Trybuny
Pon Lip 29, 2019 3:35 pm Trybuny
Mistrz Gry
Mistrz Gry
68
First topic message reminder :

Pole turniejowe znajduje się na południe od Królewskiej Przystani, niedaleko Królewskiej Bramy. Z okazji jubileuszu Jaehaerysa I olbrzymie połacie terenu przeznaczono na wydarzenia dotyczące uroczystości.

Trybuny są podwyższoną, drewnianą konstrukcją, rozciągającą się na kilkadziesiąt metrów. Do zajęcia na nich miejsca upoważnieni są możni goście królewscy; Król i Królowa zasiadają pośrodku, a miejsca dookoła nich zarezerwowane są wyłącznie dla członków rodziny oraz zaproszonych gości.
Przygotowane siedziska są stosunkowo wygodne, a od walczących oddziela je cienka, drewniana barierka.

Re: Trybuny
Pon Sie 19, 2019 9:25 pm Re: Trybuny
Tiengnan Greyjoy
Tiengnan Greyjoy
208
can you tell me the way the story ends?
osiemnaście dni imienia
Delegat Lorda Greyjoya
Królewska Przystań
Żelazne Wyspy
https://fortherealm.forumpolish.com/t241-tiengnan-greyjoy#825
Im bliżej było do zakończenia pierwszej tury, tym ciekawiej się zapowiadało, a Tiengnan pochłaniała ekscytacja. Pojawiła się krew, to najważniejsze, choć prawdą było, że spośród najsłabszych, liczyła na nadziewane danie dnia, o którym wszyscy będą mówić, ktoś okryje się żałobą i będzie płakał nad utraconym synem. Tak, zdecydowanie jej wyobrażenie o turniejach zostało wyolbrzymione przez opowieści tych niewielu bardów, którzy odważyli się ruszyć swoje zielone tyłki na Żelazne Wyspy.
Zaklaskała w dłonie, niemal podnosząc się przy tym ze swojego miejsca, gdy pojawił się kolejny zwycięzca. Na prawdę ciekawiło ją kto zwycięży i jak to się wszystko potoczy, jaka nagroda czekała czempiona i czy sława dosięgnie go w pieśniach czy przeminie. Pomyślała sobie, że jest w tej chwili tym bezimiennym tłumem, opisywanym jako kolorowy i barwny, który pojawia się gdzieś w tych opowieściach, jako wypełniacz zwrotek, gdy nie wiadomo co zaśpiewać, a potrzeba jeszcze jednego wersu.
Prawie westchnęła.
Lady Manon, jak myślisz, jakie miano powinnam przybrać jako piratka? Krwawa Syrenka? Nie wydaje mi się, żebym dobrze wyglądała w czerwonym. Tobie pasuje, ja mam zbyt czerwoną twarz. Tak mi matka mówiła. Chyba wolę czerń.
Napiła się jeszcze trochę, rozglądając się po widowni zgromadzonej na trybunach. Ciekawili ją ci ludzie, co tkwiło im w głowach, jakie mieli marzenia, sny, obawy. Co knuli i przeciwko komu spiskowali. Uśmiechnęła się krzywo do siebie, co mogło wyglądać jak skrzywienie na widok zderzenia pojedynkowego; nic z tych rzeczy. Po prostu wiedziała jedno — w czyją stronę została skierowana antypatia. Na Żelaznych Ludziach powoli odbijało się izolowanie od reszty kontynentu oraz podążanie niezmiennymi ścieżkami.
— A jednak wygrał swój pojedynek... W sensie, ser Arryn Lovell. Ten którego próbowałam utopić. Może dobrze, że tego nie zrobiłam.
Zaśmiała się po raz kolejny, zdecydowanie tego nie ukrywając. Pozwoliła sobie tego dnia na wesołość. Lubiła to ciepłe słońce, które grzało kości, przyjemy cień zadaszenia trybun i słodki smak miodu pitnego. Nawet jeśli nie nawiązała zbytnio nowych znajomości, a jej poszukiwania męża nadal wyglądały miernie, dzień mogła zdecydowanie uznać za udany.
Re: Trybuny
Pon Sie 19, 2019 9:56 pm Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
___Dusiła się w tym miernym przedstawieniu. Najchętniej zawróciłaby do komnaty po ujrzeniu znajomych twarzy bądź wskoczyła na jednego z turniejowych wierzchowców i galopowała daleko poza mury Królewskiej Przystani, w której wszystko wydawało się tak obce, podejrzane, zdradliwe — nawet własna rodzina podziwiana przez pryzmat spędzonych wspólnie lat oraz tych bezpowrotnie straconych. Powiedzieć, iż poczuła się pierwszy raz wykluczona to za mało; czuła się niesamowicie samotna w chwili, kiedy Janei trzymała stronę swej przyjaciółki, kiedy Willem muskał ustami dłoń Ellyn, kiedy wszystko wydawało się takie niewłaściwe i Maellery przełknęła gorycz wypełniającą usta, ukrywając wściekłość własnego spojrzenia przez gwałtowne odwrócenie wzroku w przeciwnym kierunku, gdzie zamajaczyły barwy stających w szranki rycerzy. Walczący na kopie toczyli zaciekły bój lub przeciwnie, upadali na kolana pod naporem ciosów, poddawali się, tracili przytomność. Lwica Castamere zastanowiła się, czy omdlenie nie byłoby najlepszą ucieczką przed farsą rozgrywającą się właśnie na trybunach.
___Bez grama delikatności pchnęła Janei (życząc jej w myślach wysłania za Mur albo przynajmniej męża mieszkającego daleko od Zachodu), zajmując miejsce tuż obok niej i niby przypadkiem wbijając paznokcie w jej nadgarstek, mówiąc na tyle cicho, by tylko ona usłyszała szept.
___— Nikt ci nie mówił, że zabawy z lwami bywają niebezpieczne? — Nawet nie spojrzała na siostrę, rozluźniając uścisk równie niespodziewanie, co przywołując na twarzy delikatny cień uśmiechu niesięgającego jednak oczu. Słowa porwane przez wiatr skrywały w sobie więcej niż można by sądzić, nie mówiła jedynie o własnej niechęci karmionej przez całe życie, nie miała na myśli Willema traktującego młodszą z sióstr Reyne na równi z powietrzem; lwy nosiły nie tylko szkarłatne suknie czy wamsy, niektóre zdobiły również złote grzywy, a to bywało o wiele bardziej niebezpieczne. — Dziwne, że nie zabrałaś żadnych ciastek, Janei. Wszak to twój atrybut — dodała po chwili nieprzyjemnie słodkim głosem, posyłając dziewczynie jadowite spojrzenie błękitnych tęczówek. Ta pozornie nieistotna uszczypliwość nie była żadnym zwycięstwem, bardziej przyzwyczajeniem dolania oliwy do metaforycznego ognia. Jakby nic się nie wydarzyło, powróciła do oglądania spektaklu rozgrywającego się tym razem przed ich oczami. I chociaż walka na kopie bywała fascynującą rozrywką, straciła całkowicie zainteresowanie rycerzami stającymi w szranki.
Re: Trybuny
Pon Sie 19, 2019 10:07 pm Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Cóż najwyraźniej w odróżnieniu od Tiengnan, Manon nie odczuwała takiej ekscytacji, jak dla niej zdecydowanie za mało się działo i było niewystarczająco dużo krwi. Niemniej jednak również wstała i klaskała wtedy kiedy Tiengnan, wciąż próbując zachować przyjazny wyraz twarzy, który pasowałby do jej sukni wyszywanej niewinnymi muszelkami. Zdecydowanie czyjaś śmierć byłaby ciekawa, ale Manon przestała na to liczyć już jakiś spory kawał czasu temu. Wiedziała jedynie, że te wszystkie opowieści o turniejach nie są wiele warte, jak zapewne większość opowieści nieznajomych. Pieśni bardów nigdy nie robiły na niej dużego wrażenia, bardziej uznawała pieśń krwi i miecza, którą sama może wykonywać zamiast słuchać o wyolbrzymionych dokonaniach innych.
W odpowiedzi Manon skinęła głową.
-Czarna Syrenka brzmi dobrze i nie musisz malować na czerwono twarzy, jakiś czerwony element w ubiorze wystarczy. Zresztą potem i tak będziemy czerwone od krwi Lady Greyjoy zauważyła wciąż przyciszonym głosem. Manon nie zauważała antypatii w stronę Żelaznych Ludzi, albo inaczej była raczej dumna z tej izolacji i trzymanie się własnych ścieżek odbierała jako jeszcze bardziej pozytywne, po tym co zobaczyła w Królewskiej Przystani.
-Widać, trafiłaś na silnego Lady Greyjoy. Spodziewasz się, że wygra cały turniej? zapytała z półuśmiechem, nieco szelmowskim na ustach. Była ciekawa jak bardzo spodobał się Tiengnan.
Re: Trybuny
Pon Sie 19, 2019 11:17 pm Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Janei Reyne, dziewczątko z natury nieco uszczypliwe i marudne, w gruncie rzeczy jednak całkiem łagodne i pokojowe, naturalnie brzydziło się przemocą, zdecydowanie uznając ją za desperacką linię obrony, którą obierają jedynie ci najsłabsi charakterem, czując, że ponieśli klęskę w werbalnej potyczce. Z tego powodu reakcja Maellery była dla Janei zadziwiająca jedynie przez kilka pierwszych nieprzyjemnych sekund, natomiast po ich upływie dziewczyna znalazła logiczne uzasadnienie dla pazurów siostry wbitych w swój nadgarstek.
Po tym jak została niezbyt delikatnie popchnięta i podrapana (czy to kara za prośbę o to, żeby Maellery przestała pluć?, Janei nie wiedziała), młoda Reyne skrzywiła się mimowolnie (bo wcale jej przyjemnie nie było) i uniosła pytająco brwi, szukając wzroku Ellyn i Willema. Czy oni to widzieli? Na nieprzyzwyczajone do takich spędów oko Janei ten turniej zaczynał przypominać nieokrzesany festyn żenady. I to taki na którym w ramach poczęstunku zamiast ciasteczek rozdawano smutną prawdę o jej rodzinie.
- Czy ty się szaleju najadłaś, kobieto, o czym ty mówisz? - Janei przecież już prosiła, żeby Maellery przestała jej pluć do ucha - a ta, jak na złość, dalej szeptała. W porządku, łączyły ich wspólne geny - ale to wcale nie znaczyło, że Janei nie brzydziła się śliny swojej siostry. To nie było nic osobistego - ślina brzydziła Janei generalnie i jeżeli mogła, po prostu unikała kontaktu z nią.
- Jakie zabawy z lwami? Wydarzenia pomyliłaś, oni na kopie walczą, Maellery - nie widziała powodu, żeby również szeptać, wręcz przeciwnie - głos skoczył jej o oktawę. Energicznym ruchem ręki wskazała na rycerzy, którzy zdecydowanie nie przypominali zwierząt o których mówiła starsza Reyne. Jeżeli Janei miałaby ich już do czegoś porównać, to raczej do skwierczących na ogniu blaszanych garnków o podejrzanej zawartości.
- Wzięłam, ale już zjadłam - odparła prostolinijnie, zupełnie zbywając spojrzenie swojej siostry. Przecież i tak by się z nią nie podzieliła.
Re: Trybuny
Pon Sie 19, 2019 11:29 pm Re: Trybuny
Tiengnan Greyjoy
Tiengnan Greyjoy
208
can you tell me the way the story ends?
osiemnaście dni imienia
Delegat Lorda Greyjoya
Królewska Przystań
Żelazne Wyspy
https://fortherealm.forumpolish.com/t241-tiengnan-greyjoy#825
Muszę przyznać, że wygląda pociągająco w mokrym odzieniu. I bardzo przyjemny, nieokrzesany wygląd. Czy wygra? Nie mam pojęcia, tutaj nic nie ma sensu — odpowiedziała Manon, przypominając sobie z błyskiem w oku jak ładnie Utopiony Bóg obnażył przed nią walory urody ser Lovella, który nie wydawał się tak rycerski jak w zbroi, podczas turnieju. — Dojrzałam jednak w jego ręce chustkę innej damy, myślę więc, że musi mieć kogoś przyobiecanego lub ukochanego.
Po prawdzie Tiengnan odrobina zawiodła się tym faktem, liczyła bowiem na lukratywny mariaż z korzyścią dla obojga. Nie mogła powiedzieć, że znała ten typ mężczyzn, jednak wiedziała czego pragną, a jej Morskie Żony, kochanice czy jak inaczej zwano inne kobiety mężczyzny niż jego żona, wcale nie przeszkadzały. Nie szukała w mężu fizycznej wierności, więc myślała, że mógłby być dobrą partią. Może jeszcze dało się coś z tym zrobić, a może lepiej było poszukać grubszej, samotnej ryby.
Tiengnan nie musiała od zaraz decydować, była młoda, a świat jeszcze nie jedno mógł zaoferować.
Ciekawe, czy dałby ci radę... — ton Tiengnan jasno stwierdzał, że nie chodziło jej o walkę na arenie, a zmagania znacznie intymniejsze, które czyni się w zaciszu kajuty bądź w alkowie. Policzki młódki pokryły się lekkim rumieńcem na myśl o tej dwójce, spółkującej razem, a śmiech rozświetlił ponownie twarz. Rozmowa, ocenianie, to wszystko bawiło ją, tak samo jak beztroska Królewskiej Przystani. Tak bardzo ją ostrzegano przed tym gniazdem żmij, a jednak tutaj znajdowała spokój i jasność, jakiej dawno nie czuła, lekkość wolności i swobody.
Łatka czarnych owiec jeszcze bardziej się do tego przyczyniała, dzięki niej mogła pozwolić sobie na więcej. Śmiała się, pozwalała na niewybredne komentarze o aparycji rycerzy, jakby ten sztywny świat, do którego się przyuczała, okazał się mniej skuty lodem niż wydawało się tym, którzy praktykowali inne zwyczaje. W końcu mogła celebrować swoją kobiecość, swoją dzikość morskiej bestii, bez uderzeń pasa, bez gróźb i przekleństw. Mogłaby upleść sobie koronę z kwiatów z przydrożnego rowu i zostać królową świata, tańcując w podłej karczmie.
W końcu i tak o świecie wskoczyłaby do morza, przyodziewając rybi ogon i zwodząc rybaków na skały.
Re: Trybuny
Wto Sie 20, 2019 12:05 am Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Nie sprzeciwiał się tytułowi, jaki by on nie był, dla Prudence tytuły nie miały znaczenia, w tym wypadku, dla niego również, przynajmniej jeśli chodziło o te którymi określi się jego. Ale prawdę mówiąc nie chciałby być nazywany, tym najgorszym. I to byłoby tyle jeśli chodziło o niego i jego słowa kierowane do Lady Manderly, nie wiedział czy powinien poruszać jakiś temat, czy może powinien poczekać na jakąś okazję do rozmowy, częściowo brakowało mu tutaj obecności jego brata, on na pewno wiedziałby co, oraz jak powinno się powiedzieć by nie tylko zainteresować innych, ale by nie wyjść na głupca. Moritius miał w sobie to coś. W trakcie tego całego zamieszania związanego z pojawieniem się Lady Manderly, oraz kobiecych rozmów w pobliżu Petyr zadecydował, że poprosi o dolewkę wina, lepsze niż to co serwowali w tamtym lokalu z którego, całą gromadą uciekli. Właściwie to znalazł się w potrzasku, otaczał go niemalże jakiś Sabat, była Prudence, byłą Lynesse, no i jeszcze najmłodsza, Amarylis, jak tutaj być spokojnym? Jedna kobieta to czasami zbyt wiele, a trzy? Nie brakowało wiele by wspólnymi siłami rzuciły na niego jakieś zaklęcie starej wiary... Zastanawiał się co powinien zrobić, ale po łyku wina skupił się na kolejnych wojownikach którzy wkraczali na arenę, tak było bezpieczniej, chociaż swoją rozmowę z Prudence toczyłby dalej, gdyby tylko wiedział jak. Cały problem rozchodził się o to, że nie czuł się w żaden sposób ciekawy, nawet nie tyle co innych, co uważał, że sam taki nie jest, kogo obchodzą leśne sprawy, kogo obchodzi porządek... No, to już wiedział, że na pewno nie Prudence. Nie mniej, ile można o tym samym? Tutaj był największy problem Petyra, brakowało mu zwyczajnie tematów do rozmowy podczas tego turnieju, o siostrze mówić nie chciał, o bracie nie wypadało, tak samo jak o ojcu, a już o innym lordzie plotkować... To mogło przynieść jedynie szkody, no i bądź mądry.
Re: Trybuny
Wto Sie 20, 2019 1:17 am Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Teraz szelmowski uśmiech Manon stał się naprawdę szeroki słysząc takie słowa od Tiengnan.
-Oh lady Greyjoy.... powiedziała robiąc przesadnie zszokowaną, wręcz teatralną minę i zakryła dłonią usta by potem znów nachylić się bardziej w kierunku dziewczyny.
-Myślę, że bez zbytnich trudności możesz poznać wdzięki tego mężczyzny z blisko, i to bez ubrania, mokrego czy nie powiedziała i spojrzała jeszcze raz na mężczyzn na arenie. Może faktycznie, któryś z nich będzie odpowiednim kandydatem na męża dla Tien.
-Powinnaś się trochę zabawić. Ja nikomu nie zdradzę nic. A być może po wspólnej nocy, zmieni zdanie powiedziałą dosyć zachęcającym tonem. Może chociaż tyle dobrego z tego przyjdzie, że Tiengnan będzie mogła zaznać w życiu trochę zabawy oraz przede wszystkim odetchnąć. Zdecydowanie jej się należało. Nawet jeżeli nie będzie z tego małżeństwa, to przecież również nic nie znaczy prawda? Żyje się tylko raz.
Spojrzała na nią po kolejne uwadze i roześmiała się.
-Mało który mężczyzna, lub kobieta dają. I musiałby lepiej sobie radzić niż w walce. Pewnie byłabym mniej delikatna niż jego przeciwnicy tutaj powiedziała a kiedy skończyła zachichotała. A jeśli chodzi o łatkę czarnych owiec, to pozwalała ona brać i czerpać z życia pełnymi garściami, dlatego była tak korzystna z punktu widzenia Manon. Co jednak nie zmienia faktu, że mogłyby razem udać się gdzieś do jakiejś podłej karczmy i tam się dobrze bawić.
Re: Trybuny
Wto Sie 20, 2019 10:11 pm Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Na krótką chwilę świat skurczył się do miękkiego dotyku warg na skórze; wystarczył jeden nieśpieszny gest, żeby przykuć uwagę Ellyn wyłącznie do Willema i pozwolić jej karmić się złudzeniem, że ten dzień jeszcze nie był całkiem stracony, mimo kilku mniejszych i większych – bliska obecność Maellery zaliczała się zdecydowanie do tych drugich –  nieprzyjemności. Delikatny uśmiech, którym obdarzyła mężczyznę, rozgościł się nie tylko na pełnych wargach, ale również na dnie zielonych oczu i tylko wyłącznie dlatego nie dostrzegła dziwnego, niespokojnego gestu Szkarłatnej Lwicy. Willem był zdecydowanie wdzięczniejszym obiektem zainteresowania, dlatego dość niechętnie odwróciła od niego głowę, nie wypuszczając jednak szorstkiej dłoni z objęć ciepłych palców. Panna Lannister nie była na tyle egoistyczna, żeby poświęcić przyjaciółkę na ołtarzu własnego zadowolenia, skazując ją na towarzystwo starszej siostry, za którą żadna z nich – eufemistycznie rzecz ujmując – nie przepadała.
Jasna brew uniosła się gwałtownie, gdy tylko spojrzenie Ellyn opadło na dłoń Janei i wyraźne ślady paznokci brzydko znaczące delikatną skórę. Siedmiu, zlitujcie się, albo chociaż dajcie mi więcej cierpliwości, pomyślała, czując pierwsze liźnięcie złości, prześlizgujące się po karku skrytym pod kaskadą złocistych włosów. Wzdrygnęła się delikatnie, co nie mogło umknąć uwadze Willema, którego ciepło czuła przy swoim prawym boku, ciasno przylegającym do jego ciała.
Janei jednak nie była już tą samą małą dziewczynką, która ongiś przyjechała do Casterly Rock – nie potrzebowała jej wstawiennictwa, o czym szybko przypomniała Ellyn, która w reakcji na jej kolejne słowa parsknęła niemo, sięgając wolną dłonią po kielich z winem Willema. Ukryła śmiech za ciężkim naczyniem, upijając z niego długi łyk, zanim odstawiła go na uprzednie miejsce.
Lwy? – cała niewinność świata zadźwięczała w tym jednym słowie, kiedy córka lorda Lannistera pochyliła się nieznacznie w stronę Janei i Maellery. Wydawała się przy tym lekko zmieszana, co jednak nie mogło zmylić panny Reyne. – Nie miałam pojęcia, że będziemy mieli okazję jakieś zobaczyć. Wiedziałeś o tym, Willem?
Oczywiście, że nie. Tak samo jak każdy inny, kto choćby pobieżnie prześledził rozrywki oferowane przez parę królewską.
Ellyn mogłaby się założyć – postawić więcej złotych smoków niż na Lefforda – że Janei została po prostu po raz kolejny uraczona wylewem miernych metafor, w których lubowała się jej starsza siostra, sama siebie zwąca przecież Szkarłatną Lwicą.
Re: Trybuny
Wto Sie 20, 2019 10:43 pm Re: Trybuny
Tiengnan Greyjoy
Tiengnan Greyjoy
208
can you tell me the way the story ends?
osiemnaście dni imienia
Delegat Lorda Greyjoya
Królewska Przystań
Żelazne Wyspy
https://fortherealm.forumpolish.com/t241-tiengnan-greyjoy#825
Wraz ze słowami Manon, wyobraźnia podpowiedziała młodej dziewczynie obrazy, które wywołały czerwień nie tylko na jej policzkach, ale pochłaniającą całą twarz, od czoła aż po podbródek i uszy aż po sam czubek. Rozmowa o takich relacjach między kobietą, a mężczyzną, w kontekście kogoś innego, zupełnie nie poruszała Tiengnan; zdarzyło jej się być niezbyt ochoczym, przypadkowym świadkiem uniesień, który niezbyt mógł zmienić swoje położenie. Teraz jednak wizja, przez którą ścisnęła mocno razem uda, aż poczuła, jak mięśnie drgają z wysiłku, zawierała jej własną personę, co przyprawiło ją o dreszcz.
Dźgnęła lekko łokciem Manon, gestem przywołując ją do porządku, mimo, że w całości kobieta ją rozbawiła swoim komentarzem. Przecież ona sama rozpoczęła ten temat, nie spodziewając się jednak tak zgrabnego odbicia piłki. Miała tylko nadzieję, że nikt Czerwonej Kapitan nie słyszał.
Wiesz, że nie mogę, lady Manon. Ta błonka jest warta honor całego rodu.— Przy tych słowach wywróciła oczami, wiedząc doskonale od pewnej thrallki, jakie sposoby niektóre panny miały na oszukiwanie swojego nowego małżonka w kwestii swojego dziewictwa. Wystarczyło zostawić surowe jajko w szklance octu na noc, a gdy skorupka była już całkowicie zniszczona, umieścić zamiast żółtka kurzą krew w woreczku z błonki. Później wystarczyło umieścić w odpowiednim miejscu jajko.
Tiengnan nie wydawała się być przekonana.
Na pewno rankiem odkryliby więcej sińców. —  Mimo swojej reakcji, podjęła temat, aby umilić sobie obserwowanie rycerzy. Coraz bardziej zaczynała rozumieć ekscytację wydarzeniem i emocje, jakie mu towarzyszyły. Miło oglądało się takie zmagania, gdzie mężczyźni puszyli się jak pawie, aby pokazać swoje umiejętności. Słyszała, że są jeszcze indywidualne konkursy z kopiami, gdzie należało zbierać na nią kółka lub zniszczyć jak najbardziej kopię, ale widocznie nie uwzględniono ich podczas organizowania zabawy.
Re: Trybuny
Wto Sie 20, 2019 11:45 pm Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Manon chyba nie do końca przypuszczała jak duże wrażenie, a raczej reakcję jej słowa mogą wywrzeć na młodej Tiengnan. Ona już od wielu lat nie rumieniła się na takie myśli, a raczej czekała na momenty kiedy takie myśli można było przekuć w czyny. Na swoim statku wielokrotnie była świadkiem takich dorosłych zabaw między piratami i piratkami, lub kobiet zabranych z portu na krótsze lub dłuższe dystanse w różnych mniej lub bardziej przypadkowych miejscach na statku. Sama już zapomniała jak to jest być dziewicą i jakie uczucia i myśli temu towarzyszą.
Manon zachichotała czując lekkie ukłucie w żebra, jednak zaraz potem postarała się doprowadzić do stanu powagi, wszak lepiej by nikt nie zwracał na nie uwagi.
Swoją drogą, to straszna głupota, że malutka częśc w organiźmie kobiety i tak przeznaczona do przerwania świadczy tak wiele o wartości kobiety, a nie to co ma w głowie czy to co potrafi zrobić własnymi czynami. Manon nie do końca miała rozeznanie w sposobach na 'przywrócenie' błony dziewiczej, miała jednak duże wątpliwości czy tak dziwne sposoby faktycznie są cokolwiek warte, sama nie musiała na szczęście ich nigdy wypróbowywać.
-Sińców, zadrapań, kto wie... rzuciła zadziornym tonem i puściła oko do Tiengnan. Ją w przeciwieństwie do Tiengnan ten turniej w dalszym ciągu nudził, starała się jednak wyglądać na przynajmniej w miarę zainteresowaną.
Re: Trybuny
Sro Sie 21, 2019 8:01 pm Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Czym na to zasłużył?
Jakie grzechy popełnił w nieodległej przeszłości, że bogowie – za nic mając dobre intencje i zdumiewającą łagodność charakteru, jaką postanowił zaprezentować dziś Siedmiu Królestwom – pokarali go w podobny sposób? Oszukał kogoś? Zranił? Sprzedał za garść miedziaków i kielich kwaśnego wina?
Złote plamki na błękitnej toni spojrzenia rozbłysły zniecierpliwieniem, kiedy Ellyn – za nic mając niespełna dwa uderzenia serca, podczas których otaczająca ich rzeczywistość rozmyła się jak tani barwnik i ograniczyła do błyszczącej zieleni lannisterskich oczu –  drgnęła mimowolnie, skupiając uwagę na zamieszaniu wywołanym przez wyrodne siostry Willema. Nie musiał się szczególnie wysilać, by zerknąć ponad złotą głową Ellyn na pannę oraz wdówkę Reyne i obdarzyć je jednym z tych spojrzeń, które jasno zasugerowało, że policzą się później i że będzie je to drogo kosztować – zapewne całe popołudnie braterskich wyrzutów, kilka pełnych dramaturgii uwag o hańbie oraz solenną obietnicę zesłania do kopania rowów w Dorne; kierowany gniewem dziedzic Castamere nawet uda się do portu, by wykupić dwa miejsca na statku, które finalnie odsprzeda za dwukrotność ceny i beczkę złotego aborskiego.
Płatki prostego nosa drgnęły nerwowo, kiedy dostrzegł przyczynę całego zamieszania – niedodające Janei uroku ślady paznokci, będące jak niemy, niepodważalny dowód zbrodni Maellery.
Zachowuje się jak błazen, gniewna myśl rozbłysła z intensywnością błyskawicy przecinającej ponure, nocne niebo, a nawet gorzej. Poczuł bolesny skurcz w lewym nadgarstku, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, że kurczowo zaciska palce w pięść. Błazny przynajmniej bawią ludzi.
Liczyłem na smoki – pieczołowicie cedził każdą sylabę, wyjątkowo nie mając na myśli – o dziwo – tych złotych. Gdzieś zniknęła urokliwa swoboda, z jaką składał pocałunek na dłoni Ellyn; ze słoiczka miodu przeobraził się w całą beczkę dziegciu, o tyle bardziej ciężkostrawną, że obdarzoną zdolnością mowy.
Janei, Maellery – jakby wymieniał niechciane potrawy na weselnej liście dań; golonka, polędwica.Wierzę, że rozsądnie wydałyście pieniądze ojca?
Pragnął wierzyć, że rozumieją słowo rozsądny jako zgrabny synonim Lefforda; zadane od niechcenia pytanie miało choć na moment odciągnąć ich uwagę od samego Willema, który – korzystając z ulotnej chwili – powrócił spojrzeniem do Ellyn, niemal boleśnie odczuwając, jak pod wpływem cierpliwego ciepła jej palców jasne tęczówki gwałtownie opuszcza gniew.
Chciałbym spędzić z tobą jutrzejszy dzień – cichy szept opuścił jego pierś nim zdołał zastanowić się nad własnymi słowami; czubek nosa musnął i na moment zaplątał się w miękkie pasemko włosów, kiedy przysunął usta do ukrytego za złotą kaskadą ucha. Wzrok Willema był mieszanką pewności siebie, obietnicy i niemego wyzwania, które nabrało ostrości, gdy pozwolił, aby kąciki ust uniosły się w górę, zdradzając cień dawnego uśmiechu.
Bez rodzeństwa i rozlanego wina.
Bez trybun, zgromadzonych na nim tłumów i turnieju łuczniczego, na którym najbardziej emocjonującym elementem mogła być jedynie zbłąkana strzała trafiająca w kogoś, w kogo nie powinna.
Silne palce oplotły drobną dłoń Ellyn, tym jednym gestem zdradzając prośbę, której nie zdołał wypowiedzieć na głos.
Zgódź się.
Re: Trybuny
Pią Sie 23, 2019 8:19 pm Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Lynesse nie wzięła słów Prudence za zniewagę. Porażka Aarona w żaden sposób nie zmieniła ich pozycji w w Westeros, więc nie było się czym przejmować.
-Ach, takie wypadki się zdarzają gdy tak wiele panien na wydaniu znajdzie się w jednym miejscu - uśmiechnęła się z błyskiem w oku. Doskonale wiedziała jak zachowują się lordowskie córki na turniejach i każda walczy o to, żeby zostać zauważoną i uznaną za najpiękniejszą. Z tego tytułu rodziny zachodu, w tym Reynowie, nigdy nie szczędzili wydatków jeśli chodziło o wygląd córek na wydaniu. Spojrzała na Amarylis ukradkiem. Otaksowała ją spojrzeniem i wiedziała, że mimo północnego pochodzenia gdzieś tam w niej też tli się potrzeba wyglądania pięknie. I tak też wyglądała. Siostra Aarona w jej ocenie była przepiękną dziewczyną i Lynesse wiedziała, że Aaron nie zmarnuje jej urody na niekorzystny mariaż.
- Lordzie Glover - zwróciła się do Petyra - Czemu Pan nie walczy?
Nie chciała w żaden sposób go urazić, była po prostu ciekawa dlaczego towarzyszy damom na trybunach, będąc mężczyzną w kwiecie wieku, zdolnym do walki.
Lynesse lubiła oglądać turnieje. Sprawiały, że wracała myślami do czasów panieńskich, co wprawiało ją w lekkie rozczulenie. Widok walczących ze sobą mężczyzn, którzy prezentują się równie zjawiskowo w pięknych zbrojach, co kobiety obserwujące ich z trybun. Nie chodziło tu przecież tylko o pokaz umiejętności. Mężczyźni też mieli okazję się wystroić. Co bogatsze rody inwestowały równie wiele w dobrą i okazałą zbroję, co w najlepsze materiały na suknie dla dam. Z perspektywy Lynesse było to jednocześnie wspaniałe i odrobinę zabawne. Trochę jak walczące koguty, stroszące piórka przed kurami na grzędzie i dziobiące się z uporem maniaka.
Re: Trybuny
Pią Sie 23, 2019 10:45 pm Re: Trybuny
Tiengnan Greyjoy
Tiengnan Greyjoy
208
can you tell me the way the story ends?
osiemnaście dni imienia
Delegat Lorda Greyjoya
Królewska Przystań
Żelazne Wyspy
https://fortherealm.forumpolish.com/t241-tiengnan-greyjoy#825
Przez całą sytuację zapomniała zupełnie o tym, że postawiła swoje pieniądze w kramie i dopiero służąca, której ledwo co udało się przecisnąć przez gawiedź, spocona od gorączki, podała jej kwitek z potwierdzeniem zakładów, pomyślała, że może zrobiła to zbyt pochopnie. Wzruszyła jednak ramionami, sama do siebie, wkładając w sekretną kieszonkę w rękawie kawałek pergaminu i odprawiając młodą kobietę machnięciem ręki. Nie interesowały jej żadne inne usługi z jej strony, napitek przyniósł Einar, a rozmowy dostarczała Manon, doskonale powodując, że coraz większa ciekawość budziła się w niej razem z jednoczesnym zażenowaniem swoją własną niewiedzą na te tematy i pewną dozą skromności.
Wydawałoby się niemal, że posadzono obok siebie diabła z siedmiu piekieł oraz świętego.
Odchrząknęła, niby chrypkę, rozglądając się odrobinę nerwowo, nie chciała zostać podsłuchana, chociaż prawdę mówiąc wątpiła, aby taka rozmowa jakoś znacząco pogorszyła jej reputację, nawet gdyby dostała się do uszu niepowołanych. Słyszała o różnych badaniach wykonywanych przez maestrów na żądanie rodziny pana młodego, mające potwierdzić dziewictwo narzeczonej. Chociaż były sposoby na sfałszowanie tego, ona nie musiała się skłaniać ku sztuczkom z kurzą krwią i białkiem, bowiem jej dziewictwa nie odebrano w żaden sposób.
Powiedz mi więcej, bo teraz jestem ciekawa. — Czerwień nie opuszczała jej policzków, a jednak ciekawość, tak podobna do tej z ich pierwszego spotkania, iskrzyła się w oczach, jakby iskry z kowalskiego młota.
Re: Trybuny
Sob Sie 24, 2019 11:04 pm Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
___Zapewne nikt nie przypuszczał, iż dzisiejszy dzień, a już szczególnie wydarzenia rozgrywające się nad trybunach, będą przypominały błędne koło śmiechu oraz absurdu, tak bowiem należało podsumować wszystko, co do tej pory się tam rozegrało. W szranki stanęło rodzeństwo Reyne emanujące względem siebie niesłabnącą miłością, której ślady zdobiły zarówno poranioną skórę Janei, jak i znaczące spojrzenie Willema skupionego przez krótką chwilę na swych siostrach. Wzrok ten niekoniecznie wzruszył Maellery przepełnioną niechęcią do calutkiego dnia oraz osób, z którym (na własne życzenie) postanowiła go spędzić; Królewska Przystań zmęczyła ją o wiele bardziej niż gotowa była to przyznać i zatęskniła dość niespodziewanie za znajomymi korytarzami Castamere, w których mogła się skryć przed światem. Słowa młodszej siostry skwitowała jedynie nieodgadnionym spojrzeniem oraz delikatnym drgnięciem warg, powstrzymując się przed jakimkolwiek komentarzem, najwyraźniej dość słów dzisiaj wypowiedziała. Prześlizgnęła się wzrokiem również po Ellyn ukrywającej twarz za kielichem, by ostentacyjnie zerknąć na swego brata otumanionego czarem złotej lwicy.
___Potrząsnęła głową, pozwalając kaskadzie złotych włosów rozlać się na plecy i korzystając z okazji wycofała się ze swoją dumą, wściekłością oraz wszystkim innym tam, gdzie miała się poczuć bezpieczniej — w milczenie. Wiedziała, iż każdy będzie jej za to wdzięczny. Słysząc wreszcie pytanie Willema, odpowiedziała dość zdawkowo, niemal beznamiętnie. — Jak zawsze — słowa wybrzmiały niczym niechciany obowiązek. Nie zamierzała przyznawać się do tego, iż zwyczajnie ominęła kram z zakładami szerokim łukiem, chcąc oszczędzić sobie tej przyjemności ludzkich spojrzeń podsycanych pogardą, wątpliwe, by ofiarowano jej cokolwiek więcej. Była lwicą przybyła z Zachodu, nosiła szkarłatną suknię, obdarzała wszystkich zimnymi spojrzeniami; wniosek nasuwał się sam. Maellery w przeciwieństwie do wielu wysoko urodzonych nie pragnęła miłości ludzi ani wzbudzania szacunku czy strachu. Chciała jedynie odzyskania dalekiej przeszłości, gdzie prawdziwe problemy nie odważały się jej sięgać, bezpośrednio dotykać rozszarpując materiał ubrania i delikatną skórę, byle wtłoczyć w żyły zdradliwą truciznę zepsucia.
___Pochłonięta własnymi myślami rozchmurzyła się dopiero na widok kielicha wypełnionego winem, po który sięgnęła bez chwili zawahania, zamierzając wszelkie smutki, rozterki czy złości utopić właśnie w cierpkim, zalewającym gardło wraz z pierwszym łykiem smakiem winogron. Zignorowała wszystko, rozkoszując się tym momentem. Pierwszym spokojnym od kiedy zaskoczyła każdego swą obecnością.
___Ciekawe, cóż jeszcze nas czeka, pomyślała dziewczyna.
Re: Trybuny
Nie Sie 25, 2019 2:32 pm Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Amarylis opowiedziała Lynesse w skrócie, co się działo i oczywiście zapewniła, że wspierała brata od początku, do końca. Ale jak widać nic to nie dało. Obie jednak wiedziały, że nie na polu walki Aaron jest silny, zgadzały się co do tego, że lepszy był w słowach.
Panna Manderly przysłuchiwała się też rozmowie, jaką prowadziły ze sobą kobiety, lecz nie śmiała przerywać. Poza tym ciągle wpatrzona była w to, co się działo na polu walki. Amarylis należała do tych osób, które wiedzą, kiedy się odezwać, a kiedy milczeć. I na to drugie przyszła pora. Z resztą miała czas na podzielenie się wszystkim z bratową. Spędzały w swoim towarzystwie dostatecznie dużo czasu, by podzielić się wszystkim, co spostrzegła i czym się zainteresowała.
Amarylis nie przestała żywo reagować na poczynienia uczestników turnieju. Może i jej brat odpadł, ale to nie zmieniało faktu, iż było ciekawie. Poza tym obserwowała reakcję innych panien. Kilka z nich było nie mniejszym kibicem od niej. Uśmiechnęła się. Zastanawiała się, która z nich dostąpi ostatecznie tytułu królowej miłości i piękna. A urodziwych dziewcząt było naprawdę mnóstwo. Amarylis nie miała na to szans, ale czy się tym przejmowała? Jakoś nie. Odnajdywała przyjemność w samej obserwacji i nie musiała walczyć o zaszczyty.
Panna Manderly była skupiona na tym, co się działo i wcale nie interesowało jej to, co się działo na trybunach. A było głośno, większość rozmawiała o swoich faworytach, bądź prowadziła proste, niezobowiązujące konwersacje o wszystkim i o niczym. Amarylis była ciekawa, czy Sophia dobrze się bawi. I postanowiła ją o to zapytać, kiedy tylko będzie ku temu sposobność.
Re: Trybuny
Pon Sie 26, 2019 8:58 pm Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Prue spoglądała na Petyra z zainteresowaniem. Zupełnym przypadkiem stał się jedynym męskim towarzyszem panien z Północy. Widziała, że nieco się wycofał - nie dało się tego nie zauważyć. Mało który z mężczyzn bowiem czułby się dobrze otoczony wianuszkiem kobiet - no może nie licząc tych w typie Aarona. Prue skorzystała z okazji, kiedy Petyr prosił o dolewkę wina i ona wysunęła swój kielich. Potrzebowała nieco więcej trunku, by zacząć dobrze się bawić. Przestała atakować młodszego z Gloverów pytaniami - nie wypadało bowiem w tak licznym gronie. Miała jednak zamiar kiedyś jeszcze go przemaglować, gdy zostaną sam na sam.
Zerknęła w stronę Lynesse upijając spory łyk wina. Kiwnęła twierdząco głową. Było tu wiele panien na wydaniu, była to jedna z nielicznych okazji kiedy damy mogły się pokazać, a panowie porównać sobie wszystkie kandydatki na żony. Nie często pojawia się przecież okazja, podczas której tyle panien i kawalerów znajduje się w jednym miejscu. Musiały sobie jakoś radzić z konkurencją i ze zwróceniem na siebie uwagi.
- Rzadko kiedy nadarza się taka okazja na upolowanie kawalera. - Jej zdaniem właśnie tak to wyglądało - niczym polowanie. Widziała, że stroje niektórych z dam wyglądały na naprawdę dopracowane, ba wszak nawet Prudence jak na nią prezentowała się dzisiaj wyjątkowo, żeby zbytnio nie odstawać. Ona jednak nie liczyła na to, że znajdzie tu męża, było już dla niej nieco za późno. Można dostrzec tutaj wiele młodszych kąsków, nie żeby się tym jakoś specjalnie przejmowała. Samotność w tym momencie jej odpowiadała.
Spojrzała na Petyra, który znowu będzie tłumaczył dlaczego nie walczy. Sama zadała mu to samo pytanie. Jako, że znała już odpowiedź niespecjalnie się wsłuchiwała, bardziej skoncentrowana była na zawartości swojego kielicha, która znikała z niego w zaskakującym tempie. Ten turniej spowodował, że strasznie się rozpiła, będzie musiała zacząć panować nad zachciankami, bo bardzo łatwo zgubić formę - a tego by nie chciała.
Re: Trybuny
Wto Sie 27, 2019 10:35 pm Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Panna Manderly, ta starsza, wiedziała gdzie ugodzić by wprawić nie tylko w zakłopotanie, ale i delikatną nieporadność. Jak każda z tutaj obecnych, przecież to on musiał uchodzić za tego który jest " górą " pośród nich, a jednak, nie przychodziło mu to z łatwością, nie wygrywał, nie był wyżej od nich. Ot, był rodzynkiem pośród sabatu. Lynesse zdecydowała się zadać bardzo proste, ale jakże ważne pytanie na które odpowiedź Petyra musiała przecież paść. Nie mógł pozostawić tej prawdy w mroku tajemnicy, nie powiedzenie tego teraz, byłoby zwyczajną porażką, i możliwym umniejszeniem. - Ależ pani, nie chciałbym walczyć z własnym bratem - Uśmiechnął się szczerze, nie zamierzał tego ukrywać, cieszyło go to, że nie stanie w szranki ze swoim starszym bratem, żaden z nich nie okaże się pod tym względem gorszy. - Ale musisz wiedzieć, pani... W walce pieszej wezmę udział, u boku mojego brata, być może również i boku Lorda Aarona - Walka piesza była tym na co czekało wielu wojowników którzy dotarli do królewskiej przystani. Na pewno nie jedna z panien również oczekiwała by zobaczyć który z walczących rycerzy jest najsprawniejszy i najmężniejszy. Walka konna, na kopie to jedno, a takie przedstawienie, to drugie. Zresztą, samo zaprezentowanie się w trakcie walk było powodem do domy, choć pośród ludów Północy nie miało to wielkiego znaczenia, powodem do dumy w tych rejonach było faktyczne udowodnienie swoich umiejętności bojowych. Wino, którym uraczyła go Prudence zostało przyjęte grzecznym skinieniem głowy. W pewien sposób smutnym było to, że wciąż był wypytywany o swój brak udziału w tej konkurencji. Kolejne słowa Prue, porównująca całe wydarzenie pośród którego się znaleźli do polowania było trafne, ale co faktycznie liczyło się w takim polowaniu? Spostrzegawczość? Pozwalająca dostrzec tą jedyną? Może Charyzma która pozwalała gromadzić w koło siebie całe zastępy ludzi... A może siła, za którą dana osoba była podziwiana? Kategorii i możliwości było wiele, ale co było tym najważniejszym podczas tego polowania na tego jedynego, lub tą jedyną... Albo na posag, bo przecież upolowanie małożonka, albo ki, nie musiało wiązać się z miłością ani żadnymi większymi uczuciami, mogło być polowaniem na pieniądze co zarazem potwierdza kolejną możliwość, nos do interesów jako zdolność łowiecką na takich wydarzeniach.
Re: Trybuny
Sro Sie 28, 2019 12:53 pm Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Uśmiech na twarzy małej księżniczki wydawał się być jednym z tych bardziej szerokich - prawdopodobnie chyba największym widocznym na licu któregokolwiek z królewskich wnucząt w przeciągu ostatnich paru dni. Viserea lubiła być chwalona za swoją wiedzę. Oczywiście, lubiła też mieć rację, jednak dalej brakowało jej typowego dla innych jej krewniaków uporu w udowadnianiu jej. Być może w tym przypadku była smokiem bez skrzydeł. Albo bez kłów, które miażdżyły królewskie głowy i rycerskie kopie. Może to dalej kwestia wieku i pewnej nieświadomości co do swych dalszych losów, ale wydawało się, że to właśnie Viserea najbardziej przypominała swoją babcię z usposobienia. I była chyba najłagodniejszym smokiem, wyłączając najmłodszego smoka w postaci córki wuja Viserysa.
Z zachwytu jej ręce same złożyły się do oklasków. Zdawało się, że sama wyczekiwała kolejnej zagadki, a gdy ona już padła, pozwoliła sobie wychylić się nieco do przodu, by dostrzec dokładniej proporce oznajmiające wysokie urodzenie panów walczących w drugiej parze.
- Niedźwiedzią łapą tytuują się Brune z Brownhollow. Żeby dostać się tam ze Smoczej Skały trzeba opłynąć cały półwysep! - na całe szczęście Ziemie Korony były przez księżniczkę znane dość dobrze. Herb ser Glovera przyniósł jej kolejne trudności, ale w zamian bardzo przypadł do gustu. Był on na tyle rycerski, jak może być herb, z tą żelazną, zaciśniętą pięścią. Wydawał się nawet być zwiastunem zwycięstwa męża spod jego znaku - co wkrótce stało się faktem. I naprawdę, gdyby nie szum rozmów panujących wokół i przekradające się po drodze nazwisko, chyba nigdy by nie odgadła, że... - Zwycięski rycerz to ser Glover.
Chociaż euforia zapewne przetoczyła się przez drewniane trybuny, Targaryen czuła się tak, jak zwykły śmiertelnik siedzący na rozżarzonych węglach. Czuła nadchodzącą katastrofę, gdzieś podskórnie. Na każdy uśmiech przypadały przynajmniej dwie łzy. Nie wiedziała jeszcze, czy przeczucie okaże się prawdziwe, czy może jest tylko wymysłem przebudzonej wyobraźni, więc postanowiła na razie nie zawracać sobie jasnej główki przypuszczeniami. Znacznie milej było skupić się na gościu zza morza.
- Ależ oczywiście. Nie musi, zapewniam panią, być mi znany powód waszej abstencji. Jednakże rodzina królewska dalej trzyma się praw gościnności, więc jeżeli będzie pani cokolwiek doskwierać, proszę o wiadomość. Nie chciałabym, by religia stanowiła przyczynek odosobnienia - no tak, przecież królewskie wnuczęta nie były w ogóle przyzwyczajone do przebywania sam na sam z osobami płci przeciwnej, gdy osobnicy ci nie należeli do rodziny. Stawiając się sama, hipotetycznie, w sytuacji Elaeny, myślała, że pewnie będzie jej po prostu przykro siedzieć samotnie w komnacie, gdy reszta dam poświęcać się będzie modlitwom. Traktujmy to więc tylko jako gest niewinnego, dziecięcego jeszcze serduszka, nie próby ustawiania gościom pobytu według czasowej agendy. Nic z tych rzeczy!
Znów na moment spojrzała w kierunku Aelinor, a przez spojrzenie chciała wyrazić całą miłość, jaką ją darzyła. Naprawdę - co mogłaby bez niej zrobić? Dwórka bardzo dobrze wywiązywała się ze swoich obowiązków, jednocześnie nie pozwalając małej smoczycy na popełnienie towarzyskiej gafy. Ile lat będzie jej dziękować? Póki starczy sił...
- Zatem, gdyby nadarzyła się pani kolejna okazja na obserwację turnieju, zdradzę pani pewien sekret - w jej uśmiechu przez moment było widać rozchichotaną prawie-nastolatkę w miejscu królewskiego potomka - Najważniejsze jest widzieć, czy jeździec dobrze siedzi na koniu. Później warto zobaczyć kopię - jeżeli ona się rozpadnie, nie można wróżyć dobrego końca. Później tarcza - zawiesiła na moment głos, by złapać kolejne, wydawałoby się, porozumiewawcze spojrzenie z jasnych oczu Valearos. - Zbroja, pani, jest tutaj najmniej ważna. Rycerze na turnieju są jak panny na wydaniu. Widzi pani te wszystkie suknie? Są uważane za wystawne w każdym z Siedmiu Królestw. Są symbolem prestiżu, podobnie jak ten diadem na mojej głowie - w tym miejscu zrobiła krótką przerwę, by palcami wskazującymi obu dłoni dotknąć czarnego metalu i czerwonych rubinów. Na chybił-trafił. - Tak samo rycerze traktują swoje turniejowe zbroje. Są one niewygodne, bardziej piękne niż funkcjonalne. Więc miedziany rycerz, którego czasem trudno odróżnić od wieśniaka, może w turnieju pokonać panów w złocie i purpurze.
Kto by się spodziewał tak wnikliwej analizy z ust jedenastolatki? To też wcale nie było tak, że mogła w przeciągu swojego krótkiego życia być świadkiem wielu turniejów. Wystarczyło jej tylko to, co usłyszała pokątnie w Czerwonej Twierdzy - resztę dało się wywnioskować samemu.
W jednym momencie wszystkie mięśnie dziewczynki się napięły, czego efektem było gwałtowne wyprostowanie. Już wiedziała, że wcześniejsze przeczucie stało się faktem. Ser Aenys. Ser Arys. Właśnie ta para, której najgoręcej kibicowały z Aelinor... Aelinor. W jednym momencie księżniczka wyraźnie zbladła i odruchowo zaczęła poszukiwać jej dłoni, by móc upewnić się, że wszystko jest w porządku.
Jak bardzo można się mylić.
Widok Aelinor na ławie zadziałał niczym kubeł zimnej wody. Uprzednio uniosła lekko rękę w kierunku swojej rozmówczyni. Tak naprawdę nie przemyślała zupełnie tego gestu, bo nie było czasu. Miała tylko nadzieję, że kobieta również zrozumie go podobnie, jak ona - jako "proszę poczekać" i "przepraszam na moment".
- Aelinor... - głos jakby zupełnie ugrzązł jej w gardle, więc jedyne, co wydobyło się z jej ust to szept. Przepełniony strachem i bólem, jednak dalej szept. Chciała pójść za nią i upewnić się, że wszystko będzie w porządku. Być przy niej w tej ciężkiej chwili. Gdyby obie były jedynie Lady Velaryon, gdyby naprawdę nosiła miano Aemmy Velaryon, nie Viserei Targaryen... Zrobiłaby to. W tej chwili po raz pierwszy posmakowała gorzkiego smaku odpowiedzialności, gdy uczucia stawały na drodze obowiązkom. A jednym z jej obowiązków było godne reprezentowanie własnej rodziny.
Kiedy dwórka oddaliła się w inny sektor trybun, Viserea walczyła z własnym roztrzęsieniem. Ser Aenys jest silny... Nic mu nie będzie... myślała o tym w kółko, zupełnie tak, jakby jakimś cudem Aelinor mogła odczytać jej myśli. A gdyby mogła, pewnie by się ucieszyła, prawda? Jeden głęboki wdech. Drugi głęboki wdech. Jeden ze strażników zaniepokojony nagłym zamieszaniem w sektorze królewskim zjawił się obok księżniczki, a ta prosiła go, by upewnił się, że jej dwórka czuje się dobrze. W razie potrzeby powinien ją odprowadzić do komnaty.
- Pani wybaczy... - zwróciła się po tym, co w jej umyśle zdawało się być wiecznością, do gościa z Wolnych Miast. - Lady Aelinor jest najdelikatniejszego usposobienia, zaś ser Aenys jest jej krewnym. Jego kłopoty w turnieju nie były czymś, czego się spodziewałyśmy.
Czy dalej było widać, że odrobinę trzęsą jej się ręce? Bardzo starała się nie pokazywać tego, jak niespodziewane zachowanie dwórki i przegrana jednego z jej ulubionych rycerzy na nią wpłynęła. Bolało ją serce, że nie może być z tamtą dwójką. Albo przynajmniej z Aelinor. Jednak Elaena tak samo zasługiwała na jej uwagę. I nią również trzeba było się... zaopiekować?
Re: Trybuny
Sponsored content

Skocz do: