Trybuny
Pon Lip 29, 2019 3:35 pm Trybuny
Mistrz Gry
Mistrz Gry
68
First topic message reminder :

Pole turniejowe znajduje się na południe od Królewskiej Przystani, niedaleko Królewskiej Bramy. Z okazji jubileuszu Jaehaerysa I olbrzymie połacie terenu przeznaczono na wydarzenia dotyczące uroczystości.

Trybuny są podwyższoną, drewnianą konstrukcją, rozciągającą się na kilkadziesiąt metrów. Do zajęcia na nich miejsca upoważnieni są możni goście królewscy; Król i Królowa zasiadają pośrodku, a miejsca dookoła nich zarezerwowane są wyłącznie dla członków rodziny oraz zaproszonych gości.
Przygotowane siedziska są stosunkowo wygodne, a od walczących oddziela je cienka, drewniana barierka.

Re: Trybuny
Czw Sie 01, 2019 12:55 am Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
O ile na początku Elaena wydawała jej się osobą zimną i nieprzystępną, o tyle po krótkiej rozmowie zdołała ją niesamowicie polubić. Nie rozumiałaby więc niemiłych uwag kierowanych w jej stronę, tworzonych głównie przez zapatrzone w siebie nastolatki, zbyt nudne i - o zgrozo - puste, by zaakceptować odmienności. Leyla - mimo tak wielu zakazów narzucanych przez rodzinę, mimo towarzyszącej jej infantylności - potrafiła patrzeć przychylniej na wielu ludzi, niezależnie od ich koloru skóry, narodowości, charakteru czy nawet ubrania. Zresztą, lepiej wyglądać jak zawodowa prostytutka niż ladacznica ukrywająca swą prawdziwą tożsamość. Można rzec, że właśnie tak prezentowała połowa zebranych na trybunach kobiet.
- Och, Królewska Przystań zaskakuje na każdym kroku. Osobiście wolałabym ograniczyć się do przebywania w samej Czerwonej Twierdzy. Ma do zaoferowania odrobinę więcej - więcej ładnych rzeczy, oczywiście. Nic nie smuciło jej bardziej niż panująca w stolicy brzydota. Po ulicach biegali nieprzyjemnie wyglądający ludzie, ściany budynków często były brudne i poniszczone... Cóż, przynajmniej żyła ze świadomością, że po turnieju ponownie zobaczy prześliczne ogrodu Wysogrodu. Znienawidzonego i ukochanego jednocześnie. - Postaram się porozmawiać z moim panem ojcem, by pozwolił mi wybrać się na Północ. A może nawet będzie miał tam do załatwienia jakieś naglące sprawy? - dodała, ostatnie zdanie wypowiadając jednak w nieco specyficzny sposób, jakby zastanawiała się nad tym w samotności. Do rzeczywistości wróciła dopiero w momencie, gdy usłyszała o innej wierze.
- Przepraszam, czasem jestem tak nieuważna... - westchnęła. - Rzadko nadarza się okazja, by porozmawiać z osobą z tak odległych rejonów. Żywię jednak nadzieję, że jeśli poznam stamtąd kogoś jeszcze, zaimponuję mu swą nowo nabytą wiedzą. - dodała. Zauważyła jednak spojrzenie jakie Elaena kierowała w kierunku rodziny królewskiej, uśmiechnęła się więc delikatnie i wyprostowała, obserwując przy okazji przybyłe osoby. Większość miała już towarzystwo, tylko nieliczni stali bezczynnie w kątach, nie wdając się w kontakty z innymi przedstawicielami szlachetnych rodów.
- Wybacz, Pani, ale chciałabym zamienić kilka słów z pewną osobą. Obiecuję, że jeszcze do tej rozmowy wrócimy -dokończyła łagodnie, następnie powoli się oddalając.


Ostatnio zmieniony przez Leyla Tyrell dnia Czw Sie 01, 2019 1:00 am, w całości zmieniany 1 raz
Re: Trybuny
Czw Sie 01, 2019 12:59 am Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Od rana bolała ją głowa. Czuła jak jej czoło pulsowało szalenie. Zerwała się z łóżka o świcie, wiedząc, że sen na razie nie nadejdzie i nie ma potrzeby się łudzić. Nadchodził dzień turnieju, który tym bardziej sprawiał, że czuła się nieswojo. Wielu ludzi w jednym miejscu, ona i księżniczka. Wiedziała, że wiele oczu będzie ku niej zwróconych.
Od powrotu ze Smoczej Skały źle spała. Nawiedzały ją nieprzyjemne sny pełne wyrzutów, jakby opuszczona przez nią wyspa ją nawoływała. Nie, to nie była wyspa. To było morze. Większość wieczorów spędzała przechadzając się po urwistych brzegach Królewskiej Przystani i patrząc w dal. Uwielbiała moment, gdy czerwone słońce zanurzało swoje promienie w morskich odmętach. Te migotały na płaskiej wodzie, tworząc fioletową taflę na krańcu znanego jej w tym momencie świata. Wtedy też morze wołało ją silniej niż zwykle.
By uspokoić ból i oderwać od niego myśli, Aelinor od rana nuciła jedynie sobie znaną piosenkę o drugiej stronie morskich odmętów. O syrenach i trytonach, o ptakach z łuskami zamiast piór, o koniach bez nóg i wreszcie o powykręcanych, niewielkich smokach, które odbijały się od kamieni. Służki zapinające jej suknię nic nie mówiły i odeszły prędko zaraz po tym, jak z ulgą stwierdziły, że młoda dama została ubrana. Znały doskonale tę piosenkę i dziwiły się coraz to nowym wersom, które wypływały z ust Velaryonówny. Jeszcze niedawno były pełne uznania, teraz jednak zaczynały się coraz mocniej bać.
Do księżniczki dołączyła już po śniadaniu. Ubrano ją w turkusową suknię ze srebrnymi obszyciami, a na szyi powieszono niewielki, oszlifowany turkus. Diametralnie różniła się od księżniczki, której diadem lśnił czerwienią, podobnie zresztą jak strój, jednak kontrast pomagał w ogólnym odbiorze obu dziewcząt.
- Wyglądasz pięknie, Aemmo - zaczęła, nieświadoma tego, że znów pomyliła imiona. - Sądzę, że niejeden rycerz zechce walczyć w twoim imieniu!
Starała się uśmiechać, w końcu to był wielki dzień. Księżniczka po raz pierwszy zobaczy na własne oczy turniej rycerski! W szrankach stawał kuzyn Aelinor, Aenys, członek Gwardii Królewskiej. Znała jego umiejętności, widziała, jak podczas ćwiczeń wysadzał z konia niejednego męża i teraz zapewne będzie podobnie.
Znalazły się na trybunach niedługo później, pokonując powoli drogę w kierunku królewskiej loży. Dziś miały zasiąść między innymi szlachetnie urodzonymi, co miało się okazać cenną lekcją zarówno dla Viserei, jak i jej opiekunki. Aelinor uważnie obserwowała przybyłe towarzystwo. Szczególną jej uwagę przykuła jednak posługująca się valyriańskim kobieta. Słuchała uważnie jej słów, starając się przez chwilę nadążyć za rozmową i postarać się rozpoznać jej akcent, po chwili jednak zrezygnowała, obserwując wyraźniej reakcję księżniczki. Gdy tylko ta podniosła rękę, natychmiast ją ujęła, by pokazać jej, że stoi tuż obok i jest dla niej. Wzrok Velaryonówny skierował się w kierunku srebrzysto-złotych włosów księżniczki Rhaelli, przed którą skłoniła głowę, starając się odwrócić wzrok. Bała się jej, choć nie rozumiała czemu. Widziały się bardzo rzadko i nie miały zbyt wielu interakcji, w szczególności takich, które mogłyby napawać ją strachem. Następnie to samo uczyniła w kierunku Daeny. Potem jej wzrok padł na Rhaenys. Skłoniła głowę, a następnie patrzyła na nią przez dłuższy moment, śledząc w końcu jej wzrok wędrujący po polu turniejowym. Wreszcie przyszedł też czas na królewską parę, której, oczywiście, oddała należyte honory. Teraz mogłyby już spokojnie zasiąść, gdyby nie dziwna sytuacja związana z winem wylanym na spódnicę lady Lannister. Aelinor osłoniła Visereę i bezpiecznie przeprowadziła ją na wolne, niższe miejsca, z których lepiej widać było widowisko. Rozglądała się uważnie. Być może zobaczy jakąś znajomą twarz? Starała się nie słuchać dwóch komentujących Dornijek i wyciszyć. Ból głowy wciąż się nasilał, nie mogła nic na to poradzić. Miała nadzieję, że wrzawa turnieju odwróci jej uwagę i pozwoli myśleć. Z chwilowego letargu wyrwało ją pytanie młodej smoczycy.
- Mój kuzyn to wspaniały rycerz, trafił jednak na trudnego przeciwnika. W pojedynkach z ser Arysem zdarzało mu się przegrywać. Pomyśleć, że trafili na siebie na samym początku! Cóż to będzie za strata dla widowiska - zaczęła, uśmiechając się delikatnie. Była niezwykle rada, że księżniczka ćwiczyła swój valyriański. O ile Aelinor nie wysilała się już szczególnie przy powszechnym, do czego niejako zmusiły ją warunki, w jakich mieszkała teraz na co dzień, o tyle zawsze miło było słyszeć, że dziewczynka korzystała z danej jej szansy. Valyriański był językiem smoków i każdy smok powinien się nim płynnie posługiwać.
- Czy wszystko w porządku, Visereo? Wszystko widzisz? - zagadnęła, starając się ocenić, czy rzeczywiście nikt nie przeszkadza księżniczce w przyglądaniu się zmaganiom.
Re: Trybuny
Czw Sie 01, 2019 1:12 am Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Spędzanie czasu w towarzystwie siostry i Lorenta było dość... przyjemnym sposobem na spędzanie czasu, ale przez rozpierającą ją od środka energię nie mogła wysiedzieć w miejscu. Nie słuchała więc połowy wypowiadanych przez nich słów - drugie ignorowała, wyraźnie nie chcąc zawracać sobie tym głowy. I to nie tak, że ich nie lubiła: po prostu z równowagi wytrąciły ją słowa pewnej dziewczyny z Zachodu, dość specyficznej i chyba zbyt pewnej siebie. Towarzyszył jej mężczyzna, którego za nic w świecie nie kojarzyła.
- Najmocniej przepraszam, ale muszę was opuścić. Postaram się wrócić jak najszybciej na miejsce - skwitowała. Po drodze poprosiła jakąś głupią służącą o przyniesienie jej kolejnej lampki wina, z którą to ruszyła - bardzo spokojnie, chcąc w końcu tylko obejrzeć widowisko - bliżej miejsca, w którym przebywała blondwłosa nastolatka z Lannisterów, Elia. Kiedy znalazła się odpowiednio blisko, by jej dosięgnąć, otarła się zauważalnie o idącą obok osobę i "omyłkowo" wylała całą zawartość naczynia na lwicę, zdobiąc jej głowę i ubrania na czerwono. Na twarzy Nyssy momentalnie pojawiło się dziwne zdziwienie, pomieszane z lekkim rozbawieniem, którego jednak na pierwszy rzut oka wykryć się nie dało.
- Och, najmocniej przepraszam. Jestem taka niezdarna... - westchnęła teatralnie. - Nie powinnam w ogóle brać tego nieszczęsnego naczynia do ręki. Słabo się poczułam, to chyba od tego słońca. - dodała, w tamtym momencie patrząc zaś w kierunku siedzącej u boku Lorenta Melisandre. - Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zła, Pani.
Re: Trybuny
Czw Sie 01, 2019 8:21 am Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Pokręciła głową wyraźnie rozbawiona uwagami Willema i upiła łyk wina, kierując spojrzenie na pole turniejowe, na którym dwaj rycerze nawracali konie, gotowi do następnego starcia. Wyjątkowo znajomość heraldyki nie była jej w tym przypadku potrzebna; ser Jeremy'ego trudno byłoby pomylić z jakimkolwiek innym mężczyzną przebywającym w Królewskiej Przystani. Ellyn uśmiechnęła się, zaciskając mocniej palce na chłodnym kielichu; turniej królewski zdecydowanie zyskał smaku, dzięki reprezentacji z krain Zachodu.
Oczywiście, że tak. Ser Jeremy na pewno szybko odnalazłby się wśród Gwardzistównachyliła się w stronę narzeczonego, niwelując dzielącą ich odległość, przez którą musiała podnosić głos, aby wszystkie jej słowa wyraźnie dotarły do mężczyzny. Obudzona dźwiękiem rogu iskierka ekscytacji rozbłysnęła w zielonych oczach, a palce przyozdobione lśniącymi, złotymi pierścionkami uchwyciły dłoń Willema. – Powinien poradzić sobie z Baratheonem, prawda?
Nie wątpiła w to, że królewski wnuk jest wielkim rycerzem, ale Lefford był... Cóż, Leffordem. Nie dane było Ellyn poznać odpowiedzi na zadane pytanie; to co zadziało się na trybunach ledwie chwilę po tym jak potężne konie rzuciły się w galop, przeszło jej najśmielsze oczekiwania. Jedna z Dornijek – ta bardziej wulgarna i podpita – postanowiła dodać swoje trzy miedziaki do przedstawienia, oblewając winem biedną, małą Elię, na którą Ellyn zbyt pochłonięta narzeczonym – teraz przyjęła to z zawstydzeniem – nie zwróciła wcześniej uwagi. Duże zielone oczy rozszerzyły się ze zdumienia, a na policzki wypłynął gorący rumieniec, kiedy zadziwiająco szybko poderwała się z miejsca, wyciągając z długiego rękawa sukni chusteczkę; zawahała się tylko na chwilę, nie wiedząc czy wycierać nią plamy z wina czy łzy napływające do oczu kuzynki z Lannisportu.
Pani jest pijana, nie niezdarnaobrzydzenie w jej głosie nawet w połowie nie dorównywało temu widocznemu na zarumienionej z gniewu twarzy, kiedy lady Lannister ocierała karmazynowy zaciek ze słodkiej buzi Elii, ledwie zaszczycając Dornijkę spojrzeniem.Nie płacz, kochanie. Nic się nie stało.
Nieprawda, stało się. Upokorzenie niejednokrotnie bolało bardziej niż fizyczne razy, a właśnie tego doznała bogom ducha winna panienka Lannister, której drobnymi ramionami wstrząsnął pierwszy dreszcz szlochu. Ellyn wiedziała, że to jej pierwsza wizyta w Królewskiej Przystani; wiedziała również, że zapamięta ją na długo. Żadna młoda dama nie zasługiwała na to, żeby w podobny sposób debiutować na królewskim dworze.


Ostatnio zmieniony przez Ellyn Lannister dnia Czw Sie 01, 2019 9:08 am, w całości zmieniany 2 razy
Re: Trybuny
Czw Sie 01, 2019 8:32 am Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Nyssa obserwowała z zażenowaniem jak - najwidoczniej trochę chora psychicznie bądź zbyt przemęczona słońcem - Ellyn wycierała wino z... niewidzialnego dziecka? Takiego w pobliżu nie było, więc sytuacja była dość specyficzna, chyba nawet zadziwiająca, bo kto normalny widział, żeby córka lorda Lannistera przecierała chusteczką powietrze.
- Pijana. - powtórzyła z przekąsem. - Zabawne, że mówi o tym osoba, która widzi różne rzeczy... i osoby. Mogę zapytać, z kim w ogóle rozmawiasz, Pani? Z powietrzem czy głosami w własnej głowie? Chyba rzeczywiście przydałoby się trochę odpoczynku, co? - westchnęła. Wiedziała, że z dziewczętami z Zachodu było coś nie tak, ale żeby aż tak im odbijało? Najpierw wchodziły sobie na trybuny jakby były królowymi, śmiejąc się z przypadkowych ludzi, a potem wymyślały sobie różne postaci. Specyficzna sytuacja, bardzo specyficzna.
Pozostawało mieć nadzieję, że reszta rodziny Lannister nie miała takich problemów, bo mogłoby się to skończyć źle. Dla wszystkich lwów, ot co. Nyssa zwróciła się jeszcze na chwilę do Willema.
- Myślę, że pańska narzeczona powinna trochę odpocząć. Jestem pewna, że jeśli odpocznie od słońca to wszystko wróci do normy i... nie spotkamy się już z tak dziwnymi sytuacjami. - dodała, chwilę później odchodząc i wracając do Melisandre.
- Czy ona jest obłąkana? - spytała cicho.
Re: Trybuny
Czw Sie 01, 2019 1:01 pm Re: Trybuny
Mistrz Gry
Mistrz Gry
68
Głośne rozmowy pannic z sojuszniczego Martellom rodu, dobiegły też uszu księżnej Sarelii, która zajmując jedno z miejsc honorowych tuż nieopodal królewskiej rodziny, starała się usilnie zignorować. Prowadziła uprzejmą pogawędkę z Królową Alyssane, dotyczącą startujących w turnieju rycerzy, ale dłoń spoczywająca na podłokietniku zaczęła drgać jej niespokojnie z każdym kolejnym słowem dziewcząt. Lord Yronwood nie tylko nie zadbał o świtę dla swoich krnąbrnych córek; najwyraźniej pominął też całkowicie konieczność sprowadzenia z nimi odpowiedniej opieki, która byłaby w stanie utemperować ich wulgarne zachowanie oraz nadmierny pociąg do wina i ochronić nie je same, a ich otoczenie, przed skutkami tegoż. Księżna rozluźniła się, gdy Lorent zaszczycił pannice swoim towarzystwem, przez co w końcu przycichły. Nie na długo było im jednak dane rozkoszować się spokojem.
Wino wylane na bogom winną dziewczynę z Lannisterów, było kroplą, która przepełniła czarę. Za naganne uważała wykorzystywanie swojej uprzywilejowanej pozycji jako kobiety w Dorne i przekładanie na tego typu sytuacje w miejscu, gdzie obyczaje były zgoła odmienne. Mylenie prostactwa z siłą charakteru było nie do przyjęcia. Sarella skinęła na jednego ze swoich przybocznych, którzy stali nieopodal.
- Sir Ullerze. Pomóż pannie Nyssie Yronwood dostać się do komnat i przypilnuj, by tam pozostała. Jak sama przyznała, słońce wprawiło ją w złe samopoczucie, co jest oczywiście bardzo typową przypadłością dornijczyków - uśmiechnęła się, nieco kąśliwie. - Potrzebuje odpoczynku. Proszę wezwać do niej Maestra. Najwyraźniej śmierć jej przyjaciółki, Elii, odcisnęła na niej swoje piętno bardziej, niż sądziliśmy. - Barczysty mężczyzna ruszył w stronę Nyssy, czekając, by ta wstała i pozwoliła odprowadzić się do komnat przypisanym ich delegacji. Jeżeli nie poszła po dobroci, mężczyzna nie zważając na protesty, podniósł ją i usunął z trybun siłą. Księżna postanowiła odnotować w pamięci biedną Elię Lannister. Po turnieju, gdy Nyssa już odpocznie, zostanie poproszona o wystosowanie oficjalnych przeprosin względem panienki z Lannisportu. Niesmak jednak pozostał; Nyssa mogła być pewna, że jej ojciec zostanie powiadomiony o całym zajściu, a skoro zachowanie godne panny jej urodzenia było jej obce, mogła raczej zapomnieć o tym, że dostanie zezwolenie na wzięcie udziału w uczcie kończącej obchody jubileuszu.
    | Wtrącenie na prośbę graczy. MG nie będzie kontynuował z wami rozgrywki. Nyssa może potraktować ten post jako z/t
Re: Trybuny
Czw Sie 01, 2019 1:50 pm Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Melisandre spokojnie rozmawiała z siostrą starając się opanować wszystko co w niej buzowało. Nie wiedzieć nawet kiedy ta nagle podniosła się jakby nigdy nic. Wiedziała, że spokój i opanowanie w takich miejscach jest najrozsądniejszym wyjściem. Musiała nie dać się sprowokować. Po prostu brak reakcji jest najlepszym rozwiązaniem. Niestety widać nie dla jej siostry. Z cichym westchnieniem ulgi gdy jej siostra odeszła na chwilę od niej i Księcia poczuła szczerze...ulgę. Mimowolnie poczuła się spokojniejsza. Miała na głowie opiekę nad młodą Allyrią oraz młodszą córką Bahar. W końcu Nyssa nie była już dzieckiem musiała odpowiadać za samą siebie. Mel jedynie co obserwowała w milczeniu trybuny gdy Książę nie zaszczycił jej dalszą rozmową niestety dopiero szum sprawił, że dostrzegła co się dzieje. Odwróciła wzrok w stronę siostry i kobiet, z którymi wszczęła niepotrzebnie jakieś awantury, oblewając młodszą damę winem. Czy jej siostra do reszty zwariowała? Wstyd za nią poczuła ona, bo widać niestety jej młodsza siostra totalnie miała to gdzieś. Na jej słowa tylko uniosła brew.
- Czy Ty wiesz co zrobiłaś? Zdajesz sobie sprawę, że upokorzyłaś niewinną kobietę? Na Twoim miejscu radziłabym spakować się i wracać do Dorne. Zresztą taka jest moja decyzja. Jestem Twoją starszą siostrą. Dojdziesz do siebie, przeprosisz upokorzone damy i jeszcze tego samego dnia wrócisz do domu. A teraz radzę Ci zejść mi z oczu, muszę naprawić To co zrobiłaś.
Warknęła do siostry starając się opanować. Gdy już ta wyszła sama Melisandre zdjęła wierzchnią narzutę z siebie odsłaniając tym samym ramiona. Podeszła do dziewcząt i lekko niepewnie odezwała się w stronę młódki oraz kobiety, która ją ocierała.
- Jestem winna przeprosiny za Nyssę. Osobiście dopilnuję, by Panie przeprosiła. Nic nie usprawiedliwia jej zachowania. Gdy dojdzie do siebie i przeprosi wróci do Dorne. Jeszcze raz gorąco za nią przepraszam. To młode i głupie dziewczę, przysiąc mogę, że kara ją nie minie.
Obiecała podając w dłonie kobiet swoje własne nakrycie.
- Proszę przyjąć nakrycie na ramiona. Pod tym nie będzie widać odzienia wierzchniego. Jeśli mogę jeszcze coś zrobić...proszę się nie krępować.
Dodała by po chwili jeśli nie mieli nic do niej więcej odejść w ciszy i spokoju. Nie chciała w końcu by to się tak skończyło. Zgryźliwości innych to ich sprawa, jednak to nie musiało mieć miejsca. Oczywiście wszystko mówiła na tyle głośno, by również sama królowa słyszała to co padło z jej ust.
Re: Trybuny
Czw Sie 01, 2019 1:53 pm Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Nic nie mogło zepsuć im tego dnia, prawda?
Zmagania Lefforda były zaledwie preludium do godnej i najliczniejszej reprezentacji Ziem Zachodu w turniejowych szrankach. Lekki posmak goryczy budziła myśl, że Marcyl oraz Jacinthe stają naprzeciwko siebie tak wcześnie, i o ile pierwszy z nich budził raczej sympatie tłumu niż prawdziwe nadzieje, obaj dawali z siebie wszystko. Słodkie strużki rozleniwienia, właściwego dla wygrzewajacych się na słońcu drapieżników, rozpływały się po ciele wraz z ciepłym dotykiem Ellyn i słodkim smakiem wina w ustach. Walki na polu turniejowym obierały mniej bądź bardziej przewidywalny obrót, ale dopiero to, co ledwie chwilę później zaszło na trybunach, zdołało wyrwać dziedzica Castamere z niespotykanego w jego wykonaniu bezruchu.
W przeciągu uderzenia zmieniło się wszystko – widok, którym się sycił, spokój, którym napawał, nawet panna Lannister, którą w krótkich zerknięciach podziwiał spod zasłony przymrużonych oczu. Wystarczyła kościstą, wyraźnie nietrzeźwa kobieta i trzymany w jej dłoniach kielich, którego zawartość wylądowała na drobnej, siedzącej nieco niżej blondynce. W przeciągu tej jednej, krótkiej chwili w Ellyn zaszła zmiana, która – cóż, był to frazes, lecz w tym wypadku nad wyraz trafny – z uśmiechniętego, muskanego słońcem kota przeobraziła się w lwicę.
Reyne również odczuł tę zmianę; gęsta krew zagotowała się w pierwszym uderzeniu gniewu, a dotychczas rozszerzone z zadowolenia źrenice zwięzły się boleśnie do małych jak główki szpilek punkcików. Trzymany w dłoni kielich stuknął cicho o ławę, kiedy Willem - niepomny na coraz większą liczbę spojrzeń, które wędrowały w ich stronę - podniósł się z miejsca, wkładając w ten jeden, zdawałoby się mimowolny ruch, całe morze pogardy, które przetaczało się w błękitnych, usłanych złotymi plamkami tęczówkach. Gra aktorska Dornijki była równie niedorzeczna jak ona sama, wystawiona na spojrzenia i hańbę Siedmiu Królestw.
Powiedz, pani, znacie w Dorne to powiedzenie? – kąciki ust drgnęły mimowolnie w wyrazie zniesmaczenia wywołanego przez zaledwie jedną, najwyraźniej niezbyt dobrze tolerującą alkohol i – bogowie, miejcie ich wszystkich w opiece – szaloną kobietę. – Lannisterowie zawsze spłacają swoje długi.
Ciężka dłoń – ta skrywająca ciężki jak kamień sekret – spoczęła w zdumiewająco opiekuńczym geście na drobnym ramieniu młodziutkiej Elii. Zimne fale wściekłości przelewały sie przez zwężone żyły, kiedy w ich stronę ruszył – ponaglony przez siedzącą nieopodal i narażoną na tę katastrofę Księżną Martell – Dornijczyk.
Proszę uważać na alkohol. Łatwo w nim utonąć.
Dosłownie, tego jednak nie musiał dodawać na głos. Nieruchome spojrzenie robiło to za niego. Kiedy ser Uller zajął się kłopotliwą rodowianką, spojrzenie dziedzica Castamere w końcu przeniosło się na małą pannę Lannister, którą do porzadku doprowadzała Ellyn.
Spokojnie, Elio. To tylko szalona kobieta, do tego zdesperowana. Maester zajmie się jej udręczonym umysłem – ciepły uśmiech, który powoli zawitał na jego ustach, drastycznie kontrastowal z ciężkim, wciaż rozpalonym od tłumionego gniewu spojrzeniem. – Septa i strażnicy odprowadzą cię do komnat, zdążysz wrócić na finał walk.
Błękit spojrzenia powoli przesunął się po zbliżającej się do nich Dornijce, najwyraźniej siostry niefortunnej pijaczyny, na napiętą, skrytą za maską opanowania twarz Ellyn, zadając jej to jedno, nieme pytanie.
Co teraz?
Re: Trybuny
Czw Sie 01, 2019 2:08 pm Re: Trybuny
Tiengnan Greyjoy
Tiengnan Greyjoy
208
can you tell me the way the story ends?
osiemnaście dni imienia
Delegat Lorda Greyjoya
Królewska Przystań
Żelazne Wyspy
https://fortherealm.forumpolish.com/t241-tiengnan-greyjoy#825
Chciała rozpocząć rozmowę z Lady Martell, nawiązując do syna kobiety, siedzącego na kolanach jej męża, a także historii o Einarze; sama nie miała pojęcia, że kuzyn zna tak dobrze kogokolwiek z Dorne, na dodatek pozostając w przyjacielskich stosunkach. Zmarszczyła brwi, jednak nie miała jak zacząć, gdy rozegrała się niesamowita scena.
Tiengnan była w szoku. Szturchnęła Manon, pokazując jej skinieniem sytuację pomiędzy pannami z Dorne, które chwilę wcześniej tak bardzo uraziły inteligencję młódki, a Lannisterskimi dziewczętami. A to podobno z Reach nie lubią się mieszkanki najgorętszej krainy Westeros. W piersi poczuła ukłucie współczucia do biednej Elii, która została oblana winem. Może, gdyby miała kolor włosów Greyjoyówny, umknęłoby to widowni, ale na pięknym, piaskowym kolorze czerwień mieniła się okrutnie, jakby ktoś rozbił jej czaszkę.
Podniosła się, jednak jedna z przyzwoitych Dornijek podała już młodej dziewczynie okrycie w postaci szala. Postanowiła jednak się odezwać, wykazać chęcią chociażby pozornego zawarcia przyjaźni pomiędzy Lannisterami oraz Greyjoyami. Tak jak kilka przypadkowych kropel z pucharu Einara nie czyniły niczego, bowiem nie było to wino, a miód,  tak otwarte obrażenie damy było czymś, co dla Tiengnan było nie do pomyślenia.
Mój kaftan ma kaptur, mogę lady go użyczyć. Nie nasiąknie barwą. Uśmiechnęła się zarówno do lady Yronwood jak i Ellyn i dziewczyny, zdejmując płaszcz bez rękawów z foczej skóry. Może nie pasował specjalnie do odzienia, ale był skonstruowany tak, aby chronić twarz i ciało przed wiatrem i wilgocią, więc wino nie zniszczy go, tak jak szala, a zapewni równie dobre okrycie przed oceniającymi spojrzeniami. —  Nie martw się. To one mają się czego wstydzić.
Jej ostatnie słowa były skierowane bezpośrednio do poszkodowanej.
Re: Trybuny
Czw Sie 01, 2019 4:09 pm Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Sytuacja nie potoczyła się tak jak powinna. Znikąd na miejscu pojawiła się najmłodsza kuzynka, której Nyssa kompletnie nie zauważyła i - tutaj rzeczywiście, niecelowo, całkiem przypadkiem oblała ją tym nieszczęsnym winem. Jak jednak to się stało? Nie wiedziała. Przecież wyraźnie kierowała się w kierunku nastoletniej Lannisterówny. Szkoda.
Sytuacją z wezwaniem straży jednak nie za bardzo się przejęła - sam fakt, że przyniosła dla rodziny hańbę również niewiele ją obchodził. Ojciec mógł ją nawet wydziedziczyć - może właśnie z tego słynęły córy Yronwood? Ze skandali? Chyba tak.
- Tak, panie, słyszałam o takim powiedzeniu. I mam nadzieję, że kiedyś znajdzie swe odzwierciedlenie w rzeczywistości - zmarszczyła lekko brwi, bo na razie do niczego się ono nie odnosiło, szczególnie że Lannisterowie mieli w tym zdarzeniu tylko jeden wkład: jedna z nich została oblana winem, to tyle. Resztę roboty odwaliła księżna i ukochana Melisandre.
Kiedy stała już u boku strażnika, obrzuciła jeszcze stojącą naprzeciwko Ellyn długim, przepojonym nienawiścią spojrzeniem. Pomyślała, że o wiele lepiej wyglądałaby umorusana w szkarłatnym winie - może odwróciłoby uwagę od jej opadających powiek?
- Najmocniej przepraszam, Elio, nie miałam zamiaru sprawić ci przykrości. Wystarczyła chwila nieuwagi i wszystko skończyło się jak skończyło... - powiedziała, zwracając się tym razem do kuzynki, która nie była - jak wszyscy ją potraktowali - dzieckiem, a nastolatką. Na Bogów, NASTOLATKĄ, która zdecydowanie była w stanie poradzić sobie z takimi szkodami samodzielnie! Najwidoczniej jednak nie tylko ona była w tym całym zajściu nieco szalona...
A skoro chcieli widzieć ją jako osobę szaloną to właściwie... czemu miała nią nie być? I tak nie miała już nic do stracenia.

z/t
Re: Trybuny
Czw Sie 01, 2019 4:15 pm Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Turniej się rozpoczął, pierwsza para przeciwników ruszyła, a Leandro wciąż obserwował tłum, miast cieszyć się widowiskiem. Uśmiechnął się jedynie trochę krzywo na słowa Elary, a iskra irytacji przemknęła po jego zakończeniach nerwowych, wykrzesana brakiem jasnej odpowiedzi. Zgasła równie szybko jak się pojawiła. Nakrył dłoń żony własną, zaciskając lekko smukłe palce; na serdecznym zalśnił rodowy sygnet. Miał już odpowiedzieć Trystane, gdy odezwał się Einar. Na twarz Leandro wkradł się uśmiech. Rany po kocich pazurach ledwo zdążyły zakrzepnąć, a jego syn zdawał się być usatysfakcjonowany odpowiedzią.
Dobrze poznać cię w końcu osobiście, pani — skinął Tiengnan głową. Istotnie, opowieści Krakena wciąż tkwiły mu w głowie, choć treści niektórych zlewały się w jedno; były jak przykry sen, nie do końca jasny po przebudzeniu. Snuli te historie godzinami, były bowiem ostatnim bastionem zdrowych zmysłów, który pozostał im w zawilgoconych, ciemnych lochach. Nie chciał jednak wracać do tego tutaj, teraz, otoczony feerią barw, dźwięków i muzyki. Zdawało mu się, że dostrzegł w tłumie twarz dawno niewidzianego Willema Reyne; zniknął jednak, zasłonięty otyłym lordem z Reach, odwrócił zatem wzrok i wbił go w ścierających się mężczyzn. Wielki pan, o którym z taką egzaltacją opowiadał Trystane, faktycznie sprawiał wrażenie zawodnika, który miał szansę na zwycięstwo. Leandro zdziwił się jednak, dostrzegając stającego w szranki lorda Manderly, z którym dobijał targu parę dni temu.
Nie było mu dane zastanawiać się nad tym dłużej; jego uwagę zwróciło zamieszanie nieopodal. Uniósł brwi na widok rodaczki, która oblała winem jakąś nieszczęśnicę z rodu Lannister. Leandro przynajmniej utwierdził się w przekonaniu, że istotnie widział Willema, szkoda jedynie, że okoliczności były takie. Kolejna już Yronwood robiła wokół siebie zamieszanie. Wzrok Martella powędrował do księżnej, której szybka reakcja pozwoliła zażegnać kryzys. Zmrużył czarne oczy i wbił je w plecy Ullera odchodzącego z Nyssą. Uciekając przed stereotypowym obrazem, który przywarł do nich jak druga skóra, powinni najwyraźniej zwrócić baczniejszą uwagę na to, kogo ze sobą zabierali. Sojusze, potrzebowali sojuszów; skoro nawet istota tak dumna i uparta jak Leandro była to skłonna przyznać, w trosce o dobro poddanych posuwając się do rzeczy, które zazwyczaj wydawały się być ostatecznością, z jego niechęcią spotykało się zachowanie, które te wysiłki miało pogrzebać. Liczyły się drobne gesty; te zdawały się zapadać w pamięć najbardziej. Cóż wyniosą z trybun wszyscy zebrani?
Bogowie — skwitował, niemal zniecierpliwiony. Wyłowił w tłumie spojrzenie Jawahir, a jego oczy mówiły więcej, niż długie, starannie ułożone by nikogo nie urazić wersety. Patrzył, sznurując usta ciasno; słowa, źle dobrane, potrafiły narobić większych szkód, niż milczenie. Suknia dziewczyny wyglądała, jakby to ona została trącona kopią, nie mężowie na uklepanej ziemi; rażący dowód na potwarz, który najlepiej byłoby puścić w zapomnienie. Czerwień wolała jednak o pomstę, alarmowała o swojej obecności w sposób niemożliwy do zignorowania. Nawet jeżeli Martell mógłby śmiało stwierdzić, że w tym kolorze było Elii nieporównywalnie bardziej do twarzy.
Przypomnę ci to, gdy następnym razem to mnie zarzucisz porywczość. W stolicy słońce bardziej zabójcze, niż w Dorne — zwrócił się do Elary. W głosie zabrzmiało nieco wymuszone rozbawienie. Trystane wcisnął się na miejsce obok ojca, a obserwując zmagania, majtał nogami, nie sięgając do drewnianej podłogi.
Re: Trybuny
Czw Sie 01, 2019 5:31 pm Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Kolejne wyjaśnienia, tłumaczenia i rozmówki. Meraud wymieniała się uwagami z Morwenną, nie wygłaszając wszem wobec co myśli o tym i o tamtym. Starała się mówić wystarczająco cicho, żeby ludzie nie wyłapywali co poniektórych słów. Jedynie Cahir od czasu do czasu wtrącił się ze swoim komentarzem, a jako że siedział najbliżej - to pewnie był skazany na szczebiot.
Ani ona, ani jej podopieczna i ich towarzysz nie spodziewali się, że główne atrakcje nie będą miały miejsca na przygotowanym pasie do walk na kopie, a na trybunach, które zajmowali. Całe szczęście, że siedziała gdzieś na przodzie, na boku, by nie musieć obawiać się o darmowe barwienie sukni.
Była to dosłownie chwila, kiedy podniosła się wrzawa na trybunach, trochę dalej. Uwaga Mer niemalże natychmiastowo przeniosła się w epicentrum afery, gdzie Nyssa czegoś musiała dokonać. Zaraz też dojrzała podnoszącą się Ellyn, której towarzyszył Willem. Nietrudno było dojrzeć, co faktycznie było problemem. Jednocześnie wzbudziło to w Dayne współczucie, jak i zażenowanie całą sytuacją. Można by pomyśleć, że ludzie na trybunach jakoś względnie się zachowają. A tu nie dość, że rozlewają wino, barwią czyjeś suknie, to i nie myślą choć trochę, by ciszej się zachować, żeby inni mogli w spokoju obejrzeć turniej.
Dayne zdążyła nawet zakryć usta dłonią, obrazując swoje zaszokowanie w ten sposób.
Przeszło jej przez myśl, aby założyć się z Morwenną i Cahirem, jak szybko pojawi się kolejna drama. Spojrzała na Myghala porozumiewawczo. Całkiem niedawno rozmawiali przecież o Yronwoodach. Teraz nawet widzieli - zapewne ponownie - potwierdzenie ichniej tezy.
Zerknęła po zebranych. Widać było u niektórych zażenowanie, zirytowanie. To pierwsze z pewnością zobaczyła u Melisandre, która teraz podwójnie będzie musiała się starać. Pewnie czuła się współwinna, jak suknia Lannisterki.
Nawet zapach bukietu alkoholu niósł się po trybunach, zachęcając do spożycia. Ale czy ktoś w tej sytuacji miał ochotę? Może toast na zgodę, cokolwiek?
Poprawiła materiał sukni, rozeznała się po najbliższym towarzystwie, bo nie chciała paść ofiarą płynnego, winnego ataku, gdyby znowu ktoś wpadł na taki pomysł.
Wróciła do oglądania walk. Nawet ze dwa razy pojawiło się syknięcie u lady Dayne.
Re: Trybuny
Czw Sie 01, 2019 6:34 pm Re: Trybuny
Elaena Vaelaros
Elaena Vaelaros
258
Trybuny - Page 3 Giphy.gif?cid=790b76115d2ce92c6a4370467716bf8a&rid=giphy
20
Córka Triarchy Volantis
Królewska Przystań
Obcokrajowiec
https://fortherealm.forumpolish.com/t371-elaena-vaelaros
Pokiwała głową na wspomnienie o Czerwonej Twierdzy, które w porównaniu z niektórymi dzielnicami stolicy faktycznie mogła wydawać się o wiele bardziej uporządkowana i schludna. Jeśli jednak zobaczyło się choć kilka większych ośrodków miejskich tego świata, to człowiek z nieco większym zrozumieniem podchodził do tych ich fragmentów, które zamieszkiwała biedota. Kryło się tam tyleż wrogów i zagrożeń, co możliwości i potencjalnych sojuszników, choć granica między jednym a drugim najczęściej bywała cieńsza od włosa.
Wypowiedzi na temat wyprawy na Północ nie były już faktycznie skierowane w stronę białowłosej, ta pozwoliła więc sobie znów odbiec nieco myślami oraz wzrokiem. Zrobiła to w sam czas by dostrzec całe zamieszanie, które wywołała jedna z Dornijek. Cała sytuacja była doprawdy komiczna, niczym wyciągnięta żywcem z jednego z kiepskich przedstawień, którym zwykła raczyć się plebejska gawiedź. Nagle połowa zgromadzonych znalazła się na nogach, byle tylko dołożyć choćby najmniejszą cegiełkę do rozwiązania problemu, a ci najbardziej urażeni zdawali się gotowi do krwawego ukarania sprawczyni zniewagi. Nie nastąpiło to teraz, ale Elaena spodziewała się, że nie odpuszczą tak łatwo wymierzenia "sprawiedliwości" za doznane krzywdy. Ciekawa była jaką drogę ku temu obiorom, z pewnością bowiem różnić się miała od tego, co stosowano w Essos.
- Oczywiście, trzymam w takim razie za słowo. - odrzekła z uśmiechem, odprowadzając rozmówczynię wzrokiem, gdy ta oddaliła się w sobie tylko znanym kierunku.
Będąc w końcu sama i zyskując tym samym możliwość zrealizowania swych wcześniejszych planów ruszyła ku młodocianej księżniczce, na szybko układając w głowie co takiego mogłaby powiedzieć. Było to trudniejsze niż zwykle, głównie przez wzgląd na fakt, jak bardzo nieracjonalnie postępowała w tym momencie. Oczywiście, zależało jej na zbliżeniu się do rodziny królewskiej, wszelkie interakcje z jej członkami był więcej niż wskazane, ale akurat ta była średnio przemyślana z je strony. Dawała się ponieść uczuciom, a te nigdy nie były dobrym doradcą, zwłaszcza w sytuacjach mogących zaważyć na relacji z jednym z najważniejszych w jej planach interesariuszy. Do tego, jeśli kobieta miała być szczera sama ze sobą, to nie miała aż tak wiele doświadczenia z dziećmi. Mali ludzie niezbyt wpisywali się w jej dotychczasowy styl życia, a nawet gdy jej rodzina powiększyła się o nowych członków, ci nie zyskali z jej strony zbyt wiele uwagi. Być może księżniczka mimo młodego wieku miała okazać się nieco bardziej "dojrzała", niż jej własne kuzynostwo, taką przynajmniej miała nadzieję.
Na jej nieszczęście odległość między jej dotychczasowym miejscem, a celem nie pozwoliła na dogłębne przemyślenie problemu - znalazła się obok rozmawiających dziewcząt szybciej, niż było to dogodne. Szczęśliwie wszystko już było na miejscu: właściwa postura, uprzejmy uśmiech na twarzy i gotowość do eleganckiego dygnięcia, które natychmiast wykonała. Pozostało tylko dopasować do nich słowa.
- Wasza Wysokość. Pani. - zwróciła się do odpowiednio do jednej i drugiej. Mówiła  po valyriańsku, ale wolniej, niż na ogół, będąc świadoma pewnych różnic między valyriańskim używanym w różnych zakątkach świata. - Elaena Vaelaros z Volantis. Wybaczcie mi proszę to wtrącenie się, ale kierowana tęsknotą za ojczyzną miałam nadzieję na choćby krótką sposobność do nacieszenia się jej językiem... I to w jakże doborowym towarzystwie.
Obecny na początku jej wcześniejszej konwersacji z Tyrellówną chłód stopił się jakby nieznacznie. Wciąż daleko jej było do rozchichotanych damulek, których na pęczki znaleźć możnaby było na turnieju, ale pojawiła się w jej postaci pewna... Łagodność? Nie wydawała się już tak wyniosła i nieludzka, nadając tym samym wypowiedzianym słowom autentycznego charakteru. Może był to jedynie wynik wyboru przez Elaenę odpowiedniej dla sytuacji taktyki, a może nie odgrywała choć przez chwilę żadnej roli - trudno było powiedzieć jak rysowała się rzeczywistość, zwłaszcza przy pierwszej styczności z cudzoziemką.
Re: Trybuny
Czw Sie 01, 2019 6:34 pm Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Mierzyli się i kolejni rycerze. Uwagę jej przykuła kolejna dwójka. Przystojny Baratheon - tyle zdołała stwierdzić nim nałożył na głowę srebrzysty hełm i szpetny, za to szeroki w barach niczym wojenny okręt, Lefford. Zagryzła wargi gdy ruszyli na siebie. Wielki byk uderzył z łoskotem w jadącego z naprzeciwka Rheinarda. Drgnęła aż w obawie, że mężczyzna zsunie się z konia przegrywając walkę. Tak się nie stało, Baratheon okazał się wytrzymalszy niż sądziła. Nie mniej emocjonujący był pojedynek słynnych gwardzistów, o których tyle mówiono. Wreszcie przyszła i kolej na Lockwooda i Estrena, na wygraną którego postawiła pieniądze siostry. Pierwsze, udane trafienie skwitowała uśmiechem który zapewne szybko opuści jej usta.
Tętent kopyt uderzających o ubitą ziemię czy trzask i zgrzyt trafienia nie był jednak w stanie zagłuszyć rozmów, jakie odbywały się na trybunach. Słów padających z kolejnych ust. Woale, zdobne kielichy z winem i półszeptane komentarze odciągnęły w końcu Jawahir na moment od wydarzeń na arenie. Siedziała z tyłu, na ostatniej i najwyższej z ław. Wypatrzyła damę w nieładnej jej zdaniem, seledynowej sukni, której nos zadarty był wyżej niż kopie uczestników turnieju. Przydrożna dziewka z Reach..., pomyślała. Podobne myśli, bo tylko na to mogła sobie tutaj pozwolić, wystosunkowała i do pozostałych reprezentantów sąsiada Dorne. Księżniczki Targaryen należycie wystrojone. Urokliwe damy z Północy oraz te z opadającymi powiekami z Zachodu. Od razu je rozpoznała, po bogatych sukniach. To właśnie z tamtych stron pochodziła spora część biorących udział w szrankach rycerzy. Zauważyła zerknięcia lorda Fowlera w stronę lady Dayne i aż przekrzywiła głowę notując to w pamięci. Zwróciła uwagę także na Greyjoy'ów, którzy rozmawiali z Leandro i Elarą. Zatrzymała na dłużej spojrzenie ciemnych oczu na mężczyźnie w czerni trzymającym kielich i niechętnie oderwała od niego wzrok gdy usłyszała słowa sióstr Yronwood siedzących nieopodal z jej ojcem. Odwzajemniła jego uśmiech i gdy Nyssa wstała, szybko prześlizgnęła się pomiędzy rzędami by zająć jej miejsce obok Lorenta.
- Wydałam trzy smoki Arianne i postawiłam na Estrena – szepnęła do niego. – Mogłam też na Lefforda, bo jest wielki jak góra.- Zdążyła zaledwie posłać Melisandre szybki uśmiech, kiedy młodsza siostra Yronwood zwróciła na siebie uwagę większą niż napinający swoje stalowe, godne bogów muskuły Gwardziści. Jawahir przytknęła do ust dłoń, zewnętrzną stroną, by zakryć w jakiś sposób swoje zdziwienie. Tego się nie spodziewała. Wykorzystała niezręczny i zawstydzający moment by prędko wydłubać z zębów kawałek pieczeni podanej do obiadu z myślą, że większego wstydu niż Nyssa nie przyniesie. Księżna Sarella okazała się być podobnego zdania prosząc ser Ullera o wyprowadzenie dziewczęcia. Sand nie znała się na polityce zupełnie a mimo to miała wrażenie, że lord Yronwood może mieć kłopoty. Wymieniła spojrzenia z siedzącym z przodu bratem.
Re: Trybuny
Czw Sie 01, 2019 7:49 pm Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Gdyby ktokolwiek zadał jej pytanie i poprosił o wytypowanie zwycięzcy turnieju, nie byłaby w stanie się zdecydować. Wiedziała, że nie postura jest najistotniejsza i pamiętała jak razem z przyjacielem obserwowali potyczki rówieśników. Częstokroć wygrywał mniejszy, szczycąc się zwinnością i refleksem. Domyślała się, że tu również będzie mogła być tego świadkiem. W odróżnieniu od wielu tu obecnych, nie została skuszona zakładami, które toczyły się przed wejściem na trybuny. Po cichu jednak i zupełnie mimowolnie, w myślach dopingowała wszystkich tych, którzy za przeciwnika mieli kogoś potężniejszego od siebie.
Z przyjemnością oddała się rozmowie z małżonkiem, pragnąc skorzystać z okazji, którą otrzymała. Przed podróżą do Królewskiej Przystani, myśl o tym, cieszyła ją na równi co szansa na dłuższą nieobecność w szarych murach Skyreach. Arianne liczyła, że nowe otoczenie pomoże jej zbliżyć się do Myghala i ten również okaże żywsze zainteresowanie czasem spędzonym w towarzystwie młodej żony.
Niezwykle zaintrygowana pierwszymi walkami, dała się pochłonąć obserwacji mężnych rycerzy, gdy pytania w końcu jej się wyczerpały. Niezainteresowana plotkami, jakie pojawiły się niedaleko niej, z podekscytowaniem obserwowała zmagania rycerzami na polu przed nimi. Wydawało się, że nic nie będzie w stanie zaburzyć porządku i na koniec dnia będzie mogła wymienić się uwagami z członkami rodziny.  
Niestety scena z udziałem siostry jej bratowej, miała szansę przyćmić wszystko razem wzięte. Arianne z zaskoczeniem usłyszała słowa, które padły z ust Nyssy i poczuła zawstydzenie z powodu zachowania młodej kobiety. Odetchnęła z ulgą, gdy księżna wzięła sprawy w swoje ręce, ale obawiała się, że jeszcze długo będzie trzeba naprawiać ten niechlubny incydent. Odprowadziła winowajczynię spojrzeniem i zerknęła w stronę ojca oraz Jawahir. Czuła, że jakiekolwiek rodzinne spotkanie, skupi się na innych tematach niż walki rycerskie.
Ze współczuciem przyjrzała się pannie Lannister, której towarzyszyli członkowie rodziny i liczyła, że niesmak z powodu wydarzenia, nie zamknie im drogi do nawiązania przyjaznych stosunków. Arianne wiedziała, że przyjazd do Królewskiej Przystani to okazja do nawiązania sojuszy, o które starali się także jej brat i ojciec. Spojrzała na Leandro i westchnęła, bo nie chciała żeby relacje jakie nawiązali, zostały utracone przez temperament panny Yronwood.
- Tego się tutaj nie spodziewałam. - Zwróciła się do małżonka i spojrzała na niego, ciekawa reakcji malującej się na jego twarzy.
Re: Trybuny
Czw Sie 01, 2019 10:05 pm Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Martell rozejrzał się po rycerzach; całe swoje życie przebywał wśród wojów, wiedział zatem, że często pozory mogą mylić. Nie sądził też, by turniej miał wybrać najzdolniejszego rycerza, bo o talencie do walki bynajmniej nie świadczyło bicie się na oślep kopiami. Tutaj liczyło się widowisko i tego rycerze dostarczali.
- Może lord Lefford? - Rzucił. Przy takiej posturze było mu na pewno łatwiej manewrować kopią. Pozory bywały jednak mylne. Nie bez satysfakcji zauważył, że Reach nie wystawiło żadnego zawodnika. Czyżby tak zgnuśnieli, że nikt nie pokusił się na chwilę sławy, którą tak się w tamtych rejonach chełpiono? Odwzajemnił uśmiech drobnej, ślicznej lady Lannister, która towarzyszyła Reynowi. Kojarzył go przez układy handlowe, choć nie znał zbyt dobrze. - Z pewnymi naleciałościami - rzucił lekko, zasłyszawszy jej pytanie, nawet jeżeli było ono tylko subtelnie wbitą szpilką. Była to przecież prawda.
- Owszem, o ile zdąży się je wyciągnąć nim uderzy wąż - odparł w stronę Melisandre, która ze swoich sióstr wykazywała się chyba największą ogładą. - To nie otoczenie, a wino - skwitował. Trochę już żył na tym świecie. Na tyle by wiedzieć, że o jeden kielich za dużo może spowodować katastrofę. Nie o takiej jednak myślał, gdy Nyssa wstała i wylała trunek prosto na kolejną drobną blondynkę z Zachodu. Zasłonił usta i nos dłonią udając, że kicha, głównie po to, by ukryć rozbawienie. Nie żeby pochwalał to, co się stało, przez chwilę poczuł się jednak jak w oku cyklonu młodzieńczego buntu, którego Nyssa nie powinna już wykazywać o tyle, że dawno już była dorosłą niewiastą. Jego córka była w jej wieku, a była już zamężna. Synowe już dawno powiły potomstwo. Tymczasem panna Yronwood była tutaj - marnowała całkiem dobre wino i świeciła biustem, utwierdzając każdego zebranego w przekonaniu, że Dornijczycy są dzicy, nieokrzesani i wulgarni. Lorent opanował się w końcu, odczuwając cień współczucia w stosunku do młódki, na której skupiło się całe nieszczęście. Spojrzał na swoją siostrę i wzruszył ramionami jakby pytał co miałem u licha zrobić?
- Myślę, że o tym, czy Nyssa wróci gdziekolwiek zadecyduje księżna - odchrząknął, przerywając Melisandre. - Słowa to wiatr, lordzie Reyne, a przez pannę Yronwood przemówiło wino. - Nie wyglądał na skruszonego zachowaniem rodaczki, bo i nie poczuwał się odpowiedzialny za jej wyskoki. Gdyby to jednak była jego córka... - Proszę nie brać tego do siebie - zwrócił się do zalanej łzami Elii. Przypomniały mu się własne córki, gdy były w tym wieku. - Zaraz któryś wojownik spadnie z konia i wszyscy zapomną o plamach na sukience - dodał na pocieszenie, uśmiechając się lekko, mniemając że Elia opłakuje nie tylko suknię, ale wstyd, w którego epicentrum się znalazła. Pokręcił nieznacznie głową do Meraud i Myghala, jakby dawał do zrozumienia, że nikt go nie szkolił w postępowaniu z kwiatem młodzieży.
Gdy głosy ucichły, a Nyssa znalazła się poza zasięgiem, odruchowo spojrzał ku swoim dzieciom. Jego wzrok prześlizgnął się od Leandro aż do Elary, gdzie zatrzymał się na chwilę na ich splecionych rękach. Zaraz pojawiła się jednak Jawahir. Odetchnął mając ją u boku.
- Na Estrena? - Spojrzał na nią, choć nie ocenił jej wyboru jakoś szczególnie sarkastycznie. - Chłopak wygląda jak wykuty w kamieniu. Jeśli zajdzie do następnego etapu, lord Lefford go zgniecie. Baratheon ma duże szanse - ocenił. - A ty co sądzisz, Arianne?
Re: Trybuny
Pią Sie 02, 2019 12:30 pm Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Amarylis zwróciła się do Prudence:
- Mam nadzieję, że turniej będzie wspaniały – odwróciła wzrok od walczących i patrzyła uważnie na jasnowłosą kobietę. Nie było tajemnicą, że Amarylis podziwiała kobiety z Północy. Ceniła także ród, z którego ta pochodziła. Poza tym wydawała jej się zawsze serdeczna i lubiła ją.
- Kogo wspierasz, pani? - zapytała z ciekawością. Panna Manderly była całym sercem za swoimi. Wrosła w Północ, mimo tego, iż sama nie wyglądała zbytnio na mieszkankę tej krainy. Ale biło w niej waleczne serce. Jej babka w końcu pochodziła ze Starków.
Amarylis znów odwróciła się w stronę pola turniejowego i trybun, podchwyciła też kilka spojrzeń. Uśmiechnęła się do niektórych osób. Jedną z nich była Sophia, która już drugi raz postanowiła zerknąć w jej stronę. Zapewne spotykając się wkrótce, będą omawiać potyczki.
Sama Amarylis była bardzo ciekawa polowania, na które się wybierała z bratową. Była dobrym jeźdźcem i chętnie zobaczy, jak panowie ruszą na łowy. Miała szczerą nadzieję, iż zobaczy tam też tych, których oklaskiwała.
Oby nic im się nie stało – mówiła do siebie w myślach.
Amarylis wstrzymała oddech, gdy doszło do kolejnej potyczki śmiałków. Była szczerze zainteresowana turniejem i nie przyszła tam tylko „bo tak wypada”. Rzadko miała okazję widywać takie pojedynki. I pierwszy raz miała okazję zobaczyć dumę Westeros. Przysłuchiwała się także opowieściom sąsiadujących z nią osób. Wyłapywała nazwiska i słuchała o ich waleczności. To było ciekawe, lecz miała swoich faworytów i tych się trzymała. Może jej nadzieja była złudna, ale to tylko zabawa. Zabawa, która różnie się kończyła – powiedziała do siebie.
Niemniej jednak postanowiła nie myśleć negatywnie. Miała być wsparciem i wsparciem będzie.
Re: Trybuny
Sob Sie 03, 2019 5:10 pm Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Jedynie ciepły dotyk dłoni Aelinor sprawił, że sama nie znalazła się w centrum zamieszania. Trzeba przyznać, że dla nieobeznanej jeszcze z różnymi podłymi sztuczkami (oraz smakiem wina) małej księżniczki zachowanie jednej z przedstawicielek reprezentacji Dorne było szczególnie zaskakujące. Nie sądziła, by presja wywarcia jak najlepszego wrażenia była zarezerwowana wyłącznie dla przedstawicieli Królewskiego Dworu. Ba, pod skórą i gdzieś z tyłu głowy czuła, że to właśnie przyjezdni powinni starać się wypaść jak najlepiej, gdy w pobliżu znajdowały się Smoki. Zrobiło jej się żal panny Lannister, która wyglądała na zupełnie bliską płaczu. Z drugiej strony nawet jej się nie dziwiła, bo jej samej byłoby przykro, gdyby spotkał ją podobny los.
Spojrzała w błękit oczu swojej dwórki z niemym przekazem Jesteś cała?, Bardzo się cieszę, że jesteś tu ze mną. Księżniczka Viserea nie była również w pozycji, by doprowadzić towarzystwo do porządku. Zamiast tego poczuła gdzieś koło siebie ruch i tym samym spojrzała w kierunku swej babci rozmawiającej przyjemnie z księżną Dorne. Tak, to z pewnością musiała być ona. Oczywiście, że starała się na nią nie gapić zbyt intensywnie, jednak aura, jaką roztaczała była zupełnie wyjątkowa i tak różna od tej smoczej, że można było dostać zawrotów głowy. Ścisnęła ponownie, choć delikatnie, rękę panny Velaryon, delikatnym ruchem głowy wskazując na postać księżnej.
- To jest, zdaje się, księżna Sarella Nymeros Martell - powiedziała przejętym, choć przyciszonym głosem. Septa robiła wszystko, by wychować Visereę na księżniczkę mądrą, bo prywatnie nie znosiła rozchichotanych panien. Miało to swoje wady i zalety, jednak w tej chwili córa Lucerysa była z siebie naprawdę dumna - w końcu nauka przynosiła jakieś efekty!
Zamieszanie jednak skończyło się równie szybko, jak się zaczęło. Co prawda echa tegoż wydarzenia będą się pewnie ciągnąć przez cały Turniej, jak i nie dłużej, jednak w jej sercu znów zawitał spokój, gdy panna Yronwood została odprowadzona z trybun przez jednego z ochroniarzy. W tamtej chwili cała jej uwaga skupiła się już na Aelinor, której słuchała z rozmarzonym uśmiechem na ustach.
- Tak, ser Arys i ser Aenys to zdecydowanie zbyt dobrzy kandydaci, by trafili na siebie w pierwszej parze... - przy każdym podjeździe i starciu kopii szczęka małej księżniczki zaciskała się mocno. Momentami, gdy uderzenia zdawały się nawet zbyt mocne, zaciskała szybko powieki. Nie była w żadnym przypadku wojowniczką, czy osobą, której kiedykolwiek zdarzyło się zobaczyć dużo krwi, dlatego sama jej perspektywa napawała ją wielkim przestrachem. A jeżeli krew miała należeć do jej ulubionych rycerzy w całej Gwardii? Okropieństwo.
Dlatego kolejny raz wybawieniem okazała się lady Velaryon. Co Viserea mogłaby zrobić bez niej?
- Tak, dziękuję. Widzę wszystko i nawet wydaje mi się, że aż za dobrze... - powiedziałą, jednakże w tym samym momencie wzdrygnęła się mocno. Tak, kolejny trzask drewna nie zapowiadał niczego dobrego. Jednakże miała też w sercu swoją własną obietnicę - dbać o Aelinor tak samo, jak ona dba o nią. Drobny kciuk dziewczynki pogładził gładką, bladą skórę ręki dwórki, posyłając jej jednocześnie uspokajający uśmiech. Czuła, że jej opiekunka może czuć się niezbyt dobrze, więc nie chciała jej dokładać kolejnych kłopotów.
Nim się jednak obejrzała, nie były same. Ta sama kobieta, która wcześniej omal nie zwaliła jej z nóg znalazła się tuż przy nich. Całe szczęście, że mała księżniczka siedziała, bo być może kolana by się pod nią ugięły. Ponownie.
Podobnie jak Elaena, nie miała dużo czasu na przemyślenie swych zachowań. W jej przypadku jednak zadziałały wyuczone pod czujnym okiem Septy formułki i niemal natychmiast podniosła się z miejsca, by uczcić przybycie ich gościa stosownym dygnięciem. To, że było się z rodziny królewskiej nie oznaczało, że można było całkowicie zapomnieć o manierach. Wsłuchiwała się w spokoju w słowa kobiety, może podświadomie próbując wyłapać tę samą melodyjność, która rządziła valyriańskim z Lys. Momentami akcent jasnowłosej brzmiał zupełnie podobnie, momentami dokładnie inaczej - jednakże za każdym kolejnym słowem fioletowe oczy księżniczki lśniły coraz to bardziej.
- Viserea Targaryen - powiedziała, przez moment zastanawiając się, czy powinna przedstawić również Aelinor. Ostatecznie stwierdziła, że lepiej będzie, jak na tym poprzestanie, w końcu może z innej krwi, ale były sobie równe. - Volantis? Mówią o niej Pierwsza Córka, nawet w Siedmiu Królestwach jej sława zatacza szerokie kręgi - uśmiechnęla się całkiem przyjemnie, skupiając spojrzenie fioletowych oczu w oczach gościa zza morza. Oczywiście, że mogła być tylko stamtąd. Wolne Miasta nosiły w sobie krew Valyrii prawie tak mocną jak krew Targaryenów i Velaryonów, więc spotkanie kogoś, kto prawdopodobnie po raz pierwszy postawił swoją stopę na Westeros i dzielił wspólne korzenie było dla małej księżniczki bardzo ekscytujące.
- Przybyła pani z tak daleka, więc tęsknota za ojczyzną w obcym miejscu nie jest niczym godnym potępienia. Mam nadzieję, że gościna w naszych krainach napawa panią samymi dobrymi wrażeniami - oczywiście, jeżeli Valearos zdecyduje się wykreślić ze swej pamięci wcześniejszą rozmowę z Lady Tyrell i niefortunny incydent winny... - Proszę, niech pani spocznie, nie zanosi się na to, by Turniej zakonczył się w najbliższym czasie. - wskazała na miejsce obok siebie. Jeżeli kobieta zdecyduje się zasiąść, Viserea będzie miała Aelinor po swojej prawej i Elaenę po lewej. Swoją drogą miejsce obok było puste - Maelor, starszy brat Viserei najwyraźniej postanowił nie pojawiać się na turnieju.
Re: Trybuny
Sob Sie 03, 2019 5:34 pm Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Prudence darzyła sympatią ród Manderly. Wyróżniali się oni na tle innych rodzin z Północy, co zawsze ją ciekawiło. Do tego byli bardzo otwarci, co udało jej się zauważyć, gdy poznała brata Amarylis podczas wesela w Winterfell dawno temu.
- Na pewno będzie wspaniały panienko/ - Odparła do dziewczyny z uśmiechem.
- Oczywiście, że naszych, mam nadzieję, że nie przyniosą nam wstydu. - Prudence żałowała, że sama nie mogła spróbować swoich sił w szrankach, przecież walczyła lepiej od niejednego mężczyzny. Na Północy może będzie jej dane zaprezentować swoje możliwości.
Uważnie obserwowała potyczki podczas walki. Zaśmiała się widząc zamieszanie z panienką z Dorne. Chyba ktoś dzisiaj przesadził z trunkami. Ona jako stara wyjadaczka wiedziała na ile może sobie pozwolić, by nie przekroczyć granicy. Tym bardziej, że nawet dzika Prudence wiedziała, że podczas takich uroczystości należy trzymać fason. Szczególnie, że byli tu zgromadzeni najważniejsi ludzie z wszystkich stron.
Szkoda jej się zrobiło dziewczęcia Lannisterów, pewnie poświęciła wiele czasu szykując się do tego wydarzenia, a tu została oblana winem. No ale tak to już bywa, zazwyczaj wszystko toczy się nie do końca po naszej myśli. Upiła po raz kolejny spory łyk wina.
Prudence również czekała na polowanie, tym bardziej, że i panny mogły brać w nim udział. Zobaczy jak dają sobie radę w sytuacji innej niż kiedy trzeba tylko dobrze wyglądać. Zdawała sobie sprawę, że pewnie wiele z nich również wolałoby walczyć niż być elementem wystroju.
Widziała, że jej towarzyszka również jest zainteresowana tym, co działo się na arenie. Nie znała dziewczęcia zbyt blisko, ale wydawała się być całkiem interesującą osobą. Trochę zazdrościła jej młodego wieku, sama już nieco przeżyła i miała świadomość że te lepsze dla niej lata ma już pewnie za sobą.
Re: Trybuny
Nie Sie 04, 2019 1:52 am Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Czy mogło być gorzej? Młodzian stanął oparty o drewnianą poręcz przy wąskim wejściu na trybuny. Chłodnym spojrzeniem objął natłok radosnych i ponurych twarzy, męskich i damskich. Różnorodność kolorystyczna kreacji zebranego tłumu wręcz raziła w oczy. Kobiety w bujnych, falowanych sukniach, płeć brzydka w eleganckich, niekiedy przesadzonych ozdobami szatach. Tommena opiewał natomiast prosty, ciemnoczerwony wam ze złotymi elementami. Nie obchodziła go bowiem wykwintność kreacji podczas turnieju, nie chciał również zwracać na siebie uwagi.
Nim ruszył w kierunku wolnych miejsc, spostrzegł, jak zbrojny wyprowadza niebrzydką dornijkę. Odwrócił wzrok, by nie dać się wplątać w niepotrzebne rozmowy. Gdy droga ponownie stała się wolna, ruszył. Będąc przy trzecim od dołu rzędzie dostrzegł Margot. Biedulka nadal pozostawała bez męża. Choć przygarnął kocioł garnkowi, dziedzic również nie ożenił się z nikim. Ojciec nie naciskał, więc tematu nie poruszano.
Witaj siostro – skinął głową w kierunku przepięknej lwicy, by po chwili przenieść wzrok na siedzącą obok niej lady Hightower – Pani – raz jeszcze skinął głową ze specyficznym dla siebie, nieszerokim, acz szczerym uśmiechem.
Gdy usiadł, począł skubać trzymany w ręku kiść fioletowych winogron, które idealnie pasowały do koloru sukni blondynki.
Czy wiele mnie ominęło? – Zapytał bez większych emocji, myśląc o wyprowadzanej kobiecie.
Re: Trybuny
Nie Sie 04, 2019 1:03 pm Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
- W takim razie jesteśmy już dwie – odparła z uśmiechem. - Obyśmy się nie rozczarowały – dodała, potakując słowom Prudence.
Amarylis bardzo interesowała się turniejem. Żywo reagowała na poszczególnych zawodników, lecz najbardziej widoczna pasja była gdy przyszło do oglądania uczestników z Północy. Oklaskiwała ich i posyłała im spojrzenia pełne wiary i nadziei. Prawdę mówiąc nie interesowało ją to, co działo się na trybunach. Oczywiście reagowała na większe incydenty, czy kiedy ktoś szczególnie głośno dopingował swoich faworytów, ale zdawała się tym nie interesować.
Rzecz jasna nie ignorowała tych, którzy z nią rozmawiali i wymieniała uwagi z najbliżej siedzącymi kobietami. Gdzieś w duchu udzielił jej się entuzjazm niektórych, jednak pamiętała o właściwym zachowaniu. Młoda dama nie zwracała na siebie uwagi i dobrze, nie pragnęła tego.
Od czasu do czasu zerkała na innych i starała się odgadnąć kim są. Kilka twarzy kojarzyła, inne osoby miały na sobie barwy rodowe, więc łatwo było dopasować ich do poszczególnych rodów. Każdy miał swoich faworytów i dopingował ich w turnieju.
Amarylis żałowała, że nie ma u jej boku nikogo bliskiego. W prawdzie nie krępowała jej rozmowa z innymi, często obcymi osobami, jednakże miło by było dzielić się wrażeniami z kimś, kogo dobrze zna. Mimo wszystko smutek z tego powodu nie zepsuł jej wydarzenia i z zadowoleniem obserwowała potyczki. Dziękowała w duchu panu ojcu, że pozwolił jej udać się na uroczystości i że mogła zobaczyć coś nowego i interesującego. To Południe słynęło z takich rozrywek, nie Północ. Nie dziwne, że to właśnie ludzie z innego terenu Westeros, cieszyli się taką popularnością i mieli wielu wielbicieli. Ale panna Manderly nie zamierzała rezygnować ze wsparcia swoich ludzi. Nieważne jak się pokażą, będzie z nich dumna.
Re: Trybuny
Pon Sie 05, 2019 12:21 am Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Melodia grała jej w głowie, kiedy na trybunach zrobiło się zamieszanie związane ze specyficznym zachowaniem pewnej Dornijki. Aelinor obserwowała kątem oka całe zdarzenie, nie chciała się jednak w nie w jakikolwiek sposób mieszać. Zapewne ktoś się tym zajmie. Tak też się stało, a zareagowała nawet sama księżna Dorne. W tym momencie Viserea postanowiła pochwalić się swoją wiedzą dotyczącą krainy, w której rządziła jej rodzina. Velaryonówna pokiwała głową z uznaniem i odpowiedziała jej z uśmiechem:
- Masz rację! Pomyśleć, że trafiłyśmy na taką okazję, by ją poznać! I to jeszcze w tak niewielkiej odległości!
Potem działo się już całkiem sporo, a w szczególności obserwacja tego, co działo się na polu turniejowym. Początek zdawał się być dopiero rozgrzewką.
- Czy poznajesz, księżniczko, barwy tych rycerzy? - spytała, proponując jej kolejne ćwiczenie. Pierwsza para zdawała się być wyjątkowo ciekawa, bo oba królestwa były znacząco oddalone od Ziem Korony. Vis jak przez mgłę mogła kojarzyć ich wizyty w Królewskiej Przystani. Velaryonówna zatrzymała wzrok na wymalowanym na tarczy zielonym trytonie.
W podmorskiej krainie trytony zajadają się zupą z rozgwiazd, a wszyscy służący to kraby! Wiem to, wiem, tralalalem!
Uderzyło ją to jak nagły cios w głowę. Pochyliła się nieznacznie, by zaczerpnąć tchu. Po chwili jednak sięgnęła po dłoń młodej księżniczki. Ciepło człowieka z pewnością ułatwił jej powrót do normalności.
- Wkrótce zapewne zobaczymy ich w szrankach, ciekawa jestem, kiedy przystąpią do swoich pojedynków - zawtórowała jej w śpiewnym valyriańskim.
Wtedy zdarzyła się rzecz, której Aelinor kompletnie się nie spodziewała. Przepiękna kobieta o valyriańskiej urodzie wyrosła przy nich jak piękny kwiat. Przywitała się z nimi, a w lekko zmienionym i bardziej dopasowanym do tutejszej rzeczywistości pradawnym języku Valyrii, Velaryonówna czuła nutki, które kojarzyły jej się z jakimś wolnym miastem. Wtedy usłyszała dokładną tytulaturę kobiety i skłoniła głowę.
- Aelinor Velaryon, bratanica lorda Pływów - przedstawiła się, używając akcentu z Volantis, na co pozwoliła jej księżniczka. Słuchała uważnie rozmowy dziewczynki i kobiety. Od razu pomyślała, że to dobra okazja, by dziewczynka spróbowała swoich sił w konwersacji z kimś innym niż znane jej osoby. Pozostawała przez cały czas uśmiechnięta, chcąc wywołać jak najlepsze wrażenie. Była tutaj jednak jedynie jako towarzyszka księżniczki i musiała o tym pamiętać. Przycichła, aby przysłuchać się konwersacji, obserwując również pole turniejowe.
Re: Trybuny
Pon Sie 05, 2019 8:44 am Re: Trybuny
Elaena Vaelaros
Elaena Vaelaros
258
Trybuny - Page 3 Giphy.gif?cid=790b76115d2ce92c6a4370467716bf8a&rid=giphy
20
Córka Triarchy Volantis
Królewska Przystań
Obcokrajowiec
https://fortherealm.forumpolish.com/t371-elaena-vaelaros
Nie spodziewała się, że Viserea podniesie się dla niej z miejsca choćby na chwilę, by powitać ją dygnięciem. Kolejna różnica między aktualnym miejscem przebywania, a jej ojczyzną - najwyraźniej rządzący tutaj mieli choć minimalnie więcej pokory, niż najważniejsze osobistości Wolnych Miast. Informacja warta zapamiętania, podobnie jak wszystko co dotyczyło zauważanych przez nią różnic kulturowych, które trzeba było wkomponować we własne zachowanie, by przypadkiem nie popełnić jakiegoś nietaktu. Szczęśliwie jej włączenie się do rozmowy nie zostało za taki uznane - księżniczka wydawała się dość zadowolona z tego faktu i nadarzającej się okazji do zamienienia z nią kilku słów. Dobrze. Niewiele było bardziej irytującego, niż rozpieszczone małolaty, które przez wzgląd na swoje pochodzenie nabywają przekonanie, że pozjadały wszystkie rozumy, mimo zaledwie paru lat na karku. Za wcześnie jednak było by zacząć świętować, wszak był to dopiero sam początek rozmowy. Co prawda udało je się już roznieć płomień zainteresowania u młodej Targaryenówny, ale pozostało być może trudniejsze zadanie podtrzymania go przy życiu.
- Cieszę się, słysząc to, zwłaszcza wiedząc, jak wiele starań ma rodzina dokłada do utrzymania właściwych relacji z Westeros. - skomentowała kwestię „sławy” Volantis.
Nie było to kłamstwo, nawet jeśli wspomniane „starania” bledły w porównaniu z tymi, skierowanymi w stronę bliższych sąsiadów. Mimo wszystko zarówno aktualne, jak i poprzednie pokolenia, Vaelarosów zdawały sobie sprawę z potencjału kryjącego się na innych kontynentach. Ich statki przybijały do wielu z portów u wybrzeży Westeros, a wysłannicy pojawiali się sporadycznie, na co ważniejszych uroczystościach. Zapewne nawet bez jej inicjatywy, by osobiście przybyć na turniej, ktoś zostałby wysłany wraz z odpowiednim prezentem oraz deklaracjami co do przyjaźni łączącej obie nacje.
Faktycznie, jeśli wykreślić kilka drobnych incydentów to jej dotychczasowy pobyt w Westeros należał do całkiem udanych. Co prawda zdążyła już zostać oskarżona o kradzież w czasie jednego ze swych spacerów po mieście oraz pomylona z księżniczką Targaryenów, a na samych trybunach odbyła niekoniecznie najwyższych lotów rozmowę i była świadkiem ekscesów Dornijki... No dobrze, może było parę nietypowych sytuacji, a nie minął jeszcze nawet jeden księżyc odkąd statek z nią na pokładzie przybił do portu, ale przecież zawsze potrafiła docenić wszystkie niespodzianki niesione przez życie. Niemal ze wszystkich powyższych sytuacji była w stanie wyciągnąć coś dla siebie, a przecież to właśnie się liczyło. Niezależnie od wyzwań stawianych na drodze człowieka przez Bogów, ostatecznie to on sam decydował o swej reakcji na przeszkody, a nawet uzyskaniu z napotykanych trudności jakichś korzyści.
Usłyszawszy nazwisko drugiej z kobiet nie miała problemu z dopasowaniem go do całego grona informacji na temat rodu, nawet jeśli ten nie stanowił jednego z „największych”, sprawujących kontrolę nad którymś z królestw. Czasem miała wrażenie, że jej nauki nie pominęły żadnej rodziny, mogącej szczycić się pokrewieństwem ze Starą Valyrią, nawet jeśli ten znajdował się akurat na drugim końcu znanego świata. Kobieta nie wyglądała na aż tak zaangażowaną w rozmowę, oddając prym swej podopiecznej, ale i tak otrzymywała odpowiednią ilość uwagi Elaeny - nie wypadało zwyczajnie traktować jak powietrze innej wysoko urodzonej damy.
- Zostałam więcej, niż godnie przyjęta, a jeśli Bogowie pozwolą to reszta mojej wizyty upłynie w równie satysfakcjonujący sposób.
Nie była na tyle pyszna, by uznać, że wszystkie dotychczasowe dokonania nie wynikały zupełnie z woli istot ponad nią. Te, gdyby tylko zechciały, mogłyby przecież strącić jej statek sztormem, niczym dziecięcą zabawkę, a jednak bezpiecznie dotarła po brzegu po tych kilku tygodniach żeglugi. Któremu z nich powinna najbardziej dziękować, który zgodnie ze zwyczajemy rodziny objął ją swym patronatem – tego nie wiedziała, ale być może aktualna sytuacja pozwoliłaby jej w końcu odkryć i tę tajemnicę. Póki co pozostało jej skupić się na tu i teraz, a konkretnie zaproszeniu do zajęcia miejsca u boku księżniczki. Nie trzeba było go ponawiać, by skłonić ją do zajęcia miejsca u boku księżniczki, upewniając się, że materiał sukni właściwie się przy tym ułożył.
- Dziękuję. Faktycznie, walki zdają się dość wyrównane, nawet jak na moje mało przyzwyczajone do tego typu zmagań oko. - a właściwie to wcale nie przyzwyczajone, nawykła bowiem do o wiele bardziej krwawych zmagań w wykonaniu odpowiednio przeszkolonych niewolników.
Był w nim zapewne pewien urok, a spokój, z jakim odbywały się starcia dawał więcej okazji do tworzenia nowych kontaktów między zasiadającymi na trybunach. Być może kolejne dni miały okazać się odmienne, bardziej obfitujące w emocje, duże nadzieje pokładała choćby w grupowej walce. Właśnie w niej spodziewała się odnaleźć nieco żywiołowości prezentowanej na arenach Wolnych Miast, choć już sam brak tych konstrukcji zdecydowanie zmieniał wiele po stronie oglądających. Drewniane trybuny zwyczajnie nie mogły się równać z widownią areny, nieważne jak starannie nie zostałyby wykonane.
Re: Trybuny
Sro Sie 07, 2019 10:50 pm Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Jak to zwykle w życiu Petyra, ten nie mógł się zdecydować czy chcę oglądać swojego brata na tych chwalebnych igrzyskach. Mogły przynieść mu one wielką sławę, ale... Wystarczyło, że już brat, dzierżył więcej tytułów od niego, przynajmniej tych ważnych które rzeczywiście się liczą. Tym razem nie było powodu by umniejszać swoją pozycję, lub wizerunek wyglądając jak jakiś podrzędny wojak. Trybuny to miejsce na którym można było zaimponować nie jednej pannie, albo takowej wpaść w oko, co prawda Petyr liczył bardziej na to drugie niż pierwsze, brakowało mu zdecydowania i w tej kwestii. Jednak mimo to, ktoś musiał reprezentować ród Gloverów pośród ludu zainteresowanego widowiskiem.

Widowisko przyciągało nie jedną damę której później dzielni rycerze mogli oddawać swoje zwycięstwa. Młodszy z Gloverów wkroczył na trybuny w swoim bordowym stroju, prawdopodobnie nie rzucał się szczególnie w oczy, ze względu na to jak bogaty był ich ród, poza tym... Daleka północ to nie piękne południe pełne delikatnych tkanin, jednak nie mógł prezentować się najgorzej z pośród wszystkich którzy się na trybunach znaleźli.

W końcu zaczął rozglądać się nad jakimś miejscem z którego widok na walczących nie byłby najgorszy, najlepiej taki z którego mógłby dostrzec tryiumfującą kopię Moritiusa. Dotarłszy na miejsce w którym dostrzegł więcej znajomych twarzy mógł poczuć się znacznie bardziej swobodnie niżeli pośród ciemnej masy, oraz ludzi z innych krain. Swoi to swoi, jak miałby się zbłaźnić w jakiś sposób to przy nich... Jakoś to ujdzie, wybaczą, ale pośród rodów z innych krain mogłoby się to skończyć nie najlepiej dla jego reputacji, dlatego starał się zważać na swoje poczynania. No i była tam też ona, Prudence, najdzielniejsza z dzielnych, reprezentantka niedźwiedziej wyspy. Co prawda, ich relacja nie była jakoś szczególnie zażyła to właśnie przy niej można było czuć się swobodnie. Była chyba jedną z niewielu osób które potrafiły zapomnieć o wszelkich regułach i zasadach, Petyr stosunkowo wolał się ich trzymać, ale namówienie go na pewne rzeczy nie należało do trudnych.

- Szkoda, że Lord Duncan nie zechciał wziąć udziału. Pewnie pokazałby im prawdziwego wojownika północy... Chociaż, jak tak o tym pomyślę... Może dzięki temu mój brat ma jakieś szanse. - Uśmiechnął się delikatnie w stronę nieokiełznanej niedźwiedzicy - Lady Prudence... - By zaraz wrócić do obserwacji jak Arys Swan szykuje swoją kopie a po kilku chwilach nachyla ją, idealnie wbijając się w również uzbrojonego oponenta, Aenysa Velaryon'a. Po zadanym ciosie zapewne padły oklaski, Glover nie zamierzał odstawać od tłumu i również zaczął, stosunkowo stonowanie klaskać dla zwycięzcy rundy.
Re: Trybuny
Sro Sie 07, 2019 11:10 pm Re: Trybuny
Gość
avatar
Gość
Prudence z zainteresowaniem oglądała jak mężczyźni z królestwa walczą między sobą. Gdzieś tam głęboko miała nadzieję, że mężczyźni z Północy, dokładniej znani jej nieco Aaron Manderly i Moritius Glover pokażą na co ich stać. Patrząc na Aarona powoli można było zacząć tracić nadzieję, jednak Prudence jak przystało kibicowała swoim, nie będzie przecież chorągiewką. Patriotyzm lokalny przede wszystkim. Szkoda jej było, że nie miał kto reprezentować ich rodu.

Dopijała zawartość swojego kielicha z winem, które swoją drogą nie należało do najgorszych, a może to ona nie była specjalnie wybredna? Kto ją tam wiedział. Czas mijał jej całkiem przyjemnie. Miło było czasem tak się niczym nie przejmować. No i wtedy usłyszała głos, który wydawał się być nieco znajomy.
- Lordzie Glover. - Prudence dygnęła grzecznie do mężczyzny. Była dzisiaj w naprawdę dobrym stanie, nie zdążyła się jeszcze zbytnio znieczulić, także potrafiła zachować jeszcze jakieś maniery. W końcu wśród tylu ważnych osób trzeba było trzymać fason. Opowieści o tym wydarzeniu zapewne będą krążyć jeszcze przez lata. Po co więc upokarzać swój ród? Prudence wiedziała gdzie i na ile mogła sobie pozwolić.

- Może z dwadzieścia lat temu mój brat nadawałby się do takich potyczek, w tej chwili, myślę, że jego czasy świetności odeszły w niepamięć. Nie jest on już pierwszej młodości. - Odparła z typową dla siebie szczerością, a na jej twarzy pojawił się uśmiech. Szanowała i ceniła zdolności brata, jednak miała świadomość, że wiek robił swoje. Zapewne miałby problem, aby poradzić sobie z młodszymi, bardziej sprawnymi fizycznie przeciwnikami.
- Twój brat całkiem dobrze sobie radzi Lordzie Glover, a dlaczego Ty jesteś tutaj na trybunach, a nie na arenie? - Zerknęła z ciekawością w stronę mężczyzny. Nie to, żeby chciała wbić mu jakąś szpilę, pytała z czystego zainteresowania.
Re: Trybuny
Sponsored content

Skocz do: