po najbliższych sąsiadach, nie interesując się jeszcze przygotowaniami do pierwszej walki.
Re: Trybuny
Wto Lip 30, 2019 12:03 am Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Ulice Królewskiej Przytani ją rozczarowały. Sam pierwszy wjazd do miasta pozostanie dla niej niemiłym wspomnieniem straconych oczekiwań. Nie tak sobie wyobrażała Stolicę Siedmiu Królestw. Jednak im bliżej twierdzy tym miasto zdawało się być przyjemniejsze i przyjaźniejsze. Mniej bała się spoglądać na ulice i przebywających tam ludzi. Czerwona Twierdza była naprawdę okazałym i wspaniałym zamkiem. Uroczystości działy się bardzo szybko i zapewniały dużo wrażeń, ale najbardziej oczekiwanym momentem przez Lady Margot był oczywiście turniej. Uwielbiała spoglądać zmagania rycerzy, a w stolicy zapewne będą sami najznamienitsi rycerze z wszyskich krain Westeros. Ojciec wychowywał ją na dumną młodą lwicę, dlatego wiedziała, że dobrze musi wyglądać. Włożyła na tę okazję nową purpurową suknię ze złotymi wykończeniami, uszytą przez najlepszego krawca z Lannisportu, dobrała odpowiednią rodową biżuterię i przez kilkadziesiąt minut kazała układać sobie fryzurę. Musiała przecież wyglądać nieskazitelnie. Przejrzała się w lustrze, kazała służce zawiązać ściślej gorset i mogła udać się na trybuny razem z Lady Sophią. Miała ze sobą oczywiście wstążeczki i chusteczkę z wyhaftowanym własnoręcznie lwem Lannisterów. Na turniejach w Casterly Rock wielu rycerzy chciało otrzymać od niej podarunek, teraz też musiała być więc przygotowana, mimo że żaden rycerz z jej najbliższego otoczenia nie brał udziału w turnieju. Była córką Namiestnika Zachodu, to coś znaczyło, a brak złotych lwów na liście uczestników nie oznaczał, że nie miała komu życzyć wygranej.
- Przyznam się, że już nie mogę się doczekać aż zacznie się turniej - szepnęła w kierunku Lady Hightower. - Ser Derrick na pewno będzie jednym z faworytów. Reach to synonim kwiatu rycerstwa Siedmiu Królestw - zagadnęła już trochę głośniej, bo pochlebstw nigdy za dużo, ekscytację jednak wolała ukrywać, mimo że była raczej normalna u młodej damy, która po raz pierwszy miała oglądać turniej w stolicy.Walka na kopie była przecież najbardziej widowiskową konkurencją turniejową. Nie mogłaby przegapić ani minuty tego widowiska. Na trybunach zaczynali zbierać się goście z różnych części Siedmiu Królestw. Margot była zafascynowana niezwykłą urodą Dornijczyków, ale jeszcze bardziej zwracała uwagę na intrygujący wygląd Targaryenów. Wszyscy byli piękni i ubrani w okazałe szaty. Oczywiście nie wlepiała się wzrokiem w kogokolwiek, jednak cieszyła się, że tutaj jest i być może będzie jej dane niedługo poznać osoby, z którymi nigdy wcześniej nie miała do czynienia.
Re: Trybuny
Wto Lip 30, 2019 12:14 am Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Słońce wstało, zapowiadając kolejny dzień, tak ważny w oczach wielu osób odwiedzających w tym okresie Królewską Przystań. Wystrojone panny zbiorą się na trybunach, by plotkować o swoich sukienkach, sukienkach swoich towarzyszek, sukienkach swoich wrogów i przede wszystkim o dumnych, przystojnych rycerzach dosiadających wspaniałych wierzchowców.
Daenę ta farsa już dawno przestała bawić. W młodości tak wyczekująca tych wydarzeń, obecnie podchodziła do nich z dużą rezerwą, jedynie pojawiając się wśród kibicujących tłumów z obowiązku. Nie znaczyło to jednak, że nie mogła należycie przygotować się, by zaprezentować każdemu niedowiarkowi, kim naprawdę jest.
Od rana po jej komnacie krążyły służki, dokładając wszelki starań by jej fryzura, cera i przede wszystkim ubiór prezentowały się nienagannie. W międzyczasie posłała także jedną z nich, by skrycie dowiedziała się, jak mają się przygotowania jej córek. Wieści, które jej przyniosła, szczerze ją uradowały.
Kiedy nadszedł moment księżniczka miała już na sobie długą, bogato zdobioną suknię w barwach Targaryenów, nie pozwalającą nikomu wątpić, do jakiego rodu naprawdę należy. Jej złotobiałe włosy upięte były wysoko, a całą fryzurę zwieńczała kruczoczarna tiara wykonana z obsydianu.
Z zadowoleniem spostrzegła, że jej córka nie była niesłowna w swoich obietnicach i tak jak powiedziała, na turniej założyła śliczną sukienkę. Daena podejrzewała, jak Mirabelle musiała czuć się w środku, jednak aktualnie bardziej liczyło się, co prezentuje na zewnątrz. Uśmiechnęła się do niej i kiwnęła delikatnie głową, dając wyraz swojej aprobaty.
Przybyli na miejsce wcześnie, tak jak życzyła sobie kobieta, wszak lepiej oglądać wprowadzanie lwów, niż samemu w nim uczestniczyć. Niektórzy członkowie królewskiego rodu byli już obecni i nie kryli swoich spojrzeń, kiedy zasiadała z dumą na podwyższeniu.
Re: Trybuny
Wto Lip 30, 2019 9:01 am Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Mimo że zapach unoszący się na ulicach Królewskiej Przystani mocno dawał o sobie znać w dniu, gdy Hightowerowie przybyli do miasta, po niemal pełnym księżycu spędzonym tutaj człowiek potrafił się do niego przyzwyczaić. Spacery nie wydawały się już takie straszne i niemożliwe, stały się natomiast rutyną młodej lady, tak, jak miała w zwyczaju w swoim rodzinnym mieście.
Czerwona Twierdza była ogromnym zamkiem i musiało minąć parę dni, by dziewczyna była w stanie poruszać się w nim bez pomocy zaznajomionego z plątaniną korytarzy mieszkańca. Mimo wcześniejszych odwiedzin tego miejsca w dzieciństwie ponownie wywarło ono na niej duże wrażenie. Szczególnie zachwycały ją kolorowe ogrody pełne altan i balkonów, z pięknymi widokami na ciemne wody zatoki, które zdawało się, że przegapiła podczas swojej poprzedniej wizyty.
Na oficjalnym rozpoczęciu turnieju, jakim był hołd królewski, udało jej się w pełnej okazałości zobaczyć wszystkich gości, którzy przybyli na to wspaniałe wydarzenie. Oglądając kolejnych klękających przed tronem mężczyzn, którzy u boku nie mieli jeszcze kobiety, nie mogła jednak powstrzymać się od myślenia, czy na pewno opuści to miejsce jako wolna panna.
Początek turnieju był kolejnym ważnym elementem świętowania, na którym, jak przykazała matka, nie mogło jej zabraknąć. Mimo nieszczególnego zainteresowania takimi aktywnościami szykowała się na niego ochoczo, motywowana perspektywą poznania osób, z którymi nie miała jeszcze okazji zamienić słowa. I z całą pewnością chciała wspierać brata przynoszącego zaszczyt Hightowerom samym udziałem w starciach na kopie.
Dopiero pod koniec przygotowań przypomniała sobie o jakże wysławionych wstążkach i zwyczaju z nimi związanym Nie znała jednak zbyt wielu rycerzy biorących udział w pojedynkach, nie podejrzewała zatem by cieszyła się dużym zainteresowaniem w tej kwestii. Dlatego już stojąc gotowa do wyjścia, ubrana w zwiewną, bladoróżową sukienkę zdobioną misternymi, srebrnymi aplikacjami, miała przy sobie tylko jedną, srebrzystą wstążkę, lekko wplecioną w prostą, złożoną z loków fryzurę ozdobioną małymi, różowymi kwiatuszkami, które tak licznie rosły na polach za murami Królewskiej Przystani.
Ogromną ulgą była dla niej obecność Margot, kuzynki poznanej jeszcze podczas wizyty w Casterly Rock, która zgodziła się towarzyszyć Hightowerównie na trybunach. Przeróżni szlachetnie urodzeni goście gromadzili się już na drewnianych ławach, dało się jednak zauważyć, że dziewczęta przybył stosunkowo wcześnie. Sophie cały czas rozglądała się, oczywiście z należytą gracją, próbując wypatrzyć znajome twarze, a może i kogoś więcej.
- Tak, z pewnością. - odparła wyrwana z zamyślenia. - Często widziałam jego ćwiczenia na dziedzińcu i mimo że o walce wiem tyle samo, co żegludze, to naprawdę wydaje mi się, że jest jednym z kandydatów na zwycięzce. - zerknęła na gromadzących się uczestników turnieju, starając się złapać wzrokiem wspomnianego mężczyznę.
Wygrana na tak doniosłym wydarzeniu na pewno ściągnęłaby na Derricka sławę, uznanie, a przede wzrok połowy dam królestwa. Możliwe, że nawet ojciec zacząłby odnosić się do niego nieco przychylniej.
Sophia zwróciła się w stronę głównej loży, gdzie zasiadała całą rodzina królewska. Objęła wzrokiem wszystkich książąt i księżniczki, zatrzymując się na królowej Alysanne i uśmiechając ciepło. Kobieta była dla dziewczyny prawdziwym wzorem. Było pewne, że Westeros nie prędko ujrzy ponownie tak wspaniałą królową.
Re: Trybuny
Wto Lip 30, 2019 9:38 am Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Turnieje, w których mężczyźni wykazywali swoją siłę i umiejętności były nie lada okazją na poznanie nowych osób. Było okazją by poznać inne miejsca na ziemi, której pewnie długo nie ujrzy. W raz z siostrzenicą i siostrą przybyły na trybuny. Żałowała, że nie było z nimi Bahar, ale co poradzić, skoro ktoś musiał pilnować posiadłości...chociaż nie kryjąc, Mel podejrzewała że coś poszło nie tak w końcu od tego mają służbę i odpowiednich ludzi. Jednak...cóż, to decyzja siostry. Nie przejmując się niczym więcej po prostu spakowała się odpowiednio i przybyła z najbliższymi. Oddała pokłon Królowi oraz jego małżonce by po chwili zająć miejsce gdzieś na uboczu. Wolała być z dala od ludzi, chociaż wiedziała, że unikanie towarzystwa nie było odpowiednim podejściem. Jednak nie znała nikogo a nie potrafiła zagadywać od tak. Była typem samotnika, który wolał spędzać czas w samotności z dala od innych nie wliczając w to rodziny. Gdy już zajęła miejsce nieśmiało i dyskretnie zaczęła przyglądać się zbierającym się na trybunach kobietom i nie tylko.

sukienka
Re: Trybuny
Wto Lip 30, 2019 11:25 am Re: Trybuny
Elaena Vaelaros
Elaena Vaelaros
258
Trybuny Giphy.gif?cid=790b76115d2ce92c6a4370467716bf8a&rid=giphy
20
Córka Triarchy Volantis
Królewska Przystań
Obcokrajowiec
https://fortherealm.forumpolish.com/t371-elaena-vaelaros
Walki na kopie były dla niej zupełną nowinką, choć może nie aż tak eskcytującą na pierwszy rzut oka, jak reszta "egzotycznych" zwyczajów panujących w Westeros. Opisy, jakimi raczyły ją książki i ci, którzy mieli okazję zobaczyć  na własne oczy ten rodzaj konkurency, raczej nie odniosły sukcesu w zbudowaniu u niej faktycznego podekscytowania nadchodzącymi starciami. Nie miały w nich brać udziału żadne zwierzęta sprowadzone zza morza czy choćby z najdalszych zakątków kontynentu, a znaczna część zgromadzonej widowni zdawała się niekoniecznie liczyć na przelew krwi w ten piękny, słoneczny dzień. Oczywiście mógł zdarzyć się wypadek, zwłaszcza gdy angażowano znacznych rozmiarów stworzenia jakim były dosiadane przez uczestników wierzchowce, ale Elaena starała się nie narobić sobie zbytnich nadziei.
Niezależnie od tego, jaki był jej stosunek do samej atrakcji, dawała ona przecież kolejną okazję do zaprezentowania się i zsocjalizowania z innymi gośćmi. Turniej stanowił idealną okazję do zapoznania się z osobami przebywającymi na ogół w najodleglejszych rejonach Westeros, druga taka raczej nieprędko miała się nadarzyć. Samo to powinno było poprawić jej nieco humor i faktycznie już od momentu przebudzenia cieszyła się dobrym samopoczuciem. Z pomocą służek przygotowała się należycie, ciesząc znajomymi kompozycjami olejków i pachnideł, a w końcu przywdziewając właściwą kreację. Szczęśliwie moda je rodzimych stron nie stawiała na ciasno zasznurowane gorsety, potrafiła jednak dać się we znaki gryzącymi materiałami, które przy odrobinie nieostrożności gotowe były ukazać światu więcej ciała, niż było to w zamyśle. Do tego żadna doza starań z jej strony nie miała wpłynąć na jego grubość, a więc tylko faktycznie dość ciepła pogoda uchować ją miała od zmarznięcia w czasie podziwiania kolejnych walk. Na jej szyi zawieszono znajomy ciężar, tym razem jednak włosy jedynie zagarnięto do tyłu, zatrzymując w miejscu dzięki odpowiedniemu ich splocie.
Na miejscu pojawiła się w sam czas, podążając wpierw przed oblicze królewskiej pary, by zgodnie z zasadami etykiety pokłonić się przed obliczem gospodarzy. Mogła następnie udać się na właściwie dla siebie miejsce, dyskretnie lustrując zbierających się na trybunach ludzi. Były wśród nich mniej lub bardziej znajome jej twarze, z częścią łączył ją jedynie typ urody, ale z paroma miała już sposobność zamienić kilka mniej lub bardziej ciekawych słów. Co widzieli z kolei sami zebrani? Co myśleli wodząc za nią wzrokiem? Mogła zgadywać w oparciu o swoją wiedzę na temat tych ludzi, ale wciaż jeszcze brakowało jej sporo wiedzy, nim właściwie byłaby to zdolna określić. Mimo wszystko gotowa była obstawić, że część wodzących za nią osób już potrafiła dostrzec potencjał dobrych relacji z wysłanniczką Wolnego Miasta - tych biznesowych, bądź zgoła innej natury.
Re: Trybuny
Wto Lip 30, 2019 11:43 am Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Amarylis była bardzo ciekawa turnieju. Oczywiście bała się o brata i miała nadzieję, że wyjdzie z potyczki cały i zdrowy. Mimo to uważała to za dobrą rozrywkę i miała nadzieję dobrze się bawić. Obiecała sobie, że będzie wspierać każdego przedstawiciela północnych rodów, o ile w ogóle tacy wystąpią. Aaron był jednak jej największą nadzieją i to właśnie brata będzie wspierać najbardziej.
Bratowa zadbała, by Amarylis miała odpowiednią garderobę i tego dnia włożyła zwiewną, jasną suknię, w morskich odcieniach. Włosy podpięto jej nieco i wpleciono w nie delikatne ozdoby. Całość wyglądała naprawdę ładnie, chociaż Amarylis nie najlepiej czuła się aż tak wystrojona. Ale miała dobrze się prezentować, dlatego też nie narzekała na głos.
Wraz z kilkoma bliskimi osobami udała się na plac turniejowy i tam zajęła dobre miejsce. Przez chwilę rozmawiała z towarzyszkami, które tak jak ona, czekały na rozpoczęcie zawodów.
Amarylis dyskretnie przyglądała się innym damom. Było wśród nich tyle pięknych kobiet, że czuła się onieśmielona i sama myślała, że jest naprawdę cieniem, wśród tylu cudnych dam. Ale nieważne. Najistotniejszy był nie jej wygląd, lecz fakt, iż całym sercem była przy bracie. Oczekiwała początku turnieju i z delikatnym uśmiechem na twarzy obserwowała przygotowania do prezentacji walczących.

Re: Trybuny
Wto Lip 30, 2019 12:46 pm Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Rycerskie zwyczaje były Leandro w sporej mierze czymś obcym, zakrawającym na niepotrzebną nikomu fatygę. Zdawał sobie jednak sprawę, że czasy pokoju tworzą ludzi chcących się wykazać swoją odwagą, a czy mogła zatem istnieć lepsza okazja do tego, niż turniej? Nikt z ich stron nie stawał w szranki, nie znaczyło to jednak, że nie zamierzali obserwować zmagań z uwagą, by choć na chwilę zwrócić uwagę na trakt inny, niż wydeptane ścieżki czekających na nich w Dorne problemów.
Niewiele robił sobie z uwagi, którą mogli, tudzież nie, na siebie zwracać. Przywykł do bacznych oczu, które oceniały każdy ich ruch; czuł się zatem pod naporem ewentualnych, nawet nieprzychylnych spojrzeń, tak samo swobodnie, jakby nikogo więcej tu poza nimi nie było. Ciemny wzrok raczej dosyć frywolnie przesuwał się po znamienitych gościach, którzy zasiedli na trybunach; od czasu do czasu pozwolił sobie błysnąć w uśmiechu zębami, jeśli akurat dostrzegł kogoś znajomego. Nie omieszkał raz jeszcze powitać króla i jego małżonkę, a także całą kawalkadę książąt i księżniczek, nim wraz z Elarą, trzymając na rękach syna, zwrócić się w kierunku przypisanych im miejsc w pobliżu pozostałej części delegacji Dorne. W dobie rozbudowanych szlaków handlowych, kolory materiałów, jak i same tkaniny, jakie miał na sobie, nie wzbudzały najpewniej szczególnego zdziwienia; jedynie strój skrojony na dornijską modłę mógł zwracać uwagę. Leandro nie przypasał szabli, miał natomiast przy sobie sztylet, bez którego nigdzie się nie ruszał. Do jego uszu dotarły strzępki rozmowy dwóch lady; Reach jest kwiatem rycerstwa. Na twarz wkradł mu się krzywy uśmiech.
Potoczył spojrzeniem po zebranych lady i lordach, gdzieś w oddali spostrzegając rycerzy przygotowujących się do walki. Powitał swoich krewnych, lady Dayne, która jak zwykle prezentowała się nienagannie, ale też lorda Fowlera, tego ostatniego obdarzając znaczącym, szerokim uśmiechem; chyba nikt nie sądził, że tak skończymy? Mrugnął też przyjaźnie do Arianne. Jej widok u boku męża go cieszył. Nieco dalej dostrzegł lady Yronwood, dyskretną i cichą w porównaniu do szwagierki Leandro. Rozsiadł się wygodnie, po czym nachylił ku Elarze.
Zwyczaj głosi, że lady wręczają mającym je reprezentować rycerzom haftowane chusteczki i wstążki — rzekł cicho, nonszalanckim ruchem zgarniając kosmyk ciemnych włosów żony, który wymsknął się z fryzury i włożył go na miejsce. — Któremu wręczyłabyś swoją? — Zapytał, ciekaw, czyje zwycięstwo obstawiłaby Elara.
Trystane wspinał się na palce, obserwując rycerzy z szeroko otwartymi z podekscytowania oczyma.
Ojcze, czy ktoś dzisiaj umrze? — Zapytał na tyle głośno, że kilka najbliższych rzędów bez wątpienia musiało go usłyszeć.
Re: Trybuny
Wto Lip 30, 2019 1:03 pm Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Arianne byłaby niepocieszona, gdyby cokolwiek przeszkodziło jej w dotarciu na trybuny królewskiego turnieju. Myśląc o nim już od chciwli, w której dowiedziała się o zaproszeniu na jubileusz, prawie nie zasnęła ostatniej nocy. Nie mogła doczekać się wydarzenia i jak rzadko kierowała jakieś prośby do swojego małżonka, tak tym razem nie mogła inaczej. Miała nadzieję, że się do niej przyłączy i nie będzie musiała towarzyszyć ojcu oraz bratu.
Na tę specjalną okazję przywdziała lekką sukienkę w kolorze ulubionego błękitu. Długi materiał poprzeszywany złotymi nićmi, na wysokości talii potrzymywał szeroki ozdobny pas. Nagie ramiona ozdabiało kilka złotych bransolet, a na dekolcie znajdował się bogato zdobiony naszyjnik, czasem znikający pod ciemnymi falami włosów.
Arianne podziękowała Myghalowi za pomoc i uśmiechem obdarzyła najbliższych, po czym rozejrzała się po sąsiadach, którym skinęła głową na powitanie. Chwilę później już skupiała całą swoją uwagę na arenie przed nimi. Wypatrywała śmiałków, ktorzy zdecydowali się na podjęcie walk. Jeszcze nie do końca świadoma jak brutalne widowisko przyjdzie jej podziwiać, czuła ekscytację z powodu nadchodzących konkurencji. Czytanie o nich to jedno, ale obejrzenie na żywo, to zupełnie coś innego. Słysząc bratanka, spojrzała na niego i Leandro, ciekawa odpowiedzi jaką udzieli synowi.
- Miałeś okazję brać udział w takim turnieju? - Zapytała Myghala po chwili, nie znając zbyt wielu historii z jego przeszłości. Spojrzała na małżonka, ciekawa, czy zdecydował się na ryzyko ku uciesze zebranych gapiów.
Re: Trybuny
Wto Lip 30, 2019 4:06 pm Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Wszystko było fascynujące – barwne proporce, niezliczony tłum gości z każdego zakątka królestwa, piękne, egzotyczne damy z Dorne i wyniosłe, zimne mieszkanki Północy. W natłoku otaczających ją wspaniałości czulą się mała i odrobinę nie na miejscu; kasztanowo-rude włosy nie układały się w misterna fryzurę, lecz opadały swobodnie aż do pasa, ozdobione jedynie dwoma warkoczykami oplatającymi głowę. Sukienka nie odsłaniała ramion i piersi, nie miała wyzywającego kroju, wysokiego rozcięcia ani krzykliwych barw; ciemnoniebieski materiał ozdobiony w zwężanym pasie oraz na długich rękawach wodnymi perełkami był wystarczająco lekki, żeby nie dokuczał jej skwar letniego dnia, a mięta w dłoniach chusteczka – z tym nieszczęsnym, krzywym szwem – leczyła w sobie barwy rodu Tully.
Septa spokojnie obserwowała panienkę Jynesse, najwyraźniej nie obawiając się, ze ta popełni jakikolwiek nietakt; choć w szeroko otwartych oczach pobłyskiwały iskierki zdrowej ekscytacji, z jej ust nie padła ani jedna kąśliwa uwaga. Przywitała uprzejmie siostry bliźniaczki z rodu Vance, uśmiechnęła się nieśmiało do królowej, która z pewnością nawet tego nie zauważyła i na nieostrożność pozwoliła sobie dopiero, kiedy jej wzrok napotkał Księżne Protektorkę. Wyglądała – jeśli to w ogóle możliwe – jeszcze piękniej niż podczas ostatniej wizyty w Riverrun, nie była to jednak leniwa uroda kobiet z Ziem Korony, tylko agresywne połączenie olśniewającej twarzy i śmiertelnego umysłu.
Nie patrz, skarciła sama siebie, ponownie kierując wzrok na pole turniejowe – akurat na czas, by dostrzec zmierzającego w stronę trybun rycerza.
Poczuła – wbrew wszelkiej logice – że serce za moment wyskoczy jej z piersi i poszybuje wprost do utęsknionego Riverrun. Nawet w najśmielszych oczekiwaniach nie sadziła, że podczas królewskiego turnieju ktokolwiek – a już z pewnością ser Arryn – naprawdę zechce poprosić ją o chusteczkę. Jak na przezorną panienkę przystało, zabrała jedną ze sobą, ale był to wpajany przez lata nawyk, nie prawdziwe przekonanie. Kiedyś na turnieju w Darry o chusteczkę poprosił ja Karl. Od tamtej pory – od dnia, gdy stracono go z konia już w drugiej rundzie i obarczył ją za porażkę – bala się tego momentu.
Co, jeśli on tez zacznie mnie winić?
To będzie prawdziwy zaszczyt, ser – nie była pewna, czy rycerz zdołał usłyszeć jej słowa. Zakuty w stal, znacznie potężniejszy niż zapamiętała go z ogrodów, budzący w niej atawistyczny strach – nie był tym samym mężczyzną, który z pasją opowiadał jej o sokołach. Wyciągnęła dłoń z chusteczką, przez jeden, ulotny moment czując pod palcami zimno metalu; cofnęła rękę stanowczo zbyt szybko, prędko odwracając wzrok od rycerza, któremu – poza pieniędzmi w zakładzie - powierzyła własne zaufanie. Nim Endamien Arryn zdążył dotrzeć na miejsce startowe, Jynesse już opadała na ławeczkę, nerwowo skubiąc jedną z perełek przy rękawie.
Powodzenia, ser.
Re: Trybuny
Wto Lip 30, 2019 4:10 pm Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Każdy kolejny dzień spędzony w Królewskiej Przystani utwierdzał ją w przekonaniu, że była na tym świecie niesamowicie samotna. Właściwie to zdążyła poznać tylko kilka mniej bądź bardziej ważnych osób, od początku nie nastawiając się jednak, że później będą rozmawiać nieco częściej. Musiała więc liczyć na braci - to z nimi chciała pojawić się na trybunach i to z nimi zamierzała obejrzeć widowisko. Zdenerwowała się odrobinę, że żaden nie zamierzał wziąć w walce udziału, ale... musiała im to wybaczyć. Lanford się do tego nie nadawał, Eliar stronił od przemocy, a najstarszy pewnie szlajał się po kątach ze swoją wywłokowatą żonką.
I kiedy myślała, że już nic tego dnia nie zepsuje, służki poinformowały ją, że przygotowywana od wielu dni suknia została zniszczona przez nieuważną krawcową. Leyla nie robiła żadnych awantur, postanowiła jednak, że wkrótce poinformuje o wszystkim ojca i każe ją ściąć. Było to niemożliwe, ale myśleć sobie tak mogła!
Nie załamywała się więc i pocieszona myślą o potencjalnym odebraniu życia zdzirze, która te życie zniszczyła Leyli, włożyła na siebie prostą, zwiewną sukienkę w kolorze seledynowym. Jedynym elementem, który mógłby wyróżniać ją z tłumu był wyszysty motyw róży z herbu Tyrellów. Efektu dopełniła idealnie upięta fryzura i zdobiący jej szyję naszyjnik z valyriańskiej stali.
W takiej stylizacji pojawiła się więc na trybunach. Nie była pierwsza, nie była też ostatnia - pojawiła się w odpowiedniej chwili, by bez przeszkód podejsć do pary królewskiej i odpowiednio ją przywitać, po czym oddalić się i poobserwować z bezpiecznej odległości zebrane osoby.
Szybko stwierdziła, że połowy z nich nie byłaby w stanie znieść przez więcej niż pięć minut. Może za wyjątkiem jednej, zdecydowanie wyróżniającej się z tłumu osoby - Eleany Volantis, o której już trochę słyszała.
Od początku podekscytowana i zadowolona, ruszyła z miejsca w jej kierunku, następnie zaś posyłając jej szeroki uśmiech.
- Leyla Tyrell, córka lorda Wysogrodu. Bardzo mi miło wreszcie Panią poznać - powiedziała na początek. Wtedy zaś przejechała szybko wzrokiem po znanej większości mieszkańców Królewskiej Przystani, ozdobie zdobiącej szyję Eleaeny. - Przepiękny naszyjnik. Jestem pewna, że ściągnie uwagę zwycięzcy turnieju - dodała szybko, mając nadzieję, że Eleana pociągnie jakoś temat.
Re: Trybuny
Wto Lip 30, 2019 4:21 pm Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Na trybunach pojawiła się także Nyssa. Ubrana w najzwyklejszą w świecie czarną sukienkę. Włosy swobodnie spływały falami po jej ramionach, raczej odróżniając się od fryzur dziewcząt, które zazwyczaj upinały je w starannie ozdobione koki. Przed wyjściem z komnaty wypiła jeszcze dwie lampki wina i dopiero wtedy ruszyła w kierunku wyznaczonego miejsca. Po dotarciu na miejsce przywitała się z parą królewską i zajęła wyszukiwaniem potencjalnych osób do rozmowy.
Pierwszą osobą, która przykuła jej uwagę była sama Melisandre. Nyssa ruszyła w jej kierunku, po drodze obserwując i oceniając zdziry, które nie patrząc na swą figurę, wciskały się w obciskające, brzydkie sukienki. Doprawdy, lepiej od nich wyglądały już nawet stare baby.
- Dlaczego wyglądasz tak skromnie? Planujesz zostać jakąś pieprzoną septą? - spytała cicho Melisandre. Siostrzyczka wyglądała przepięknie, ale bardzo grzecznie. Może i właśnie taka była, ale Nyssa niezbyt lubiła ją w tym wydaniu. Jeśli chciała szybko znaleźć męża to powinna ubierać się jak pierwsza lepsza ladacznica z ulicy. - Tak właściwie to komu ty kibicujesz? Według mnie uczestnicy są... słabi. Nie wiem, sporo tutaj słabiaków, a jeszcze więcej tępych osiłków. Przystojniaków też nie za dużo. No cóż - westchnęła i opadła swobodnie na ławeczkę.
Re: Trybuny
Wto Lip 30, 2019 4:43 pm Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Goście zbierali się zasiadając w milczeniu na swoich miejscach. Melisandre celowo udała się na przydzielone miejsce z dala od innych. Przybywającym tylko na powitanie skinęła głową z lekkim uśmiechem. Nie znała nikogo tutaj więc też nie zaczynała żadnych rozmów. Chwilę po niej pojawił się Leonardo, któremu również skinęła głową z lekkim uśmiechem na ustach. Słysząc słowa chłopca skierowane do ojca uśmiechnęła się lekko. Sama była ciekawa odpowiedzi bo szczerze nie miała pojęcia czy na takich turniejach ktoś może zginąć. Nigdy nie pytała i nie wnikała. Dla niej przepychanki na turniejach by pokazać kto jest silniejszym nie bardzo robiły wrażenie. Co innego gdy w Dorne, szlachetni mężowie dla urozmaicenia "tańczyli" z włóczniami, gdzie oczywiście kobiety nie były im dłużne. Melka sama nie raz i nie dwa przyglądała się takim zabawom. Ale to po prostu była zabawa a tutaj? To wszystko wyglądało dość...niebezpiecznie. Nagłe pojawienie się Nyssy sprawiło, że Melisandre przeniosła wzrok na młodszą siostrę. Na jej słowa uśmiechnęła się czarująco i pochyliła w jej stronę.
- Przepychem przyciągnę każdego, który łasy jest na pieniądze i władzę. Nie potrzebujemy takich w naszym domu, co do zostania septą...nie sądzisz, że moja obecność między tymi tępymi kobietami mogłaby sprowadzić je nie na manowce? Poza tym, obiecałam ojcu być grzeczną panną na obczyźnie...
Szepnęła do siostry z zadziornym uśmiechem.
- Niestety nie kibicuję nikomu z nich nie widziałam nikogo kto by zaparł mój dech w piersi. Poza tym...Dornijczycy są bardziej przystojniejsi nie sądzisz?
Dodała z delikatnym uśmiechem na ustach i roześmiała się lekko przyglądając się jak jakiś rycerz prosił jedną z kobiet o chustę. Uniosła brew zaciekawiona. Na ubiór siostry nie zareagowała w końcu ona zawsze dziwnie się ubierała, jak nie w ledwo przewiewne tuniki to zaledwie parę szmat, które z trudem zakrywały jej atrybuty.
Re: Trybuny
Wto Lip 30, 2019 5:03 pm Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
- Może i masz rację... - westchnęła. Melisandre miała już kilku kandydatów, którzy pragnęli pieniędzy Yronwoodów, ale szybko zostali przegonieni. I Melka, i Nyssa potrafiły zadbać o to, żeby zniechęcić do siebie nieodpowiednich ludzi. - Poza tym, faktycznie, nigdy nie rozumiałam jak można być septą, nawet jeśli nie ma się wyboru. Z drugiej strony, gdybym taką została, wprowadziłabym nową modę i zaczęła ubierać je wszystkie jak ladacznice. Byłoby chociaż ciekawie! - westchnęła. I rzeczywiście, musiała zgodzić się z opinią na temat Dornijczyków. Rzadko spotykało się mężczyzn przystojniejszych od tych pochodzących z gorącej ojczyzny nastolatki.
- Wydaje mi się, że w Dorne wszystko jest ładniejsze. Ale może jeszcze kogoś ciekawego tutaj spotykamy? Szkoda, że nie ma z nami Bahar. To duże poświęcenie, zostać w rodzinnej posiadłości, żeby o nią dbać - westchnęła, kompletnie nie zdając sobie sprawy, że w rzeczywistości Bahar dostała zakaz opuszczania Słonecznej Włóczni. - A co do przystojnych mężczyzn, cóż, nie uważasz, że król jest najprzystojniejszy w całym Westeros? Może i jest stary, ale za to jaki męski. Jestem pewna, że mimo wieku pokonałby wszystkich zebranych na turnieju ludzi. - powiedziała cicho. Dopiero po chwili zaczęła mówić normalnie. - Och, może znajdziemy tutaj nasze drogie siostrzenice? - dopytała. Nyssa miała bardzo słabą głowę do alkoholu i po dwóch lampkach wina wpadła w niesamowicie dobry nastrój.
Re: Trybuny
Wto Lip 30, 2019 5:38 pm Re: Trybuny
Elaena Vaelaros
Elaena Vaelaros
258
Trybuny Giphy.gif?cid=790b76115d2ce92c6a4370467716bf8a&rid=giphy
20
Córka Triarchy Volantis
Królewska Przystań
Obcokrajowiec
https://fortherealm.forumpolish.com/t371-elaena-vaelaros
Dostrzegła kobietę zbliżającą się w swym kierunku, natychmiastowo łącząc widzianą sylwetkę ze znaną jej po hołdzie tożsamością. Leyla Tyrell, córka lorda Wysogrodu, niewiele od niej młodsza, ale wystarczająco by dzieliła je przepaść doświadczenia życiowego. Na nieszczęście białowłosej to nie ono decydowało wrażeniu wywołanym na królewskiej parze, a sposób w jaki zaprezentowało się to dziewczę był więcej niż zadowalający - lepszy, niż jej własny. Zdecydowanie nie był to obrót spraw, który miał zadowolić Elaenę, ale szczerze starała się być ponad rodzącą się w jej sercu odruchowo zawiść. Nic nie przyszłoby jej z robienia sobie wrogów wśród szlachcianek Westeros i to tylko dlatego, że jedna z nich skradła miejsce w centrum uwagi, którego tak bardzo pragnęła. Potrzebowała tutaj sojuszników, przyjaciół, współpracowników - każda pozytywna relacja była cenniejsza, niż złoto. Starała się myśleć o tym jako o czystym pragmatyzmie, ale gdzieś w głębi duszy coś uwierało ją, niczym tkwiący w skórze kolec akacji. Za każdym razem, gdy rozglądała się miała wrażenie, że była tu sama i tak odmienna od pozostałych. Jeden z jej największych atutów okazywał się też rzeczą, która mogła równie dobrze przerażać innych, co było naturalną reakcją człowieka na to co "obce". Niemal nieświadomie przywołała na swą twarz uprzejmy uśmiech i lekko zmrużyła lawendowe oczy, obdarowując Tyrellównę chwilowo pełnią swej uwagi. Trudno było odczytać cokolwiek w tych jasnych "zwierciadłach duszy", może prócz przenikliwości i wyraźnego zainteresowania rozmówczynią.
- Elaena Vaelaros, z krwi Starej Valyrii, córka Triarchy Volantis. - celowo podkreśliła wpierw swe dziedzictwo, a dopiero później pokrewieństwo ze swym ojcem - już i tak zbyt dużą rolę grał w jej życiu, mogła ją umniejszyć choćby tak drobnym zabiegiem. - Cała przyjemność po mojej stronie.
Jedna z jej dłoni uniosła się ku naszyjnikowi, gdy ten został wspomniany w konwersacji, opuszki palców pogładziły znajomy kształt metalu.
- To rodzinna pamiątka. - gdyby pozostały jeszcze jakieś wątpliwości co do je ojczystego języka, to bezbłędnie dorzuciła nazwę noszonego kompletu. - Peldiō sȳndor, tak go zwiemy... A jeśli jedynie on jedynie on byłby odpowiedzialny za przyciągnięcie ku mojej osobie uwagi zwycięzcy, to oznaczałoby, że mamy do czynienia ze sroką, a nie mężczyzną.
Wyglądała na wyraźnie rozbawioną swą wypowiedzią, o czym świadczył nieco szerszy niż pierwotnie uśmiech. Ten jeden raz mówiła z resztą zupełnie szczerze - przedstawiciele płci przeciwnej o wiele prędzej zwrócić mieli uwagę na to, co poniżej samego naszyjnika, a czego nie ukrywała zbytnio noszona suknia. Choć może nie powinno zbyt krytycznie o nich myśleć tylko dlatego, że zerkali damom w dekolty - sama musiała przyznać, że były warte poświęcenia im odrobiny uwagi.
Re: Trybuny
Wto Lip 30, 2019 5:51 pm Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
- Oj Nyssa...Ty byś je wszystkie zgorszyła samym spojrzeniem. Jestem niemal pewna, że progu świątyni byś nie przekroczyła w ich towarzystwie. To strasznie sztywne kobiety. Niemal jak włócznie naszych Dornijskich mężczyzn.
Zachichotała a na dalsze słowa siostry wywróciła oczyma. Jakoś nie była pewna co do pozostania z własnego wyboru.
- Jak na moje to musieli się nieźle posprzeczać. W końcu Bahar to dumna kobieta, nie pozwoliłaby od tak na pozostanie w posiadłości. Do tego pozwoliła wyjechać dziewczynkom z nami. Nie sądzisz, że to dziwne? Owszem, niby rodzina jej męża jest z nami ale...nie wiem, coś tutaj nieciekawie pachnie i wcale nie jest to końskie łajno.
Szepnęła do siostry z powagą na twarzy. Jej stwierdzenie na temat Króla skwitowała karcącym spojrzeniem.
- Siostrzyczko opanuj się. Ile wypiłaś?
Zaśmiała się ale spojrzała w stronę podwyższenia gdzie siedział monarcha i cicho westchnęła.
- Owszem, jeśli spojrzeć na Króla zgadza się, jest przystojny i w ogóle ale czy ja wiem...
Wzruszyła ramionami z zadziornym uśmiechem.
- Lepiej bądź grzeczna. Widziałaś te smoki Króla i jego małżonki? Jeśli nie chcesz skończyć w paszczy smoczycy uważaj na słowa.
Wyszeptała do niej z powagą.
- A nasze drogie siostrzenice przebywają między rodziną swojego ojca. To duże panny, ja w ich wieku nie przesiadywałam z nudnymi ciotkami.
Puściła oczko siostrze przenosząc wzrok gdzieś w przestrzeń poza trybuny z dala od tego całego zgiełku. Trwało to zaledwie chwilę, jednak coś w niej się pojawiło, jakaś mała tęsknota?
Re: Trybuny
Wto Lip 30, 2019 6:17 pm Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Spoczywający na plecach Leyli bagaż doświadczenia zdecydowanie nie był ciężki - większość swojego życia spędziła w Wysogrodzie, zamknięta w ścianach zamku, każdego dnia rozmawiając z tymi samymi ludźmi, przemierzając te same zakątki. Inne miejsca odwiedzała sporadycznie, rzadko jednak nawiązując znajomości, które pozwoliłyby jej się jakkolwiek rozwinąć. Nic więc dziwnego, że była odrobinę głupiutka, a przy samej rozmówczyni wydawała się lekko... zawstydzona.
Dziewczyna nie musiała o Elaenie dużo wiedzieć. Szybko stwierdziła, że jest osobą bardzo dumną i prawdopodobnie tak samo zimną jak jej nietypowa - nawet jak Królewską Przystań, w której aż roiło się od ludzi o różnych kolorach włosów, oczu czy skóry - uroda. I faktycznie, zastosowany zabieg, postawienie ojca w późniejszej kolejności, wywołało w Leyli pewną dozę sympatii. Nie patrzyła już na nią jedynie jak na córkę Triarchy Volantis, a nieco bardziej samodzielną kobietę, reprezentującą sobą coś więcej niż tytuł córki ważnego człowieka.
Leyla starała się wyczytać coś z jej zimnych oczu. Sama chciałaby nie zdradzać swoich emocji, ale często po prostu nie potrafiła ich powstrzymać - nic więc dziwnego, że tak wielu ludzi potrafiło wyczytać z niej wszystko, co tak naprawdę czuła. Po raz pierwszy od czasu przyjazdu do Królewskiej Przystani, Tyrellówna czuła się nieco blado. Faktycznie, pochodziła ze znanej i szanowanej rodziny, ale nie mogła powiedzieć o sobie "z krwi Starej Valyrii". Może nie była to jakaś duża sprawa, ale naprawdę jej tej możliwości zazdrościła! No ale Leyla sama w sobie była trochę głupiutką osobą, przywiązującą dużą uwagę do szczegółów.
Na szczęście nie rozmawiały o swoim pochodzeniu, a o mężczyznach. Prawdę mówiąc Tyrellówna nie wiedziała o nich za dużo - nie miała okazji porozmawiać z żadnym o czymś, co nie było pogodą czy inną nudną błahostką, ale... temat ten ją ciekawił, zdecydowanie! Zapomniała nawet o przepięknej biżuterii, która przez sam fakt bycia rodzinną pamiątką, zyskiwała na wartości. Naszyjnik Leyli był tylko prezentem na szesnaste urodziny, niczym szczególnym. Kolejny powód, dla którego sama Tyrellówna wypadała przy dwudziestolatce blado. Może i zwróciła na siebie uwagę pary królewskiej, ale czy była w stanie tę uwagę przy sobie utrzymać? Zdecydowanie nie. Ale w tamtym momencie nie za bardzo ją to interesowało.
- Faktycznie, chyba właśnie zakwestionowałam ich męskość. Chociaż i ją łatwo pogrzebać - odparła więc wreszcie, najpierw z uśmiechem, a potem zastanowieniem malującym się na jej twarzy. Większość uczestników turnieju liczyła na zwycięstwo, niektórzy obiecywali je potencjalnym wybrankom swojego serca, ale ilu tak naprawdę miało szansę zająć tytuł najlepszego? Tylko jeden. Ciekawe czy przegrana w turnieju była w stanie podkopać ich dumę na tyle mocno, że zamknęliby się w sobie i przestali być tak samo męscy i dumni jak przed rozpoczęciem turnieju. To musiała być dla nich duża porażka.
- Jak myślisz, czy zaobserwujemy dzisiaj nietypowe zjawisko płaczącego mężczyzny? Słyszałam, że na ostatnim turnieju syn któregoś lorda z Północy popłakał się z powodu przegranej. To musiało być niesamowicie upokarzające... Najwidoczniej jednak na tytuł zwycięzcy nie zasłużył. Prawdopodobnie jak połowa walczących - westchnęła, przebiegając wzrokiem po różnych mężczyznach. - Czy któryś z nich zdążył poprosić cię o chusteczkę? - spytała nieśmiało, mając nadzieję, że ta wybaczy jej przejście na mniej formalne zwroty. A co do pytania... W życiu ludzi interesował ją głównie jeden aspekt - życie miłosne. Wiedziała, że nie każdy chciał o tym rozmawiać, ale już od najmłodszych lat życia interesowała się tymi aspektami, analizując różne - mniej lub bardziej udane - małżeństwa. Sama nie znała chyba żadnego uczestnika, nie spodziewała się więc nikogo, ale Elaena wydawała się dość obrotną osobą, posiadającą wiele znajomości i potencjalnych adoratorów. Chyba, że odstraszała ich swoim spojrzeniem, mocno przeszywającym. Poza tym przy niej odwagę tracił pewnie każdy potencjalny kandydat do ręki.
Re: Trybuny
Wto Lip 30, 2019 6:23 pm Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Młode, piękne twarze dziewcząt przykuwały jej wzrok. Większość tutejszych dam zdawała się być pannami lub przynajmniej wyglądała jak podlotki. Jej uwagę przykuły przede wszystkim Dornijki w bogatych strojach. Przyglądała im się nienachalnie, zastanawiając się też, gdzie usiąść. Jej oczom ukazała się błękitna suknia. Zaczęła wodzić za nią wzrokiem, a następnie zobaczyła pannę. Śliczną pannę. Przypominała nieco jej córkę, a może nią właśnie była? Dyanna ruszyła prędko w tamtą stronę. Prawie bez zastanowienia stanęła obok niczego nieświadomej Amarylis i cicho spytała:
- Fionna?
Wtedy poczuła nagły przypływ gorąca. Spąsowiała tak, że widać było wyraźny kontrast między jej twarzą a dłońmi. To nie była Fionna.
Siedziało przed nią dziewczę z Północy, teraz dopiero zaczęła kojarzyć fakty i twarze z hołdu. Nie była to jej córka. Cóż, wygłupiła się poważnie.
- Najmocniej przepraszam, pomyliłam cię z kimś, pani - rzuciła, odwracając wzrok. Jej suknia zaiskrzyła w pełnym słońcu. Czuła się teraz jak głupia bogaczka. Naiwna dziewczynka. Ośmieszyła się przed dziewczyną z Północy. Postarała się szybko zareagować i odwrócić uwagę od tej żenującej sytuacji.
- Jak znajdujesz turniej, pani? Kibicujesz jakiemuś cnemu rycerzowi? - spytała nerwowo, uśmiechając się jednak, by przykryć wstyd.
Re: Trybuny
Wto Lip 30, 2019 6:34 pm Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Na trybuny dotarła z opóźnieniem, jakie ponoć nie przystoi damie. Byłby tam znacznie szybciej gdyby nie świadomość, że powinna pozostać z tyłu. Z dala od oczu lady Uller i jej niewypowiedzianego żalu zmieszanego z gniewnym wyrzutem. Przystanęła najpierw z boku niepewna, które miejsce powinna zająć. Omiotła spojrzeniem strojne kobiety o misternie zdobionych błyskotkami sukniach, elegancko poupinanych włosach, otoczonych aromatem perfum. W swojej ciemnej, prostej sukience z muślinu poczuła się jak niepasujący element eleganckiej układanki. Jedynym ozdobnym elementem stroju Jawahir była wykonana z dużą dbałością pochwa na giętki miecz upięta w pasie. Klinga krzyżowała się z wężowym ogonem z przodu sylwetki.
Zajęła w końcu miejsce z tyłu. Całkiem z resztą niezłe, zobaczyć mogła całą arenę. Nieopodal siedziała Arianne z mężem, dalej Leandro z Elarą i synem. A także ojciec i Lady Uller. Martellowie w komplecie. I ona, za nimi.
Spoglądania z zachwytem na szykujących się do walki rycerzy. Ser Arryn i ser Manderly. Srebrne zbroje połyskiwały w promieniach kryjącego się za niewielkimi chmurami słońca. Mężczyźni już dosiadali swoich koni łapiąc za podawane przez giermków kopie i tarcze. Zastanawiała się Jawahir nad tym, jak bardzo musieli być obciążeni. Upadek w takim żelastwie musiał być paskudny. Ruszyli z kopyta i aż jej oczy pojaśniały. Nie wiedziała, któremu z nich kibicować. Plotki i kąśliwości, jakie dobiegały jej uszu puszczała z obojętnością, skupiona na pojedynku.
Re: Trybuny
Wto Lip 30, 2019 6:54 pm Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Zdawać by się mogło, że w oczekiwaniu na nadchodzące zdarzenia nawet świat wstrzymał oddech - gonfalony nie powiewały na wietrze, tak słabym, że nie mógł poruszyć ciężkimi tkaninami. Teatralna sceneria pełna była rekwizytów - począwszy od obitych kolorowym suknem trybun aż po doklejone uśmiechy.
Wszystko to zwiastowało tylko jedno.
Zaraz zacznie się buhurt.
Gdy już przywitali się z królem, wraz z kuzynką torowali sobie drogę ku miejscom przeznaczonym dla Żelaznych. Raczył się poczęstować jednym z miodów pitnych, zwilżył napitkiem spierzchnięte od słońca usta; drugi, natomiast, podsunął sugestywnie Tiengnan - niewielki, mieszczący się w dłoni antałek, wypełniony niemal po brzegi, zachybotał się w jego dłoni, a kilka kropel przypadkiem spadło na purpurę obszytą lannisterowskim złotem. W roztargnieniu zupełnie to przeoczył, obserwując przedturniejowy galimatias.
Przestrzeń pomiędzy płotami szranków zapełnili rycerze i ich giermkowie, kolorowa kawalkada - od stóp znajdujących się na wysokości pstrokatych, końskich kropierzy, aż  po głowy chronione zakratowanymi hełmami, niekiedy absurdalnie przyozdobionymi pióropuszem bądź świecidełkami.
On sam miał na sobie rodową czerń w postaci miękkiej tkaniny wapenroku, ściągniętej w biodrach ozdobnym pasem, i z dumnym, złotym krakenem wynurzającym się na piersi.  
Gdy dotarli w końcu na swe miejsce, rozsiadł się wygodnie, bardziej zainteresowany zawartością trzymanej beczułki niż rozpoczynającymi się zmaganiami.
- Pojęcia nie mam, który z nich wart jest tego, by sypnąć złotem - Gwardziści zdawali się zbyt oczywistym, nudnym wyborem; lubił ryzyko, chętnie postawiłby na kogoś, na kogo reszcie szkoda byłoby złamanego jelenia. - Któregoś zaszczyciłaś swą uwagą? - jedynie janusowy uśmiech mógł świadczyć o tym, że niekoniecznie pytał jedynie o obstawianie zwycięzcy turnieju.
Miast śledzić szarżujących na siebie rycerzy, odwrócił się, zadzierając głowę do góry i szukając wzrokiem chłopca, zaintrygowanego kwestią życia tudzież śmierci.
Młody Martell, tuż obok rodziców, zdawał się naprężać każdą strunę ciała, byleby tylko zobaczyć jak najwięcej. - Książę, śmiem twierdzić, że znacznie bardziej opłaca się zaprzątać sobie głowę tym, kto dziś zdecydowanie umierać nie zamierza - rozbawienie zaiskrzyło się w jego oczach, gdy zwrócił się do kopii kamrata, któremu zresztą nie szczędził uśmiechu. Nie mógłby się wyprzeć syna. - Leandro, pozwól, że przedstawię ci moją najdroższą kuzynkę - zreflektował się po chwili - Tiengnan Greyjoy - o której Martell wiele już słyszał, choć może nie pamięta tych wszystkich opowieści, ani roli, jakiej w nich odgrywała. - Tiengnan, masz przyjemność spotkać księcia Leandro Martella - dopełnił ceremoniału.
- Pani, ciebie przestawiać mi nie trzeba, rad jestem, że mogę cię poznać - zwrócił się do Elary, powstając, po czym z szacunkiem skinął jej głową.
Powiódł również wzrokiem po siedzących nieopodal rodziny druha Dornijczykach, wyróżniających się spośród tłumu charakterystycznymi strojami.


Ostatnio zmieniony przez Einar Greyjoy dnia Wto Lip 30, 2019 7:26 pm, w całości zmieniany 2 razy
Re: Trybuny
Sponsored content

Skocz do: