Trybuny
Pon Lip 29, 2019 3:35 pm Trybuny
Mistrz Gry
Mistrz Gry
68
First topic message reminder :

Pole turniejowe znajduje się na południe od Królewskiej Przystani, niedaleko Królewskiej Bramy. Z okazji jubileuszu Jaehaerysa I olbrzymie połacie terenu przeznaczono na wydarzenia dotyczące uroczystości.

Trybuny są podwyższoną, drewnianą konstrukcją, rozciągającą się na kilkadziesiąt metrów. Do zajęcia na nich miejsca upoważnieni są możni goście królewscy; Król i Królowa zasiadają pośrodku, a miejsca dookoła nich zarezerwowane są wyłącznie dla członków rodziny oraz zaproszonych gości.
Przygotowane siedziska są stosunkowo wygodne, a od walczących oddziela je cienka, drewniana barierka.

Re: Trybuny
Wto Lip 30, 2019 6:56 pm Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Amarylis szukała wzrokiem znajomych jej osób, jednak niewiele było takich twarzy. Miała nadzieję, że Sophia, którą dostrzegła, również ją zobaczy. Przypomniała sobie ich rozmowę. Cóż, jedna z rozrywek właśnie się zaczynała.
Dziewczyna nie widziała, jak podchodzi do niej kobieta, lecz kiedy ta ją zawołała mianem jej nieznanym, Amarylis odwróciła się i stało się jasne, że tamta się pomyliła.
- Nie, pani – odpowiedziała krótko, ze zdziwieniem. Ale nie miała jej tego za złe. Przeciwnie, uśmiechnęła się ciepło, na jej słowa dodając:
- Nic się nie stało, naprawdę – była szczera. Nic się przecież nie wydarzyło. Każdy miał prawo do pomyłki, co też szybko przekazała.
Amarylis nie drążyła tematu, bo przecież nie jej sprawa o kogo chodziło kobiecie. Zapytana o turniej, chętnie podjęła temat:
- Moje serce bije dla Północy – odpowiedziała. - Mój brat wystąpi w turnieju i to jemu będę kibicować – poinformowała dziewczyna. Dodała jednak coś jeszcze:
- Wiem jednak, że nie jest jedynym przedstawicielem Północy. I dlatego będę także patrzeć z ciekawością na innego człowieka z mych stron. Oby i jemu się powiodło – nie widziała w tym nic złego. Naprawdę była szczerze zainteresowana turniejem i bardzo chciała, by to Północ tryumfowała.
- Ale niech wygra najlepszy – podsumowała z uśmiechem.
Re: Trybuny
Wto Lip 30, 2019 7:04 pm Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Prudence nie do końca uśmiechało się obserwowanie turnieju rycerskiego. Nie robili na niej wrażenia młodzi chłopcy, którzy chcieli się pokazać tym wszystkim pięknym damom. Jednak cóż lepszego miała do roboty skoro już jej zadek zawitał w tych pięknych stronach. Być może da się zaskoczyć i wbrew nastawieniu uda jej się całkiem dobrze bawić?
Kobieta wchodziła na trybuny uważnie się rozglądając. Nie kojarzyła jednak żadnej twarzy, zastanawiała się gdzie podziewa się jej brat. Znając go pewnie gdzieś zabawia się po krzakach zamiast znajdować się w centrum tych wszystkich wydarzeń. Prudence bardzo lubiła towarzystwo, liczyła więc na to, że uda jej się nawiązać jakieś nowe znajomości.
Wyglądała dzisiaj również nietypowo jak na siebie. Niedźwiedzie kobiety ubierały się raczej skromnie, tym razem jednak jej krawczyni naprawdę się postarała. Prue czuła, że wygląda naprawdę pięknie. Nie było to jednym z jej priorytetów, jednak była kobietą - nie ma się co oszukiwać, że niemal każda lubi wyglądać dobrze. (Stylóweczka)
Skinęła grzecznie królowi na przywitanie. W ręku dzierżyła srebrny kielich wypełniony burgundowym trunkiem. Skierowała się w tylne rejony trybun, nie chciała wyjść na specjalnie nadgorliwą. Na jej twarzy malował się uśmiech. Prudence akurat miała tak zawsze, wiecznie w dobrym humorze, zawsze gotowa do żartów i rozrywki. Rozsiadła się więc wygodnie i czekała aż się zacznie, jej usta co chwilę dotykały kielicha, miała ochotę dzisiaj nieco wypić. Nie przyjechała przecież do stolicy po ty by siedzieć i patrzeć.
Re: Trybuny
Wto Lip 30, 2019 7:25 pm Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Humor niezmiennie mu dopisywał. Pogoda przyniosła całkiem miły chłód. Jak zwykle niespecjalnie kłopocząc się jakimkolwiek wyznaczonym czasem, nie spieszył się w drodze na trybuny. Miejsca miało starczyć dla wszystkich. Sam za to chętnie przystawał, by zamienić słówko ze znanymi mu lordami i lady, odkładając w czasie moment, w którym zostanie przykuty do drewnianej ławy. Same potyczki interesowały go połowicznie i to głównie ze względu na zawodowy związek z wojskiem, z którym turniej nie miał nic wspólnego. Odwaga rycerzy zasługiwała jednak na jego szacunek, nawet jeżeli nie były to zwyczaje kultywowane w Dorne. Skupiał się głównie na tym, by mieć na oku swoją siostrę. Sarella również pojawiła się na trybunach, zasiadając na specjalnie przygotowanym dla niej miejscu dla honorowego gościa. W przeciwieństwie do syna czy Myghala, Lorent pozwolił sobie na miecz u pasa, podobnie jak jego córa z nieprawego łoża, tak na wszelki wypadek. Valyriańska stal; zdobiona pochwa skrzyła się w promieniach słońca, gdy te decydowały się wyjrzeć zza chmur.
Powitawszy resztę dornijskiego orszaku, w tym lady Dayne i jej świtę, Myghala, córkę, syna z urodziwą żoną i wnuka, pozostawił z nimi milczącą żonę. Gdy wstał, dostrzegł z tyłu Jawahir i uśmiechnął się do niej przelotnie, zawadiacko. Nim odszedł, powitał również Einara Greyjoya wraz z przedstawioną im kuzynką i ruszył przez trybuny, z zamiarem stanięcia u boku siostry. Przechodząc w tamtą stronę, do jego uszu dotarła cicha rozmowa dwóch lady Yronwood obok których przechodził. Rozpoznał w nich siostry zacnej Bahar, której wdzięki były tak bujne, że postanowiła obdarzyć nimi więcej osób, niż tylko jego nieszczęsnego syna. Rozejrzał się w poszukiwaniu lorda Yronwood, nie dostrzegłszy go jednak nigdzie, huknął im nad głowami:
- Oby tylko panie wypatrując smoka, nie przegapiły żmii, której nadepną przypadkiem na ogon. - Zdziwiony brakiem jakiejkolwiek świty obu dam, wszak ojciec winien zadbać o to, by nie były w takim miejscu same, zasiadł obok nich. Odnotował w pamięci, żeby go o to zagadnąć. To już nie kwestia pilnowania ich zachowania: nie wątpił przecież, że potrafiły zachowywać się równie przyzwoicie, co ich najstarsza siostra. Były przecież dorosłe już od kilku lat. Było tu jednak prawdziwe zbiorowisko osób ze wszystkich stron Westeros, z których wiele było Dorne mało przychylne.
Re: Trybuny
Wto Lip 30, 2019 7:47 pm Re: Trybuny
Elaena Vaelaros
Elaena Vaelaros
258
Trybuny - Page 2 Giphy.gif?cid=790b76115d2ce92c6a4370467716bf8a&rid=giphy
20
Córka Triarchy Volantis
Królewska Przystań
Obcokrajowiec
https://fortherealm.forumpolish.com/t371-elaena-vaelaros
Dość ironiczne było, że to właśnie potomkini ludu ognistej Valyrii zasłużyła sobie w oczach dziewczęcia na opinię "zimnej". Faktycznie, jej maska skutecznie ukrywała przed wzrokiem innych palący się wewnątrz niej płomień, a także wszystkie myśli i uczucia, których odkrycie mogłoby znacznie utrudnić jej życie. Teraz na tej lodowej fasadzie pojawiły się jakby pierwsze promienie słońca, gdy temat okazał się na tyle wdzięczny, by faktycznie zaangażować ją w dyskusję. Mężczyźni (i kobiety, w tym konkretnym kontekście) mogli okazać się doskonałym napędem dla wszelkich konwersacji, a zwłaszcza tych między dobrze urodzonymi damami w młodym wieku. Zapewne każda z nich z łatwością byłaby w stanie znaleźć sobie wśród samych tylko gości turnieju całe pęczki chętnych adoratorów, niezależnie od tego jak ciekawymi kompankami do rozmowy by się nie okazały czy jak ubogiego wychowania nie otrzymałyby za dziecka. Tak długo jak prezentowały się właściwie, a do tego jeszcze mogły poszczycić się odpowiednim nazwiskiem pełno było młodzików gotowych się nimi zainteresować... i zaoferować im dwie minuty mało satysfakcjonującej akcji w alkowie. Tego z naturalnych powodów nie zamierzała mówić na głos, nawet gdy podjęty został temat łatwości, z jaką kruszy się delikatny niczym szkło koncept "męskości".
- Niestety obawiam się, że tym razem nie będzie nam to dane. - westchnęła, przebiegając wzrokiem między uczestnikami, a w myślach na szybko przypominając sobie listę ich nazwisk. - A szkoda - przyznam szczerze, że w niektórych sytuacjach męskie łzy stanowią widok daleki od żałosnego. W czasie kilku spektakli miałam okazję oglądać aktorów prezentujących je publice w toku gry na scenie, było to doprawdy poruszające.
Kolejna rzecz, której z pewnością miało jej brakować w czasie pobytu w Westeros - sztuka na poziomie. Już teraz zdarzało jej się zatęsknić za wieczorami spędzonymi na wspólnym czytaniu poezji, tańcach pełnych emocji i zmysłowości czy zwyczajnie oglądaniu przedstawień autorstwa najlepszych z pisarzy. Wątpiła by cokolwiek w tej części świata mogło się równać z powyższymi zajęciami, a już zwłaszcza, gdy wszystko tworzone i prezentowane było w tym szpetnym języku powszechnym. Być może udałoby jej się znaleźć wśród całej tej gawiedzi przybywającej na turniej choć jednego barda, zdolnego odśpiewać coś po valyriańsku, a zapłata za tego typu występ z pewnością byłaby należycie szczodra.
Wspomnienie "chusteczki" sprawiło, że białowłosa zmarszczyła lekko brwi, wyraźnie skonfundowana. W pierwszej chwili myślała, że może przesłyszała się i w rzeczywistości zupełnie inne słowo padło z ust Tyrellówny, miała jednak wystarczająco dużo wiary w swój słuch oraz znajomość powszechnego, by wykluczyć tę możliwość. Druga z możliwości była już o wiele bardziej prawdopodobna - Leyla musiała mieć na myśli jakiś zwyczaj kompletnie nieznany kobiecie pochodzącej z Volantis. Przez kilka sekund starała się samodzielnie dojść do tego, co właściwie mogło oznaczać podarowanie tak mało imponującego przedmiotu mężczyźnie, a podsuwane jej przez umysł rozwiązania były albo zupełnie pozbawione sensu, albo zdecydowanie niewłaściwe do omówienia na głos na samym środku trybun. Dla własnego dobra i spokoju ducha należało zadać odpowiednie pytanie, tak by nieco pogłębiła własną znajomość kultury Westeros.
- Nie... Acz przyznam szczerze, że umyka mi sens takiego gestu?
Jakimś sposobem nawet zupełnie nie mając pojęcia o czym rozmawiały wciąż wyglądała na równie pewną siebie, co na początku ich spotkania. Jednocześnie sama porzuciła również tytułowanie się, uznając chwilę za więcej niż odpowiednią, by to zrobić.
Re: Trybuny
Wto Lip 30, 2019 7:54 pm Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Dobrze, że miała przy sobie Melisandre. Siostra miała na nią zdecydowanie pozytywny wpływ i w kryzysowych sytuacjach potrafiła ustawić ją do pionu, zdecydowanie. Nawet jeśli sama często bywała trochę nieokrzesana!
- Masz rację. Mogę sobie o królu tylko pomarzyć - westchnęła, chociaż ten przystojniak na pewno na zawsze pozostanie w jej główce. Nie mogła pogodzić się z myślą, że w jego łożu przebywała królowa Alysanne, a nie właśnie Nyssa. Była zakochana w królu już od czternastego roku życia, można powiedzieć, że był jej obiektem westchnień!
No ale cóż. Rozmowa trwała w najlepsze do momentu, gdy na horyzoncie nie pojawił się Lorent Martell, oczywiście rzucająć do nich jakiś mądry tekst, którego Nyssa wcale nie zrozumiała - może dlatego, że czasem bywała głupia, a może dlatego, że była już trochę pijana?
- Och, cóż za miłe spotkanie! - wypaliła bardzo wesoło, może nawet za bardzo! Ale kto by się tym przejmował? - Nie mogę doczekać się momentu, w którym król przedstawi nam zwycięzcę. Na kogo stawiasz, Panie? - spytała grzecznie, obdarzając go badawczym spojrzeniem.
Re: Trybuny
Wto Lip 30, 2019 8:40 pm Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Szczerze, gdyby Melka mogła, właśnie pacnęłaby siostrę przez głowę, tak tylko profilaktycznie! No ale już miała jej odpowiedzieć gdy usłyszała męski głos nad sobą. Uniosła wzrok na brata księżnej i nieco zmieszana spłonęła rumieńcem.
- I na żmije znajdzie się odpowiednie ostrze Panie.
Przyznała z uśmiechem na ustach.
- Smoki bardziej są kuszącą opcją obserwacji i zachwytu niż spoceni rycerze walczący ze sobą. Może i dla innych dam jest to dość...ciekawe zajęcie jednak cóż...nie wszystkie kierują swe zainteresowania w jednym kierunku.
Przyznała z delikatnym uśmiechem na ustach i przeniosła wzrok na siostrę.
- A za siostrę przepraszam Panie, nowe otoczenie nieco ją...przewyższyło oczekiwaniami.
Re: Trybuny
Wto Lip 30, 2019 9:43 pm Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Zielone oczy lśniły rozbawieniem, kiedy Ellyn przeczesywała uważnym spojrzeniem tłum gęstniejący na królewskich trybunach. Rycerskie potyczki w szrankach nie ekscytowały jej nawet w połowie tak bardzo, jak możliwość zanurzenia się pomiędzy barwne postacie przybyłe ze wszystkich zakątków Westeros; niemal czuła jak palą ją koniuszki niewielkich uszu skrytych za kaskadą złocistych włosów swobodnie opadających na ramiona. Objęła mocniej ciepłymi palcami nadgarstek Willema i przysunęła się nieco bliżej mężczyzny; wszechobecna wrzawa przeszkadzała w rozmowie, dlatego Ellyn wydłużyła kroku – mało co nie gubiąc lekkiego, złocistego pantofelka – chcąc jak najszybciej znaleźć się wśród królewskich gości. Nie najlepiej znosiła upały nękające ostatnimi czasy Królewską Przystań; posłała tęskne spojrzenie w stronę baldachimu rozciągniętego nad trybunami i postanowiła, że pierwsze co zrobi po wspięciu się na schodki, to poprosi o kielich chłodnego, cierpkiego wina.
Wolną dłonią uniosła nieznacznie rąbek długiej sukni w kolorze jasnego złota, tylko tego by brakowało, żeby potknęła się, pokonując kolejne stopnie. Ostatni z nich podsumowała cichym westchnięciem i wyciągnęła rękę w stronę służącego; ciężkie złote bransolety zagrzechotały, kiedy lady Lannister odbierała kielich z winem.
Bogowie, co za tłumymruknęła cicho w stronę Willema, przykładając wargi do krawędzi naczynia. Upiła mały łyk, który rozlał się po zaschniętym gardle rozkoszną falą orzeźwienia. – Nie dziwię się, że panowie ojcowie nagle mieli niecierpiące zwłoki sprawy do załatwienia.
Prawdą było, że zarówno lord Lannister, jak i lord Reyne, nie pojawili się na dzisiejszym turnieju, zasłaniając się pilnymi obowiązkami. Ellyn niekoniecznie wierzyła w szczerość ich zapewnień, jednak nie miała im tego za złe; oznaczało to, że całą uwagę mogła poświęcić Willemowi.
No, prawie całą.
Do jej uszu dobiegał szmer coraz bardziej ożywionych rozmów, a spojrzenie przyciągały co odważniejsze kreacje dam – czy aby na pewno?, miała pewne wątpliwości – zgromadzonych na trybunie. Złote rzęsy zamigotały krótko, kiedy Ellyn zamrugała, wpatrując się w srebrnowłosą kobietę w stroju, którego pozazdrościłyby jej kurtyzany z ulicy Jedwabnej. Więcej odkrywał, niż zakrywał, nie pozostawiając wielkiego pola dla wyobraźni; ale to przecież nie było niczym zaskakującym dla mieszkańców Czerwonej Twierdzy. Elaena z Volantis nie była znana ze szczególnego wyrafinowania i dobrego smaku; do Casterly Rock wpuszczono by ją co najwyżej tylnymi drzwiami, a i to w godzinach bardzo późnowieczornych. Na szczęście dla cudzoziemki Królewska Przystań rządziła się swoimi prawami, dzięki którym mogła rozkoszować się towarzystwem... panny? Seledynowej Sukni.
Usiądziemy tam? – wróciła spojrzeniem do Willema, obdarzając go uśmiechem sięgającym samego dna zielonych oczu. Ruchem podbródka wskazała miejsce, które miała na myśli; nieco na uboczu, choć wciąż pozwalające na obserwację trybun i ich gości.
Oraz szranków, oczywiście.
Ponad ramieniem Reyne'a dostrzegła swoją siostrę w towarzystwie kuzynki i wbrew dobremu wychowaniu szybko uciekła od nich wzrokiem. Jeszcze miała czas, żeby się dzisiaj z nimi spotkać. Wypiła zdecydowanie za mało, żeby dobrowolnie skazać siebie – a tym bardziej Willema, nie była okrutna – na pouczenia i dobre rady Margot. To miał być miły dzień i wolała nie ryzykować, że coś tak błahego i łatwego do uniknięcia popsuje jej nastrój.
Czy w Dorne aby na pewno wszyscy mówią w języku powszechnym, mój panie?nie zniżyła głosu, nieszczególnie przejmując się faktem, że dwie wulgarne Dornijki, przy których stali, usłyszą pytanie skierowane do Willema. Wzruszyła przy tym leciutko smukłymi ramionami, spłukując winem udawane zdumienie i posyłając nieśmiały uśmiech w stronę księcia Martella zajętego karceniem swoich dwóch rodaczek. Matko miłosierna, co za larwy, przemknęło jej przez myśl, kiedy mijała je, żeby nareszcie opaść na wcześniej upatrzone miejsce.
Re: Trybuny
Wto Lip 30, 2019 9:46 pm Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Znając życie, połowa mężczyzn zamieszkujących Westeros by się z tych dwóch minut w alkowie dodatkowo cieszyła! Ba, pewnie opowiadaliby o swoich wyczynach przyjaciołom, obcym ludziom i niewiastom, które chcieliby na te dwie krótkie chwile zdobyć. Czasem wydawało jej się, że dla męskiej części społeczeństwa każde, nawet najmniejsze osiągnięcie było powodem do przechwałek. No ale cóż, chociaż bywało zabawnie!
Leylę ożywiła gwałtownie wiadomość o płaczących aktorach. W swoim życiu nie widziała zbyt wielu przedstawień - prawda, trochę jej oczy już widziały, ale większość dzieł opowiadała o silnych, niezłomnych mężczyznach, rzadko kiedy ukazujących swoje prawdziwe emocje. A szkoda, bo oglądanie takich prawdziwych dzieł byłoby naprawdę ciekawe.
- Och, to musiał być naprawdę fascynujący widok. - stwierdziła. Miała nadzieję, że po opuszczeniu rodzinnego gniazda otrzyma wiele okazji do podróżowania, zobaczenia innej kultury i spędzenia życia chociaż w połowie ciekawie jak Elaena. Może i miały się one okazać zgubne, ale dopóki spokojnie spędzała czas w rodzinnym Wysogrodzie, mogła sobie marzyć, ze opuszczenie murów rodzinnego zamku rozpocznie w jej życiu nowy, lepszy etap. Wolny etap. - Mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości wspólnie obejrzymy jakiś pokaz. Jako mała dziewczynka bardzo za tym przepadałam, prosiłam ojca, żeby zabierał mnie na wszystkie spektakle w Reach. Przez chwilę nawet sama zapragnęłam zostać aktorką - zachichotała, wspominając jak bardzo głupią dziewuchą była. Szkoda, że nie zdawała sobie sprawy jak naiwna i głupiutka była w chwili rozmowy z Elaeną. - Trenowałam nawet najróżniejsze kwestie, nauczyłam się także śpiewać i - nieskromnie mówiąc - chyba wychodzi mi to całkiem dobrze. Jeśli kiedyś uda mi się coś zorganizować to z pewnością dostaniesz zaproszenie! - dodała, wypowiedź kończąc kolejnym szerokim uśmiechem. Rozmowa z białowłosą zdecydowanie pobudziło jej dziecięcą radość z życia, przypominając o wszystkim, co kiedyś sprawiało jej przyjemność. Obudziła się w niej pewna nostalgia. Okazało się więc, że miały jakiś wspólny temat.
Rozbawiła ją jednak reakcja rozmówczyni na... chusteczkę. Zachichotała cicho, chwilę później jednak uspokajając się i wracając do rozmowy.
- Wybacz - powiedziała spokojnie. - Biorący udział w turnieju rycerz może poprosić wybraną przez siebie damę o jej chustę. Jest to sposób na ukazanie uwielbienia do wybranki. Jeśli ten odniesie w turnieju zwycięstwo, otrzyma możliwość mianowania swej wybranki Królową Miłości i Piękna. Może i nie jest to zbyt ciekawy tytuł, ale naprawdę może poprawić samopoczucie. - wyjaśniła. Na tradycjach rycerskich trochę się znała - niektóre były mniej lub bardziej sensowne. Ta z chustą nie była zbyt ciekawa, ale skoro już była to była! - Skoro teraz już trochę o tradycjach w Westeros wiesz, to może powiesz mi coś o tych panujących w Volantis? Macie jakieś specyficzne zwyczaje?
Re: Trybuny
Wto Lip 30, 2019 9:54 pm Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Meraud miała co obserwować. Tu skinąć, tam skinąć. Tu powiodła spojrzeniem po Myghalu i Arianne, do których się uśmiechnęła w geście powitania. Spojrzała też na Cahira, który dołączył za nimi. Gdy odwróciła spojrzenie na pole walki, przy którym ten czy tamten już się błąkał, pozwoliła sobie na westchnięcie. Było w tym trochę poirytowania i zrezygnowania.
Dalej skinęła następnym przybyłym. Podziwiała nawet stroje i ufryzowania. Choćby Jynesse czy Amarylis, gdzie ta pierwsza zdążyła podarować już coś Arrynowi, zaś druga wdała się w dyskusję. Lekkie skinięcia zagwarantowały Meraud, że nie będzie musiała narzekać na ból karku. Chociaż tyle dobrego z tego kiwania się w niezdecydowaniu, jakby kręgi się poluzowały.
Dayne powitała także Leandro, który trzymając młodego na rękach dołączył z Elarą do trybun. Niewinne pytanie Trystane'a było na tyle urocze, że Meraud pozwoliła sobie spojrzeć przez ramię, wyrażając też rozbawienie; te było zauważalne na jej pogodnej twarzy. Podobnie odpowiedź Einara zwróciła jej uwagę na mężczyznę.
W chwili odpoczynku dla kręgów szyjnych Meraud wypytywała cicho Morwennę, jak na razie podoba jej się turniej. Z czystej ciekawości dopytywała o heraldykę, chcąc się dowiedzieć, jak rozeznana w herbach jest młoda Fowlerówna. Bynajmniej nie miała w zamiarze jej upokorzyć. Gdyby sama podopieczna miała pytania w związku z turniejem, to Dayne udzieliłaby jej odpowiedzi, które znała głównie z książek czy opowieści ojca; sam Cuthbert od czasu do czasu zanosił się śmiechem. Najwidoczniej znalazł odpowiedniego towarzysza czy towarzyszkę, który/a podzielała jego humor. Bacznie obserwował trybuny zapełnione Dornijczykami. Nawet nie umknęły mu posępne miny sióstr. Mer nie słyszała panien Yronwood, ale zdążyła zareagować na powitanie Lorenta, któremu posłała powitalny, delikatny uśmiech.
Nie omieszkała poplotkować z Morwenną. Od czasu do czasu dopytywała się o wrażenia. Ponownie, jakby zamartwiała się, że młoda panna nie jest zbyt zadowolona, choć w końcu sama ją namawiała. Jak tylko Mer pomyślała sobie, że mogłaby wypocząć w komnacie, to aż ją żal w piersi ścisnął.
Obserwowała jak radzą sobie ci, na których wyłożyła monety. Liczyła, że się nie przeliczy. Jeden huknął, a drugi został huknięty. Oj.
Re: Trybuny
Wto Lip 30, 2019 10:37 pm Re: Trybuny
Tiengnan Greyjoy
Tiengnan Greyjoy
208
can you tell me the way the story ends?
osiemnaście dni imienia
Delegat Lorda Greyjoya
Królewska Przystań
Żelazne Wyspy
https://fortherealm.forumpolish.com/t241-tiengnan-greyjoy#825
Ona zauważyła kilka kropel, które umknęło z kielicha, ale nic nie powiedziała. Odebrała od kuzyna kielich, który zdobił niemal menisk wypukły z trunku i przychyliła do niego usta, siorbiąc brzeg, by nie rozlać więcej, tym razem na którąś z misternych fryzur dam dookoła. Nie było to może zbyt przystojne zachowanie, jednak praktyczne i Tiengnan nie widziała w nim nic zdrożnego. Ot, pozbyła się problemu rozlanego miodu.
Niekoniecznie. Kojarzę wśród nich jedynie ser Lovella Arryna. Nie umie pływać. — Nie zamierzała Einarowi mówić skąd to wie i jak w jakich okolicznościach nabyła swoją wiedzę, miała również nadzieję, że kuzyn nie będzie w to wnikał, jakby był jakimś strażnikiem jej godności. Żelazne Kobiety dbały o siebie, chociaż jej matka nalegała niezmiernie na towarzystwo septy w jej otoczeniu. Nie lubiła ich i jednocześnie lubiła, z jednej strony prawiły morały, z drugiej jednak opowiadały wiele ciekawych historii, a Tiengan je właśnie kochała. Spotkanie z Lovellem miało znamiona baśni, magii i nierealności, jednocześnie dawało zdecydowaną wiedzę, że nie był to zbyt dobry kandydat na męża, choć licem bardzo jej odpowiadał; przypominał ogorzałe twarze żeglarzy.
Ich położenie spowodowało, że usłyszała pytanie wypowiedziane z dziecięcą powagą, która roztapiała serca wszystkich dorosłych dookoła. Przedstawiona, powstała i skłoniła się Dornijczykom:
To dla mnie zaszczy. — Powiedziała skromnie.
Zacisnęła szczękę, zła. Los kobiety, damy. W Dorne to ona byłaby dziedzicem Morskiego Tronu, miałaby pod sobą całą flotę. Teraz była tylko kuzynką Einara, mimo, że to ona wyszła z łona Lady Greyjoy i została utworzona z nasienia Protektora Żelaznych Wysp. Jeśli jej matka porodzi syna, będzie tylko siostrą. Gniew zawrzał gwałtownie, by zaraz zagasnąć. Taki był los kobiety.
Słyszała również rozmowy kobiet z południa. Nienawidziła słuchać obelg wobec swojego intelektu. Jej dłoń zacisnęła się za tkaninie, wzięła kilka głębokich, czując fizyczny ból, gdy przypominał jej się pas ojcowski, uderzający w jej plecy, jakby była thrallką, która źle wykonała pracę. Dźwięk rozpinanej klamry powodował u niej wzdryganie się. Lord Greyjoy nie był łagodny i dobry, nawet dla swojej rodziny.
Poszukała szybko innego tematu.
Postawię chyba na kogoś kontrowersyjnego. Co myślisz o ser Leffordzie? Chyba postawię na niego małą sumę, to dopiero początek.
Nie zamierzała Wezwała służącą, jedną z wielu krążących i podała jej trzy złote smoki.
— Postaw za mnie dwa złote smoki i osiemdziesiąt jeleni na ser Lefforda. Resztę sobie zostaw. — Nikt nie mógł powiedzieć, że płaciła złotem swojego ojca. Płaciła złotem Lannisterów, prawdopodobnie, bo to na ich ziemiach wybrzeżu ostatnio polowała Perła Zachodu. Nie było na to jednak żadnego dowodu, załoga i kapitan jej statku upewnili się, że na miejscu nie pozostał nikt, kto mógłby opisać chociażby Galion.
Zauważyła Elaenę, skinęła jej głową, widząc że ta jest zajęta rozmową. Dała jednak znać uśmiechem, że nie żywi urazy i w razie czego zaprasza do rozmowy.
Re: Trybuny
Wto Lip 30, 2019 10:54 pm Re: Trybuny
Elaena Vaelaros
Elaena Vaelaros
258
Trybuny - Page 2 Giphy.gif?cid=790b76115d2ce92c6a4370467716bf8a&rid=giphy
20
Córka Triarchy Volantis
Królewska Przystań
Obcokrajowiec
https://fortherealm.forumpolish.com/t371-elaena-vaelaros
Rzadko kiedy miała sposobność obserwowania kogoś kto tak otwarcie obnosił się ze swoimi emocjami, zupełnie nie próbując nawet ograniczyć swych chaotycznych reakcji na usłyszane wypowiedzi. Okazywanie uczuć, czy to prawdziwych, czy sfabrykowanych na potrzeby sytuacji powinno było stanowić świadomy wybór danej osoby, w innym wypadku pozwalała innym czytać z siebie niczym z otwartej księgi... A także według uznania dopisywać jej kolejne stronice, gdy poznawczy bliżej cel zaczynali nim manipulować. Chciałoby się stwierdzić, że oto potwierdzały się obawy jej własnych rodaków co do tego, jak bardzo w tyle za nimi byli lordowie Westeros, skoro ich własne dzieci zachowywały się w ten sposób. Leyla nie była jednak pierwszym dziewczęciem, które ze względu na swe wadliwe wychowanie zachowywało się w ten sposób - Elaena napotykała jej odpowiedniki jak świat długi i szeroki, we wszystkich z Wolnych Miast i między nimi. Czasem nawet żal było jej tych dziewcząt, tak długo chronionych przed okrucieństwami świata rzeczywistego, że w starciu z nimi łamały się nieraz kompletnie. Ona przynajmniej miała świadomość co może ją w życiu spotkać, mogła więc spróbować temu zapobiec - ten sam przywilej nie przysługiwał jej mniej rozgarniętym rówieśniczkom.
Nie trudno było nadążyć za rozmową, gdy ta zeszła na mało produktywne tematy, białowłosa miała więc chwilę by choć kątem oka zerknąć ku przybywającym powoli gościom. Mnóstwo rozmów działo się wokół nich, a choćby chciała nie byłaby w stanie wyłapać sensu ich wszystkich. Pozostały jej jedynie urywki zdań i pojedyncze słowa, którym udawało się dotrzeć do jej uszu mimo zgiełku, a także analizowanie postur oraz mimiki. Już wcześniej miała okazję spojrzeć ku rodzinie królewskiej, a więc rzucone im spojrzenie stanowiło jedynie formalność, nim jej oczy powędrowały dalej. Pewna część osób, a wśród nich jedna poznana na tarasie Czerwonej Twierdzy, prezentowała się dość skromnie w porównaniu z wyszukanymi strojami znacznej większości i dzięki wcześniejszemu spotkaniu Elaena wiedziała już, że to mieszkańcy Żelaznych Wysp. Białowłosa pozwoliła sobie nawet na dyskretny uśmiech w jej stronę, licząc w duchu na okazję do wymienienia z Tiengnan choć paru słów. Dalej, w dość nietypowych dla kontynentu strojach grupa, której członkowie w dużej mierze mogli się też poszczycić ciemniejszym odcieniem skóry. Byli głośniejsi, ich rozmowy zdawały się bardziej ożywione i swobodne. Dorne - tego jednego była niemal pewna. Reszta tłumu prezentowała się raczej nijako. Kobiety wyglądały jakby korzystały z usług tego samego krawca, mężczyźni jakby ich stroje na dzień przed obchodami hurtem szyły jakieś biedne starowinki o nienajlepszym już wzroku. Próżno było szukać futer egzotycznych zwierząt, piór barwionych na kolory tęczy czy łańcuchów z kruszców szlachetnych - wszyscy zdawali się zlewać w jedną szarą masę. Nic dziwnego, że niektóre z jej "części" zerkały w jej kierunku mniej, niż przychylnie. Wśród nich i blondynka, której spojrzeniu daleko było do dyskretnego. Elaena spojrzała na nią... I przesunęła wzrok dalej, wszak na nic więcej tamta nie zasługiwała.
- Z chęcią skorzystałabym z okazji do zobaczenia spektaklu, zwłaszcza w takim wspaniałym towarzystwie. - podjęła rozmowę bez zająknięcia. - A co do śpiewu, to ja sama miałam okazję pobierać jego lekcje, choć obawiam się, że wśród pieśni mi znanych nie ma żadnej w języku powszechnym. Być może czas to zmienić... Przyznam szczerze, że wolałabym to zrobić z pomocą kogoś, kto pała zamiłowaniem wobec wszelkiej sztuki jak ty, niż kolejnego tutora z przymusu.
Niby jedynie głośno się zastanawiała i nie było w jej wypowiedzi konkretnego pytania, ani tym bardziej prośby, ale jeśli zdążyła już nieco poznać Leylę to ta powinna właściwie odczytywać przekaz. Dziewczę zdawało się tak skore do zrobienia czegoś wspólnie, a teraz podano jej na talerzu sposobność do tego, którą w dodatku mogła sama uznać za swoisty "dobry uczynek". Jeśli chcesz, żeby ludzie faktycznie coś zrobili i czuli się z tym dobrze, to muszą myśleć, że to ich własny pomysł.
- Królowa Miłości i Piękna... - powtórzyła za nią, pozornie smakując te słowa, a w środku nie mogąc się nadziwić jak bzdurne to wszystko było. Przez chwilę przemknęło jej nawet przez myśl, że być może jej ojciec wszystko to przewidział i z góry wiedział już, jak dużą męczarnią okażą się dla jego ukochanej córki tego typu sytuacje. Byłoby to zupełnie w jego stylu, ale z drugiej strony nie mógł przecież spodziewać się, że coś takiego zniechęci ją do realizacji planów. Wszystko to pozostało jedynie w jej głowie, a na zewnątrz z uśmiechem zabrała się za opowiadanie, wyglądając po raz pierwszy na nieco podekscytowaną. - Tak, a jest ich tak wiele, że zapewne nie starczyłoby nam turnieju na omówienie wszystkich. Mogę jednak wspomnieć o tym, którzy obcokrajowcy uważają zawsze za fascynujący - widzisz, w Volantis nie wolno mi, ani na dobrą sprawę innym wysoko urodzonym, podróżować pieszo. Zamiast tego wykorzystujemy palakiny, powozy, a nawet słonie!
Dla dobra konwersacji odbiegła nieco od tematów związanych z walkami - zbytnio wiązały się one z niewolnictwem, a to w Westeros potrafiło być drażliwym tematem. Zwłaszcza patrząc na swą rozmówczynię pragnęła uniknąć kwestii, które mogłyby zakłócić jej wizję świata i samej Elaeny.
Re: Trybuny
Wto Lip 30, 2019 11:14 pm Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Jak pięknie jest być młodym i przeżywać wszystko po raz pierwszy.
Gdyby tylko się nad tym zastanowiła, mogłaby dojść do wniosku, że większość dam i lordów przybyłych do Królewskiej Przystani nie miało luksusu, w którym się pławiła. Mogli być świadkami turniejów - tych większych i mniejszych, organizowanych lokalnie, czy może jeszcze wcześniej przez jej dziadka, w tym właśnie miejscu. Wiedzieli, jak się zachować, w co się ubrać, z kim rozmawiać, a kogo obrzucić półpogardliwym spojrzeniem i to w sposób, który zapewni im chwilową nietykalność. Świat intryg na dworach dużych i małych nie był dla nich czymś nowym, obszarem, w którym poruszali się jeszcze po omacku, nie znając bólu zdrady. Choć wszyscy prezentowali się nienagannie, brakowało im tego, co nosiła w sobie mała księżniczka.
Niewinności.
Gdy tylko usłyszała od ojca, że będzie mogła pojawić się na trybunach i obserwować turniej, nie mogła posiąść się ze szczęścia. Choć żaden z jej wujów czy kuzynów nie podjął się wyzwania walki na kopie, usłyszała, że udział będą brali Aenys Velaryon i Arys Swann - dwaj Gwardziści Królewscy, których białe płaszcze widywała dość często. Może nie była z nimi szczególnie zżyta, bo nawet nie taka była jej rola, jednak ci dwaj wojowie w szczególności cieszyli się szczególną przychylnością w sercu małej smoczycy i zdecydowała się, że to właśnie o ich zwycięstwo będzie prosić podczas wieczornej modlitwy organizowanej przez Jej Wysokość.
W dodatku towarzyszyć jej miała Aelinor. Odetchnięcie od przytłaczającej osoby Septy wydawało się kolejnym powodem do niecierpliwego odliczania. Zastanawiała się, jak Aelinor patrzy na udział jej kuzyna-gwardzisty w tym całym wydarzeniu, ale jej myśli krążyły wokół tylu zagadnień, że zapomniała jej zapytać. Może, gdy już zasiądą na swoich miejscach, w niedalekiej odległości od Króla i Królowej, znajdzie moment wytchnienia i spyta. We własnej komnacie oddała swe ciało pod opiekę służek, które miały zapewnić Viserei prezencję godną księżniczki. Przygotowania zaczęły się już wieczór wcześniej, od starannego zaplecenia włosów w warkocze, by uzyskać jej ulubione, platynowo-srebrne loki. Nie była mężatką, ba, nie została nawet przyrzeczona, więc pozwolono jej puścić włosy luzem, a jedyną ozdobą znajdującą się na jej włosach był diadem z czarnej stali ozdobiony czerwonymi rubinami w trzech wielkościach - największy znajdował się po środku, następnie otaczały go kolejne, dwa średnie i dwa małe, po jednym na każdą stronę. Za wyjątkiem wisiora przedstawiającego trójgłowego smoka (również z rubinowymi oczkami), była to jedyna ozdoba na jej ciele.
Inną kwestią była suknia, w którą została odziana. Podobnie jak suknie obu jej ciotek i w jej ubiorze dominowały dwa kolory - czerń i czerwień. Sama suknia była kroju raczej prostego - dekolt w łódkę, prosta spódnica i długi rękaw. Jednakże najważniejsze były detale. O ile główny materiał był czernią, wszystkie detale i podszycia były już w kolorze krwistej czerwieni. Myryjskie koronki, które ciągnęły się od chudych barków aż do równie drobnych nadgarstków, nitki, które trzymały rubiny w jedności z gorsetem. Czerwony był również materiał służący za pas i połączenie gorsetu ze spódnicą sukni, który miała przewiązany w biodrach. Ponadto na każdym kroku towarzyszył jej kolejny - poza kręceniem włosów - zwyczaj odziedziczony po matce z Lys - słodki zapach perfum, którymi zostały natarte jej włosy.
Właśnie tak wkroczyła na trybuny, ze swoją drogą Aelinor u boku. Jej oczy w kolorze intensywnego fioletu błyszczały się w słońcu i oddawały całą ekscytację, która targała jej ciałem. Przechodząc obok, przyglądała się wszystkim - gościom z Dorne, których reprezentacja zdawała się szczególnie liczna i wyróżniająca się na tle innych, obu swoim ciotkom - Rhaelli pogrążonej w żałobie posłała krótki uśmiech, choć był on tak długi, na ile pozwalało jej tempo własnych kroków. Później przed oczami odnalazła Lady Deanę Targaryen Baratheon wraz z córką, pierwszej kiwając głową z uwagą, by okazać należyty szacunek, a drugiej posyłając uspokajające spojrzenie. W końcu już przy pierwszym spotkaniu, parę księżyców temu, powiedziała jej, że wygląda pięknie. Omal się nie potknęła, gdy posłyszała język valyriański i wydawało jej się, że Aelinor może być tym równie zainteresowana. Jej spojrzenie automatycznie powędrowało w kierunku rozmawiających Elaeny i Layli. Ta pierwsza szczególnie przykuła jej uwagę, zadając dziecięcemu sercu piekący ból. Przez moment wydawało jej się, że widziała własną matkę. Odruchowo i po omacku chciała odnaleźć rękę Aelinor. Nie bała się, że ją zgubi, ale potrzebowała chwili wyciszenia. Zaciśnięta szczęka okazała się wystarczająco tłumić rozedrganie emocjami, a w dodatku z pomocą przybyła lady Lannister, dzieląca się własnymi uwagami. Co za tłum, w istocie. Po oddaniu odpowiednich honorów dziadkom i upewniwszys się, iż nikomu nie zależy na towarzystwie małej księżniczki, zajęła miejsce przeznaczone dla niej i skupiła wzrok na ojcu, krzątającym się po polu.
- Jak myślisz, czy znajdzie się ktoś, kto zrzuci ser Aenysa z konia? - spytała z czystą ciekawością, skupiając się już chyba całkowicie na swojej pięknej towarzyszce. Specjalnie jednak używała języka valyriańskiego - może trochę dlatego, że miała nadzieję, iż gość z Essos ją usłyszy, ale głównie z powodu tego, iż język powszechny dalej był dla Velaryon językiem obcym. A gdy mogła poćwiczyć i jednocześnie pomóc swej dwórce, korzystała z każdej nadarzającej się okazji.
Re: Trybuny
Wto Lip 30, 2019 11:19 pm Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Delikatny uścisk nasilił się nieznacznie, gdy tłum przybrał na gęstości, krążąc w gęstym od upału powietrzu równie leniwie, co śnięte rybki. Willem dosłownie dzierżył cały swój los w kurczowo zaciśniętych palcach, których ciepło czuł na nadgarstku – łagodne, docierające do krwiobiegu fale, lekkie jak muśnięcia słonecznych promieni – i działo się z nim to, co działo się zawsze, kiedy Ellyn była blisko. Nagle zredukował się do własnych dłoni: gdzieś istniało ciało w białej koszuli, granatowo-złotym wamsie i kamizeli o tych samych barwach, wysokie, smukłe, zdawałoby się – turniejowe – gdyby nie niechęć rozkwitająca w błękicie spojrzenia za każdym razem, gdy ktoś wspomniał o walce na kopie. Dziś całe jego istnienie skupiało się właśnie tu: na jego skrawku skóry i jej roześmianych oczach. Na gwarze rozmów i bystrych spojrzeniach.
Podziwiam ich pilność i godne pochwały oddanie sprawie – wierne dzieci własnych ojców nie powiedziały na głos tego, co doskonale wiedziała głowa – lord Skały oraz lord Castamere z wyjątkową zapalczywością podjęli się zadania opróżnienia dwóch (trzech ewentualnie siedmiu) dzbanów wina, a wszystko to pod jakże wygodnym pretekstem planowania wesela.
Obserwował, jak Ellyn ostrożnie wspina się po drewnianych schodkach i nie mógł jej za to winić; ostrożność w stolicy była równie naturalna jak oddychanie. Królewska Przystań rządziła się własnymi prawami, często niezrozumiałymi dla laika, niejednokrotnie na tyle brutalnymi, by wprawiły w zdumienie zaprawionego w zawodzie kata i choć Reyne nie był człowiekiem, który łatwo poddaje się strachowi, wciąż odliczał dni do wyjazdu na Zachód.
Miecz – zwykła przezorność w jakże niepewnych okolicznościach – słodko ciążył mu u pasa, kiedy spod przymrużonych powiek obserwował, jak wzburzenie dokładnie zmieszane z dezaprobatą gra na twarzy Ellyn. Emocje płyną głęboką falą przez zielone oczy, wąski nosek, przez linię pełnych ust. Podążył za jej spojrzeniem tylko raz, napotykając wzrokiem pannę w sukni o wyjątkowo nietwarzowej barwie jaskrawej zieleni, zaraz jednak ponownie skupił się na własnej narzeczonej, dostrzegając sięgający błyszczących oczu uśmiech.
Gdzie tylko zechcesz, pani.
Ona najpewniej doskonale wie, jak niezwykła jest w tym momencie – nic jednak nie wskazuje na to, by brała to do serca. Niesforne kosmyki włosów opadły na smukłą szyję; odgarnęła je niecierpliwym gestem, nawet na moment nie przestając lustrować tłumu. I to właśnie ten gest – tak, ten gest zapada Willemowi w pamięć.
Za takie drobiazgi można pokochać kobietę.
Z dość dziwnym akcentem – roztargnienie w jego głosie znika wraz ze spojrzeniem, które gwałtownie wędruje w stronę pola turniejowego; wśród zgromadzonych na trybunach gości z pewnością kryły się znajome twarze, Reyne nie zamierzał jednak przekuwać własnego pragmatyzmu na próżne ocenianie ubiorów. Dostrzegł lady Dyannę, kobietę, którą powinien nazywać własną matką; nie potrafił jednak zdobyć się nawet na krótką uprzejmość i zaprosić ją do wspólnej rozrywki – będą musieli rozmówić się innym razem. Upstrzony złotymi plamkami, twardy jak skalna ściana wzrok przesunął się obojętnie po południowych damach, które poza wyzywającym strojem przywdziały brak kultury. – W pewnych rejonach słowa brzmią jak obelgi, na domiar złego nieszczególnie lotne. Bardziej gorsze – kąciki ust uniosły się nieznacznie w górę, kiedy obdarzył Ellyn porozumiewawczym spojrzeniem, z niejaką dezorientacją zauważając w jej dłoni kielich.
Kiedy…?
Pytanie nie zdążyło przeciąć powietrza; nagły huk na polu turniejowym skutecznie przyciągnął wzrok dziedzica Castamere.
Jeremy – uśmiech na jego ustach był tym razem szerszy; zupełnie jakby ta góra mięśni była jego synem, o którym może mówić z dumą. – Nasza pierwsza wspólna inwestycja najwyraźniej się opłaci.
Albo okaże sromotną klęską, przemknęło mu przez głowę, kiedy dziedzic Złotego Zęba zawrócił konia. Bardziej wyważoną walkę toczyli królewscy gwardziści, czego zresztą można było oczekiwać.
Jeśli jeden z Białych Płaszczy na dobre rozprawi się z drugim, przyjmą Lefforda w swoje szeregi? – nie zauważył kiedy i w jego dłoni znalazł się kielich przyjemnie chłodnego trunku; uniósł go do ust, nie odrywając spojrzenia od kolejnych starć, które toczyły się w dole.
Arryn powinien wziąć drugą tarczę, nie chustkę od panny Tully.
Z każdym natarciem Reyne słyszał brzdęk złota, które coraz szerszym strumykiem napełniało pewien niepozorny kramik.
A Manderly wygląda, jakby miał zamiar spaść z konia razem z siodłem.
Re: Trybuny
Wto Lip 30, 2019 11:50 pm Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Od rana czuła dziwne poddenerwowanie, które kumulowało się z każdą mijającą chwilą, a gdy pojawiła się na turniejowych terenach wraz z dwórką wiedziała już, czego dotyczyło. Starała się iść dumnie wyprostowana, zająć należne sobie miejsce, zrelaksować się przy kieliszku wina i obserwować zmagania dzielnych rycerzy, lecz jej wzrok uciekał za każdym razem, gdy zbyt duża plama bieli pojawiła się na horyzoncie, a myśli krążyły wokół wspomnienia ostatniego spotkania z Aenysem. Wiedziała, że ma on dziś stanąć w szrankach i chociaż wierzyła w niego nieprzerwanie, coś innego sprawiało, że czuła tremę. Czy po tym wszystkim dalej będzie chciał zwrócić na nią swoje spojrzenie? Nie mogła znieść myśli, że wybrałby na swoją patronkę inną kobietę, zapewne jakąś damę o zapierającej dech w piersiach urodzie; w szczupłych palcach od momentu zajęcia miejsca mięła śnieżnobiałą chusteczkę z wyszytym konturem smoka i konika morskiego.
Nie przywiązywała szczególnej uwagi ani do swojego, ani cudzego wyglądu, lecz dziś suknie niektórych panien przyprawiały ją o zawroty głowy i mogła tylko wyobrazić sobie zniesmaczenie babci Alysanne. Sama Rhaenys przywdziała szkarłatną kreację z metalowymi ozdobnikami, a na rozpuszczonych włosach ułożyła czarną, delikatną tiarę z kamieniami szlachetnymi. Zajęła miejsce tuż obok ojca, mając jednak nadzieję, że będzie on zbyt zajęty obserwowaniem zmagań, by dyskutować z córką na tematy niedotyczące turnieju.
Gdy tylko dowiedziała się, że jej faworyt już w pierwszej walce stanie naprzeciw innego Białego Płaszcza, zaczęła się spodziewać wysokiego poziomu widowiska. Nie bała się o obrażenia Velaryona, wiedziała jak silnym jest mężczyzną i jak odważnym rycerzem, ale coś w jej wnętrzu kazało wykrzywić usta na widok Arysa, który pojawił się na polu turniejowym dzierżąc kopię zdolną do zrzucenia Aenysa z konia. Zacisnęła dłonie na chustce i nie słyszała już nic, co działo się dookoła niej; wzrokiem odnalazła swojego wybawiciela i nie odwróciła spojrzenia ani na moment. Przyzywała go, a on odpowiedział na wezwanie.
Księżniczko, uczyń mi ten zaszczyt.
- Sȳrī avy ūjus dohaeragon - odpowiedziała, wychylając się i wręczając mu odrobinę już sfatygowaną chustkę.
Nie bez powodu zajęła miejsce w pierwszym rzędzie, choć to król i królowa wciąż mieli najlepszy widok. Serce biło jej dziwnym rytmem, gdy Gwardzista odjeżdżał, by zająć swoją pozycję; ona także oparła się wygodnie, lecz już po chwili ponownie oderwała plecy od krzesła. Kopia uderzyła w zbroję, Aenys zadał pierwszy cios.
Tak!
Nie podniosła się z miejsca, lecz zaklaskała gorliwie, zwracając na siebie uwagę osób siedzących najbliżej. Niemalże karcące spojrzenie ojca było niczym zapowiedź nadchodzącej burzy.
Re: Trybuny
Sro Lip 31, 2019 1:16 am Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Manon zdecydowanie źle sypiała, z kilku powodów. Po pierwsze wciąż, uparcie, ale i instynktownie sięgała do miejsca gdzie zazwyczaj ma sztylet, tylko po to by raz za razem odkryć, że to miejsce jest puste. Drugim powodem było to, że obawiała się skrytobójców, który zawsze pełno w takich miejscach, a ona miała do dyspozycji jedynie własną siłę. Z tego powodu czuwała znaczną część nocy. Nawet raczej udany królweski hołd nie zmienił tego niepokoju. Trzecim powodem było to, że wszystko wydawało się jej tutaj sztuczne, nieprawdziwe, udawane od uśmiechów przyklejonych na usta ludzi po fatałaszki noszone przez miejscowe damy. Jedynym plusem było to, że dwóm piratom przebranym za strażników z herbem Saltcliffe udało się przynieść nieco rumu, więc kiedy nikt nie patrzył mogli napić się we trójkę. Z chęcia napiłaby się z innymi Żelaznymi, ale uznała, że chodzenie po nocy do innych komnat, w takim miejscu żyjącym z plotek zapewne będzie źle odebrane.
W końcu nadszedł początek turnieju na kopie, który wcale nie imponował Manon, walka na koniu i na kopie wcale nie wydawała się jej zabawna. Niemniej jednak dotarła na miejsce w kolejnej sukni wysadzanej muszelkami i z dużym dekoltem, tym razem szarej z wygrawerowanym dziewięcio głowym wężem, a włosy miała splecione częściowo w w wiele małych warkoczyków. Złożyła pokłon królowi, tak jak ją uczono, po czym przedostała się do części zarezerwowanej dla Żelaznych Ludzi. Skinęła głową zarówno Tiengnan jak i Einarowi, po czym zwróciła tęskne spojrzenie na trzymaną przez Einara beczułkę. Widać było, że zdecydowanie ma na nią ochotę. Również ona przeniosła wzrok na Dornijczyków kiedy Einar z nimi rozmawiał. Wyglądali zdecydowanie kolorowo. Ale tam przynajmniej też kobiety mają takie samo prawo być uznane za dobre wojowniczki. Duży plus.
Nachyliła się w kierunku Tiengnan.
-Zdaje się, że Einar Greyjoy jest na dobrej drodze by zawrzeć nowe przyjaźnie powiedziała szeptem. Rozejrzała się po zebranych, jednak zdecydowanie nie wiedziała na kogo możnaby teorytycznie postawić pieniądze. Mimo, że lubiła hazard to jednak nikt tutaj nie wyglądał dla niej jak czarny koń tych wyścigów. W tym momencie jeden z jej piratów podszedł do niej i wręczył jej kufel, za który podziekowała. Biały rum, wymieszany z wodą dla zabicia zapachu, ale lepsze to niż nic. Teraz od razu była w lepszym nastroju.
Re: Trybuny
Sro Lip 31, 2019 1:45 am Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
I Leyla rozejrzała się chwilę po zebranych ludziach. Jej uwagę przykuli głównie przybysze z Północy i Żelaznych Wysp - w tym Manon Saltcliffe, która nawet w sukni prezentowała się jak prawdziwa wojowniczka, żadna tam dama. Przez głowę panny Tyrell przeszła myśl, że ona sama nie mogłaby tak żyć. Nie chciałaby narażać się na nieprzyjemne spojrzenia ludzi, słyszeć za swoimi plecami, że zamiast wychowywać dzieci, bawi się w wojaczkę. To chyba dość zrozumiałe - rodzice zabili w niej wszystko, co mogłoby prowadzić ją do wyjścia z pewnych schematów, których dzięki nim nie chciała opuszczać. Istniały granice i granic tych musiała przestrzegać. Chciała.
Reszty zebranych albo nie zauważyła albo przeleciała po nich wzrokiem. Rzeczywiście, wszyscy - i oni i sama Leyla - wyglądali niemal identycznie, nie wyróżniając się z tłumu i prawdopodobnie nie pozwalając ludziom się zapamiętać.
- Jeśli zechcesz, możemy kiedyś się za śpiewanie wspólnie zabrać. Nauczę cię kilku ważniejszych pieśni. Jestem pewna, że złapią cię za serce - odpowiedziała, odrobinę zbyt radośnie, ale taka już była z niej dziewczyna. Czasem zachowywała się głupiutko i infantylnie, ale... potrafiła się zachować, jeśli tylko sytuacja tego wymagała. Na przykład przed parą królewską - na pewno nie przyciągnęła ich uwagi swoim wyglądem, który, choć nie był brzydki, to zdecydowanie nie najpiękniejszy w sali.
I faktycznie, wcale nie zauważyła, że dała się złapać na prostą manipulację. Ale właśnie taką technikę powinno stosować się na Leyli - prostą. Może i była wysoko urodzona, ale zdecydowanie nie należała do najbardziej rozgarniętych osób. Na codzień nadrabiała jednak urokiem osobistym. Niektórzy ludzie przepadali za nią, bo nie potrafili nie lubić tak głupiutkiej i słodkiej osoby. Może coś w tym było, szczególnie że posiadała raczej niewielu wrogów.
Nowa informacja o zwyczaju panującym w Volantis mocno ją zdziwiła.
- Muszę kiedyś odwiedzić Volantis. Wydaje się tak różne od wszystkich miejsc w Westeros... A już na pewno inne od Wysogrodu. - dodała. - Powiedz mi, Elaeno, czy widziałaś już Północ? Muszę przyznać, że nigdy nie miałam okazji tego miejsca odwiedzić. - dopytała, patrząc w kierunku Prudence Mormont, która zdecydowanie wyglądała na kobietę z tamtych zakątków. Niemniej, w pewnym momencie oczy Leyli rozszerzyły się delikatnie. - Och, byłabym zapomniała. Czy zamierzasz pojawić się na wieczornej modlitwie organizowanej przez królową?
Re: Trybuny
Sro Lip 31, 2019 8:50 am Re: Trybuny
Elaena Vaelaros
Elaena Vaelaros
258
Trybuny - Page 2 Giphy.gif?cid=790b76115d2ce92c6a4370467716bf8a&rid=giphy
20
Córka Triarchy Volantis
Królewska Przystań
Obcokrajowiec
https://fortherealm.forumpolish.com/t371-elaena-vaelaros
Kolejna z Żelaznych Ludzi nie zyskała od niej nawet krótkiego spojrzenia, gdy choć przez chwilę białowłosa postanowiła skupić się na Leyli.
- Byłabym przeszczęśliwa, gdyby udało nam się spotkać na wspólne muzykowanie. - przytaknęła, obdarowując rozmówczynię szerokim uśmiechem.
Ten jeden raz nie był on jedynie dekoracją, zupełnie pozbawioną podstaw. Nie dało się przecież nie ucieszyć w momencie, gdy druga osoba łykała przynętę z taką łatwością, dając pokierować wedle jej woli. Naturalnie naiwność prezentowana przez Tyrellównę oznaczała, że ich relacja niekoniecznie będzie aż tak przydatna białowłosej, a przynajmniej nie w aspektach dla niej najważniejszych. Mimo wszystko dobrze było zaszczepić u choć kilku panien z dobrego rodu sympatię do siebie, zwłaszcza gdy te mogły stanowić dla niej cenny punkt wejścia do innych krain kontynentu. O tak, jeszcze znalazłaby zastosowanie dla zawieranych w ostatnim czasie znajomości, były one wszak cennymi zasobami, których marnować nigdy nie należało. W myślach już zastanawiała się, kiedy będzie mogła następnym razem spotkać się z Leylą na wspomnianą "lekcję śpiewu". Mogłyby wówczas bardziej otwarcie, niż na trybunach omówić co ciekawsze rzeczy, w tym kwestie życia miłosnego, które w jej przypadku należało do dość rozległych tematów.
- Trudno mi porównać je z Wysogrodu, wszak nigdy tam nie byłam, ale już sama Królewska Przystań zdaje mi się zupełnie odmienna. Volantis jest większe, bardziej kolorowe... I pachnie zgoła inaczej. - co prawda nie zamierzała na głos obrazić stolicy Westeros i roztaczających się po niej aromatów, ale obie wiedziały, co miała na myśli. - Niestety nie, to mój pierwszy pobyt na tym kontynencie, a nasz statek przybił do brzegu niecały księżyc temu. Z chęcią jednak zobaczyłabym i ten region, zwłaszcza, że występuje tam... "śnieg"?
Nad ostatnim słowem widocznie musiała pochylić się dłużej, tak by je sobie przypomnieć i właściwie wymówić. Podobnie jak ono samo, tak i koncept zimnego, białego puchu był jej zupełnie obcy. Postanowiła przemilczeć fakt, że jej wizyta na Północ wcale nie musiała być taka trudno do zorganizowania, zwłaszcza że otrzymała już zaproszenie od jednego z poznanych w czasie turnieju mężczyzn - takie rzeczy lepiej było zostawić dla siebie.
- Obawiam się, że nie. Podobnie jak moi bliscy praktykuję inną wiarę, tę w Bogów Starej Valyrii.
Nie wydawało jej się, żeby miała do czynienia z zelotą, który na wspomnienie odmiennej od własnej religii zacznie oskarżać ją o heretyzm. Wręcz przeciwnie po Leyli spodziewała się, że temat ten okaże się dla niej kolejną fascynującą ciekawostką, kolejną cegiełką w wizerunku egzotycznej szlachcianki, która tak skutecznie przyciągnęła jej uwagę. Jej własne po raz kolejny musiała zostać nieco oderwana od dziewczęcia, gdy do jej uszu doleciały znajomo brzmiące słowa. Valyriański. Oczywiście, część rodziny królewskiej musiała umieć się nim posługiwać, w końcu familie zamieszkujące Volantis nie były jedynymi, starającymi się zachować dziedzictwo swych przodków. Jej jasne oczy zatrzymały się na toczącej rozmowę dwójce. Uczestnicząca w niej dziewczynka o srebrnych włosach musiałą być księżniczką Visereą, ale druga z osób pozostała dla niej zagadką. Może było to nieco impulsywne i pozwalała, by sentyment zamiast logiki kierował jej akcje, ale w tym momencie podjęła decyzję o tym, że jak tylko zakończy tę pogawędkę, dołączy do tamtej konwersacji.
Re: Trybuny
Sro Lip 31, 2019 10:43 am Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Choć powierzchownie Elara zachowywała pełny wyważenia spokój, nie mogła powściągnąć blasku, który zdawał się niemal bić z jej oczu. Chłonęła wszystkie mijane widoki z właściwą sobie pasją, ukradkiem przyglądając się innym damom i lordom. Nieskończone źródło inspiracji, jaką służyli, zamierzała wykorzystać, gdy już powrócą w rodzinne strony. Na razie jednak nie zaprzątała sobie powrotem głowy, jej wzrok bowiem przeskakiwał z damy na damę, z kreacji na kreację. Moda tych stron różniła się od tej, do której przywykła; znacznie bardziej konserwatywna, wyróżniająca się stonowanymi kolorami i surowymi zdobieniami. Kilka sukni było z kolei jeszcze bardziej kontrowersyjnych, niż jej własna, i tak dosyć odważna, w rodowym, słonecznym kolorze. Pożałowała doboru ozdób; misternie splecione, złote łańcuszki na jej głowie dawały wrażenie, jakby miała lada moment zsunąć jej się ze skroni. Trzymała się zatem nadzwyczaj prosto. Nasłuchując muzyki, rozmów i śmiechów, dzieliła uwagę pomiędzy Trystane, swojego męża, a te wszystkie wspaniałości, tak jej dotąd nieznane i różne od tego, do czego przywykła. Ze sporą dozą zainteresowania obserwowała tych śmiałków, którzy zamierzali stanąć dzisiaj w szranki; sprawdzając własną, odświeżoną przed kilkoma dniami wiedzę, starała się przyporządkować herbom odpowiednie nazwiska. O ile wzrok jej nie mylił, dostrzegła całkiem liczną reprezentację zachodnich ziem, co było dla niej sporym zaskoczeniem. Ostatecznie to wrogie im Reach słynęło z najstaranniej pielęgnowanych zwyczajów rycerskich. Najwyraźniej jednak informacje zapisane w księgach uległy zmianom, bądź nie miały odzwierciedlenia w rzeczywistości.
Nim zajęła swoje miejsce, powitała serdecznie swoją kuzynkę, Meraud, która w rodowym fiolecie wyglądała olśniewająco. Przywitała się także z lordem Fowlerem, jego bratanicą i pozostałymi lordami, którzy im towarzyszyli. Nieco sztywno, choć nie mniej uprzejmie powitała Arianne; zaraz później rozweseliła się, dostrzegając Lorenta i skinęła głową lady Uller, wprawiając w ruch ułożone misternie włosy, podtrzymane złotymi łańcuszkami. Nim poprawiając poły sukni usiadła, uśmiechnęła się również do Jawahir, którą dostrzegła kilka rzędów dalej. Żałowała, że dziewczyna nie siedziała wraz z nimi; rozumiała jednak, skąd taka konieczność.
- Szczerze wątpię, by zwyczaj ten dotyczył mężatek - odparła z lekkością, unikając odpowiedzi, choć fioletowe tęczówki przemknęły po rycerzach raz jeszcze. Przerzuciła dłoń przez kolano męża w zamyśleniu, z którego wyrwało ją pytanie syna. Uśmiechnęła się, choć nie odpowiedziała, wzrok przenosząc na mężczyznę, który zaspokoił ciekawość Trystane. Rozpoznawszy krakena, a jedynie utwierdziwszy się w przypuszczeniach, gdy padło nazwisko kuzynki Einara, otaksowała go dyskretnie wzrokiem, przywołując w pamięci dosyć lakoniczne opowieści Leandro.
- I pana tożsamość nie jest mi obca, lordzie Greyjoy - odparła, racząc mężczyznę ujmującym uśmiechem. Powitała też Tiengnan. Dostrzegła ten krótki, przelotny błysk w jej oczach, być może jednak zinterpretowała go zupełnie błędnie. Nie było jej się dane nad tym zastanawiać, bo oto Trystane złapał ją za rękę i wskazał na pole walki.
- Matko, zobacz, jaki wielki pan! - Przepełniony bezbrzeżnym zachwytem Trystane, wskazywał na lorda Lefforda, którego przeciwnikiem był sam Rainard Baratheon. Chłopiec wiercił się jak piskorz, podekscytowany widowiskiem. Najwyraźniej wybrał sobie już faworyta. Każde trafienie niosło się echem po trybunach; głuche trzaśnięcie, kiedy kopia trafiała w zbroję nie było przyjemne dla uszu, ale obserwowała je z niezmąconym spokojem. Dziwne myśli kłębiły się w głowie, a łaknienie rozlanej krwi zrodziło się niemal znikąd i nasilało się z każdym trafionym ciosem. Elara odwróciła na chwilę wzrok od widowiska by zerknąć, gdzie wybiera się książę Lorent. Dostrzegła go po chwili z dwoma Yronwoodównami; na ustach zatańczył jej nieco kpiący uśmieszek. Zniknął, zastąpiony szczerym i serdecznym, gdy Elara poczuła na sobie wzrok księżniczki Viserei. Zdumiała się natomiast niezwykle, gdy dostrzegła u jednego z rycerzy wstążkę, którą mogłaby przysiąc, sama pomagała wybrać. Zerknęła ku Jawahir. Lord Estren nie był faworytem turnieju; być może właśnie dlatego postanowiła mu kibicować. Nie emanował arogancją i zdawał się sprawiać wrażenie przepełnionego troskami. Klasnęła w dłonie, gdy udało mu się trafić przeciwnika w pierwszej rundzie. Największego widowiska spodziewała się jednakowoż po członkach Białej Gwardii; doskonale szkoleni w walce, z pewnością nie zawiodą widzów.
Re: Trybuny
Sro Lip 31, 2019 1:16 pm Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Oczy miała ciemniejsze niż czarna noc, a twarz z rysami o wiele delikatniejszymi niż Fionna. Jak w ogóle mogła je pomylić? Westchnęła cicho i rozejrzała się po trybunach. Dostrzegła młodą Margot, która właśnie rozmawiała z panną, której nie kojarzyła. Następnie jej wzrok przeniósł się na... pasierba i jego narzeczoną. Od razu odwróciła wzrok, by uniknąć jakichkolwiek gestów uprzejmości wobec nich, choć młoda Lannisterówna w niczym jej nie zawiniła. Kto wie, może nawet stanie jej się bliższa niż jakiekolwiek z dzieci jej aktualnego męża kiedykolwiek było. Kątem oka zerknęła na pole turniejowe. Zdawało się, że aktualnie walczący rycerze zdawali się obiektem zainteresowania poznanej młodej damy. Nie miała nic lepszego do roboty, toteż usiadła obok i postanowiła podtrzymać rozmowę.
- Północ? - zmierzyła ją wzrokiem. Nie wyglądała jak potomek żadnego z północnych rodów. Stąd naszła ją myśl, którą postanowiła wyrazić słowami. - Manderly?
Ponownie przeniosła wzrok na pole turniejowe, na którym zmagali się ze sobą Arryn i tryton właśnie. Miała nadzieję, że początek, który im zaproponowali był jedynie rozgrzewką, nie wyglądało to bowiem zbyt dobrze...
- Ciekawa jestem, jak to się potoczy. Czekam na zmagania rycerzy z Zachodu. Pośród nich jest śmiałek wielki jak góra, z okiem niezwykle celnym, a i dość konkretnym charakterem - powiedziała. - Zobaczymy, jak to się potoczy. Więc Aaron Manderly i Moritius Glover? - westchnęła znów, usadzając się wygodniej na ławie. Specjalnie ich nie tytułowała. Zdawało jej się, że na Północy nie wojowano o ostrogi. Usłyszała jeszcze trajkoczące Dornijki. Skrzywiła się mocno, co Amarylis mogła z łatwością dostrzec.
Re: Trybuny
Sro Lip 31, 2019 4:49 pm Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Mirabelle siedząca u boku matki zaciskała nerwowo palce w zwinięte w pięść. Drżała na samą myśl, że to całe przedstawienie mogło się źle skończyć nie dla jednego rycerza. W końcu turniej to nie tylko przyjemności, ale i poważne obrażenia. Mira nie chciała nawet myśleć, o tym jak bolesne kilka dni jak nie tygodni przetrwać będzie musiał nie jeden rycerz. Nie interesowało ją nic ani nikt, do momentu aż nie pojawili się znani jej z polowania mężczyźni. Endamien Arryn oraz Moritius Glover. Obserwowała z zaciśniętymi ustami jak im się powodzi w potyczkach i dosłownie oczy jej błyszczały gdy obserwowała całe zajście. Nie ruszyła się z miejsca bo miała doskonały widok i nie musiała się podnosić by zerknąć bliżej. Jej chęć wyskoczenia z kiecki i wciśnięcia się w spodnie i ewentualnie pomocy rycerzom czy nawet samemu stanąć w zawodach. Niestety musiała powstrzymać chęci i pozostać na miejscu. Gdy jej brat otrzymał bolesny cios wzdrygnęła się nieco i zamarła jednak siedział na koniu a to dobry znak. Odetchnęła i zgarnęła zaraz jeden z kielichów upijając nieco wina. Upał dawał się we znaki ale chłodny trunek pomógł jej dojść w miarę do siebie. Psioczące dookoła damy tylko drażniły ją ale starała się zachować spokój i powagę na twarzy. Właśnie przez to nie znosiła sukien, miała wrażenie że nosząc takie piękne stroje, upodobni się do nich. Pustych kobiet, które robią wszystko byle dojść do sedna nie koniecznie drogą kręta i pełną wyzwań a podstępną, pustą i kłamliwą. Mira powoli rozumiała, że czasem nie da się inaczej, ale niestety miała swoje wady i wiedziała o nich mimo to, świadomość że matka mimo wszystko nie chce by ta zmuszała siebie do czegoś czego nie chce robić sprawiała, że ostatecznie Mira szła na ugody. Co było widać właśnie w tej chwili. Odziana w drogą suknię, która podkreślała jej drobne ciało. Wzięła wdech i spojrzała na matkę.
- Nie wiesz matko co się dzieje z Michaelem? Od kilku dni nie wiem co się z nim dzieje. Mieliśmy potrenować na dniach.
Wyszeptała pochylając się do matki uprzednio upewniając się, że nikt ich nie usłyszy.
Re: Trybuny
Sro Lip 31, 2019 5:12 pm Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Widzów zaczęło przybywać, a na ławach zaczynało brakować miejsc. Myghal witał się z każdą bardziej i mniej znaną twarzą, nieustannie zerkając w stronę Meraud, Morwenny i Cahira, który ostatecznie pojawił się tak jak to ustalili między sobą wcześniej. Chciał, aby przyjaciel miał oko na kobiety. Morwenna miewała nieznośny temperament ojca i popęd do przygód, których nie potrafił wyplenić tym, co się udało w przypadku gwałtowności Leandro Martella. Lady Dayne pomimo doświadczenia również miewała pomysły, które nie przypadały mu do gustu. Od Cahira wiedział już o spacerach po Królewskiej Przystani.
Spojrzał na Arianne życzliwiej, odpowiadając na pytanie. Musiał zaprzeczyć, ale pokrótce opowiedział o zwyczajach panujących wśród góralskich rodów w Dorne. Walki były brutalniejsze i pozbawione rycerskości. Uśmiechnął się delikatnie na widok Trystana wraz z rodzicami. Przypomniało mu to Rodericka, którego oboje z Meraud postanowili pozostawić w domu. Gdyby im towarzyszył, z pewnością równie podekscytowany śledziłby potyczki rycerzy na koniach. Leniwego kroku Lorenta nie skomentował, oddając mu pole przy księżnej Martell.
Gdy pierwsze walki się rozpoczęły, na nich skupił swoją uwagę; nawet jeśli nagie ramiona lady Dayne mu w tym uparcie przeszkadzały. W przeciwieństwie do wielu nobliwych panien i dam, nie miał słuchu nietoperza i większość toczonych pogawędek najnormalniej na świecie go omijały.
Wśród walczących nie miał swojego faworyta; nieopodal zaczynano złorzeczyć na źle postawione oszczędności.
Re: Trybuny
Sro Lip 31, 2019 5:16 pm Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
- Tak, Manderly, pani - potwierdziła Amarylis.
- Może i Północ nie wyróżnia się tradycjami rycerskimi, jednak ufam umiejętnościom tamtejszych mężów. Nie zmienia to jednak faktu, iż boję się o brata. Ale troska jest chyba zrozumiała - Amarylis kochała Aarona i wierzyła w niego, ale to wcale nie sprawiało, że bała się mniej. Zdarzyć mogło się wszystko, a przecież Manderly nie brał udziału w takich walkach. Nie to było jego największą domeną. Mimo to modliła się, by poszło mu conajmniej nieźle.
- Pan Glover również zasługuje na uwagę, przynajmniej w moich oczach. Północ jest waleczna i się nie poddaje tak łatwo - odparła. W tym samym momencie ujrzała postać, która była jej znana. Chodziło o Prudence Mormont. Gdy ta spojrzała w jej kierunku, panna Manderly się uśmiechnęła. Z racji tego, iż były dość blisko siebie, zagadnęła kobietę:
- Witaj, pani - skinęła jej głową. Nie zignorowała również kobiety, z którą rozmawiała wcześniej. Mogła toczyć konwersację z obiema kobietami, skoro były tak blisko siebie. I nie musiała przy tym mówić głośno.
- Mówisz, pani, że czeka nas ciekawe widowisko? - zapytała. - Niestety nie miałam okazji wcześniej podziwiać tychże panów podczas pojedynków, a i słuchy dochodziły mnie niewielkie. Niemniej jednak z zaciekawieniem będę obserwować rozwój wypadków - odparła cicho, tak, by słyszała ją tylko rozmówczyni. Amarylis była cicha i skromna, jak zawsze.
Kiedy zobaczyła swego brata, natychmiast umilkła. Wzięła głęboki oddech i obserwowała to, co się działo.
W pewnym momencie miała ochotę odwrócić wzrok, ale nie uczyniła tego. Na szczęście nie wydarzyło się nic złego. Ale to nie był jeszcze koniec. To był jedynie początek starcia i wszystko miało się dopiero okazać później. Amarylis przygryzła wargę. Wpatrywała się w brata uważnie. Nie daj się, braciszku!
Re: Trybuny
Sro Lip 31, 2019 6:26 pm Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Prudence spodziewała się, że zapewne spotka tutaj kogoś znajomego. Przecież zjechali się goście z całego Westeros. Kiedy więc jakaś panna się do niej uśmiechnęła odruchowo posłała jej jeden ze swoich najprzyjaźniejszych uśmiechów. Przymrużyła przy tym oczy i nie dało się ukryć, że poruszała wszelkie zwoje w mózgu, żeby przypomnieć sobie skąd ją zna. To chyba panna Manderly, kiedy ona zdążyła tak wyrosnąć? Upewniła się słysząc, co między sobą mówiły kobiety. Czyli z jej pamięcią nie było aż tak źle.
Upiła spory łyk z kielicha. Zaraz będzie musiała iść po dolewkę, a nie specjalnie chciało jej się wstawać.
- Witaj. - Odpowiedziała pannie Manderly. Nie znała kobiety, która siedziała koło niej. Zmierzyła ją dyskretnie wzrokiem, jednak nic to nie dało. Cóż jej pewnie też nikt nie kojarzył. Dopiero na takich spędach mięli okazje poznać wszystkich lordów i ich żony. Zauważyła, że większość kobiet wygląda dzisiaj naprawdę wyjątkowo. Widać było, że poświęciły sporo czasu na to, żeby pokazać się z jak najlepszej strony. Ciekawe, czy ktoś to doceni, czy uda im się zrealizować swoje plany. Bo przecież nie walki były tu najważniejsze, w między czasie rozgrywały się zupełnie inne gry.
Była zadowolona, że ktoś z Północy pojawił się w okolicy, zawsze to nieco raźniej wśród tych wszystkich obcych osób, Prue nie miała problemów z nawiązywaniem relacji, jednak sama ta świadomość, że w okolicy jest ktoś znajomy podbudowywała.
Prudence uważnie spoglądała na to, co dzieje się na arenie. Mało którego z mężczyzn rozpoznawała, ale przecież nie to było najważniejsze, w sumie zaczynało ją to nawet wciągać. Była ciekawa, który z nich okażę się być zwycięzcą.
Re: Trybuny
Sro Lip 31, 2019 7:03 pm Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Widziałaś to, Pani? - zwróciła się do Sophii widząc jak niedbale mężczyzna przechodzi obok nich. Zauważyła te kilka kropel wina, które spadły na jej purpurową suknię. Nie było to zbyt widoczne i trzeba było się bardzo przyjrzeć aby dostrzec niewielkie plamki, jednakże nie trzeba było się zastanawiać, żeby zauważyć wściekłość w oczach Margot. Jej nowa suknia od ulubionego krawca z Lannisportu… poplamiona winem. Musiała wziąć głęboki oddech, żeby się uspokoić i nie podejść do niewychowanego mężczyzny i nie przedstawić mu jasno, co sądzi na temat jego grubiaństwa.
[b] Nawet słowa przeprosin… to na pewno ktoś z Żelaznych Wysp. Oni tam nie potrafią się zachowywać w towarzystwie. Właściwie to nie znała nikogo, kto pochodziłby z tego regionu Westeros, ale nie przeszkadzało jej to nienawidzić wrogów rodziny. Septa opowiadała o tych piratach i gwałcicielach tylko najgorsze rzeczy, oczy ojca od razu zmieniały się, gdy tylko padło nazwisko Greyjoy. Wiedziała, że jeśli ktoś robi coś złego to duża szansa, że to jeden z Żelaznych Ludzi. W końcu ich wasale zapewne nie są lepsi od samych Greyjoyów. Gdy Ser Endamien podjechał do trybuny, żeby wziąć wstążeczkę od Panny Tully uśmiechnęła się łagodnie rozmażona przestając myśleć o całym zajściu. Uważała, że to wspaniały zwyczaj i zawsze czuła się wyróżniona, gdy sama obdarowywała, któregoś z rycerzy wstążką. Teraz nie byli na Zachodzie, nic więc dziwnego, że nawet nie znała większości stawających w szranki rycerzy. Zauważyła jak jej towarzyszka spogląda w kierunku podwyższenia, na którym znajdowała się rodzina królewska. Sama także spojrzała w tamtą stronę z rozmarzeniem. Targaryenowie naprawdę wyglądali wspaniale. Ich łagodne rysy twarzy sprawiały, że stojące za ich sukcesem wielkie bestie wydawały się jeszcze straszniejsze. Gdy jednak zaczął się turniej spojrzała znów na rycerzy i ich pięknie zdobione zbroje, zazwyczaj połączone z rodzinnymi herbami, barwami. Z jednej strony walki, nawet turniejowe, były brutalne, z drugiej zawsze sprawiało jej przyjemność patrzenie na zmagania rycerzy. Miała nadzieję, że wkrótce, któryś z wyśmietnitych rycerzy Siedmiu Królestw będzie jej narzeczonym. Właściwie trochę martwiło ją to, że do tej pory Ojciec jej nie poinformował o nowych zaręczynach. A propo… rozejrzała się po trybunach w poszukiwaniu Ellyn, którą dostrzegła razem z Ser Willemem. Chciała chociaż posłać uśmiech siostrze. W końcu przepychanie się przez wszystkich zebranych, żeby usiąść razem, nie byłoby najjrozsądniejszym rozwiązaniem.
Re: Trybuny
Sro Lip 31, 2019 11:25 pm Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Sophie wpatrywała się w pewien punkt na polu turniejowym w jedynie sobie znanym celu, kiedy jej uszu dobiegł zduszony okrzyk towarzyszki. Jedno spojrzenie na jej oburzoną twarz i lekko zaplamioną sukienkę wystarczył, by Hightowerówna zdała sobie sprawę, czego dopuścił się mężczyzna przeciskający się tuż przed nimi.
- Nie wiem, jak to działa u Was, ser, jednak w większości miejsc w naszym pięknym królestwie należą się chociaż przeprosiny w stronę osoby, której poplamiono odzienie. – oznajmiła, nim zdołała ugryźć się w język, mimo to mężczyzna zdawał się nie słyszeć jej słów oburzenia.
Postanowiła nie przejmować się nim, wszak nawet nie znała jego godności. Zamiast tego wyjęła zwiniętą, bawełnianą chusteczkę i lekko przycisnęła do  kropel obecnych na fioletowej tkaninie, starając się pomóc w tej kwestii kuzynce jak tylko mogła. Miała nadzieję, że nie zostanie trwały ślad, który z pewnością uprzykrzyłby dzień każdej damie, a szczególnie takiej jak Margot.
- Nie martw się, niemal tego nie widać. I nie przejmuj się nim, niektórzy niestety nie otrzymali odpowiedniego wychowania. - rzuciła w stronę wspomnianego mężczyzny ostatnie spojrzenie, ten jednak na tyle zajęty był rozmową, że nawet tego nie zauważył.
Westchnęła, zwracając się w strone towarzyszki i uśmiechając się wspierająco.
- Jeśli chcesz, możemy wrócić do twej komnaty, byś zmieniła odzienie. Jednak jeśli miałabym wyrazić swoje zdanie, to nie ma takiej potrzeby. Wciąż jesteś prawdziwym klejnotem w tym tłumie.
W fali dam i lordów napływających na trybuny zauważyła znajomą twarz dziewczyny, z którą za parę dni miała szukać wyjścia z labiryntu. Z całego serca chciała wyrwać się i pomachać jej przyjaźnie, miała jednak świadomość, że wszyscy obserwują w tym momencie każdy jej ruch, a matka na pewno nie będzie zadowolona wiedząc, że jej córka zachowuje się jak wieśniaczka. Starała się jednak uparcie złapać jej spojrzenie, a kiedy udało jej się tego dokonać uśmiechnęła się do niej i uniosła dłoń naprawdę delikatnie. Miała nadzieję, że jeszcze będzie miala okazję zamienić z nią parę słów.
Zaczynało robić się już ciasno, kiedy dano znak na rozpoczęcie turnieju. Sophie nie interesowała się aż tak przygotowaniami do pierwszych walk, zamiast tego wciąż błądziła wzrokiem po trybunach, starając się wypatrzyć co ciekawsze osoby. Szczególnie zwracający na siebie uwagę byli dornijczycy, odstający od innych urodą oraz bogato wystrojona białowłosa kobieta, która raczej nie pochodziła z rodziny królewskiej. W tłumie ujrzała także Leylę Tyrell, dziewczynę z jej regionu, znaną z paru spotkań w okresie dzieciństwa. W końcu dotarła również jej druga kuzynka, Ellyn, w towarzystwie mężczyzny, który to właśnie został jej przeznaczony. Nie znała co prawda jego charakteru, stwierdziła jednak, że jeśli chodzi o inne aspekty to Lannisterówna nie ma na co narzekać.
Kiedy zaczął się pojedynek jej brata, cały otaczający ją świat niemal się rozpłynął, a ona, mimo że słabo zaznajomiona z zasadami tego typu pojedynków, wpatrywała się w ścierających się rycerzy ze szczerym zainteresowaniem. I może tylko lekkim niepokojem...


Ostatnio zmieniony przez Sophia Hightower dnia Czw Sie 01, 2019 9:34 am, w całości zmieniany 1 raz
Re: Trybuny
Sponsored content

Skocz do: